Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 23:24
Reklama
Reklama

Subiektywna historia rock'n'rolla Antoniego Malewskiego - GOŁOWKIN II (52)

Kolejna część opowieści Antoniego Malewskiego o miłości do muzyki i Tomaszowa

 

W tym samym okresie, kiedy Jurek zadecydował, przy rzadkiej współpracy z ojcem, panem Konstantym, zostać oficerem w LWP ja odbywałem czynną służbę wojskową. Poznałem armię, panujące w niej stosunki, polityczne indoktrynowanie, nie tylko kadry oficerskiej (były to czasy kiedy ministrem MON był Marian Spychalski) od tak zwanej, przysłowiowej podszewki. Niejednokrotnie wracając do cudownych chwil spędzonych w cywilu, często myślałem o Jurku, - Jak on to wytrzyma, czy uda się „IM” z jego wnętrza „wyrwać” to co dał mu dom? Pamiętam spotkanie na obiekcie gdzie odbywałem wartę garnizonową z naszym wspólnym kolegą, nieżyjącym od wielu lat, Witkiem Skonecznym. Witek miał identyczny stosunek do systemu, komunizmu i władzy, co Jurek. Na terenie wymienionego obiektu, jego jednostka wojskowa elektryfikowała teren naszego garnizonu. Po zejściu z posterunku, na tak zwane czuwanie, spotkaliśmy się z Witkiem by powspominać stare, dobre czasy w cywilu. Oczywiście, nie mogło być inaczej, w naszej rozmowie dotknęliśmy również Jurka Gołowkina. Zapamiętałem Witka wypowiedź, - Jurek nie wytrzyma w wojsku, albo zwariuje albo wywalą go z hukiem na zbitą twarz.

 

Jego prawicowa ortodoksja, choć jest merytorycznie słusznym określeniem, by pokarmu nie dawać wszystkim antynarodowym, antypaństwowym kosmopolitom, pozwolę sobie ten termin określający charakter jego osoby, zamienić na uczciwy i wierny zasadom, jakie dała mu rzymsko katolicka cywilizacja.

 

To Jurek jest autorem pewnej, myślowej, wypowiedzianej w naszej Literackiej, koncepcji, - By naszą współczesność zobrazować dodać muszę do słów Bóg, Honor, Ojczyzna jeszcze jedno, bardzo ważne słowo, Rock’n’Roll. Ten powstały kwadrat ma swoją, cywilizacyjną wymowę. Uzasadniał swoją koncepcję tym, że właśnie rock’n’roll rozwalał wszystkie totalitaryzmy świata; od rasizmu, nazizmu, faszyzmu do komunizmu. Wówczas zbyt wiele z tych słów nie rozumiałem, dzisiaj choć się wszystko ziściło, zmaterializowało, to grożą światu, inne niebezpieczeństwa.

 

Kiedy spotkaliśmy się z Jurkiem w domu Wojtka Szymona tuż po ukończonej, oficerskiej szkole, na urlop przyjechał w galowym mundurze w stopniu podporucznika, wszyscy obecni na chacie, znając go, nie mogli nadziwić się jego zewnętrznemu wizerunkowi. On także sam czuł się jakoś niepewnie, był mniej rozmowny, sztuczny ale tylko do momentu, w którym Wojtek nie uruchomił swojej muzycznej maszynerii. Gdy w pokoju rozległy się dźwięki wielkiego przeboju Bobby Darina (ukochany przez Jurka piosenkarz) w szalonym utworze Early In The Morning, w Jurka wstąpił diabeł, zupełnie jak u Roberta Stevensona w noweli, Doktor Jekyll i Mister Hyde. Zapomniał o tym, że reprezentuje oficera LWP, zrzucił górną część munduru, rozpiął pod szyją guzik od koszuli, poluzował krawat i wypijając jednym haustem dwa szybkie 45% płynu, zaczął poruszać się po pokoju jakby znalazł się w cywilu, na parkiecie w Literackiej czy Jagódce. Wróciło wszystko do normy. Obecny Andrzej Zeus Ronek rzekł do nas, - Nareszcie jest sobą!

 

Był sobotni wieczór, Jurek z grupą przyjaciół (Witek Skoneczny, Andrzej Zeus Ronek, Wojtek Szymon, Mirek Napoleon Daniszewski, Wiktor Weggi, Marek Witulski) wybrał się na dancing do Jagódki, by hucznie uczcić swój oficerski stopień. Swoją obecnością wywołał w lokalu wielką sensację, nie wszyscy w mieście wiedzieli, że Jurek zdradził życie w cywilu, szczególnie obecne w tym dniu na tańcach nasze dziewczyny (Ela Godlewska, Sabina Woźniak czy Mirka Broniszewska). Przyjaciele z zespołu Zdziśka Piwka Piwowarskiego, DIX-61 stanęli szczególnie na wysokości zadania. Znali Gołowkina, jego taneczne umiejętności (na parkiecie w Jagódce nie jeden dancing spędził), więc wiele rundek tanecznych obfitowało w rock’n’rollowe, szalone rytmy, przeplatając je muzycznymi migdałami.

 

Stworzyli Jurkowi muzycznie idealne, taneczne warunki. Głodny kołatania, niczym lew, nie schodził praktycznie z parkietu, mało co z sobą konwersowaliśmy przy konsumpcyjnym stoliku. A kiedy saksofonista zespołu, Jurek Tomasik Tomaszewski zadedykował mu wielki hit grupy Billa Haleya, The Comets, klasyczny utwór na saksofon (ulubiony Jurka instrument, sam grywa na nim amatorsko), Rudy’s Rock, wszyscy tańczący ustąpili mu miejsca na parkiecie, a on wraz ze swoją partnerką z Sabiną, jak za dawnych lat bywało w kultowej kawiarni Literacka, wszystkich wprowadził w osłupienie, wykrzykując, - Polski żołnierz wszystko potrafi!

 
 
 
 
 

 

Właściwie pierwszy urlop Jurka był jedynym spotkaniem się z nim w całej, jedenastoletniej, wojskowej karierze. Od pierwszych dni bycia w wojsku w jego głowie powstawała jedyna myśl, - Co mam uczynić by bez szwanku wyjść do cywila? Codziennie stosowana destrukcja wobec służby, wobec armii nie dawała mu spokoju. Miał świadomość, że jest to karkołomna, prawie niemożliwa koncepcja do zrealizowania. Być niesubordynowanym wobec wojska, na bakier z dyscypliną oficerską, to dewiza na każdy dzień spędzony w armii. Po czterech, pięciu latach służby, Jurek co kwartał pisał do dowództwa petycję o przeniesienie go do rezerwy, motywując ją przeróżnymi, życiowymi trudnościami. Sam nie dowierzał jej realizacji, ale do końca był konsekwentny w tym działaniu. Było to delikatne i niebezpieczne przedsięwzięcie, bo łamanie wojskowego kodeksu, prawa, groziło kryminałem.

 

Przygotowując się do wyjścia do rezerwy, zakładał, że mu się uda, porucznik Gołowkin by mieć godny i popłatny zawód w cywilu, wymyślił zaoczne studia na Wydziale Geodezji w krakowskiej AGH. W tamtych latach dostać się na uczelnię z taką renomą jak AGH, trzeba było być naprawdę dobrym w nauce. Tym bardziej, że Jurek chciał studiować jako cywil, by pod żadnym pozorem nie było przecieku do dowództwa. Gdyby to się wydało miałby z tego tytułu duże nieprzyjemności. Okres blisko siedmiu lat studiowania (były przerwy w nauce spowodowane służbą), bo tyle trwała jego nauka na AGH, była najcięższym kawałkiem chleba, jak sam określa, zdobytym w jego życiu.

 

Na początku lat 70-tych przed opuszczeniem Polski przez Wojtka Szymona, w Warszawie, doszło do przypadkowego spotkania z  Jurkiem. Wojtek, w towarzystwie przyszłej żony Łucji, wybrali się razem na towarzyskie pogawędki do restauracji Kongresowa, która mieściła się w Pałacu Kultury i Nauki. Jak zwykle bywa w polskiej tradycji, po dłuższej, koleżeńskiej rozłące, spotkanie wzmocnione zostało kroplą alkoholu (tak się przynajmniej na początek wydawało, że będzie tylko kropla). Jurek jak przystało na oficera LWP, ubrany był w mundur wyjściowy. Zaczęło się od zwykłych wspomnień o rock’n’rollu, o dziewczynach z tamtej epoki, beztroskich, młodzieńczych latach, a każde wspomniane wydarzenie było wsparte alkoholową kolejką. Przyszedł, jak przystało w takich sytuacjach, czas na dowcipy, kawały. Jeżeli kawały to między innymi o wojsku, o ruskich. Jak zwykle prym wiódł Jurek, zawsze mocny był w dowcipach, w robieniu kawałów, świetnie je opowiadał.

 

Lekko na rauchy, nie zważając na mundur polskiego oficera, rozpoczął od klasyki polskich dowcipów; o politykach, komunistycznym systemie, o ruskich, stając się coraz bardziej głośnym. Jego silny i mocny tembr głosu, po rozmownej wodzie, rozchodził się po całym lokalu. Sytuacja stała się niezręczna, wielu gości coraz bardziej spoglądało na stolik z oficerem. Wojtek z Łucją usiłowali rozhuśtanego Jurka powstrzymać przed nawałem słonych, politycznie dowcipów, co okazało się skomplikowanie trudne. W pewnym momencie Wojtek widząc sytuacyjny impas poprosił kelnera o rachunek. Kiedy do stolika zbliżył się kelner, Jurek zwrócił się do niego w języku angielskim. Lekko zdezorientowany (nie rozumiejący języka), nie wiedząc o co chodzi, robiąc głupią minę, kelner odszedł, by po chwili przy stoliku zjawił się kierownik sali i … powstała afera.

 

Konwersację z kierownikiem sali, Jurek nadal utrzymywał język enpla (w byłym systemie, język nieprzyjaciela). Ten zachowywał twarz, sztucznie się uśmiechał będąc nadal uprzejmym i grzecznym. W międzyczasie ktoś zadzwonił po milicję. Po jej przybyciu (dwóch podoficerów) Jurek nadal z władzą prowadził rozmowę po angielsku. W tym czasie padł głos z sali, - Jak to wygląda by polski oficer zwracał się do władzy w obcym języku! W tym momencie Jurek zripostował, odpowiadając na głos z sali, - Uczcie się tego języka, bo może się wam przydać. Proponuję panu też się uczyć, bo nigdy nie wiadomo co pana może jutro spotkać, jeżeli Pan Bóg pozwoli się obudzić. Po czym ponownie zwrócił się do kierownika sali po angielsku. Dwaj milicjanci widząc starszego stopniem polskiego oficera LWP, ukradkiem opuszczając lokal wycofali się z sytuacji dla nich niezręcznej. Wydawało się, że wszystko wróciło do normy, Łucja wzięła pod mankiet oficera, Wojtek pobrał z szatni wierzchnie okrycia. Gdy ubrani, udawali się do wyjścia, do lokalu energicznie wkracza patrol WSW, w liczbie trzech osób, z dowódcą patrolu w stopniu kapitana.

 

Zachowanie patrolu świadczyło, że ktoś z lokalu ich poinformował o incydencie, zrodziła się sytuacja niefajna dla Jurka. Na wysokości zadania stanęła Łucja, odeszła z dowódcą patrolu na bok, porozmawiali z sobą i kiedy wydawało się, że wszystko wraca do normy, porucznik LWP przemówił do WSW językiem, w którym wcześniej rozmawiał z obsługą z Kongresowej. Oficer Gołowkin został dokładnie wylegitymowany i zabrany z lokalu. Z tego tytułu miał wiele nieprzyjemności, włącznie z wpisem nagany do akt.

 

Przyszedł taki dzień w Jurka życiu, że latem 1980 roku, tuż po powrocie z urlopu (pierwszy dzień), z nad morza, przerażony kolega z jego jednostki dzwoni do domu i dramatycznym (nie istniały telefony komórkowe) głosem rozpaczy do słuchawki wręcz krzyczy, - Jurek chciałem przekazać ci strasznie smutną informację. Przedwczoraj przyszedł do naszego dowództwa rozkaz o odstawieniu cię do rezerwy. Niesłychane, co ty zrobisz!!! Jurek z uśmiechem na ustach wypowiedział do siebie słowa, na które ponad jedenaście lat walki z tą instytucją, oczekiwał, - To mój najpiękniejszy dzień w życiu. O swoim postanowieniu odejścia z wojska, Jurek nikomu, nawet najbliższym kolegom, przyjaciołom nie mówił, z stąd wielkie zaskoczenie i współczucie kolegów. Tak się złożyło, że we wrześniu tegoż roku, po siedmiu latach konspiracyjnych wysiłków związanych z nauką na AGH otrzymał wreszcie dyplom ukończenia z tytułem – Inżynier Geodeta, co dawała mu przepustkę do cywilnych instytucji.

 

 

 

 

Zatrudnił się w Toruniu w wyuczonym w wojsku zawodzie, jako geodeta, ale również podjął pracę wykładowcy w policealnym PST, co gwarantowało mu ekonomiczne bezpieczeństwo. Teraz towarzyszyła mu jedna myśl, - Wydostać się jak najszybciej z komunistycznego szamba – jak sam określał tamten okres w PRL-u, a był to czas wielkich, politycznych prześladowań, strajków na Wybrzeżu, powstanie Solidarności. Przyszedł rok 1981, Jurek stara się otrzymać paszport by wyjechać na zachód na wycieczkę, a stamtąd uciec, pozostać w obcym kraju. Na myśli miał jedno ze skandynawskich państw (Norwegia, Dania, Szwecja) a później przedostać się do Stanów, do Wojtka Szymona, z którym ja od 1972 roku nie miałem kontaktu. Ciągle otrzymywał odmowę. Przypuszczał, że problem w otrzymaniu wizy tkwi w zbyt krótki czasie po wyjściu z armii. Ale tak jak z pisaniem podań o przedwczesne przeniesienie do rezerwy, tak samo nieustępliwie czynił, pisząc prośby do Biura Paszportowego o wydanie mu wizy. Ciągle bez skutku.

 

W jednej z klas toruńskiego PST był uczeń, którego ojciec piastował urząd kierownik Biura Paszportowego. Jurek o tym nie wiedział. Któregoś dnia otrzymał pismo by zgłosił się do szefa w/w biura. Kiedy zasiadł w głębokim fotelu, szef biura zagaił, - Panie Gołowkin złożył pan podanie o paszport, a przecież pan wie, że byłym oficerom LWP zwolnionym z armii nie wydajemy tego typu dokumentów. Dopiero po odbytej w odpowiednim czasie kwarantanny, możemy wrócić do tematu. – Rozumiem – odpowiedział Jurek – zdaję sobie sprawę z zaistniałej sytuacji ale pragnę poinformować pana, że o tej procedurze nie wiedziałem a mam w Orbisie zarezerwowaną pięciodniową wycieczkę do Kopenhagi, nie zdając sobie sprawy z trudności jakie wystąpiły. – Będę z panem szczery – odpowiedział szybko kierownik – jest pan mojego syna nauczycielem, ma kłopoty z pańskiego przedmiotu. Jeśli mogę panu zaufać i syn pozbędzie się kłopotów z pańskiego przedmiotu, nie będzie problemu z wydaniem paszportu. – Dobrze – szybko odpowiedział Jurek – dotrzymam słowa. Dziękuję panu bardzo. Mniej więcej tak wyglądało prawne otrzymanie, najdroższego dokumentu w PRL-u dla obywatela, jakim był paszport pozwalający wyjechać z kraju.

 

W ten sposób dziesiątki tysięcy obywateli korzystało z takiej formy turystyki, zupełnie jak w piosence Neila Sedaki, One Way Ticket (bilet w jedną stronę), to znaczy nie wracało do kraju. Były to czasy, że można było poprosić o azyl przedstawiając tamtym władzom, polityczne prześladowania w kraju. Jurek dotarł do Kopenhagi by po dwóch dniach pobytu nie wrócił na swój prom a za ostatnie pieniądze (sprzedając cenny, rodzinny prezent – złoty zegarek) dostał się na prom płynący do Szwecji. Tu czekały na niego służby specjalne (jak twierdzi, ktoś go zadenuncjował). Kiedy sytuacja wydawała się beznadziejna, w oczekiwaniu na deportacje do kraju, przedzwonił, miał numer w notesie, do Janka Koziorowskiego (w Tomaszowie wiedzieli o sobie, who is who ale koleżeństwa nie praktykowali), mieszkał w Malmoe. Janek od kilkunastu lat przebywał w Szwecji, miał paszport z tego kraju. Kiedy przyjechał, w niewiadomy dla Jurka sposób, po dość długiej rozmowie ze służbami, spowodował, że Jurka wypuszczono i zaczął się proces ze skandynawską asymilacją. Od tej chwili Janek i Jurek są wielkimi przyjaciółmi, choć dziś, po 25 latach pobytu w Szwecji, powrócił do Tomaszowa. Kiedy tylko jest w naszym kraju, Jurek zawsze odwiedza dom przy ulicy Brzozowej. Ich przyjaźń jest wzorem do naśladowania.

 

Dziś mogę powiedzieć, że rok 1981, był rokiem, w którym w tym samym czasie co Gołowkin, kraj opuścił nasz wspólny przyjaciel, uczestnik pierwszych fajfów i rock’n’rollowych seansów na chacie u Szymona, Andrzej Tokarski. To właśnie Andrzej odnalazł  w Nowym Jorku Wojtka Szymona Szymańskiego. Ten rok to smutny rok, generał Jaruzelski wprowadził Stan wojenny, który nieodwracalnie odmienił i podzielił na trwale polski naród.

 

Jurek Gołowkin jest dzisiaj powszechnie szanowanym i uznanym obywatelem Szwecji. Jest radnym okręgu dwóch kadencji (odpowiednik naszego województwa), świetnie mówi nie tylko w języku angielskim ale i szwedzkim. Ma wysoką pozycję na listach wyborczych swojego regionu. Jest kompetentnym fachowcem w geodezyjnym światku. Bierze udział w różnych, naukowych spotkaniach i sympozjach, tak w Europie czy Stanach Zjednoczonych. Czuje się spełnionym zawodowo i politycznie. Pozostał prawym i uczciwym człowiekiem. To od niego dowiaduję się o żołnierzach wyklętych, wyklętych pannach i właściwej sytuacji Polski na światowej arenie. Zawsze mówi do mnie, - Antek z daleka lepiej widać, nic dobrego naszemu krajowi nie wróżę. Obym się mylił. Kiedyś myślałem o powrocie do ojczyzny, ale dziś wydaje mi się to niemożliwe. Lewactwo i inne pseudo liberalne, zboczone koty rządzą moim krajem, to nie jest moja Rzeczpospolita, taka jaką nasi dziadowie przelewając krew budowali. Myślałem, że po 1989 roku będzie normalnie ale dzisiaj widać, że była to wielka mistyfikacja

 

Jerzy Gołowkin zapraszany jest w Europie i Stanach na spotkania w dziedzinie  geodezji, czytanie zdjęć satelitarnych, branżowych narad gdzie zawsze jest dla niego  miejsce, fotel z napisem - Jerry Golowkin. SWEDEN"

 

Kiedy z nim rozmawiałem pod koniec ubiegłego tygodnia naszła go nostalgiczna chwila, - Słuchaj Antek – powiada – od wielu lat, nie wiem jak to sobie wytłumaczyć, przed oczami staje mi saksofonista z „Literackiej”, pan Henryk Fiszer, który w tamtych latach grał w zespole Edmunda Wydrzyńskiego na sobotnio niedzielnych dancingach. Jak wiesz zawsze byłem muzycznie kopnięty, więc kupiłem sobie saksofon i w wolnych chwilach rżnę sobie na cały gwizdek, aż dom trzeszczy  w swoich „szwach”, nasze pamiętne przeboje z tamtych lat. W ten sposób wracam do tomaszowskich pieleszy, do przyjaciół, do zapamiętanych miejsc w mieście, do kolegów, którzy odeszli od nas na zawsze. Przez co żyje mi się inaczej, lżej, czuję się naprawdę szczęśliwy. Zakończył swoją wypowiedź, zamiast mickiewiczowską Odą do młodości, sparafrazowanym tekstem, sentencją Andrzeja Sikorowskiego z Grupy pod budą;

                               

Nim na pożarcie rzucą nam tłumom, chcę coś powiedzieć,

ważnym gościom: To nie jest tęsknota za rock’n’rollem,

to jest tęsknota za młodością!!!

 

 


Subiektywna historia rock'n'rolla Antoniego Malewskiego - GOŁOWKIN II (52)

Subiektywna historia rock'n'rolla Antoniego Malewskiego - GOŁOWKIN II (52)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Antek Malewski 10.06.2013 23:00
Pozwolę sobie opisać FOTO z Jurkiem FOTO-1,2 - Jurek na wojskowym poligonie w czasie artyleryjskiego działania. FOTO-3 - Po wyjściu do rezerwy jako geodeta pracuje w Warszawie, tuż obok, stoi Kolumna Zygmunta. FOTO-4 - Spacer z psem plażą jesienną porą, okolice Malmoe (Szwecja). Utwór "RUDY'S ROCK" zapowiada człowiek, który na antenie Radia Cleveland pierwszy wypowiedział termin "ROCK and ROLL" - to radiowy, amerykański disc jockey - ALAN FREED Utwór ONE WAY TICKET nie śpiewa kompozytor tej piosenki i pierwszy wykonawca, NEIL SEDAKA a jej cover wykonuje modny w latach 70/80-tych minionego wieku zespół THE ERUPTION.

Reklama
Polecane
Koncert Pasyjny w świątecznym nastrojuKoncert Pasyjny w świątecznym nastrojuKoncert Pasyjny Orkiestry Symfonicznej Tomaszowa Mazowieckiego TM Orchestra pod dyrekcją Kamila Wrony z towarzyszeniem solistów oraz chórów: chóru miejskiego „Artis Gaudium”, chóru z parafii św. Antoniego, chóru z parafii św. Rodziny, chóru „Via Musica” z parafii NMP Królowej Polski, chóru z Gminnego Ośrodka Kultury w Lubochni, chóru Państwowej Szkoły Muzycznej im. Tadeusza Wrońskiego w Tomaszowie Mazowieckim odbył się 27 marca w Kościele pw. NMP Królowej Polski. Tak jak i w poprzednich latach wydarzenie zgromadziło wielu słuchaczy, których koncert wprowadził w refleksyjny, podniosły i wzruszający nastrój nawiązujący do zbliżających się Świąt Wielkanocnych.Data dodania artykułu: Dzisiaj, 12:16 Ilość pozytywnych reakcji czytelników: 2
Drogowe absurdy powiatowe. Czas na zmianę myśleniaDrogowe absurdy powiatowe. Czas na zmianę myśleniaChyba nie ma nic, co byłoby równie często krytykowane jak drogi na terenie powiatu tomaszowskiego. Największa krytyka oczywiście dotyczy ulic na terenie miasta. Sposób ich remontowania, dobór kolejności budzą liczne pytania. Niejedna z osób puka się w czoło. Drogi powiatowe, mosty na terenie miasta niemal wszystkie wymagają pilnych remontów. W najgorszym stanie jest ulica Dąbrowska, ale niewiele lepsze są ulice Legionów, Elizy Orzeszkowej, ale też Piłsudskiego w wielu miejscach wymaga pilnych napraw. Absurd goni absurd, a Mariusz Węgrzynowski przez ostatnie ponad 5 lat naprawiał nie to, co najbardziej naprawy wymagało, tylko co było bliżej jego domu a więc okręgu wyborczego. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Poniżej kilka słów o tym, jak się u nas drogi robi.Data dodania artykułu: Wczoraj, 13:11 Ilość komentarzy: 6 Ilość pozytywnych reakcji czytelników: 6
Starosta Węgrzynowski załatwił się własną broniąStarosta Węgrzynowski załatwił się własną broniąMarcowa sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zwołana została, jak można się było spodziewać w trybie nadzwyczajnym. Poza kilkoma małymi zmianami w budżecie, które można było wprowadzić już w ubiegłym miesiącu, albo wstrzymać się z nimi do kwietnia. Chodziło raczej o to, by radni mogli zgarnąć kasę. Przy okazji okazało się, że nawet w takim trybie Mariusz Węgrzynowski nie potrafi przygotować sesji. Ma ona ściśle określoną formułę. Zmiana porządku obrad jest możliwa, ale musi za nią zagłosować polowa ustawowego składu rady. Ten trick zastosował Starosta, kiedy radni chcieli uchylić Powiatową Kartę Rodziny, rozszerzając porządek obrad sesji. W piątek ten sam manewr zastosowali radni Koalicji Obywatelskiej i Wszyscy razem i odrzucili wniosek o wpisanie punktu dotyczącego dofinansowania w kwocie 500 tysięcy złotych zakupu wyposażenia na potrzeby stacjonarnego hospicjum.Data dodania artykułu: Wczoraj, 12:36 Ilość komentarzy: 5 Ilość pozytywnych reakcji czytelników: 3
„Kobieta z…” Kina KoneseraŚmiertelny bój murarzy. Zabójstwo i samobójstwoKoncert Pasyjny w świątecznym nastrojuDotacja dla Rodzinnych Ogrodów Działkowych – wnioski można składać od 15 kwietniaWIELKANOCNA JAZDA - WSTĘP WOLNY - PONAD 200 ATRAKCYJNYCH NAGRÓD DO ZDOBYCIA !Pędził przez miasto. Poniesie konsekwencjeCeramika Paradyż zagrała rekordowo dla WOŚPKomunikacja w okresie Świąt Wielkanocnych 2024Drogowe absurdy powiatowe. Czas na zmianę myśleniaStarosta Węgrzynowski załatwił się własną broniąZapraszamy na promocję monografii 4 Pułku Artylerii CiężkiejKlasyki powitały wiosnę
Reklama
Elektryzująca love story w kwietniowym Ale Kino Elektryzująca love story w kwietniowym Ale Kino „Piosenki o miłości”, reżyserski debiut Tomasza Habowskiego, to kolejna propozycja kinowa Miejskiego Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim w cyklu Ale Kino. Projekcja filmu odbędzie się 10 kwietnia o godz. 18 w MCK Tkacz.„Piosenki o miłości” były największym przebojem Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w 2021 roku. To słodko-gorzka historia o poszukiwaniu własnej tożsamości, o kobiecej walce o niezależność, buncie młodości przeciwko autorytetom, talencie i ambicjach oraz skomplikowanej miłości.Ona jest dziewczyną z bloku w małym mieście, on pochodzi z zamożnej, znanej warszawskiej rodziny. Ona kelneruje i śpiewa o tym, co jej w duszy gra, on marzy o wydaniu płyty, którą utarłby nosa sławnemu ojcu-aktorowi. Poznają się, gdy ona obsługuje przyjęcie, na którym on się bawi. Połączy ich miłość do muzyki, rozdzielą ambicje i marzenia. Kruche uczucie, które rodzi się między nimi, cały czas wystawiane jest na próbę: ona wciąż przed nim ucieka, on potrafi łgać jak z nut. Czy dwa tak różne brzmienia mogą się zestroić? Ile razy w życiu możliwy jest bis?W rolach głównych występują: Justyna Święs, wokalistka zespołu The Dumplings, oraz Tomasz Włosok, jeden z najciekawszych aktorów młodego pokolenia („Boże Ciało”, „Jak zostałem gangsterem”). Na ekranie zobaczyć będzie można również m.in. Andrzeja Grabowskiego, Patrycję Volny czy Krzysztofa Zalewskiego. Bilety do nabycia w Miejskim Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 oraz przez serwis Biletyna.pl https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Piosenki-o-milosci/Tomaszow-Mazowiecki. Zapraszamy w imieniu organizatorów. Data rozpoczęcia wydarzenia: 10.04.2024
„Burza” nad Pilicą „Burza” nad Pilicą Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim serdecznie zaprasza na otwarcie wystawy „Burza” nad Pilicą. Wydarzenie odbędzie się 27 stycznia o godzinie 10 w Skansenie Rzeki Pilicy (ul. Modrzewskiego 9/11). Głównym moderatorem spotkania będzie Jakub Czerwiński, szerzej znany jako Irytujący Historyk. Wstęp wolny w godz. 10-12.Tego dnia w budynku skansenowej świetlicy wyeksponowana zostanie wystawa pamiątek związanych z historią 25. Pułku Piechoty Armii Krajowej z okresu II wojny światowej. Tam też będzie można zobaczyć m.in. sztandary, archiwalne zdjęcia, orzełki, opaski, hełmy, elementy umundurowania i wyposażenia wojskowego.Oddział 25. pp AK został sformowany w lipcu 1944 roku w Barkowicach Mokrych nad Pilicą na bazie oddziałów partyzanckich i dywersyjnych Inspektoratu Piotrkowskiego AK w ramach akcji „Burza”. Działał głównie w lasach koneckich i przysuskich do 9 listopada 1944, kiedy to został rozformowany jako oddział zwarty, z poleceniem prowadzenia dalszej walki małymi oddziałami.Warto zaznaczyć, że w oddziałach 25. pp AK służyło kilkudziesięciu tomaszowian na czele z dowódcą, majorem Rudolfem Majewskim ps. „Leśniak”, który obecnie jest patronem Jednostki Strzeleckiej 1002 w Tomaszowie Mazowieckim.W roku 2024 przypada 80. rocznica Akcji „Burza” i sformowania 25. Pułku Piechoty Armii Krajowej, stąd też pomysł na tematyczną wystawę w Skansenie Rzeki Pilicy. Eksponaty pochodzą ze zbiorów Fundacji Con Ignis z Piotrkowa Trybunalskiego. Organizatorem wydarzenia jest Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim oraz Fundacja Con Ignis z prezesem zarządu Jakubem Czerwińskim.Wystawę będzie można oglądać do końca kwietnia 2024 r.Data rozpoczęcia wydarzenia: 27.01.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Drogowe absurdy powiatowe. Czas na zmianę myślenia Drogowe absurdy powiatowe. Czas na zmianę myślenia Chyba nie ma nic, co byłoby równie często krytykowane jak drogi na terenie powiatu tomaszowskiego. Największa krytyka oczywiście dotyczy ulic na terenie miasta. Sposób ich remontowania, dobór kolejności budzą liczne pytania. Niejedna z osób puka się w czoło. Drogi powiatowe, mosty na terenie miasta niemal wszystkie wymagają pilnych remontów. W najgorszym stanie jest ulica Dąbrowska, ale niewiele lepsze są ulice Legionów, Elizy Orzeszkowej, ale też Piłsudskiego w wielu miejscach wymaga pilnych napraw. Absurd goni absurd, a Mariusz Węgrzynowski przez ostatnie ponad 5 lat naprawiał nie to, co najbardziej naprawy wymagało, tylko co było bliżej jego domu a więc okręgu wyborczego. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Poniżej kilka słów o tym, jak się u nas drogi robi.Barwy kampanii: czy w Tomaszowie mamy jeszcze Straż Miejską i Policję Barwy kampanii: czy w Tomaszowie mamy jeszcze Straż Miejską i Policję Dzisiejszy docinek "barw kampanii" poświęcimy krótko "przyczepkom wyborczym". Pisaliśmy już o tym, że często zajmują one tak bardzo potrzebne mieszkańcom miejsca parkingowe w newralgicznych miejscach w Tomaszowie. Zdarza się jednak, że stwarzają realne zagrożenie dla uczestników ruchu drogowego. W ostatnim czasie na głównych ulicach miasta pojawiła się taka właśnie z olbrzymim banerem kandydata na radnego Rady Miejskiej Koalicji Obywatelskiej, Roberta Balickiego. Ustawiana jest na chodnikach i pasach drogowych poza wyznaczonymi miejscami strefy płatnego parkowania. Konstrukcja stanowi duże zagrożenie dla osób, które próbują wyjechać z legalnych miejsc parkingowych, ponieważ całkowicie ogranicza widoczność. Policja i Straż Miejska nie reagują, uważając zapewne, że troska o bezpieczeństwo tomaszowian nie jest ich problemem. Najwyraźniej nie jest ona też obiektem szczególnej troski pretendenta na radnego. Znowu Polak będzie mądry po szkodzie?
Barwy kampanii: bez kultury i bez zasad Barwy kampanii: bez kultury i bez zasad Kiedy wczoraj zobaczyłam w Internecie na profilu Sztabu Wyborczego Piotra Kucharskiego film dokumentujący zaklejanie plakatów na tablicy w okolicach ZUS, pomyślałam że jest on weekendowym, wyborczym żartem. Tak przynajmniej sugerowała podłożona pod film "radosna" muzyczka. Sporych rozmiarów tablica została w całości zaklejona materiałami wyborczymi wspomnianego wyżej Kucharskiego. Niestety to, co wyglądało na fejk, okazało się prawdą. Nie byłoby to może zbyt wielkim problemem (poza manifestacją swego rodzaju narcyzmu politycznego), gdyby nie fakt, że wcześniej w tym miejscu były wyklejone plakaty innych kandydatów. A to już jest poważnym wykroczeniem, za które grozi kara grzywny.Starosta Węgrzynowski załatwił się własną bronią Starosta Węgrzynowski załatwił się własną bronią Marcowa sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zwołana została, jak można się było spodziewać w trybie nadzwyczajnym. Poza kilkoma małymi zmianami w budżecie, które można było wprowadzić już w ubiegłym miesiącu, albo wstrzymać się z nimi do kwietnia. Chodziło raczej o to, by radni mogli zgarnąć kasę. Przy okazji okazało się, że nawet w takim trybie Mariusz Węgrzynowski nie potrafi przygotować sesji. Ma ona ściśle określoną formułę. Zmiana porządku obrad jest możliwa, ale musi za nią zagłosować polowa ustawowego składu rady. Ten trick zastosował Starosta, kiedy radni chcieli uchylić Powiatową Kartę Rodziny, rozszerzając porządek obrad sesji. W piątek ten sam manewr zastosowali radni Koalicji Obywatelskiej i Wszyscy razem i odrzucili wniosek o wpisanie punktu dotyczącego dofinansowania w kwocie 500 tysięcy złotych zakupu wyposażenia na potrzeby stacjonarnego hospicjum.
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Człowieku bez mózgu. Co ty pier...!!! To jest informacja o stacji na terenie Tomaszowa, a nie dla całej Polski, a może i Europy. Czy do ciebie-barani łbie nie dotarło, że to jest stacja tylko dla naszego grajdołu, a może i dla naszego powiatu?! Gdzie w takim terenie znajdziesz ten twój, obsrany milion samochodów elektrycznych - barani łbie.Źródło komentarza: Stacja ładowania pojazdów elektrycznych już dostępna dla mieszkańcówAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Piszesz o procedurze, jaklą teraz stosuje ten z pochodzenia Ukrainiec Bodnar, czyli: dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie (patrz: Dżugaszwili, czyli Wisarionowicz Stalin), lub paragraf się wymyśli. Przykłady: bandyckie zajęcie tvp, bandyckie napady na ziobrowców. Dopiero teraz chłopcy od bandery (sorry: od Bodnara) zaczynają kombinować, jak, kur.a, te przepisy nagiąć do tego, co wyprawiają.Źródło komentarza: Starosta Węgrzynowski załatwił się własną broniąAutor komentarza: Andrzej KiermasTreść komentarza: Ja rozumie wezwania o oszczędność> Toi może by tak radni dali przykład i zrezygnowali z bardzo obfitych diet i udziału w Radach NadzorczychŹródło komentarza: Słowo na niedzielę: Starostwo Powiatowe niczym biuro podróży...Autor komentarza: A.KiermasTreść komentarza: Na to bardzo liczę, WYCHOWANKOWIE SZKÓŁKI BĘDĄ TRAFIAĆ CZĘŚCIEJ DO DRUŻYNY.Źródło komentarza: Wychowanek Akademii Piłkarskiej w drużynie seniorskiej LechiiAutor komentarza: EllaTreść komentarza: Bardzo ciekawy artykul a i wpisy internautow daja duzo do myslenia i poszerzaja perspektywe. Brawo.Źródło komentarza: Oświata niejedno ma imię. Co dalej z tomaszowskimi szkołami?Autor komentarza: EllaTreść komentarza: Humorystycznie rzecz ujmujac- jak beda przyznane pieniadze, to cel, skala i rodzaje potrzeb sie sprecyzuje. Proste i smieszne. A z drugiej strony to wciaz ten koniunkturalizm, to sie mi oplaca, tamto moze zaszkodzic, z tym bede trzymal, tamtego sie wypre.Źródło komentarza: Starosta Węgrzynowski załatwił się własną bronią
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama