Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 23 kwietnia 2024 15:35
Reklama
Reklama CUK kalkulator OC i AC

Laos - Kurortowe Vang Vieng

Są takie dni w roku, kiedy człowiek, rozczulając się nostalgicznie, coraz mocniej myśli o świętach. A, że, najbliższym świętem wypadającym po Buddyjskim Nowym Roku jest Święto Pracy, skupiłem się właśnie na nim. Zresztą, o czym innym tutaj myśleć jak nie o majówce, kiedy na dworze robi się coraz cieplej, ptaszki głośniej ćwierkają, a koty - nie tylko te z Cheshire - szerzej się uśmiechają? Ale żeby majówka była udana, najpierw trzeba trochę na nią zarobić. Jak już pisałem wcześniej - wróciłem do tłumaczeń - czyli pracy, na którą każde miejsce i każdy czas są dobre. Poza, oczywiście .... stolicami krajów południowoazjatyckich podczas obchodów Buddyjskiego Nowego Roku.

Poszukiwania dobrego miejsca na klikanie wygoniły mnie do.... Vang Vieng. Główną motywacją było bezproblemowe znalezienie taniego zakwaterowania z oknem na świat w postaci WiFi. Trochę czasu zajęło mi rozkminienie gdzie znajduje się droga wylotowa z Vientiane. Najpierw zatrzymał się skuter, którego kierowca zaoferował podwiezienie mnie na lotnisko. Nawet nie pytałem o cenę - oczywistą oczywistością było, że przysługa będzie za darmo - w Laosie nie ma mototaksówek, a lotnisko było mi bardzo po drodzę. Po kolejnej godzinie dreptania i kolejnej opróżnionej na prędcę butelce mineralki, zatrzymał się tuk-tuk.

 

Kiedy wytłumaczyłem, że chciałbym wyjechać na drogę nr 13 w kierunku Vang Vieng, pan kierowca pokazał pięć palców. Pomyślałem, że będzie chciał 5.000 kipów - tyle też płacili inni pasażerowie - Laotańczycy, kiedy obwożąc nas po całym mieście, wysadzał ich, a właściwie to katapultował, po przejechaniu o kilkanaście metrów ich przystanków. Mój przystanek był ostatni i dopiero wtedy, dotarło do mnie, że 5 palców, w zależności od stopnia inflacji, może oznaczać 5, 50, 500, 5000, itd. Pan riksiarz domagał się 50.000 tysięcy kipów (ponad 6 dolarów) za podwózkę ok. 2 kilometrów. Fakt, że dookoła i przez całe miasto, ale Vientianne już sobie zwiedziłem i..... przypomniała mi się cenna uwaga Angkura, którego poznałem w Sajgonie, odnośnie targowania cen post factum "Daj tyle, ile uważasz za słuszne i idź". Znając ceny w Laosie, dałem 10.000 kipów. Nie to żebym od razu taką kwotę uważał za słuszną, ale był to najdrobniejszy banknot, który przy sobie miałem.

 

 

Kiedyś też zostanę kierowcą tuk-tuka. Tyle, że bardziej niż odpowiedni sprzęt i znajomość miasta potrzebne mi są dojścia. Riksiarze w tej części świata to nie tylko taksówkarze, ale i aptekarze i alfonsi w jednym.

 

 

 

 

Na wylotówcę, jak to w Laosie, poszło już gładko. Najpierw zatrzymałem pękający w szwach autobus, którego kierowca na pytanie o przejazd na gapę, trochę pokręcił nosem, a następnie dał znak żeby wsiadać. Wcisnąłem pośladki chyba w ostatnie miejsce naprzeciw otwartych drzwi. Mimo przeładowania pasażerami i bagażami, klimatyzacja działała bez zarzutu. Najlepiej sprawowała się kiedy mijaliśmy kolejne pickupy z ekipkami wylewającymi wiadra z wodą na co popadnie.

 

Zostałem wysadzony w jakiejś wsi o nazwie, której nie chciało mi się ani poznawać, ani zapamiętywać. Przycupnąłem sobie żeby zapalić i napić się wody. Zdziwiłem się kiedy podjechał do mnie na skuterku młody Laotańczyk. Nie dlatego, że był Laotańczykiem, ani dlatego że był młody, tylko dlatego, że idealnym angielskim zapytał czy wszystko w porządku i czy może mi jakoś pomóc. Kolejny punkt dla Laosu jako miejsca, gdzie minimum raz dziennie można spotkać osobę mówiącą po angielsku. Z mojego "punktu obserwacyjnego" dojrzałem jak pani z budki na przeciwko niesie ciepłe jedzenie. "Może to dla mnie....", rozmarzyłem się. Choć, wprawdzie bezpośrednio, strawa nie miała trafić do mojego żołądka, pośrednio, i tak się w nim znalazła. Po dopaleniu papierosa, podniosłem się i zrobiłem kilka kroków dalej w moim kierunku. Kiedy mijałem dwie kobiety siedzące przy grillu, słysząc "Sobaidee", odpowiedziałem tym samym i przystanąłem na chwilkę. Usłyszałem "Come and eat food" - propozycja nie do odrzucenia. Tym razem, mogłem posmakować gościnności Laotańskiej prowincji, na której widok "falanga" jest tak częsty jak widok stepującego w rytm kankana fioletowego flaminga w baletkach.

 

Ci którzy mnie znają, wiedzą, że czego jak czego, ale jedzenia nigdy nie odmawiam. Grill z domową kuchnią to idealny sposób na autostopowe popołudnie.

 

Po napełnieniu żołądka i odzyskaniu dobrego humoru, przeszedłem kolejne kilkaset metrów machając przejeżdżającym samochodom. Wystarczyło kilka minut żeby zatrzymało się niebieskie, matizo-podobne QQ i sympatyczny kierowca, który dowiózł mnie do samego Vang Vieng. Tam, na jednej z głównych ulic, znalazłem "Molina Bungalows", w której drewniana chatka z łazienką z ciepłą wodą, szybkim wifi, wiatrakiem i darmową kawą stała się moja za 40.000 kipów (5 dolarów) dziennie.

 

Już przy samym wjeździe do niewielkiego miasteczka, aż łezka zakręciła mi się w oku. Podobne, wystające z ziemi, ostro zakończone wapienne skały miałem w okolicach Yangchun w Chinach.

 

Okolice Vang Vieng, przypomniały mi okolice Yangchun w Chinach.

 

Niestety, atmosfera samego Vang Vieng, ściągnęła mnie bardzo szybko z obłoków na ziemię. Ta mała, malowniczo położona osada, całkiem niedawno stała się całkowitym zaprzeczeniem stereotypu Laosu jako spokojnego, zrównoważonego, statecznego i, nudnego wręcz państwa. Tłumy spragnionych wrażeń wakacjowiczy z dwoma i więcej plecakami ściąga tutaj na jedyne w swoim rodzaju doznania w postaci tzw. tubingu czyli spływu rzeką na dętcę od tira.

 

Szał w Vang Vieng - tubing, czyli spływ rzeką na dętce od Tira z częstymi postojami na tankowanie. 

 

Żeby nie było nudno, wzdłuż rzeki pobudowane są pit-stopy w postaci bambusowo-drewnianych barów, z których niektóre oferują darmowe drinki. Niestety, tubing, możliwy jest tylko za dnia. Tym, którzy jeszcze są w stanie prosto chodzić po zachodzie słońca, na ratunek przychodzą dwie główne ulice, których prowizorycznie rozciapany asfalt ugina się pod ciężarem biur turystycznych, pensjonatów, salonów masażu, budek z "tradycyjnymi" hot dogami i naleśnikami i barów z bardzo ciekawą ofertą ....

 

Moimi sąsiadami z chatki obok była grupka Francuzów objeżdżająca Azję na rowerach. Całkiem fajna ekipa - raz mniejsza, a raz większa, w zależności od tego kto przyłączy się do nich po drodzę. Zamiast parapetówki, udaliśmy się do jednego z lokali na piwo. Cóż, musieliśmy wyglądać na "specjalnych klientów" kiedy zamiast zwykłego menu, kelner zaoferował nam od razu to "specjalne".

 

Każdy szanujący się lokal w Vang Vieng ma menu podstawowe....

 

.... i specjalne ;-)

 

Po pierwszym dniu rekonesansu, kurortowe Vang Vieng, wydało mi się idealnym miejscem do pracy polegającej głównie na konsekwentnym klikaniu w klawiaturę. Jak nigdzie indziej, tutaj, ilekroć wyszedłem na ulicę, miałem ochotę wracać przed komputer. Co jak co, ale nie chciałoby mi się spędzać kilkunastu godzin w ciasnym i niewygodnym samolocie tylko po to by sobie popływać na dużym kole ratunkowym, popić tanie whisky z darmowych, wiaderek czy upalić jointem z trawką lub opium. Te same rzeczy mogę robić bez wychodzenia z domu w dowolnym miejscu na świecie. Z drugiej strony, nawet w takiej falangowej enklawie, można dostrzec typowo laotańskie akcenty. Było, nie było, Vang Vieng, w bardzo krótkim czasie z malutkiej, lokalnej wsi, stało się quasi-kosmopolitycznym kurortem wypoczynkowo-imprezowym....

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Polecane
Zmiany w ProkuraturachJak rozwijać umiejętności miękkie i dlaczego są tak istotne dla kariery?O bezpieczeństwie Za PilicąKolejna impreza Automobilklubu przed namiPierwszy raz w naszym szpitaluZbrodnia w lesie w okolicach Smardzewic40 lat minęłoŚredniowiecze w SkansenieTHOMAS ANDERS WYSTĄPI W ARENIE LODOWEJLechia Tomaszów Mazowiecki - Bogdanka Arka Chełm 2:3Wśród najlepszych z biologiiZrozpaczeni rodzice błagają o pomoc
Reklama
„Burza” nad Pilicą „Burza” nad Pilicą Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim serdecznie zaprasza na otwarcie wystawy „Burza” nad Pilicą. Wydarzenie odbędzie się 27 stycznia o godzinie 10 w Skansenie Rzeki Pilicy (ul. Modrzewskiego 9/11). Głównym moderatorem spotkania będzie Jakub Czerwiński, szerzej znany jako Irytujący Historyk. Wstęp wolny w godz. 10-12.Tego dnia w budynku skansenowej świetlicy wyeksponowana zostanie wystawa pamiątek związanych z historią 25. Pułku Piechoty Armii Krajowej z okresu II wojny światowej. Tam też będzie można zobaczyć m.in. sztandary, archiwalne zdjęcia, orzełki, opaski, hełmy, elementy umundurowania i wyposażenia wojskowego.Oddział 25. pp AK został sformowany w lipcu 1944 roku w Barkowicach Mokrych nad Pilicą na bazie oddziałów partyzanckich i dywersyjnych Inspektoratu Piotrkowskiego AK w ramach akcji „Burza”. Działał głównie w lasach koneckich i przysuskich do 9 listopada 1944, kiedy to został rozformowany jako oddział zwarty, z poleceniem prowadzenia dalszej walki małymi oddziałami.Warto zaznaczyć, że w oddziałach 25. pp AK służyło kilkudziesięciu tomaszowian na czele z dowódcą, majorem Rudolfem Majewskim ps. „Leśniak”, który obecnie jest patronem Jednostki Strzeleckiej 1002 w Tomaszowie Mazowieckim.W roku 2024 przypada 80. rocznica Akcji „Burza” i sformowania 25. Pułku Piechoty Armii Krajowej, stąd też pomysł na tematyczną wystawę w Skansenie Rzeki Pilicy. Eksponaty pochodzą ze zbiorów Fundacji Con Ignis z Piotrkowa Trybunalskiego. Organizatorem wydarzenia jest Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim oraz Fundacja Con Ignis z prezesem zarządu Jakubem Czerwińskim.Wystawę będzie można oglądać do końca kwietnia 2024 r.Data rozpoczęcia wydarzenia: 27.01.2024
„Weselny toast” „Weselny toast”  „Weselny toast” to francuska komedia, na którą Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza 8 maja do sali kinowej KiTka przy ul. Niebrowskiej 50. Film zostanie wyświetlony w ramach cyklu Ale Kino i będzie to już ostatni seans przed wakacyjną przerwą. Początek o godz. 18. Jak można przeczytać w opisie filmu, w „Weselnym toaście” znajdziemy wszystko to, za co uwielbiamy francuskie komedie: romantyczną miłość, wigor, odrobinę nostalgii i cięty humor, którego ostrze łagodzi czułość, z jaką odmalowane są słabości bohaterów. Laurent Tirard („Facet na miarę”, „Mikołajek”), który wyreżyserował ten obraz, do komedii podszedł w świeży i oryginalny sposób, wplatając w nią elementy stand-upu. Pokazał, że męczące rytuały stają się znacznie milsze, jeśli choć trochę polubimy swoją rodzinę. A wtedy może nawet będziemy gotowi na założenie własnej.Główny bohater, 35-letni Adrien, jest neurotykiem i właśnie rozstał się z dziewczyną. Podczas rodzinnej kolacji zostaje poproszony o wygłoszenie toastu na weselu siostry. Czego będzie chciał życzyć młodej parze, gdy jego związek legł w gruzach? Czy wyjdzie ze strefy komfortu i będzie walczył o swoją miłość? Przekonacie się, przychodząc na film. Bilety w cenie 9 zł dostępne są w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 oraz przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Weselny-toast/Tomaszow-Mazowiecki).Zapraszamy w imieniu organizatorów.Data rozpoczęcia wydarzenia: 08.05.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
News will be here
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama