Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 25 kwietnia 2024 11:24
Reklama
Reklama CUK kalkulator OC i AC

Tureckie obrazki cz.1

Kolejna odsłona opowieści z podróży dookoła świata Michała Przybylskiego. Tym razem pierwsza część obserwacji z Turcji.

Istambuł

 

Jadąc do Azji, można obrać kilka dróg. Jedna z nich wiedzie przez "bramę orientu", Istambuł (Konstantynopol). Tutaj wschód spotyka się z zachodem. Tutaj, na przejezdnych rzucany jest pewien urok orientu, którego pozbyć się nie jest wcale łatwo. 

 

Istambuł - Niebieski Meczet

 

Jedna z wielu ulic Istambułu.

 

Rozkminiłem mniej więcej to miasto. Wiem już jak korzystać ze środków transportu (do wyboru: metro, tramwaje, autobusy, promy) - co ciekawe, ceny we wszystkich za pojedynczy przejazd takie same - niecały 1 USD. Wydaje się to dziwne bo biorąc pod uwagę standart usługi promowej łączącej dwa brzegi cieśniny Bosfor, można odnieść wrażenie, że większe są koszty utrzymania usługi niż potencjalny zysk. Ale ogólnie, transport publiczny w Istanbule jest świetnie rozwinięty. Miasto jest ogromne i przejazd z jednego końca na drugi może zajać spokojnie z 3 godziny, a w godzinach szczytu więcej. Na szczęście, pojazdy użytku publicznego kursują bardzo często.

 

Na promie w drodzę do Azji :-).

 

Czaderski ten prom - jest TV, jest WiFi i nawet herbatę można sobie zamówic. A to wszystko za niecałego dolara.

 

Istambuł można pokochać lub znienawidzić - za Hagia Sofia, za Niebieski Meczet, za zgiełk, hałas i harmider, za mieszankę smaków i zapachów na bazarach, za wieczne korki w godzinach szczytu, za miłych ludzi, którzy nagabują - niekoniecznie żeby Cię wykorzystać, jak i za tych, którzy traktują Cię jak bankomat. Dużo osób w dzielnicy Umranie gdzie turyści się raczej rzadko pojawiają dało mi swój numer telefonu żeby w razie potrzeby dzwonić - i chyba skorzystam bo mój obecny host z couchsurfingu jest o wiele bardziej zakręcony niż myślałem i nie przypadliśmy sobie zbytnio do gustu. 

 

Godziny szczytu w przejściu podziemnym.

 

To nie są autobusy międzymiastowe - to są autobusy miejskie - i połap się jak tu w tym tłoku znaleźć właściwy :-).

 

Moja metoda jak nie zgubić się w takim mieście? Nie zgrywać kozaka i pytać się ludzi o wszystko - o najmniejszą głupotę. Bardzo często, nie tylko pokażą drogę ale zaprowadzą jeszcze do celu. Tak było w przypadku mojego pierwszego "przewodnika" po Istambule - spędził ze mną ponad 2 godziny towarzysząc mi w drodze do mojego hosta, zapłacił za bilet autobusowy i nie chciał nic w zamian. Zrobił to dlatego, że, jak mówi - byłem pierwszym obcokrajowcem, którego poznał i był bardzo ciekawy. Na koniec dał mi numer telefonu i zapewnił, że w razie problemów mogę dzwonić - to się nazywa bezinteresowność!

 

Ciekawe świata dzieciaki.

 

 

Turecka Nibylandia - Kapadocja.

 

DROGA DO CELU

 

Mój host w Istambule okazał się należeć do tzw. mniejszości seksualnych. Coś podejrzewałem po tematach rozmów, które podejmował ale jak tylko się z tym ujawnił i przeszedł "do rzeczy", zdecydowałem się ewakuować z jego mieszkania. Na szczęście miał na tyle sumienia, że gdy powiedziałem, że pakuję plecak i wyjeżdżam, zrozumiał a nie rzucił się na mnie jak bestia (może nie byłem aż tak bardzo w jego typie).


Skontaktowałem się z innym znajomym z Istambułu, jednak trauma po poprzednim hoście mocno mnie wypychała z tego miasta więc ustawiłem się na drodzę w kierunku stolicy i nim się obejrzałem, zrobiłem blisko 1000 kilometrów autostopem. Swoją drogą, autostop w Turcji wcale nie jest trudny. Dopuszczalne jest łapanie na autostradzie (nawet pomiędzy pasami) i w nocy. W nocy nawet jest łatwiej bo natężenie ruchu wydaje się być większe. Drogi są też dobrze oznakowane więc nawet nie przeszkadzał mi brak mapy (muszę sobie w końcu kupić). Niestety, kierowcy nie znają przeważnie ani jednego języka obcego (choć raz, dane mi było jechać z jednym, który świetnie mówił po rosyjsku). Szybko skrojony plan zakładał dojechanie do Nevsehir - "stolicy" Kapadocji, jednak jakoś dziwnym trafem, 20km od celu, po prostu opuściły mnie siły.  Rozglądając się za miejscem do spoczynku znalazłem tylko domek przy polu, przed którym była latarnia więc nie musiałem nawet wyciągać telefonu żeby zbadać czy "podłoga" pod namiotem nie będzie się ruszać.

 

Zmęczony, rozbiłem pokracznie namiot i wślizgnąłem się do środka. Nie chciało mi się nawet odpinać śpiworu od plecaka, za co zapłaciłem rano lekką chrypką.

 

Obudziło mnie dziwne szuranie w ścianę namiotu - gospodarz zaprosił mnie na śniadanie. Stół suto zastawiony - nie brakowało niczego. Ot, Turecka gościnność. U nas pewnie taki biwakowicz zostałby rano przywitany strzelbą albo grabiami.

 

Złapanie auta do Nevsehir, zajęło mi ponad godzinę. Ruch obudził się dopiero o 9 rano. Bardzo zrelaksowany naród ci Turcy - nikomu się nigdzie nie spieszy :-). Za to, kierowca poczęstował mnie kolejnym wielkim śniadaniem u siebie w firmie i w ten sposób jedzenie na pół dnia miałem z głowy.

 

Poranna gimnastyka dziecka specjalnej troski ;-).

 

BOCZNE ULICZKI

W Nevsehir spędziłem pół dnia. Tutaj czułem już bardziej azjatycką twarz Turcji. Słońce, suche powietrze i temperatura ponad 30 stopni w cieniu, jedna firma na drugiej, pozorny harmider na ulicach i wszechobecne, bogato zdobione minarety, z których co kilka godzin rozbrzmiewa nawoływanie Muezzina do modlitwy. To lubię! Zostawiłem tobołek w hotelu, którego gwiazdek nie udało mi się policzyć i poszedłem zwiedzać. W miasteczku panowała akurat promocja typu płacisz raz, drugi dostajesz gratis - tak miałem z kafejką internetową, kawą i nawet kebabem na ulicy. Gdy już doprowadziłem się do porządku i ogarnąłem co by tu można było zobaczyć, wypatrzyłem zameczek na wzgórzu - dobry punkt widokowy. Jednak ciekawsza od samego zameczku okazała się być droga do niego. Wąskie uliczki bardziej tradycyjnej części miasta. Tutaj, pozornie bogata Turcja odsłoniła przede mną kolejne oblicze. Dwuizbowe domki bez klimatyzacji i ogrzewania - za to często z anteną satelitarną, ludzie żyjący w bardzo niskim standardzie.

 

Nevsehir - boczne uliczki.

 

Mimo wszystko, czułem się bezpiecznie i dodatkowo zrobiłem w tej części miasta swojego rodzaju furorę. Nie wiem czy to przez moją rozwichrzoną czuprynę czy coś innego ale ludzie podchodzili, zagadywali, robili sobie ze mną zdjęcia (a ja w zamian z nimi) - na prawdę miło spędzony czas.

 

Rodzinnie ;-).

 

W końcu do jednego z takich domków zostałem zaproszony na obiad i czaj. Historia rodem z kopciuszka bo znalazłem na ulicy bucik i zapukałem w drzwi obok. Spędziliśmy blisko dwie godziny z rodziną zamieszkującą chatkę. W środku pełno much, posiłek na obrusie rozłożonym na podłodzę wokół którego ustawione były poduchy żeby było nam mięciutko pod pośladkami. Bardzo klimatycznie.

 

Z zameczku niestety nie udało mi się dostrzec skał Kapadocji i znów poczułem dziwną siłę, która wypchnęła mnie z Nevsehir. Poszedłem kolejny raz do kafejki internetowej i skontaktowałem się z Dervisem z Couchsurfingu. Odpowiedział niemalże od razu smsem żeby spotkać się w Cavusin i tak godzinę później zza niewysokich pagórków, oczom moim ukazała się...... Nibylandia.

 

NARESZCIE

 

Nibylandia - bo tak sobie nazwałem turecką Kapadocję powstała na skutek wybuchu wulkanu, erozji skał i działalności ludzkiej, bowiem ludzie dawniej drążyli w tych skałach klasztory, domy - budowali całe miasta.

 

Osiedle - tylko blokersow brak.

  

Miejsce raj - gdyby tylko wody było więcej. Patrząc na wzgórza można wyobrażać sobie co przedstawiają. Zastanawiało mnie, czy niektóre formy utworzone były przypadkowo przez wiatr i wodę czy wydrążone specjalnie? Po Kapadocji oprowadził mnie Dervis - kolega po fachu. Też pracuje jako nauczyciel i też w szkole średniej. Był moim przewodnikiem - pokazał mi bardzo ciekawe miejsca, kościoły wydrążone w skałach, podziemne wodospady, tajemne przejścia, naturalne punkty widokowe i kryjówki bandytów (dosłownie - jedna z nich była otoczona policyjną taśmą bo powobno urzędował w niej sprzedawca księżycówki). "Gdybym tylko umiał latać" - pomyślałem.

 

Gdybym tylko umial latac.

 

To, że nie jestem Piotrusiem Panem, uświadomiłem sobie dopiero we wiosce jak zobaczyłem ceny kawy, chleba i innych dóbr powszednich. No bo jak nazwać kawę za 2 USD jak nie prostym zdzierstwem? Na szczęście kuzyn Dervisa prowadzi kawiarnię, w której dostałem kolejny posiłek z kawą, herbatą a nawet wyprawką na nocny kemping wśród skał.

 

W ganku przed rezydencja.

 

Kemping bo nawet nie przyszło mi do głowy szukanie noclegu w Nibylandii. W grę wchodził tylko namiot rozłożony gdzieś na dziko. Po wyjściu z wioski było już ciemno - szybkie poszukiwanie dobrego miejsca na nocleg, badanie czy "podłoga" się nie rusza i porządne rozstawienie namiotu. Przez chwilę nawet się wachałem czy nie spać pod chmurką ale stwierdziłem, że plecak będzie bardziej bezpieczny jeśli zasłonięty będzie namiotem.

 

Rano obudził mnie dziwny dźwięk. Wyjrzałem leniwie z namiotu i zobaczyłem całe niebo pokryte balonami - nalot bombowy? Na szczęście ani bomby ani worki z piaskiem ale mogli latac sobie po dziesiątej a nie o szóstej rano! Swoją drogą, widok niesamowity.

 

Latajace budziki.

 

Polecam każdemu odwiedzającemu Turcję wizytę w Nibylandii. Hoteli nie polecam - kosztują od 15 USD (Nevsehir, w którym oprócz ciekawych bocznych uliczek i ruin zameczku na wzniesieniu nic za bardzo nie ma) do nawet 100 USD (w sercu Kapadocji). Najlepszy hotel jest za darmo - namiot + strumyk + trochę jedzenia + zapas fajek to wystarczająca kombinacja żeby w pełni cieszyć się pięknem otoczenia w świetle księżyca.

 

Więcej zdjęć w GALERII

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Krzysiek K. 20.08.2011 13:49
no proszę świetny artykuł :) ciekawe co napiszesz o Iranie juz sie nie mogę doczekac :)

xyz 19.08.2011 14:56
Panie Michale proszę o więcej opisów z egzotycznego Orientu :)

Reklama
Polecane
3 kluczowe aktualizacje, które natychmiast poprawią twoje świadectwo energetyczneA to pieniacz! Pół roku „paki" dla podejrzliwego SalomonowiczaWiosenne nastroje w MCK TkaczMali Lubochnianie w PCASNiepokonani pod koszamiLokale do wynajęcia. TTBS ogłasza przetargiMoc nowości w kinach HeliosJuż od 17 do 19 Maja na Placu Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim zawitają Food trucki!Marcin Dulas od dzisiaj nowym komendantem Straży PożarnejDzień Otwarty na Nadrzecznej 2024Zmiany w ProkuraturachJak rozwijać umiejętności miękkie i dlaczego są tak istotne dla kariery?
Reklama
„Burza” nad Pilicą „Burza” nad Pilicą Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim serdecznie zaprasza na otwarcie wystawy „Burza” nad Pilicą. Wydarzenie odbędzie się 27 stycznia o godzinie 10 w Skansenie Rzeki Pilicy (ul. Modrzewskiego 9/11). Głównym moderatorem spotkania będzie Jakub Czerwiński, szerzej znany jako Irytujący Historyk. Wstęp wolny w godz. 10-12.Tego dnia w budynku skansenowej świetlicy wyeksponowana zostanie wystawa pamiątek związanych z historią 25. Pułku Piechoty Armii Krajowej z okresu II wojny światowej. Tam też będzie można zobaczyć m.in. sztandary, archiwalne zdjęcia, orzełki, opaski, hełmy, elementy umundurowania i wyposażenia wojskowego.Oddział 25. pp AK został sformowany w lipcu 1944 roku w Barkowicach Mokrych nad Pilicą na bazie oddziałów partyzanckich i dywersyjnych Inspektoratu Piotrkowskiego AK w ramach akcji „Burza”. Działał głównie w lasach koneckich i przysuskich do 9 listopada 1944, kiedy to został rozformowany jako oddział zwarty, z poleceniem prowadzenia dalszej walki małymi oddziałami.Warto zaznaczyć, że w oddziałach 25. pp AK służyło kilkudziesięciu tomaszowian na czele z dowódcą, majorem Rudolfem Majewskim ps. „Leśniak”, który obecnie jest patronem Jednostki Strzeleckiej 1002 w Tomaszowie Mazowieckim.W roku 2024 przypada 80. rocznica Akcji „Burza” i sformowania 25. Pułku Piechoty Armii Krajowej, stąd też pomysł na tematyczną wystawę w Skansenie Rzeki Pilicy. Eksponaty pochodzą ze zbiorów Fundacji Con Ignis z Piotrkowa Trybunalskiego. Organizatorem wydarzenia jest Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim oraz Fundacja Con Ignis z prezesem zarządu Jakubem Czerwińskim.Wystawę będzie można oglądać do końca kwietnia 2024 r.Data rozpoczęcia wydarzenia: 27.01.2024
„Weselny toast” „Weselny toast”  „Weselny toast” to francuska komedia, na którą Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza 8 maja do sali kinowej KiTka przy ul. Niebrowskiej 50. Film zostanie wyświetlony w ramach cyklu Ale Kino i będzie to już ostatni seans przed wakacyjną przerwą. Początek o godz. 18. Jak można przeczytać w opisie filmu, w „Weselnym toaście” znajdziemy wszystko to, za co uwielbiamy francuskie komedie: romantyczną miłość, wigor, odrobinę nostalgii i cięty humor, którego ostrze łagodzi czułość, z jaką odmalowane są słabości bohaterów. Laurent Tirard („Facet na miarę”, „Mikołajek”), który wyreżyserował ten obraz, do komedii podszedł w świeży i oryginalny sposób, wplatając w nią elementy stand-upu. Pokazał, że męczące rytuały stają się znacznie milsze, jeśli choć trochę polubimy swoją rodzinę. A wtedy może nawet będziemy gotowi na założenie własnej.Główny bohater, 35-letni Adrien, jest neurotykiem i właśnie rozstał się z dziewczyną. Podczas rodzinnej kolacji zostaje poproszony o wygłoszenie toastu na weselu siostry. Czego będzie chciał życzyć młodej parze, gdy jego związek legł w gruzach? Czy wyjdzie ze strefy komfortu i będzie walczył o swoją miłość? Przekonacie się, przychodząc na film. Bilety w cenie 9 zł dostępne są w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 oraz przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Weselny-toast/Tomaszow-Mazowiecki).Zapraszamy w imieniu organizatorów.Data rozpoczęcia wydarzenia: 08.05.2024
Food trucki Food trucki Już od 17 do 19 Maja na Placu Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim zawitają Food trucki!Piknik rodzinny organizowany przez Sowa Events bedzie miał do zaoferowania mnóstwo atrakcji.Dla głodomorów przyjadą foodtrucki reprezentujące kuchnie z całego świata. Wśród serwowanych dań nie może zabraknąć: amerykańskich burgerów, hiszpańskich churrosów, frytek belgijskich, węgierskich langoszy, tajskiego padthaia oraz wiele innych przysmaków z różnych zakątków naszego globu.Dla spragnionych będzie przygotowana strefa orzeźwienia, czyli stoisko pełne dobroci. Serwujemy tam autorską lemoniada, zmrożoną granite i wiele innych.Między stoiskami będzie przygotowany specjalny food court gdzie zostaną porozkładane ławostoły, leżaki oraz parasole. Można więc śmiało zaprosić całą rodzinę i wygodnie spędzić czas zajadając się serwowanymi specjałami, słuchając przy tym przyjemnej muzyki.Będzie również mnóstwo atrakcji dla najmłodszych. Będzie stoisko z balonami i zabawkami oraz stoisko z watą cukrową. Bedą również przygotowane dmuchane zamki na których dzieciaki beda mogły spędzić radosne chwile skacząc i bawiąc sie w najlepsze.DODATKOWO I BEZPŁATNIE ZAPRASZAMY NA:SOBOTA:- 12:00 - 16:00 - Spotkanie z ulubionymi postaciami z topowej bajki o dzielnych pieskach! Szykujcie aparaty i szerokie uśmiechy :)NIEDZIELA: - 12:00 -12:45 - Koncert "JAK Z BAJKI" - uzdolnieni ludzie filmu, muzyki, teatru i animacji przeniosą Was w magiczny świat muzyki z największych hitów filmów animowanych! - 12:00 - 18:00 - Animatorzy do Waszej dyspozycji! - zabawy ruchowe, sportowe, skręcanie balonów, zabawy z chustą klanza, mini zajęcia plastyczne i wiele innych - nudzie mówimy STOP!- 12:00 - 18:00 (z przerwami) - Bańki mydlane w niecodziennym wydaniu - daj się zamknąć w giga bańce! - Warto zapomnieć o gotowaniu w domu tego weekendu. Warto zabrać rodzinę i cudownie spędzić ten czas z Food truckami. Kulinarne święto już od 17 do 19 Maja w Tomaszowie Mazowieckim.Data rozpoczęcia wydarzenia: 17.05.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
News will be here
Reklama
News will be here
Reklama