- Nie wiem jak jest obecnie, ale kiedy kilkanaście lat temu moje dzieci chodziły do szkoły, to stałym punktem w programie wycieczek klasowych była wizyta w McDonaldzie lub innym tego rodzaju fast foodzie. Nie zwracaliśmy na to uwagi, bo była to dla dzieciaków dodatkowa atrakcja. Nieważne, czy jechali do ZOO, czy do teatru lub zwiedzać Muzeum Powstania Warszawskiego, bez wizyty w tym miejscu impreza byłaby nieudana. Czasem miałam wrażenie, że to właśnie był główny punkt programu. Prawdziwa Ameryka w pigułce - opowiada Iwona Kornacka, mama tegorocznego maturzysty.
- Rodzice rzadko zastrzegają sobie, by dzieci nie zabierać do fast foodów. Ja przynajmniej nie przypominam sobie takich rozmów na wywiadówkach. Ja akurat ze swoimi dziećmi w takim miejscu się nigdy nie zatrzymuję, chyba że szukamy możliwości skorzystania z toalety. Moje dzieciaki nie lubią "maka" - opowiada jeden z nauczycieli.
- Pokazuje to, jak niską świadomość nadal posiadamy. Rodzice bagatelizują problem, twierdząc, że przecież to są wizyty okazjonalne i nie powinny zaszkodzić ich pociechom. Otóż nic bardziej błędnego, w ten sposób wyrabia się złe nawyki żywieniowe. W dodatku proszę zwrócić uwagę, że używane przez fast foody aromaty i przyprawy w pewien sposób uzależniają. Buduje się też pewna aura. To mechanizm podobny do tego wykorzystywanego w reklamach piwa czy alkoholi. Ma się dobrze kojarzyć, z przygodą, zabawą. Takie miłe skojarzenia budzą też wycieczki szkolne. Od najmłodszych więc lat aprobujemy ale i kształtujemy preferencje żywieniowe - mówi dietetyk Kinga Wieteska, podkreślając, że już na etapie planowania wycieczek rodzice w sposób kategoryczny powinni wymagać omijania fast foodów.
Nadwaga i otyłość są coraz powszechniejsze
Jeszcze do niedawna w Polsce rosła średnia długość życia. W ostatnich latach ten trend zaczął wyhamowywać. Specjaliści alarmują, że problem leży w złej diecie i stylu życia. Nieprawidłową masę ciała ma u nas ponad 30 proc. maluchów w wieku od 5. do 36. miesiąca życia. Ten sam odsetek zanotowano u dzieci w wieku wczesnoszkolnym.
Pora bić głośno na alarm. Czy osoby odpowiedzialne w kraju i w samorządach za oświatę zauważają, że już co trzecie dziecko w wieku 6-9 lat ma nadwagę lub jest otyłe? Najwyraźniej nie, skoro nadal w programach szkolnych wycieczek znajdują się posiłki w fast foodach. Niestety problem otyłości dotyczy ponad 10 proc. dzieci do 16. roku życia. Z czasem te odsetki zmieniają się jeszcze bardziej na niekorzyść. W wieku dojrzałym nadwagę lub otyłość ma już 64 proc. mężczyzn i 49 proc. kobiet.
Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że Polacy umierają przedwcześnie przede wszystkim na choroby układu krążenia. Polki zaś na nowotwory. Te przypadłości mają związek ze stylem życia i dietą.
- Nie słyszałam, by w Tomaszowie ktoś przeprowadził bardziej wnikliwą analizę zachowań i nawyków żywieniowych wśród dzieci i młodzieży. Nie słyszałam też o żadnych poważnych programach profilaktyczno-edukacyjnych. Tymczasem są one bardzo potrzebne, bo smog nie jest jedynym czynnikiem, który zagraża naszemu zdrowiu. - przekonuje dietetyczka.
Prawidłowe odżywianie... czyli właściwie jakie
W Instytucie Żywności i Żywienia w Warszawie opracowano niedawno piramidę zdrowego żywienia. Można w niej wyczytać to, co czytamy w wielu różnych poradnikach, a więc "jedz mniej cukru, soli i tłuszczu, a więcej błonnika". Podstawą piramidy są przede wszystkim warzywa i owoce. To one są źródłem wielu składników mineralnych, witamin, polifenoli. To one w istotny sposób zmniejszają liczbę zachorowań na choroby układu krążenia, cukrzycę i nowotwory. Zmniejszają w ten sposób śmiertelność i wydłużają długość życia człowieka. Ważną pozycją diety są także zioła, które z jednej strony poprawiają smak potraw, z drugiej dostarczają wielu prozdrowotnych składników, oraz redukują spożycie soli.
Polacy nie znają zasad zdrowego odżywiania, bo kto miał im te zasady wpajać. Edukacja zdrowotna w szkołach to fikcja. Zamiast uczyć zasad czytamy o nowych cud dietach. Równocześnie wydaje się nam, że o zdrowym trybie życia wiemy wszystko. Dopiero jak zajrzymy w oficjalne statystyki, okazuje się, jak bardzo się mylimy. Widać w nich, że nadal dominuje u nas spożycie czerwonego mięsa, będące główną przyczyną nowotworów jelita grubego. Jemy go coraz więcej. Przeciętny Polak zjada go ponad 70 kg w ciągu roku.
Lubimy słodkości. Spożycie cukru jest u nas rekordowe. W ubiegłym roku średnio 44,5 kg na osobę. Przyrost to prawie 5 kilogramów na przestrzeni ostatnich 6 lat. Z tym, że dietetycy zwracają uwagę, że tak naprawdę pochłaniamy go jeszcze więcej w postaci wyrobów przetworzonych m.in. w serkach, jogurtach, słodyczach, napojach, dżemach, płatkach śniadaniowych czy sosach.
Problemem jest także alkohol. Jego spożycie wciąż wzrasta. Wystarczy prześledzić dane z tomaszowskiego magistratu, dotyczące wysokości opłat, które skorelowane są z wielkością sprzedaży. Mieszkańców w mieście ubywa a wpływy rosną. Wzrost szczególnie widoczny jest w ilości spożywanego piwa.
Otyłość u dzieci i młodzieży budzi przerażenie. Dla naszego zdrowia bardzo ważne jest, by zdrową dietę i aktywny tryb życia wprowadzić jak najwcześniej. Nadwaga i otyłość wiąże się także z problemami ortopedycznymi. Chcesz wyobrazić sobie jaki efekt wywołuje 30-40 kg ciała więcej. Załóż plecak o tym ciężarze na plecy i spróbuj z nim spacerować przez cały dzień. Bolą stawy i kręgosłup? Nic dziwnego, że do odczuwanych dolegliwości dochodzą też problemy ortopedyczne, dramatycznie wysoki odsetek pacjentów z nadciśnieniem czy cukrzycą.
Panie doktorze... ale on nie lubi ćwiczyć
Pojawia się uśmiech na twarzach? To niedobrze. Powinien pojawić się smutek. Wielu rodziców załatwia swoim pociechom lekarskie zwolnienia z zajęć wychowania fizycznego. Ulegając presji dzieciaka de facto mu szkodzą. Skala zjawiska jest porażająca, bo szacuje się, że tylko 20 procent dzieci regularnie uczestniczy w zajęciach wf. W szkołach średnich bywa również nie najlepiej. Winę za taki stan rzeczy ponoszą też trochę nauczyciele, którzy punktują nie starania dzieci a ich osiągnięcia motoryczne. U wielu budzi to zniechęcenie, bo przecież trudno wyobrazić sobie, by chłopiec ważący 20 kilogramów za dużo biegał równie szybko lub skakał równie wysoko i daleko co jego szczupły rówieśnik. Jeśli więc ma narazić się na kpiny i śmieszność woli wymóc na rodzicach "załatwienie" zwolnienia.
- Dokładnie tak było w przypadku mojego dziecka. Po operacji, jaką przeszedł, nie był tak sprawny, jak jego rówieśnicy z podstawówki. Tymczasem wuefista z "jedynki" organizował zajęcia na zasadach współzawodnictwa. Ocena uzależniona była od wyników. Chłopak nigdy nie mógł wyjść z oceny dopuszczającej lub dostatecznej. Pojawił się problem. Kiedy w planie lekcji był wf, dziecko zaczynało skarżyć się na różne dolegliwości, czasem żołądkowe, czasem bolała go głowa. Do szkoły szedł niechętnie. Uraz pozostał mu do dzisiaj, mimo, że w gimnazjum trafił na nauczyciela, który miał diametralnie inne podejście - opowiada Igor.
Oczywiście nie jest to regułą, bo duża liczba dzieci po prostu unika aktywności fizycznej. Wiąże się to z trybem życia i negatywnymi wzorcami, bo tylko co drugi rodzic wspiera aktywność swojej pociechy. Dzieci w Polsce są w kiepskiej kondycji fizycznej, ale nie należą w Europie do wyjątków. Podobnie jest w Niemczech, Danii, Estonii czy Szkocji.
Napisz komentarz
Komentarze