Z podobymi problemami borykać się muszą dyrektorzy szpitali w całej Polsce. Gołym okiem widać, że poszukująąc dochodów budżetowyh, nie przemyślano wszystkich konsekwencji wzrostu płacy minimalnej. Dla szpitali oznacza to dodatkowe wielomilionowe wydatki, na które już dzisiaj brakuje pieniędzy. Większość placówek po wprowadzeniu sieci szpitali znajduje się pod kreską. Problemem jest również brak białego personelu i coraz wyższe kwoty, jakie lecznice muszą oferować lekarzom za ich pracę. Źle się dzieje w państwie duńskim? Tego nie wiadomo, ale w naszym kraju najlepiej chyba nie jest.
Jak wspomnianio na wstępie dodatkowym obciążeniem są dodatki stażowe. W niektórych szpitalach, gdzie związki zawodowe wynegocjowały lepsze niż kodeksowe warunki, dodatki znajdują się na poziomie 40% zasadniczego wynagrodzenia. Jeśli jednak będziemy się trzymać tylko stawek minimalnych, to w 2019 r. szpitalna salowa zarabiać mogła 2250 zł brutto. Przy 20 latach stażu pracy - otrzymywała 520 zł dodatku stażowego. Od Nowego Roku ta sama osoba będzie musiała dostać 2600 zł wynagrodzenia zasadniczego oraz do tego 520 zł dodatku. W sumie wyniesie to 3120 zł brutto.
W przypadku niektórych szpitali wydatki na wynagrodznia sięgały 80 ponoszonych kosztów ogółem. Do nich dopiero należy doliczyć koszty leków, środków opatrunkowych, energii itd. Gdzie znaleźć pieniądze na wymmianę zużytego sprzętu i niezbędne remonty? na to pytanie również będą musieli znaleźć odpowiedź dyrektorzy oraz prezesi.
Dla przykładu w Tomaszowskim Centrum Zdrowia oszacowano, że kompleksowy remont oddziału neurologicznego (który obecnie własnymi siłami spółka realizuje) kosztować powinien ok. 3 milionów złotych. Podobne potrzeby są na wszystkich innych oddziałach szpitalnych.
Warto też pamiętać o innych poważnych kosztach, które w ostatnim czasie szybują mocno w górę. Wśród nich wywóz śmieci, opłaty za odbiór odpadów medycznych itd.
Napisz komentarz
Komentarze