W okresie okupacji niemieckiej Karolina Juszczykowska mieszkała w Tomaszowie Mazowieckim w małym mieszkanku na parterze budynku przy ul. Niebrowskiej 30. Zarabiała na życie m.in. jako praczka, sprzątaczka i pokojówka. Pod koniec 1942 roku została zatrudniona w kuchni jednego z miejscowych zakładów stolarskich, który był administrowany przez niemiecką Organizację Todt*.
Wypłata ledwo starczała jej na przeżycie. W pierwszych dniach czerwca 1944 roku, gdy wracała z pracy, zaczepiło ją dwóch młodych, nieznanych jej mężczyzn. Podający się za miejscowych Żydów Janek i Paweł zwrócili się z prośbą o udzielenie schronienia, za co obiecali regularnie wypłacać skromną kwotę pieniędzy. Prawdopodobnie udało się im uniknąć transportu do obozu zagłady w Treblince albo byli uciekinierami z jednego z obozów pracy przymusowej w dystrykcie radomskim.
Trudna sytuacja materialna skłoniła Juszczykowską do zaopiekowania się poszukiwanymi i przyjęcia ich do swojego małego mieszkanka. Miała jednocześnie świadomość, że ukrywając Żydów, ryzykuje własnym życiem. Przez sześć tygodni mężczyźni spali na podłodze, a w sytuacjach większego zagrożenia chowali się w piwnicy. Karolina gotowała im i przynosiła jedzenie.
23 lipca 1944 roku Niemcy otoczyli budynek, w którym mieszkała Juszczykowska. Jak się później okazało, przybyli na miejsce z zupełnie innego powodu. Znalezionych przypadkiem w piwnicy Żydów na miejscu rozstrzelali. Karolina została aresztowana i osadzona w więzieniu policyjnym w Tomaszowie Mazowieckim. Stamtąd trafiła do Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie oczekiwała na proces. 23 sierpnia Sąd Specjalny skazał ją na karę śmierci.
Na początku września została przetransportowana w głąb III Rzeszy i osadzona w zakładzie karnym Preungesheim we Frankfurcie nad Menem, w którym przebywała do wykonania wyroku 9 stycznia 1945 roku.
Przyznaję się do ukrywania w swojej piwnicy dwóch zastrzelonych Żydów. Poznałam obydwu Żydów tu w Tomaszowie sześć tygodni przed aresztowaniem. […] Zaoferowali mi 300 zł tygodniowo. Ponieważ brakowało mi pieniędzy, a 300 zł tygodniowo mogło się przydać, przystałam na tę propozycję i zaprowadziłam Żydów do swojego mieszkania. Tu Żydzi ukrywali się w piwnicy do momentu pojawienia się Policji Prewencyjnej i ich zastrzelenia. 300 zł otrzymywałam też każdego tygodnia. W ciągu dnia, kiedy szłam do pracy, obaj Żydzi przebywali w moim mieszkaniu. Gotowałam też dla obydwu Żydów i przynosiłam im jedzenie. Nie wiem, czy w ciągu dnia wychodzili z mieszkania. Klucza nie mieli, ponieważ zamykałam mieszkanie, gdy szłam do pracy. Możliwe jednak, że wchodzili i wychodzili przez okno. Nie wiem, jakie nazwiska nosili ci Żydzi, nie powiedzieli mi tego. Zwracali się do siebie po imieniu, jeden nazywał się Paul, drugi Janek. Spali u mnie na podłodze, a kiedy zagęszczała się atmosfera, znikali w piwnicy. Sprostowanie: twierdzenie, że Żydzi nigdy nie wychodzili z mojego mieszkania, nie jest zgodne z prawdą. Kilka razy opuścili moje mieszkanie, mianowicie w porze wieczornej po godzinie 20.00. Wracali zawsze późno w nocy. Nie mam wiedzy o tym, czym obaj Żydzi zajmowali się w tym czasie. Nigdy też o tym nie mówili. […] Nic mi też nie wiadomo o posiadaniu przez nich broni. Gdyby tak było, musieliby ukryć broń w piwnicy. Ja w każdym razie nie widziałam broni u tych Żydów.
Napisz komentarz
Komentarze