Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 26 kwietnia 2024 00:12
Reklama
Reklama Makaron Czaniecki - konkurs

Ona, on i pies - 10 miesięcy na rowerze w ekstremalnych warunkach

Czy dodzwoniłem się do kogoś z portalu NaszTomaszów - usłyszałem męski głos w telefonie w sobotnie ciepłe przedpołudnie. Niby nic nadzwyczajnego, bo podobne telefony otrzymuję niemal każdego dnia. Najczęściej jednak dotyczą one wypadków drogowych, pożarów lub próśb o interwencję w takiej czy innej sprawie. Tym razem jednak było inaczej. - Może zainteresuje pana dwójka młodych podróżników, którzy właśnie wracają z kilkumiesięcznej podróży rowerowej z Laponii. Dzwoniłem do Famy, ale ich to mało co, tak naprawdę interesuje. Para jest niesamowita, jadą tandemem, a na przyczepce ciągną malamuta - mój rozmówca podzielił się ze mną numerem telefonu, z którego oczywiście skorzystałem. Na rozmowę z Krzysztofem i Klaudią umówiliśmy na niedzielny poranek u Państwa Zofii i Jana Wilamowskich w Goleszach Dużych. Rozmowa, którą planowałem na godzinę zajęła ostatecznie cztery.

NT: Powiedzcie mi kilka zdań o sobie

Krzysztof: Jestem z wykształcenia grafikiem komputerowym. Pracowałem kiedyś w wydawnictwie, a obecnie w ogrodzie botanicznym. Jestem też instruktorem survivalu i oczywiście uwielbiam podróże i przyrodę. Świetnie radzę sobie także ze zwierzętami. Szczególnie z psami.

Klaudia: Ja jestem fizjoterapeutą. Pracuję z młodzieżą i dzieciakami. Oboje z Krzysztofem wywodzimy się z harcerstwa. Mamy uprawnienia instruktorów survivalu. Pracujemy często z trudną młodzieżą, wspomagając proces resocjalizacji  np. w ośrodkach wychowaczych czy poprawczych. 

 

NT: Dogoresocjalizacja? 

Klaudia: Raczej survival, który jest narzędziem do wskazywania innej, lepszej ścieżki, jaką mają możliwość wybrać. Pies pracuje ze mną przy dogoterapii, kiedy zajmuję się rehabilitacją maluchów z dziecięcym porażeniem mózgowym. 

 

NT: Jak daleka jest droga z ogrodu botanicznego czy gabinetu rehabilitanta do Laponii?

Krzysztof: Wbrew pozorom bardzo bliska. Ogród botaniczny i praca z dziećmi, wyjeżdżanie do lasów. Jestem też podporucznikiem w Związku Strzeleckim. To wszystko się ze sobą zazębia. Nasza podróż to efekt marzeń o wyprawie życia. Kadlook /przyp. red. malamut/ też jest częścią naszego planu. Bardzo chcieliśmy aby pies podróżował razem z nami. Z reguły to jest tak, że kiedy posiada się takiego zwierzaka i chce się wyjechać na tydzień, dwa lub trzy, to trzeba angażować rodzinę, znajomych itd. Zauważyliśmy też taki trend, że ludzie porzucają psy, wywożą je do lasu, żeby móc wyjechać na urlop. Chcielibyśmy ten trend zatrzymać, łącząc naszą pasję podróżniczą z miłością do zwierząt. Chcemy pokazać, że można pojechać w daleką, wielomiesięczną wyprawę i zabrać ze sobą nawet tak dużego psa, jak nasz.

 

 

 

NT. Ale tandemem z przyczepką?

Krzysztof: Stwierdziliśmy, że praca w dużych korporacjach jest nie dla nas. Rozważaliśmy różne pomysły. Samochód? W samochodzie jest się zamkniętym. Przede wszystkim na ludzi, doznania i to, co chcemy poznać oraz zobaczyć. Podróżując samochodem bylibyśmy bardziej turystami, a tak, jak turyści traktowani. Chcieliśmy czegoś więcej. Dlaczego tandem? Po prostu wiedzieliśmy w jakie warunki jedziemy. Jadąc na osobnych rowerach w nagłych przypadkach musielibyśmy podróż przerwać. Na tandemie jest nieco inaczej. Na przykład po moim wypadku pedałowałem przez jakiś czas jedną nogą. Nie byłoby to możliwe w przypadku zwykłych rowerów. Jednego dnia jedno z nas miało słabszy dzień, innego drugie. Jakoś się to równoważyło. Chociaż nie ukrywam, że jest to bardzo trudny środek transportu.

Klaudia: Dużo trudnieszy niż pojedyncze rowery. Do tego oczywiście przyczepka, którą sami skonstruowaliśmy. Potrzebna była dla Kadlooka. Nie da się jej nigdzie kupić, bo nasz pies jest zbyt duży do przyczepek dostępnych na rynku. Należało ją wykonać samodzielnie. To pokazuje, że jak człowiek chce zrealizować swoje marzenia, może to wykonać.

 

NT. Jak długo trwała Wasza podróż?

Krzysztof: Dziesięć miesięcy

Klaudia: Wyruszyliśmy pod koniec ubiegłego roku, a dokładnie w listopadzie. Chcieliśmy naszą podróż odbyć właśnie zimą. Już na starcie byliśmy dwa miesiące spóźnieni. Pierwotnie planowaliśmy wyjazd we wrześniu. To jest jednak historia bardzo negatywna z firmą, która przygotowywała nam rower wraz z przyczepką. Ci ludzie mało poważnie podeszli do naszej wyprawy. 

Krzysztof: To też był mój błąd, bo powinienem sam pół roku wcześniej ściągnąć wszystkie niezbędne części. Wtedy miałbym pewność, że wszystko zadziała na czas. 

 

 

NT. Zima w Polsce była stosunkowo lekka w ubiegłym roku

Klaudia: To prawda, ale i tak podróż przez Polskę była dla nas pasmem nieszczęść. Od roweru, który był źle przygotowany i się zepsuł, po wypadek, w którym Krzysztofowi pękła kość. W ten sposób wyprawa nam sie wydłużyła. Jak przekroczyliśmy granicę wszystko się odmieniło in plus. Litwę, Łotwę i Estonię przejechaliśmy błyskawicznie. To, co zwróciło naszą uwagę, to niesamowita gościnność. Duża otwartość. Powiedziałabym, że to taka Polska, ale 20 lat temu. 

Krzysztof: U nas weszło już zbyt dużo nowoczesności.  Ludzie zaczynają się zamykać, a tam pozostają nadal otwarci. Może mówiąc inaczej, u nas rozwój cywilizacyjny rozpędził się na tyle, że ludzie inaczej żyją. 

 

NT. W końcu trafiliście do Finlandii

Klaudia: To był nasz kraj docelowy. Tam dopiero zaczęła się nasza prawdziwa przygoda. Podróż pełną zimą, w ostrym mrozie, wśród śnieżnych zasp. Bywało różnie. Wiele osób zastanawia się, jak to jest podróżować rowerem w zimie.

 

NT. Mijane osoby pukały się w głowę? 

Klaudia: Oczywiście, że się stukali.

Krzysztof: Ale byli też pełni podziwu.  

 

 

NT. Udział psa w wyprawie nie zaskakiwał?

Klaudia: Mieliśmy spotkania w ambasadach. Za każdym razem słyszeliśmy, że takiego wyjątkowego gościa jeszcze nie mieli. Mowa oczywiście o Kadlooku. Wszędzie go wpuszczali. Kadlook był naszym kluczem, nie tylko do wielu drzwi ale i ludzkich serc. Chcieliśmy, tak jak Krzysiek powiedział, pokazać, że z psem da się i należy podróżować. Kadlook był dla nas ogromnym wyzwaniem pod względem logistycznym i fizycznym, bo gdyby go nie było, nie byłoby też tej ogromnej przyczepy. Tak naprawdę moglibyśmy zrobić tę trasę nie w 10 miesięcy, a w cztery. 

 

NT. Przecież trzeba psa nie tylko karmić, ale też pielęgnować. Jest też ryzyko, że zachoruje lub, że zachoruje któreś z Was

Klaudia: To prawda. Przykładem był wypadek Krzyśka. Nie mogłam pójść z nim do szpitala, ponieważ ktoś musiał zostać  z psem. Jak robimy zakupy albo idziemy do muzeum, zawsze jedno z nas musi zostać. Mieliśmy też niebezpieczną sytuację w miejscu, gdzie musieliśmy się szybko ewakuować. Nie ucieknie się z psem tych rozmiarów przez płot. 

Krzysztof: Jest wiele takich historii

Klaudia: To jest takie dziecko, ale 50 kilogramowe dziecko, którego nie weźmie się na ręce, ani nie schowa pod pachę. Ale bez niego ta wyprawa nie byłaby taka sama. 

Krzysztof: Polarnicy, którzy wędrują w zimę, stosują się do pewnych zasad. na przykład czasami załatwiają się w namiotach, nie wychodzą, gdy jest bardzo niska temperatura. Czekają na poprawienie pogody. U nas było inaczej. O ile my mogliśmy nie wyjść, to pies jednak musi. Braliśmy za niego odpowiedzialność. W ten sposób nasza wyprawa z trudnej stała się mega trudną. Chociaż Kadlook doskonale znosił niskie temperatury. Wiemy już, że jeśli chcielibyśmy się wybrać w kolejną podróż, to tylko z nim, bo jest naprawdę wyjątkowy. Pamiętamy też, że nasza podróż była również złamaniem pewnych reguł między nami, a nim. Dotąd mieszkaliśmy w  bloku. Teraz, kiedy nie widzi nas chociaż przez chwilę, zaczyna panikowac i nas szukać, a pora wrócić do pracy. Klaudiia będzie musiała Kadlooka na nowo socjalizować

 

 

NT. Pora na podróż w te rejony świata niespotykana.

Klaudia: Pamiętam maila od szefowej związku polsko - fińskiego, w  którym dopytywała, czy aby na pewno chcemy o tej porze roku wybrać się na wyprawę. Pisała, że to szaleństwo, że jest zima, mróz i nie jeździ się wtedy na rowerach . Zapraszała nas za trzy miesiące. Odpowiedziałam, że jest to właśnie zimowa wyprawa. 

 

NT. No nie jest to chyba szczyt sezonu turystycznego. 

Krzysztof: Laponia w zimie tętni życiem, ale faktycznie wszystkie muzea i tym podobne rzeczy są pozamykane. My kochamy zimę. 

 

NT. Jesteście małżeństwem?

Krzysztof: Jesteśmy narzeczeństwem. Na Nordkappie się zaręczyliśmy. 

Klaudia: To jest taka nasza podróż przedślubna, która jest idealnym testem dla naszego związku. 

 

NT. Aż boję się zapytać, gdzie pojedziecie w podróż poślubną. 

Krzysztof: Już mamy kolejne plany. Jesteśmy instruktorami survivalu. W Polsce pojęcie survivalu stało się bardzo popularne, ale zarazem bardzo niebezpieczne. Niestety ludzie nie mający wiedzy i doświadczenia robią kursy, uczą innych, zapraszają ich do lasu i przekazują bardzo błędną wiedzą. Uczą strasznych rzeczy. Naszym celem było natomiast pojechać do ludów pierwotnych, które gdzieś tam na północy jeszcze egzystują, czyli do Saamów. Ludów posiadających ogromną, rozbudowaną wiedzę na temat przetrwania w trudnych warunkach, które dla nich są codziennością. Poza tą wiedzą chcieliśmy także poznać i poczuć ich kulturę. 

 

 

NT. To się udało? 

Krzysztof: Udało się, ale można było do nich dotrzeć tylko w zimę. Wtedy mają bardziej aktywny okres, mają spędy. Później przychodzi lato i bardziej spokojny okres. 

Klaudia: Saamowie, jak każdy stary lud, byli represjonowani przez bardzo długi okres czasu. Teraz za to wykorzystują swoją kulturę dla turystyki. Ale mają specyficzne podejście. Jeśli im się zapłaci, to dostanie się stosunkowo powierzchowne informacje i atrakcje. Myśmy tego nie chcieli, Mieliśmy zamiar się z nimi faktycznie zaprzyjaźnić. To jest jednak bardzo trudne, ponieważ są bardzo zamkniętą i hermetyczną społecznością. Na szczęście nam się udało z niektórymi zaprzyjaźnić. Uczyliśmy się ich rzemiosła i wszystkiego, co trzeba wiedzieć o reniferach. Z ludźmi północy spędziliśmy w sumie trzy miesiące. Nie tylko z Saamami oczywiście. Nigdy się nie spieszyliśmy. Nie było dla nas celem, by szybko zaliczyć podróż. Nie jesteśmy tego rodzaju wyczynowcami. 

Krzysztof: Często mieliśmy zadawane na przykład pytania: ile kilometrów dziennie przejeżdżamy. Kiedy mówiliśmy, że 50. to słyszeliśmy, że to jest mało. 

 

NT. Mało, ale nie wtedy kiedy ciągnie się tę przyczepkę. 

Krzysztof: No właśnie. Tłumaczyliśmy, że nie bijemy rekordów świata, ale że jedziemy po wiedzę, spotkać ludzi i przeżyć niesamowitą przygodę, zbliżyć się do natury. Normalnie rowerzysta może pokonać 150 km. Mieliśmy jednego takiego znajomego, który cały czas negował tę nasza prędkość. Podjechaliśmy także do niego w tę zimę. Podszedł do przyczepki i roweru, spróbował je przepchnąć. Zrobił się czerwony i zapytał, czy nie mamy zaciągniętych hamulców. Dopiero wtedy kiedy się przejechał zrozumiał jaki to jest ciężar. Przeprosił. Generalnie podróż naszym tandemem jest dosyć skomplikowana. Nawet postoje musimy starannie planować. Nie ma tak, że stajemy sobie, by zjeść batona. Stawaliśmy na 30 minut. Nawet, gdy był mróz, przebieraliśmy się w suche ubranie. Siadaliśmy, ogrzewaliśmy się, jedliśmy posiłek, po czym znowu zakładaliśmy na siebie te mokre rzeczy. Rzadko o tym opowiadamy, bo chcemy zapraszać ludzi do tego naszego świata. Miałem takie chwile, że modliłem się by nie zamarznąć. Czasami zmęczenie potęguje ryzyko.

 

NT. Jakiego rodzaju?

Krzysztof: Chcieliśmy jechać na Alte, a było załamanie pogody. Na Voldafjordzie jest taki moment, że wjeżdża się na górę. Chcieliśmy przeskoczyć płaskowyżem do Norwegii, do Alty. Cały czas był mocny wiatr i padał śnieg. Była niska temperatura. kiedy wjeżdża się na górę, to wszystko się potęguje. Podjęliśmy decyzję, że sobie poszukamy okna pogodowego. Potrzebowaliśmy dwóch godzin by wjechać na górę i zjechać. Tam przy trasie są porozstawiane takie płoty, zabezpieczające przed reniferami. Jest duża ilość kamieni. Wzdłuż całej 2o kilometrowej trasy była tylko jedna luka z toaletami, gdzie można było zatrzymać się i rozbić namiot w razie załamania pogody. Wjechaliśmy na górę, a tam niespodzianka. Pogoda zrobiła nam psikusa. było tak, że jadąc na rowerze nie mogłem oddychać. Są też inne. Kiedy na przykład kładziesz się spać w namiocie, są takie zasady, że trzeba budzić się co jakiś czas i kontrolować, by nie zasypał cię śnieg. No więc śnieg nie padał, kiedy kładliśmy się spać była odwilż. Nie mieliśmy siły, by wchodzić głębiej w las i rozbiliśmy namiot blisko trasy szybkiego ruchu. Położyliśmy się spać. Budzimy się o godzinie 10 rano i nagle wydaje nam się, że jest bardzo cicho. Mówię do Klaudii, że chyba samochody przestały jeździć. Dopiero, gdy próbowaliśmy otworzyć namiot okazało się, że jesteśmy zasypani. Nie chcę nawet myśleć o tym, co mogło się stać, gdyby namiot nie wytrzymał. 

 

 

NT. Maratończycy mówią często o czymś, co sami nazywają ścianą. Mieliście takie chwile, że myśleliście, że dalej nie dacie rady?

Klaudia (śmiejąc się):  Co drugi dzień. 

Krzysztof: Były takie momenty. 

Klaudia: Zdarzały się kryzysy mniejsze i większe. Różne czynniki jednak powodowały, że udawało nam się jechać dalej. Myśmy tyle razy przełamywali tę granicę naszej wytrzymałości. Zakładaliśmy sobie na przykład, ze danego dnia dojedziemy do pewnego miejsca, gdzie rozłożymy namiot. Jednak podróż zimą ma to do siebie, że drogi są odśnieżane i jedzie się po nich całkiem nieźle, jednak powstają bardzo wysokie zaspy i często nie można się zatrzymać, bo nie ma gdzie. Musieliśmy więc albo przez śnieg się przekopywać albo szukać innego miejsca. Zdarzało się, że musiliśmy przejechać o 30 kilometrów więcej i to będąc skrajnie wymęczonymi. Organizm jest w stanie pokonać ogromny wysiłek, a słabość najczęściej mieści się w głowie. Wiele zależy od motywacji. 

 

 

NT. Duży wysiłek powoduje też, że spada odporność organizmu. Nie łapaliście jakichś infekcji?

Krzysztof: Często podróżnicy, rowerzyści, którzy odbywali np. miesięczne wyprawy pisali na swoich blogach ile schudli. Na przykład 10 kilogramów. Piszą też, że wyprawy musieli odchorować. My, z Klaudią, przygotowując się do wyjazdu, naszykowaliśmy sobie dzienne racje żywnościowe, które miały ok 3500 kalorii plus witaminy i elektrolity. My na wyprawie lekko przytyliśmy, zamiast schudnąć. 

Klaudia: To nie jest mobilizacja organizmu na trzy tygodnie z możliwością odchorowania. Musieliśmy przygotować się na kilka miesięcy. na tym polega różnica. 

 

NT. Czyli przygotowywaliście się do wyprawy jak zwierzaki do przetrwania zimy?

Krzysztof: Właśnie tak. Muszę to powiedzieć. Absurdem tego świata survivalowego jest to, że logicznie myślący człowiek, który ma doświadczenie i odpowiednią wiedzę, nigdy nie zadałby nam pytania w jaki sposób będziemy zdobywać jedzenie. No przecież to jest zima. Ludy pierwotne zawsze przygotowują się do zimy. Pracują pół roku, gromadzą pożywienie, by przetrwać najtrudniejsze chwile. 

Klaudia: Nie pochodzimy z jakiś bogatych rodzin. Nie stać nas było na zakup gotowych zestawów żywieniowych, oferowanych na takie wyprawy. Wszystko musieliśmy sobie przygotować sami. 

 

NT. Ciągnęliście to wszystko na tej przyczepce? 

Klaudia: Oczywiście, że nie. Co kilka tygodni rodzina nam wysyłała paczki. Wszystkie były wcześniej przez nas przygotowane w domu i popakowane. Zresztą podobnie zrobiliśmy ze sprzętem, który musieliśmy wymieniać. 

 

NT. Czyli do tego wszystkiego mieliście jeszcze skomplikowaną logistykę. 

Klaudia: Bardzo skomplikowaną, ale z sukcesem jak widać, było to konieczne ze względu na ceny w Skandynawii.

 

 

Już wkrótce druga część naszej rozmowy z Krzysztofem i Klaudią


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Teresa 20.09.2017 07:56
Wspaniali ludzie ! Powodzenia na nasępnych wyprawach,uścisk łapy dla dzielnego psiaka !

snarki 18.09.2017 16:01
Szacuneczek przez DUŻE SZ!!

Alvin 18.09.2017 11:45
Fajni ludzie z marzeniami , którzy nie boją sie ich spełniać , wielki szacunek.

Reklama
Polecane
Dwa zaginięcia i dwa szczęśliwe odnalezieniaKompletnie wycieńczony błąkał się po lesieDrzewko za makulaturęMuzyczna zapowiedź lata w Tomaszowie3 kluczowe aktualizacje, które natychmiast poprawią twoje świadectwo energetyczneA to pieniacz! Pół roku „paki" dla podejrzliwego SalomonowiczaWiosenne nastroje w MCK TkaczMali Lubochnianie w PCASNiepokonani pod koszamiLokale do wynajęcia. TTBS ogłasza przetargiMoc nowości w kinach HeliosJuż od 17 do 19 Maja na Placu Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim zawitają Food trucki!
Reklama
„Burza” nad Pilicą „Burza” nad Pilicą Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim serdecznie zaprasza na otwarcie wystawy „Burza” nad Pilicą. Wydarzenie odbędzie się 27 stycznia o godzinie 10 w Skansenie Rzeki Pilicy (ul. Modrzewskiego 9/11). Głównym moderatorem spotkania będzie Jakub Czerwiński, szerzej znany jako Irytujący Historyk. Wstęp wolny w godz. 10-12.Tego dnia w budynku skansenowej świetlicy wyeksponowana zostanie wystawa pamiątek związanych z historią 25. Pułku Piechoty Armii Krajowej z okresu II wojny światowej. Tam też będzie można zobaczyć m.in. sztandary, archiwalne zdjęcia, orzełki, opaski, hełmy, elementy umundurowania i wyposażenia wojskowego.Oddział 25. pp AK został sformowany w lipcu 1944 roku w Barkowicach Mokrych nad Pilicą na bazie oddziałów partyzanckich i dywersyjnych Inspektoratu Piotrkowskiego AK w ramach akcji „Burza”. Działał głównie w lasach koneckich i przysuskich do 9 listopada 1944, kiedy to został rozformowany jako oddział zwarty, z poleceniem prowadzenia dalszej walki małymi oddziałami.Warto zaznaczyć, że w oddziałach 25. pp AK służyło kilkudziesięciu tomaszowian na czele z dowódcą, majorem Rudolfem Majewskim ps. „Leśniak”, który obecnie jest patronem Jednostki Strzeleckiej 1002 w Tomaszowie Mazowieckim.W roku 2024 przypada 80. rocznica Akcji „Burza” i sformowania 25. Pułku Piechoty Armii Krajowej, stąd też pomysł na tematyczną wystawę w Skansenie Rzeki Pilicy. Eksponaty pochodzą ze zbiorów Fundacji Con Ignis z Piotrkowa Trybunalskiego. Organizatorem wydarzenia jest Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim oraz Fundacja Con Ignis z prezesem zarządu Jakubem Czerwińskim.Wystawę będzie można oglądać do końca kwietnia 2024 r.Data rozpoczęcia wydarzenia: 27.01.2024
„Weselny toast” „Weselny toast”  „Weselny toast” to francuska komedia, na którą Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza 8 maja do sali kinowej KiTka przy ul. Niebrowskiej 50. Film zostanie wyświetlony w ramach cyklu Ale Kino i będzie to już ostatni seans przed wakacyjną przerwą. Początek o godz. 18. Jak można przeczytać w opisie filmu, w „Weselnym toaście” znajdziemy wszystko to, za co uwielbiamy francuskie komedie: romantyczną miłość, wigor, odrobinę nostalgii i cięty humor, którego ostrze łagodzi czułość, z jaką odmalowane są słabości bohaterów. Laurent Tirard („Facet na miarę”, „Mikołajek”), który wyreżyserował ten obraz, do komedii podszedł w świeży i oryginalny sposób, wplatając w nią elementy stand-upu. Pokazał, że męczące rytuały stają się znacznie milsze, jeśli choć trochę polubimy swoją rodzinę. A wtedy może nawet będziemy gotowi na założenie własnej.Główny bohater, 35-letni Adrien, jest neurotykiem i właśnie rozstał się z dziewczyną. Podczas rodzinnej kolacji zostaje poproszony o wygłoszenie toastu na weselu siostry. Czego będzie chciał życzyć młodej parze, gdy jego związek legł w gruzach? Czy wyjdzie ze strefy komfortu i będzie walczył o swoją miłość? Przekonacie się, przychodząc na film. Bilety w cenie 9 zł dostępne są w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 oraz przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Weselny-toast/Tomaszow-Mazowiecki).Zapraszamy w imieniu organizatorów.Data rozpoczęcia wydarzenia: 08.05.2024
Food trucki Food trucki Już od 17 do 19 Maja na Placu Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim zawitają Food trucki!Piknik rodzinny organizowany przez Sowa Events bedzie miał do zaoferowania mnóstwo atrakcji.Dla głodomorów przyjadą foodtrucki reprezentujące kuchnie z całego świata. Wśród serwowanych dań nie może zabraknąć: amerykańskich burgerów, hiszpańskich churrosów, frytek belgijskich, węgierskich langoszy, tajskiego padthaia oraz wiele innych przysmaków z różnych zakątków naszego globu.Dla spragnionych będzie przygotowana strefa orzeźwienia, czyli stoisko pełne dobroci. Serwujemy tam autorską lemoniada, zmrożoną granite i wiele innych.Między stoiskami będzie przygotowany specjalny food court gdzie zostaną porozkładane ławostoły, leżaki oraz parasole. Można więc śmiało zaprosić całą rodzinę i wygodnie spędzić czas zajadając się serwowanymi specjałami, słuchając przy tym przyjemnej muzyki.Będzie również mnóstwo atrakcji dla najmłodszych. Będzie stoisko z balonami i zabawkami oraz stoisko z watą cukrową. Bedą również przygotowane dmuchane zamki na których dzieciaki beda mogły spędzić radosne chwile skacząc i bawiąc sie w najlepsze.DODATKOWO I BEZPŁATNIE ZAPRASZAMY NA:SOBOTA:- 12:00 - 16:00 - Spotkanie z ulubionymi postaciami z topowej bajki o dzielnych pieskach! Szykujcie aparaty i szerokie uśmiechy :)NIEDZIELA: - 12:00 -12:45 - Koncert "JAK Z BAJKI" - uzdolnieni ludzie filmu, muzyki, teatru i animacji przeniosą Was w magiczny świat muzyki z największych hitów filmów animowanych! - 12:00 - 18:00 - Animatorzy do Waszej dyspozycji! - zabawy ruchowe, sportowe, skręcanie balonów, zabawy z chustą klanza, mini zajęcia plastyczne i wiele innych - nudzie mówimy STOP!- 12:00 - 18:00 (z przerwami) - Bańki mydlane w niecodziennym wydaniu - daj się zamknąć w giga bańce! - Warto zapomnieć o gotowaniu w domu tego weekendu. Warto zabrać rodzinę i cudownie spędzić ten czas z Food truckami. Kulinarne święto już od 17 do 19 Maja w Tomaszowie Mazowieckim.Data rozpoczęcia wydarzenia: 17.05.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
pochmurnie

Temperatura: 3°CMiasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1010 hPa
Wiatr: 10 km/h

Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: ZygaTreść komentarza: Ten skur... Nie powinien wyjsc z pudla . A domi wyskoczyla z balkonu zeby sie ratowac bo chcial ja zabic!! Porazil ja paralizatorem i na sidatek ogolil glowe !! Jak teraz nie zmadrzeje to czarno to widze ..Źródło komentarza: Agresor z Szerokiej trafił do aresztu.Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Ja też widzę prawie to samo, tylko w złym zwierciadle: ty zaczynasz karierę jak najgłupszy. I tak trzymaj!!!Źródło komentarza: Pierwszy raz w naszym szpitaluAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Już więcej grzechów tej prokurator nie pamiętasz ?! Jeżeli więcej grzechów nie pamiętasz i twierdzisz, że tak dobrze znasz te dwie sprawy, że wychylasz się z nimi i kłapiesz jęzorem, to może podaj nam więcej szczegółów tych spraw - co ??? Pisać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej - pajacu!!!Źródło komentarza: Zmiany w ProkuraturachAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowny Panie Mariuszu. Ogólnie szanuję Pana, ale często stwierdzam, że nie panuje Pan nad tym portalem. Powyżej widzę zdjęcie dwóch strażaków i jednej zdrowej... też strażaczki. Jednak, nie dowiedziałem się, kto komu wręczał te nominację: ten szczupły temu grubszemu, czy odwrotnie...Źródło komentarza: Marcin Dulas od dzisiaj nowym komendantem Straży PożarnejAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Już widzę ten tłum tych gospodarstw rolnych w każdym krusie. Każdy tego rodzaju konkurs, w każdej dziedzinie, to jest zwykła chamska ustawka. Czyli, w wymiarze lokalnym (województwo, rejon, powiat) jest to impreza już wcześniej rozstrzygnięta pod stołem. Te, niby uczciwie i oficjalnie przyznane nagrody, już dawno grzały szuflady komisji konkursowych. Takie komunikaty są dobre dla dzieci w przedszkolu.Źródło komentarza: Zgłoś gospodarstwoAutor komentarza: stary druhTreść komentarza: Głód zmusza do myślenia, nie oglądaj się na innych wybierz się z ekwipunkiem, w plecaku tj. konserwy, pieczywo i gorący napój w termosie. Raczej gospodarz tego rewiru tj Ludwikowa nie przewiduje stoisk z rożnem czy kufli z piwem.Źródło komentarza: Średniowiecze w Skansenie
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
News will be here
Reklama
News will be here
Reklama