Przepisy prawa dotyczącego aborcji zostały zmienione na skutek wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października ub. roku. Wcześniej obowiązująca od 1993 r. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, zwana tzw. kompromisem aborcyjnym, zezwalała na dokonanie aborcji w trzech przypadkach: w sytuacji, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo) oraz w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Ta ostatnia przesłanka została uznana przez TK za niekonstytucyjną - przepisy nadal dopuszczają możliwość przerywania ciąży w przypadku, gdy stanowi ona zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety, a także gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża jest skutkiem czynu zabronionego m.in. gwałtu.
W miniony weekend media obiegła historia 30-letniej kobiety, która trafiła do pszczyńskiego szpitala w 22. tygodniu ciąży, kiedy odeszły jej wody płodowe. U płodu już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Kobieta zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Rodzina zmarłej stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży, co przyczyniło się do zgonu.
Pełnomocniczka rodziny stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży, co przyczyniło się do zgonu. Sprawę bada prokuratura, kontrolę w placówce rozpoczął też Departament Kontroli Narodowego Funduszu Zdrowia. Czynności sprawdzające podjął działający przy Śląskiej Izbie Lekarskiej Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w Katowicach
Co na to minister Niedzielski? Twierdzi, że postara się wyjaśnić w komunikacie skierowanym do lekarzy, że "w przypadku zagrożenia, które razem z konsultantem bardzo konkretnie zidentyfikujemy, pokazując odpowiednie momenty dotyczące różnych faz ciąży, takie decyzje absolutnie powinny być podejmowane". Dodaje, że lekarze muszą mieć "klarowny sygnał, że nie trzeba bać się w sytuacjach oczywistych podejmować takich trudnych decyzji".
- Spotykamy się tutaj w związku z odejściem jednej z nas, która zginęła na kobiecym stanowisku. Chciała mieć dziecko i niestety... nie ma tego dziecka... nie ma także i jej. Jestem tutaj w imieniu Kongresu Kobiet w Tomaszowie Mazowieckim. Jako kobiety powinniśmy oddać Izie cześć, ponieważ zginęła w związku z obowiązywaniem ustawy, która została przez Trybunał Konstytucyjny uchylona. Proszę o chwilę ciszy, by uczcić pamięć Izy.
- mówiła Wanda Motyl dodają, że wiele osób uważa, iż polityka ich nie dotyczy, tymczasem puka ona każdego dnia do ich drzwi. Przeczytała też listę kobiet, które odpowiadają za obecny stan prawny. Wśród nich głównie posłanki Prawa i Sprawiedliwości. Przypomniała o projekcie ustawy złożonym w Sejmie przez Kaję Godek i fundację pro life.
- Ta ustawa odbiera mi cale moje człowieczeństwo. Odbiera mi moją wolność sumienia. Ta ustawa odbiera mi mój wolny wybór. Moje sumienie jest moim sumieniem. Jestem tutaj dla Izy i moich trzech wnuczek. Ciąża nie jest chorobą. Do ciąży zostałyśmy stworzone. Znamy kobiety, które nie mogą mieć dzieci i wiemy jak dla nich to trudne i jak bardzo cierpią.
W czasie protestu zbierano też podpisy w sprawie liberalizacji ustawy aborcyjnej.
- Ostatnio jeden z polityków PIS stwierdził, że wyrok nie dotyczy młodych kobiet. To jest absurdalne. Jak to nie dotyczy? On głównie dotyczy młodych kobiet. które będą planować ciążę, będą planować przyszłość. Ja, jako młoda kobieta boję się mieć dzieci w tym kraju. Boję się zajść w ciążę. Boję się, że lekarze zaczną mi odmawiać badań. To niewiarygodne, jak ci ludzie są oderwani od rzeczywistości.
- mówiła jedna z uczestniczek protestu
Napisz komentarz
Komentarze