Oba zespoły, po trzydziestu dwóch grach mogły pochwalić się zdobyczą siedemdziesięciu „oczek”. Dla większości kibiców i dziennikarzy faworytem tego spotkania, byli gospodarze. Analizując jednak formę z rundy wiosennej, byliśmy innego zdania.
Według nas Lechia sportowo, była doskonale przygotowana na derby ziemi łódzkiej, miała więcej atutów piłkarskich, a jedyny znak zapytania jaki sobie stawiliśmy dotyczył sfery mentalnej. Nasi piłkarze nie mają na co dzień okazji grać przed tak specyficzną i niezwykle kolorową publicznością, ale stawili czoła wyzwaniu i sobotni pojedynek był niezwykle emocjonującym widowiskiem.
Inicjatywę od początku przejął Widzew, który wymienił więcej podań, przeważał w posiadaniu piłki, ale to wszystko miało miejsce na połowie Łodzian. Lechia od pierwszych minut zagrała ostrożnie w obronie. Zielono – czerwoni czekali cierpliwie na błędy rywali.
W piątej minucie pierwsze uderzenie oddał Mirecki, a sześć minut później, po wyrzucie piłki z autu swojego szczęścia uderzeniem głową spróbował Tomasz Płonka.
Dobra gra taktyczna na swojej połowie, zminimalizowała poczynania Widzewa w ofensywie. Ci na swoją okazję musieli czeka, aż do trzydziestej siódmej minuty, kiedy to ładna ofensywa Widzewa kończy się sytuacyjnym strzałem z jedenastu metrów Kacpra Falona. Nieczyste uderzenia piłkarza z Łodzi, z najwyższym trudem przerzucił nad poprzeczkę skoncentrowany w bramce Awdziewicz.
Końcowe fragmenty tej odsłony należały do zielono – czerwony. Widzew dalej miał przewagę w posiadaniu futbolówki, ale to w czterdziestej trzeciej minucie zagroziła bramce. Strzał Mirecki po krótkim słupku obronił Humerski.
W doliczonym czasie gry doszło do sporych kontrowersji (te opiszemy w osobnym artykule). Świetne, długie podanie z głębi pola, wzdłuż linii autowej zakończył się rajdem Płonki i faulem zawodnika gospodarzy we własnej szesnastce. Sędzia mimo ewidentnego przewinienia nie zdecydował się odgwizdać rzutu karnego i na przerwę obie drużyna schodziły z zerową zdobyczą bramkową.
Drugie czterdzieści pięć rozpoczęło się od przewagi optycznej Widzewa. Zielono – czerwoni szybko przejęli inicjatywę. W 55 minucie znakomicie grający Szymczak wywalczył piłkę na 35 – 40 metrze połowy Widzew po czym podał ją do Rozwandowicz na około 20 metr. Kuba zdecydował się na piękny strzał z dystansu, po którym kibice Widzewa mogli jedynie odetchnąć z ulgą, a fani Lechii złapać się za głowy. Zabrakło centymetrów.
Chwilę później głównym aktorem tego widowiska został Mirecki. Napastnik Lechii dostał piłkę od Szymczaka i znalazł się w sytuacji „sam na sam” z Humerskim. Niestety Marcin uderzając po długim słupku z 11 metrów, nie dokręcił odpowiednio piłki i po raz kolejny mogliśmy usłyszeć jęk zawodu z sektora przeznaczonego dla Tomaszowian.
W kolejnym kwadransie Łodzianie ponownie prowadzili grę, jednak sporo chaosu, słaba statyczna gra pozwoliła tylko na wywalczenie rzutu rożnego, po którym oglądaliśmy niezbyt precyzyjny strzał głową. Trzeba jedna przyznać, iż w tej sytuacji nasi obrońcy nieco odpuścili krycie i było naprawdę groźnie po naszą bramką.
Cztery minuty późnie Łodzianie wywalczyli kolejny stały fragment gry po którym głową uderzał Świderski. Awdziewicz był jednak przygotowany na to uderzenie, ale interweniować nie musiał, gdyż piłka po uderzeniu Widzewiaka opuściła murawę.
W 82 stworzyliśmy sobie okazję, którą mogliśmy uciszyć stadion Widzewa. Uderzenie Mireckiego z 17 metrów z najwyższym trudem broni jednak Humerski!
Sędzia do regulaminowego czasu gry doliczył cztery minuty. Widzew próbował szukać swojego, gola ale prezentował futbol, który mogliśmy oglądać w całej rundzie wiosennej – czyli futbol pełen chaosu.
Ostatecznie remisujemy mecz 0:0, czyli teoretycznie zwycięsko z tej potyczki wychodzą jednak gospodarze. Problem w tym, że ostatni mecz Widzew gra na w Ostródzie. Sokół w tym sezonie nie prezentuje zbyt wysokiej formy na własnym obiekcie, jednak ich losy w trzeciej lidze, będzie zależał od pojedynku z liderem.
Lechia w ostatnim meczu sezonu zmierzy się z MKS Ełk. Rywal mimo dwunastego miejsca w tabeli, ma zaledwie jeden punkt przewagi nad strefą spadkową, więc także łatwo nie będzie.
Cały mecz nie stał na zbyt wysokim poziomie, ale to zespół z Nowowiejskiej był bliższy zwycięstwa. Z postawy piłkarzy mogliśmy być dumni, choć w pierwszej połowie mieliśmy prawo wymagać nieco większego ryzyka w ofensywie, tym bardziej że potrzebna była wygrana. W drugiej jednak zaprezentowaliśmy to co graliśmy przez całą wiosnę, czyli ładny dla oka futbol. Ogólnie z naszej strony dziękujemy zawodnikom za postawę, a kibicom Lechii za świetny doping, których w niektórych momentach tego pojedynku, było słychać na całym stadionie.
Widzew Łódź – RKS Lechia 0:0
Widzew Łódź: Humerski – Kozłowski, Sylwestrzak, Zieleniecki, Pigiel – Michalski, Kazimierowicz (58’ Świderski), Kristo (75’ Miller), Falon (46’ Pieńkowski), Zuziak (64’ Mąka), Demjan
RKS Lechia: Awdziewicz – Jakbczyk, Cyran, Żytek, Tlaga, Rozwandowicz (71’ Kieplin), Bocian, Szymczak (90’ Lewiński), Golański, Mirecki (83’ Kornacki), Płonka (75’ Magdoń)
Liczba Widzów: 17312
Statystyki:
Strzały: 11 - 13
Strzały celne: 2 - 4
Żółte kartki: Miller –Tlaga
Rzuty rożne: 8 - 2
Spalone: 3 - 2
Posiadanie piłki: 59 - 41 procent
Napisz komentarz
Komentarze