Istnieją w naszym mieście miejsca do których dostęp jest z takich czy innych względów ograniczony. Należą do nich m.in. trudne do zagospodarowania, nikomu niepotrzebne pamiątki „zimnej wojny”.
Jeden z dwóch tomaszowskich schronów przeciwlotniczych, zlokalizowany pod blokami przy ulicy Polnej mogliśmykilka lat temu obejrzeć i sfotografować od wewnątrz dzięki uprzejmości pana Leszka Jakubowskiego, ówczesnego kierownika referatu zarządzania kryzysowego i spraw obronnych.
Schron ma łączną powierzchnie około 300 metrów kwadratowych. Przewidywano, że będzie on mógł pomieścić co najmniej 200 osób. Jego lokalizacja pomiędzy tymi właśnie budynkami mieszkalnymi nie była oczywiście przypadkowa. Zostały one wybudowane właśnie z myślą o prominentnych działaczach komunistycznego aparatu władzy.
Obiekt czasy swojej „świetności” ma na szczęście dawno za sobą. Ostatnie prace konserwacyjne przeprowadzono najprawdopodobniej w końcu lat 80-tych. Zniknęło również jego wyposażenie. Dzisiaj z łuszczącą się farbą i odpadającym tynkiem, spotykanymi na każdym kroku stalowymi drzwiami, przypomina raczej scenerię z filmów grozy niż bezpieczne schronienie lokalnych „dygnitarzy”.
Całość podzielona jest na wiele małych pomieszczeń, w których znajdują się również kotłownia, agregat, urządzenia wentylacyjne (sprawne, choć nieco hałaśliwe). Największe „pokoje” mieściły jadalnię, dyspozytornię i centralę telefoniczną z kilkoma kabinami telefonicznymi.
Napisz komentarz
Komentarze