
Wątpliwa wiarygodność danych
Na wstępie wspominamy o niewiarygodności przekazywanych przez ministerstwo danych. Wiąże się ona przede wszystkim z metodologią ich prezentowania. Przede wszystkim wątpliwości budzi liczba przypadków chorobowych. Dzienna liczba zakażonych, z jaką mamy okazję każdego dnia się zapoznać, to de facto liczba osób z pozytywnym wynikiem zaraportowanych przez laboratoria do systemu EWP. Są to więc tylko te osoby, u których obecność wirusa potwierdzono za pomocą testu wymazowego.
Zdaniem specjalistów wiele osób nie zgłasza się na wymazy z obawy przed skierowaniem na kwarantannę, Niestety wiąże się to ze zwiększeniem emisji wirusa. Epidemiolodzy zwracają uwagę, że przez minione 12 miesięcy zmieniło się podejście służb do izolacji osób chorych. Coraz mniej osób kierowanych jest na kwarantannę w związku z kontaktem z osobami zarażonymi. Obecnie dotycz to głównie domowników.
Pracownicy służb sanitarnych w wielu przypadkach sami odradzają wskazywania kontaktów. Co ciekawe w statystykach nie są ujmowani także domownicy, którzy mimo występowania objawów nie zostali przetestowani na obecność SARS-Cov-2. Szacuje się więc, że faktyczna liczba przypadków jest aż pięciokrotnie wyższa niż mówią to dane oficjalne.
Dużym problemem związanym z rozprzestrzenianiem się epidemii jest niewystarczający nadzór. Policja i wojsko robią co mogą, ok. Ale już sanepid - (choć panie są bardzo miłe) zachęca do NIEZGLASZANIA wszystkich, żeby nie wysłać ich na kwarantannę. Serio. Jak mój mąż zachorował, pani uznała, że nie ma sensu docierać do każdego klienta, z którym miał kontakt. Ja to tylko dom-praca, kontakt głównie z własną rodziną. Ale już moja znajoma pracująca w szkole usłyszała, żeby lepiej nie zgłaszać każdego z kim miała kontakt, bo szkołę zamkną. I tak się zastanawiam czy to taki trend, czy przypadek? Stawiam na trend, dlatego tak covid szaleje. Inna znajoma stracił smak i węch, ale dobrze się czuła, więc chodziła sobie do pracy... bo nikt nie chce 80% wynagrodzenia. Ręce i opadają, jak tego słucham. W życiu z tego nie wyjdziemy, a zaszczepią nas przy 167 lockdownie chyba
- pisze jedna z czytelniczek portalu, która również zarażenie koronawirusem ma za sobą. Co ciekawe z 5-osobowej rodziny do statystyk oficjalnych trafiły jedynie 2 osoby. Pozostałe trzy nie miały pobierane wymazów. Czy to oznacza, że mieszkając w piątkę w 60-metrowym mieszkaniu, korzystając z tej samej łazienki można uniknąć zakażenia? Zapewne chcielibyśmy aby tak było, ale jest to niestety mało prawdopodobne.
W ten sposób dochodzimy do przekłamań dotyczących liczby wyzdrowień. Skoro liczba przypadków jest zaniżona, to samo przez się rozumieć należy, że i liczba "ozdrowieńców" jest wyższa. I tak rzeczywiście jest. Problem tylko w tym, że samo określenie stanowi bardzo niebezpieczną pułapkę. Dlaczego? Otóż dlatego, że ludzie którzy przeszli covid przez kolejne tygodnie a nawet miesiące nadal nie są zdrowi. Pojawiają się u nich liczne powikłania pocovidowe. W dodatku mają one charakter wielonarządowy. Koniecznym jest objęcie opieką medyczną i systematyczną diagnostyków właściwie wszystkich "ozdrowienców".
Zarówno lekarze jak i politycy mają oczywiście tego świadomość. Zdają sobie jednak sprawę także z tego, że są to miliony chorych, nad którymi opieki system nie jest w stanie udźwignąć. To prawda, że słychać coraz częściej głosy o zespołach post-covid, Rząd zapowiada stworzenie sieci specjalistycznych poradni. Póki co jednak żadna nie powstała. Zapowiadana rehabilitacja również chyba nie spełni swej roli, bo trudno wymagać od fizjoterapeutów leczenia chorób płuc czy układu krążenia.
Niezdrowy ozdrowieniec
Wiele osób, o tym, że przeszło covid 19 dowiaduje się wiele dni, a nawet tygodni po zarażeniu. Zaczynają się niepokoić, gdy pojawia się długotrwałe zmęczenie, duszność, kaszel, a nawet zaburzenia pamięci. U "ozdrowieńców" pojawia się też wiele poważniejszych objawów. Określane są one mianem zespołu Post-Covid. Chorzy potrzebują regularnej i pogłębionej diagnostyki. Należy ją prowadzić niemal natychmiast. Po kilku miesiącach rozpoczęcie leczenie może okazać się spóźnione a zmiany w organizmie nieodwracalne.
Mimo rocznego trwania pandemii ozdrowieńcy po Covid-19 nie mają wytyczonej jasnej ścieżki postępowania w przypadku występowania dolegliwości. Medycy nie mają wątpliwości, że diagnostyka jest kluczowa i powinna być prowadzona w tworzonych poradniach postcovidowych, których obecnie w Polsce nie ma. W województwie łódzkim jest tylko jeden ośrodek specjalizujący się w badaniach nad osobami, które przeszły zakażenie. Dostać się do niego graniczy z cudem. Tymczasem badania pacjentów przekonują, że nie jest to zwykła infekcja mijająca po tygodniu, dwóch.
- Walczę z chorobą już 5 miesiąc. Mój stan był dosyć poważny. Trafiłem do szpitala, gdzie spędziłem da tygodnie, korzystając z terapii tlenowej. Po obustronnym zapaleniu płuc skierowano mnie na dalsze leczenie do poradni pulmunologicznej. Doktor zbadała mnie i wysłała na RTG. Tymczasem wypis ze szpitala mówił o zmianach w sercu i innych. Do tego wyniki badan krwi były bardzo słabe. Pulmunolog nie zlecił kolejnych. Zapewne nie zwrócił uwagi na zwiększoną krzepliwość krwi grożącą udarem lub zawałem serca. Dopiero kolejny lekarz, do którego udałem się na wizytę do prywatnego gabinetu przeanalizował badania oraz wyniki badań tomografem. Po 4 miesiącach, mimo że zmiany w płucach zaczęły się cofać, nadal występował w nich stan zapalny
- opowiada czytelnik portalu
Doktor Michał Chudzik, kardiolog, inicjator trwających już kilka miesięcy badań nad ozdrowieńcami „Stop COVID” prowadzonych przez Uniwersytet Medyczny i Wojewódzki Specjalistyczny Szpital im. dr. Wł. Biegańskiego w Łodzi, przyjeżdżający także na konsultacje do Tomaszowskiego Centrum Zdrowia potwierdza, że oprócz dominujących i przedstawianych najczęściej objawów, jak duszność, kaszel, bóle w klatce piersiowej, osłabienie, bóle głowy, przyspieszone bicie serca, jest też kilkadziesiąt innych symptomów, jakie spotykane są u pacjentów po przejściu covid 19.
Do kogo powinni więc zgłaszać obecnie chorzy? Na chwilę obecną do swoich lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Ich możliwości, jak i wiedza na temat zespołu post-covid są jednak ograniczone. Konieczność skorzystania z pomocy specjalisty jest tym bardziej uzasadniona, że nie każdy sygnalizowany przez pacjenta objaw można uznać za wynik przejścia covid-19. Na przykład trudności z oddychaniem mogą wynikać z zarażenia koronawirusem, ale mogą też być skutkiem choroby nowotworowej. Podobnie jest z chorobami układu krążenia.
Poradnie postcovidowe w każdym powiecie
W powiecie tomaszowskim do czasu wybuchu trzeciej fali pandemii mieliśmy względny spokój, przynajmniej jeśli chodzi o dane oficjalne. Obecnie notuje się nawet kilkadziesiąt przypadków covid 19 każdego dnia. Tomaszowski SANEPID nie podaje danych o liczbie chorych w okresie minionych 12 miesięcy odsyłając nas na oficjalne strony rządowe, na których informacje są mocno okrojone. W skali 100-tysięcznego powiatu można jednak liczbę "covidoców" na dzień dzisiejszy oszacować na kilkanaście tysięcy osób. To pokazuje skalę potrzeb, z jaką możemy mieć do czynienia w najbliższym czasie, a pamiętać należy, że TCZ obsługuje mieszkańców trzech powiatów.
Władze powiatu tomaszowskiego już dzisiaj powinny o tym myśleć i na obsługę dużej liczby pacjentów się przygotować. Dotyczy to zarówno bazy lokalowej, diagnostycznej (niezbędny nowy tomograf), jak i personelu medycznego w postaci lekarzy specjalistów. Inaczej chorzy będą skazani na korzystanie z kosztownej, prywatnej, pomocy medycznej. Ci, których nie będzie na nią stać, będą po prostu umierać, doznając udarów lub zawałów serca.
na całym świecie, może poza państwami wyspami, wszędzie jest tak samo
Właśnie przeszłam COVID i jestem w szoku jak można jako lekarz tak lekceważąco podchodzić do pacjenta. Jestem pacjentką poradni pulmonologicznej w Tomaszowie Maz po usunięciu jednego płata lewego płuca i nowotworze w 2017r - mam POCHP astmę i jestem alergiczką. Wkurzyło mnie spostrzeżenie lekarza z rejonu gdzie sie leczę po stwierdzeniu dodatniego wymazu na test COVID i teleporadzie który stwierdził,że to w końcu to dobrze pani się trzyma rozmawiając wogle przy dodatnim teście. Gdybym nie zaprotestowała, że należy mnie leczyć to pewnie nie dostałabym żadnego leku. Choroba ta w moim przypadku grozi poważnym powikłaniami i konsekwencjami. Kiedy poprosiłam o przepisanie mi amantadyny (AMANTIX 100mg) lekarz odpowiedział , że działa ona tak jak osocze ozdrowieńca - poddał pod wątpliwość tę formę terapii jak i amantadynę. Łaskawie przepisał mi antybiotyk, który pośrednio działał na chore płuca przy moim przebytym nowotworze W związku z powyższym iż jestem technikiem weterynarii i znam działania niektórych leków oraz mam znajomych lekarzy niekoniecznie w naszym mieście zadzwoniłam wieczorem do lekarz znajomej i natychmiast przepisano mi lek działający bezpośrednio na górne i dolne drogi oddechowe (AZYCYNĘ 500 mg) po pierwszej tabletce w 12 godzin czułam się zupełnie inaczej. Przyjęłam 6 tabletek 1x na dobę i to uratowało mi życie. W związku z powyższym, iż możemy zarażać jako ozdrowieńcy do 8 dni po kwarantannie przyjmuję teraz amantadynę wraz z lekami rorżedzającymi krew - oczywiście leczy mnie znajoma doktor, która poważnie podeszła do tematu zarażenie mnie COVIDEM, a nie zabawowy lekarz z rejonu który powinien zlecić rezonans i wiele innych badań stwierdzajacych wpływ zakażenia na mój stan chorobowy, ale ja powtarzam, że są lekarze i konowały ludzie i taborety. Lekceważenie wpływu pocowidowych powikłań na stan zdrowia pacjenta jest jest złamaniem przysięgi Hiopkratesa przez lekarza, który powinien byc świadomy spustoszeń jakie sieje w organizmie chorego COVID. Broń mnie panie przed takimi dyletantami lekarzami.
Czytajac pani komentarz pozostaje mi współczuc sytuacji w jakiej sie pani znalazła , moim zdaniem powinno sie pietnowac tego typu uzdrowicieli jak wyzej wymieniony lekarz. Jest jeszcze kwestia cwaniactwa że ponoc od jakiegos czasu nie składa sie już przysiegi hipokratesa wiec pacjetów mozna traktowac lekceważąco z tego tytułu .Życze szybkiego powrotu do zdrowia.
Wyleczyłem sie dziś z ogladania konferencji ministra zdrowia i przedstawicieli opozycji.Jedni i drudzy nie orientują się w realiach. Niech marszałek Grodzki przyjedzie do POZ po tomaszowem na wieś i zobaczy jak szybko się szczepi p/ covidowi. On uwaźa, źe poz powinny to przejąc.Moźe w tym tępie w ciągu 5 lat? Po co premier jedzie do duźego miasta gdzie są szczepienia przygotowane sprawnie na jego przyjazd? Niech jedzie gdzieś bez zapowiedzi.
Zgadzam się całkowicie . Przeszedłem z żoną Covid. Samo izolowaliśmy się ,a ja trafiłem siedemnastego dnia do szpitala. Oczywiście wymaz ujemny. Po czterech tygodniach od objawów zrobiliśmy sobie badania na antyciała. Wynik wyszedł po za skalę. Oczywiście w statystykach nas nie ma.
Jest taki kawał:Co zrobić w przypadku ataku atomowego ? Czołgać się powoli w kierunku cmentarza. Dlaczego powoli ? Żeby nie było paniki.