Pogardliwie nas potraktowano, poobcinano nam dodatki (covidowe), które były konieczne, żebyśmy podjęli kolejny wysiłek i wzięli jeszcze 100 kolejnych godzin. Ja w kwietniu i maju przepracowałem po 500 godzin
- mówi jeden z organizatorów protestu - Adam Piechnik
Należałoby dodać, że nie pierwszy raz. Jeszcze nie tak dawno temu w Tomaszowie Mazowieckim ratownicy pracowali za stawkę wynoszącą 10 zł za godzinę. Są najbardziej niedocenianą grupą zawodową wśród wszystkich medyków. A przecież to oni są na pierwszej linii frontu. Także tego w walce z covidem.
Przypominamy nasz artykuł Ratownik za "dychę"? W tym roku realnym z kolei stało się zagrożenie przejęcia ratownictwa przez WSRM. Szerzej na ten temat pisaliśmy w artykule Na ratunek Pogotowiu.... czy do tomaszowskich chorych przyjadą tomaszowskie karetki? Co ciekawe ratownicy temu pomysłowi przyklasnęli, licząc na to, że zaczną zarabiać jak ich koledzy w Łodzi. W ostatnich dniach ratownicy z Tomaszowa podobnie jak ich koledzy z innych miast zaczęli odmawiać podpisywania umów.
Mamy dosyć. Przepracowaliśmy niemal cały czas pandemii godząc się na wszystko. Byliśmy świadkami rzeczy, o których trudno jest nawet mówić. Do końca życia zapamiętam, jak przywieźliśmy na oddział pacjenta i mijaliśmy cierpiących i proszących o pomoc ludzi.
- skarży się jeden z tomaszowskich ratowników.
Władze powiatu udają, że problemów szpitala nie widzą. Chwalą się natomiast poczynionymi wydatkami, niczym dzieci nowymi zabawkami. Tylko, że one nie stanowią remedium na chorobę jaka dotknęła naszą lecznicę.
„30 czerwca spotkamy się, żeby zamanifestować swoją obecność w systemie ochrony zdrowia. To jest już pewne. Ministerstwo Zdrowia niekoniecznie jest otwarte na rozmowy, tzn. zaproszenie wysłali (trochę późno, Minister Niedzielski na konferencji podkreślił, że rozmowy z ratownikami medycznymi trwają.....hmmm, może ktoś na nich był, bo nie my). A życie sobie...” – ogłasza Komitet Protestacyjny Ratowników Medycznych i zapowiada na środę manifestację w wielu miastach Polski.
W samo południe ratownicy mają wyjść na ulice m.in. Katowic, Krakowa, Szczecina, Olsztyna, Warszawy, Rzeszowa. Lista cały czas się wydłuża. Największa manifestacja ma się odbyć w stolicy pod gmachem Ministerstwa Zdrowia. W pozostałych miastach protestujący przyjdą pod urzędy wojewódzkie.
Ratownicy medyczni chcą realizacji postulatów, o których mówią już od czterech lat. Chodzi o:
- otrzymywanie 1 200 zł brutto dodatku do podstawowej pensji,
- wzrost stawek dla ratowników na umowach innych niż umowa o pracę,
- wprowadzenie do tabeli współczynników osobnego punktu - ratownik medyczny - ze współczynnikiem 1,5 do końca 2021 r.,
- wprowadzenia Ustawy o zawodzie i samorządzie Ratowników Medycznych,
- nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym.
"W razie braku realizacji postulatów w terminie pilnym rozpoczniemy przygotowania do ogólnopolskiej akcji strajkowej z głównym założeniem absencji ratowników medycznych w ich miejscu pracy."
– grozi w komunikacie Komitetu Protestacyjnego Ratowników Medycznych.
A to oznacza, że jeżeli postulaty nie zostaną spełnione, to – jak mówią sami ratownicy – wysiądą z karetek i wyjdą ze Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych.
Co na to minister zdrowia? „Jesteśmy w ciągłym dialogu z różnymi przedstawicielami grup medycznych.” – oświadczył w poniedziałek Adam Niedzielski, szef resortu i dodał, że rząd planuje przeznaczyć na ochronę zdrowia do 7 proc. PKB. „Będziemy rozmawiali, jak rozłożyć ten wzrost nakładów tak, żeby gwarancja czy zapewnienie partycypacji dla zawodów medycznych, w tym wzroście nakładów, również był zagwarantowany. Również przedstawiciele ratowników mogą liczyć na to, że tak, jak wszystkie inne zawody, będą docenione w tej ścieżce wzrostu nakładów na zdrowie.” – dodał minister.
Napisz komentarz
Komentarze