Wielkie było zdziwienie emerytowanego łodzianina – Zenona Jedyka, kiedy przed jego samochodem, zmierzającym w świąteczną niedzielę 11 listopada „gierkówką” do Tomaszowa, na wysokości Studzianek niespodziewanie spadł na jezdnię wyjątkowo duży ptak.
28.11.2007 07:56
(aktualizacja 04.07.2023 16:37)
Zaintrygowany tym pan Zenon zatrzymał swój samochód i podjął próbę ratowania żywego jeszcze, okazałego ptaka przed rozjechaniem przez nadjeżdżające tir-y. Niestety, ptak za chwilę sam zakończył żywot. Mimo wszystko łodzianin zabrał go z jezdni, domyślając się, że ma do czynienia z jakimś skrzydlatym drapieżnikiem, będącym pod ochroną.
Po dotarciu do Tomaszowa pan Zenon zastanawiał się, gdzie ma zgłosić się ze swoim znaleziskiem. Z uwagi na późną porę świątecznego dnia nie miał zbyt dużego wyboru. Po nieudanych próbach dotarcia do kilku rozmaitych instytucji trafił w końcu do otwartego w tym dniu Skansenu Rzeki Pilicy. Tutaj przyjęto martwego ptaka do chwilowego depozytu, umieszczając go w zamrażarce. Konsultacja podjęta rankiem następnego dnia z współpracującym ze skansenem wytrawnym przyrodnikiem Jackiem Taborem ze Spalskiego Parku Krajobrazowego pozwoliła dopisać dalszy ciąg tej niecodziennej historii.
Zaproponował on przekazanie ptaka Nadleśnictwu Spała celem poddania go fachowym oględzinom, a następnie spreparowaniu i właściwemu wyeksponowaniu. Zajął się tym przybyły do Skansenu leśniczy ze wspomnianego nadleśnictwa – Sylwester Kopacz. Stwierdził on, że na trasie pod Studziankami swój ostatni lot zakończył myszołów zwyczajny, istotnie będący pod ochroną. W ocenie leśniczego był to stary i prawdopodobnie już ślepy ptak. Z pewnością jednak zasługuje on na zachowanie po spreparowaniu i wypchaniu. Jak zapowiedział S. Kopacz, po tych zabiegach myszołów dołączy do jastrzębia i puszczyka – ptaków podobnie zachowanych i prezentowanych w siedzibie nadleśnictwie Spała.
Napisz komentarz
Komentarze