Wiele osób pyta mnie często, jak to się stało, że jeszcze kilka lat temu na dofinansowanie przez PFRON sprzętu rehabilitacyjnego trzeba było czekać 2-3 lata. Składane wnioski trafiały w niezwykle długą kolejkę i czekały na realizację. Często zdarzało się, że osoba, która potrzebowała wsparcie nie zdołała go dożyć. W innych powiatach było jeszcze gorzej. W danym roku przyjmuje się tylko wnioski do wyczerpania posiadanych środków finansowych. Pieniądze dostają więc ci, którzy mają szczęście albo... znają odpowiednią osobę w odpowiednim miejscu. Tomaszów był zawsze wyjątkiem. Osoby chore były solidnie traktowane.
Co się więc stało, że teraz wystarcza pieniędzy, by zrealizować wszystkie wnioski w danym roku? Jedyne, którą muszą 2-3 miesiące poczekać to te, które wpłynęły między styczniem a marcem, zanim PFRON dokona podziału środków. Ja bym dodał do tego jeszcze fakt, że teraz wniosków jest zdecydowanie więcej. Są szybko i sprawnie załatwiane i dla wszystkich starcza pieniędzy.
Gdybym chciał nazwać jednym słowem powód dla którego kiedyś czekało się latami, musiałbym użyć słowa: złodziejstwo, albo krętactwo. O jego skali świadczy sam okres, o jaki uległo skrócenie czasu oczekiwania. Na czym polegał mechanizm wyłudzania pieniędzy z PFRON połapaliśmy z Bartłomiejem Matysiakiem, który był w poprzedniej kadencji członkiem Zarządu Powiatu, dopiero po wielu miesiącach urzędowania i to tylko dlatego, że znamy branże dosyć dobrze, bo pracowaliśmy w niej przez jakiś czas obaj. Pomysł był prosty ale powodował masę szkód. Polegał na zawyżaniu faktur za zakupiony sprzęt.
Często, kiedy o tym opowiadam przywołuję elektryczne łóżka do użytku domowego, pomagające w pielęgnacji chorych. Są doskonałym i prostym do zobrazowania przykładem. Cena detaliczna ich nabycia razem z materacem wynosiła 2500 złotych. Tymczasem osoba zainteresowana dofinansowaniem przynosiła fakturę na 4 tysiące złotych. Trudno tu nawet wskazać na możliwość popełnienia przestępstwa, bo kto zabroni przedsiębiorcy sprzedawać towar ze 100 czy 200 procentową marżą?
Tymczasem dofinansowanie skonstruowane było w taki sposób, że do zakupu dopłacano 60 procent wartości sprzętu. Maksymalną wartość określano na poziomie 4 tysięcy. Dotacja wynosiła więc 2400 złotych. Trafiała na konto przedsiębiorcy. Przy rynkowej cenie było to maksymalnie 1,5 tysiąca. Prosty sposób na legalny przekręt. Ciekawe jest to, że wcześniej limit zakupu tego samego sprzętu wynosił 6000 zł. Jak łatwo się domyśleć na takie kwoty opiewały faktury. W sumie przedsiębiorca mógł wydawać sprzęt za darmo. Zarabiał nawet po uwzględnieniu podatków.
Proceder, który trwał latami, udało się w końcu ukrócić. Sposób znalazł się równie prosty. Wystarczyło wprowadzić limity dofinansowania dla poszczególnych przedmiotów. Efekt widać gołym okiem, kolejki zostały zredukowane niemal do zera. To zasługa głównie pracowników, którzy zrobili solidny porządek. Brawo!

























































Napisz komentarz
Komentarze