Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 18 czerwca 2025 15:15
Reklama

„Kurier z Warszawy” urodził się 110 lat temu - 80 lat od kapitulacji powstania warszawskiego

Dwie daty z kalendarza
Reklama

80 lat od kapitulacji powstania warszawskiego. Zginęło 180 tys. cywilów i 18 tys. powstańców

2 października 1944 r. przedstawiciele Komendy Głównej Armii Krajowej podpisali akt kapitulacji. Powstanie Warszawskie kosztowało życie 180 tys. cywilów i 18 tys. powstańców i skończyło się - na rozkaz Hitlera - wysiedleniem całej ludności i zburzeniem miasta.

Reklama

W myśl planów powstanie miało trwać najwyżej kilka dni. Dowództwo AK miało nadzieję, że Wehrmacht po wielkich stratach, jakie poniósł w trakcie Operacji Bagration, jest zdemoralizowany i nie stanowi wystarczającej siły.

Nadzieje na to, że takie opinie nie są przesadzone, brały się m.in. z widoku kierujących się przez Warszawę ze wschodu na zachód kolumn z rannymi żołnierzami niemieckimi.

Nawet w dowództwie AK zdawano sobie jednak sprawę z tego, że o zwycięstwie przesądzi nie tylko zaskoczenie, ale też wsparcie ze strony Armii Czerwonej. Oddziały AK w Warszawie dysponowały bowiem zbyt skromnym uzbrojeniem (głównie broń lekka i mało amunicji), żeby mogła stawić opór wrogowi. Opanowanie polskiej stolicy siłami podlegającymi polskiemu rządowi na emigracji (którego Moskwa już w tamtym momencie nie uznawała) miało być kartą polityczną przetargową. Liczono na to, że ujawnienie się w Warszawie władz cywilnych związanych z Delegaturą Rządu na Kraj będzie szczególnie istotne w związku z powołaniem pod egidą Stalina Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, czyli komunistycznego ośrodka władzy.

Armia Czerwona jednak powstańcom nie pomogła, a Niemcy nie dali się wyprzeć ze strategicznych punktów. Dostarczana drogą lotniczą (z lotnisk we Włoszech) pomoc aliantów zachodnich była zbyt mała, by mogła wpłynąć na przebieg walki. Mimo to powstanie trwało aż 63 dni - było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie.

Wybuch powstania poprzedziła wizyta premiera rządu emigracyjnego Stanisława Mikołajczyka (następcy gen. Sikorskiego) w Moskwie. Udając się pod koniec lipca 1944 r. na rozmowy ze Stalinem liczył, że wybuch powstania w stolicy wzmocni jego pozycję negocjacyjną wobec Sowietów.

Opinii premiera nie podzielał Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski, który uważał, że w zaistniałej sytuacji zbrojne powstanie pozbawione jest politycznego sensu i w najlepszym przypadku zmieni jedną okupację na drugą. W depeszy do gen. Komorowskiego pisał: "W obliczu szybkich postępów okupacji sowieckiej na terytorium kraju trzeba dążyć do zaoszczędzenia substancji biologicznej narodu w obliczu podwójnej groźby eksterminacji". Pomimo takiego stanowiska, gen. Sosnkowski nie wydał w sprawie powstania jednoznacznego rozkazu.

Przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu walki w stolicy nie bez znaczenia były także działania propagandy sowieckiej. Pod koniec lipca na ulicach Warszawy zaczęły pojawiać się bowiem odezwy informujące o ucieczce KG AK i o przejęciu dowództwa nad siłami zbrojnymi podziemia przez dowództwo Armii Ludowej. Z kolei oddana przez Sowietów Związkowi Patriotów Polskich radiostacja Kościuszko wzywała warszawiaków do natychmiastowego podjęcia walki. W tej sytuacji KG AK obawiała się, że komunistyczna dywersja może doprowadzić do niekontrolowanych i spontanicznych wystąpień zbrojnych przeciwko Niemcom, na czele których będą stawać komuniści.

Za rozpoczęciem walk w stolicy przemawiała również ewakuacja Niemców, która w drugiej połowie lipca 1944 r. objęła niemiecką ludność cywilną i wojskową, oraz widoczne przejawy zaniku morale niemieckiej administracji i wojska, wywołane sytuacją panującą na froncie, a także zamachem na Hitlera (20 lipca 1944).

Były również poważne obawy co do konsekwencji bojkotu zarządzenia gubernatora Fischera wzywającego mężczyzn z Warszawy w wieku 17-65 lat, do zgłoszenia się 28 lipca 1944 r. w wyznaczonych punktach stolicy, w celu budowy umocnień. Istniało niebezpieczeństwo, że zarządzenia niemieckie, mogą doprowadzić do rozbicia struktur wojskowych podziemia i uniemożliwić rozpoczęcie powstania. Dodać należy, iż w ostatnich dniach lipca Niemcy wznowili gwałty i represje wobec ludności oraz rozstrzeliwanie więźniów.

Na wieść o powstaniu w Warszawie Reichsfhrer SS Heinrich Himmler wydał rozkaz, w którym stwierdzał: "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy".

Ogromne znaczenie przy podejmowaniu decyzji o powstaniu miały także nastroje panujące w Warszawie w lipcu 1944 r. Władysław Bartoszewski wspominając tamte dni w jednym z wywiadów mówił: "Dla nas Powstanie było oczywiste - my albo oni. Wóz albo przewóz. Czy pan sobie wyobraża, że Niemcy mogliby ścierpieć na bezpośrednim zapleczu frontu Warszawę najeżoną ukrytą bronią i dyszącą chęcią odwetu? Takie bajki można opowiadać dzieciom".

Rozkaz o wybuchu powstania wydał 31 lipca 1944 r. dowódca AK gen. Tadeusz Komorowski "Bór", uzyskując akceptację Delegata Rządu Jana S. Jankowskiego.

1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Jednak zaledwie co czwarty z nich liczyć mógł na to, że rozpocznie ją z bronią w ręku.

Na wieść o powstaniu w Warszawie Reichsfhrer SS Heinrich Himmler wydał rozkaz, w którym stwierdzał: "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy".

Przez 63 dni powstańcy prowadzili heroiczny i samotny bój z wojskami niemieckimi. Ostatecznie wobec braku perspektyw dalszej walki 2 października 1944 r. przedstawiciele KG AK płk Kazimierz Iranek-Osmecki "Jarecki" i ppłk Zygmunt Dobrowolski "Zyndram" podpisali w kwaterze SS-Obergruppenfhrera Ericha von dem Bacha w Ożarowie akt kapitulacji Powstania Warszawskiego.

W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Poległo również ok. 3,5 tys. żołnierzy z Dywizji Kościuszkowskiej. Straty ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie zburzone.

Gen. Komorowski wspominając to wydarzenie pisał: "Po raz drugi w tej wojnie musiała Warszawa ulec przewadze wroga. Na początku i na końcu wojny stolica Polski walczyła sama. Ale warunki walki w roku 1939 były całkiem inne niż w roku 1944. Pięć lat temu Niemcy stały u szczytu swej potęgi. Słabość Sprzymierzonych uniemożliwiała danie pomocy Warszawie. Upadek stolicy Polski był pierwszy w szeregu zwycięstw niemieckich. W roku 1944 sytuacja była odwrotna. Niemcy chyliły się ku upadkowi i my wszyscy mieliśmy gorzkie przeświadczenie, że upadek Warszawy będzie prawdopodobnie ostatnim zwycięstwem Niemców nad Sprzymierzonymi". (T. Bór-Komorowski "Armia Podziemna").

Według postanowień układu kapitulacyjnego żołnierze AK z chwilą złożenia broni mieli korzystać ze wszystkich praw konwencji genewskiej z 1929 r., dotyczącej traktowania jeńców wojennych. Takie same uprawnienia otrzymali żołnierze AK, którzy dostali się do niemieckiej niewoli w czasie walk toczonych od początku sierpnia w Warszawie. Niemcy przyznali prawa jeńców wojennych także członkom powstańczych służb pomocniczych.

W podpisanym dokumencie strona niemiecka stwierdzała ponadto, że osoby uznane za jeńców wojennych "nie będą ścigane za swoją działalność wojenną ani polityczną tak w czasie walk w Warszawie jaki i w okresie poprzednim, nawet w wypadku zwolnienia ich z obozów jeńców".

Odnośnie ludności cywilnej znajdującej się w czasie walk w mieście, Niemcy zapewnili, że nie będzie stosowana wobec niej odpowiedzialność zbiorowa. Dodatkowo gwarantowali, iż: "Nikt z osób znajdujących się w okresie walk w Warszawie nie będzie ścigany za wykonywanie w czasie walk działalności w organizacji władz administracji, sprawiedliwości, służby bezpieczeństwa, opieki publicznej, instytucji społecznych i charytatywnych ani za współudział w walkach i propagandzie wojennej. Członkowie wyżej wymienionych władz i organizacji nie będą ścigani też za działalność polityczną przed powstaniem".

Zgodnie z żądaniami niemieckiego dowództwa miasto mieli opuścić wszyscy jego mieszkańcy. Akt kapitulacji powstania przewidywał, że ewakuacja "zostanie przeprowadzona w czasie i w sposób oszczędzający ludności zbędnych cierpień", a "dowództwo niemieckie dołoży starań, by zabezpieczyć pozostałe w mieście mienie publiczne i prywatne".

O realizacji ustaleń zawartych w układzie kapitulacyjnym z 2 października 1944 r. tak w książce "Powstanie `44" pisał Norman Davies: "W pierwszym stadium Niemcy z pewnością trzymali się postanowień zawartego układu. Po Powstaniu nie wróciły straszliwe masakry, jakie się zdarzały w czasie jego trwania. Nie próbowano tępić Żydów czy innego +niepożądanego elementu+ i - ogólnie rzecz biorąc - ewakuowanych do obozów przejściowych nie bito, nie głodzono ani nie maltretowano na inne sposoby. Wiele tysięcy ludzi znalazło sposób, aby się wymknąć z oczek sieci, wielu też natychmiast zwolniono. Przeważająca część jeńców z Armii Krajowej została - zgodnie z umową - odesłana do regularnych obozów jenieckich pozostających pod nadzorem Wehrmachtu. Kobiety, które trafiły do niewoli, zgodnie z umową kierowano do specjalnych obozów albo po prostu uwalniano. Jednak w miarę upływu czasu, gdy początkowa masa zaczynała topnieć, ujawniały się bardziej nieprzyjemne aspekty hitlerowskiej machiny. Kiedy dokonano ostatecznych obliczeń, okazało się, że znacznie ponad 100 000 warszawiaków wysłano na przymusowe roboty do Rzeszy, wbrew układowi o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie, a dalsze kilkadziesiąt tysięcy umieszczono w obozach koncentracyjnych SS, w tym w Ravensbrück, Auschwitz i Mauthausen".

W wydanej nazajutrz po kapitulacji odezwie do "Do Narodu Polskiego" Krajowa Rada Ministrów i Rada Jedności Narodowej z goryczą stwierdzały: "Skutecznej pomocy nie otrzymaliśmy. (...) Potraktowano nas gorzej niż sprzymierzeńców Hitlera: Italię, Rumunię, Finlandię. (...) Sierpniowe powstanie warszawskie z powodu braku skutecznej pomocy upada w tej samej chwili, gdy armia nasza pomaga wyzwolić się Francji, Belgii i Holandii. Powstrzymujemy się dziś od sądzenia tej tragicznej sprawy. Niech Bóg sprawiedliwy oceni straszliwą krzywdę, jaka Naród Polski spotyka, i niech wymierzy słuszną karę na jej sprawców".

W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Poległo również ok. 3,5 tys. żołnierzy z Dywizji Kościuszkowskiej.

Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych.

Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie zburzone. Specjalne oddziały niemieckie, używając dynamitu i ciężkiego sprzętu, jeszcze przez ponad trzy miesiące metodycznie niszczyły resztki ocalałej zabudowy.

Do niemieckiej niewoli poszło ponad 15 tys. powstańców, w tym 2 tys. kobiet. Wśród nich niemal całe dowództwo AK, z generałami Borem-Komorowskim, Pełczyńskim i Chruścielem. Żaden z tych trzech dowódców do Polski już nie wrócił: Bór-Komorowski i Pełczyński zmarli w Wielkiej Brytanii, a Chruściel w Stanach Zjednoczonych. (PAP)


„Kurier z Warszawy” urodził się 110 lat temu

2 października 1914 r. w Berlinie urodził się Zdzisław Jeziorański. Do historii przeszedł jako Jan Nowak-Jeziorański i stał się legendą jako „kurier z Warszawy”.

Niezwykłe przypadki towarzyszyły mu przez całe życie. Jeden z wielu przydarzył się, gdy 29 sierpnia 1989 r. przylatywał, po prawie półwiekowej nieobecności do Warszawy. Na Okęciu był owacyjnie witany, ale nie obyło się bez zamieszania – linie lotnicze zgubiły jego bagaż podręczny, więc Nowak-Jeziorański wizytę musiał zacząć od odwiedzenia sklepów, żeby zaopatrzyć się w przybory toaletowe i ubranie na zmianę. Za pierwszy kurs taksówką nie płacił: „Niech pan schowa tego dolara, tyle lat słuchałem za darmo Wolnej Europy, to mogę panu to raz zaoferować” – tak przygodę Jana Nowaka-Jeziorańskiego opisał w książce „Kurier wolności” Jarosław Kurski.

Znany w Polsce i na emigracji z przydomku „kurier z Warszawy” urodził się w Berlinie. Stało się tak, bo spodziewająca się rychłego rozwiązania Elżbieta Jeziorańska z Warszawy pojechała do należącego wówczas do Niemiec Sopotu. Gdy 1 sierpnia 1914 r. Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji (początkując wybuch ogólnoświatowego konfliktu) Elżbieta, podobnie jak inni carscy poddani przebywający na terytorium Rzeszy, została internowana i przewieziona do Berlina. I to w tamtejszym hotelu na świat przyszedł Zdzisław Jeziorański – imię i nazwisko (Jan Nowak), pod którym przeszedł do historii obrał dopiero podczas II wojny światowej.

Pochodził z zasymilowanej rodziny żydowskiej, która w połowie XVIII wieku dokonała konwersji na katolicyzm. W następnym stuleciu Jeziorańscy byli uczestnikami powstania styczniowego (jeden został stracony razem z Romualdem Trauguttem na Cytadeli, a inny walczył w oddziałach Langiewicza), a on sam wychowywany był w duchu kultu zrywów narodowych. Patriotyczne przekonania zawdzięczał również lekturze książek Henryka Sienkiewicza. Poświęcał temu tak dużo czasu, że zaniedbał naukę i w rezultacie z powodu niedostatecznych ocen na świadectwie musiał się pożegnać z prestiżowym liceum Stefana Batorego. Dobrą stroną tej zmiany było to, że w nowej szkole – liceum Adama Mickiewicza – zetknął się z kilkoma wspaniałymi osobami. Przez kolegę ze szkolnej ławki – Jana Kwiatkowskiego – poznał jego ojca – czołowego piłsudczyka i budowniczego Gdyni ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego. W paczce jego przyjaciół byli również Ryszard Matuszewski (w przyszłości eseista i autor podręczników), Jan Kott (wybitny krytyk literacki) i Jerzy Lenczowski (przyszły profesor w Berkeley).

„Nie zdawałem sobie sprawy, jak wielką jest indywidualnością. Był szalenie roztargniony. Ponadto był drugą w klasie – po Janku Kotcie – łamagą” – scharakteryzował swojego przyjaciela Matuszewski w biografii autorstwa Jarosława Kurskiego. Brak tężyzny fizycznej (nie radził sobie nawet z jazdą na rowerze) nie zniechęcił Jeziorańskiego do aktywności w Trzeciej Warszawskiej Drużynie Harcerskiej, ani nie przeszkodził w służbie wojskowej. Przed wybuchem wojny zdążył skończyć studia ekonomiczne na uniwersytecie w Poznaniu.

We wrześniu 1939 r. został zmobilizowany i wcielony do zapasowego ośrodka artylerii konnej w Zamościu. Razem z nim wycofał się nad Bug i tam pod Uściługiem – akurat w momencie, gdy do Polski wkraczała Armia Czerwona - dostał się do niemieckiej niewoli. Miał szczęście, bo inni oficerowie z jego jednostki zostali wzięci do niewoli sowieckiej i zamordowani w Katyniu. Kolejny szczęśliwy przypadek: nie trafił do oflagu, bo po drodze udało mu się wyskoczyć z jadącego tam pociągu. Inicjatorem tej brawurowej ucieczki był wzięty razem z Jeziorańskim do niewoli Józef Cyrankiewicz, przyszły PRL-owski premier.

W okupowanym przez Niemców kraju próbował przeżyć zarabiając pokątnym handlem, a w działalność konspiracyjną zaangażował się dopiero na przełomie 1940 i 1941 roku. „Przykrywką”, która miała mu zapewnić bezpieczeństwo w razie wpadki, była posada w Komisarycznym Zarządzie Zabezpieczonych Nieruchomości, gdzie zadekowało się również wielu innych członków Związku Walki Zbrojnej, a potem Armii Krajowej. Długo po wojnie z pracy w tej instytucji niektórzy działacze polskiej emigracji robili Nowakowi-Jeziorańskiemu zarzut, oskarżając o wysługiwanie się Niemcom. Bywało, że od aresztowania ratował go bardzo długi pociąg. Tak się zdarzyło podczas pewnej wyprawy, gdy żandarmi skrupulatnie kontrowali dokumenty wszystkich pasażerów, a Nowak-Jeziorański wiedział, że na te, które ma przy sobie, nie dadzą się nabrać. Na jego szczęście zanim doszli do przedziału w ostatnim wagonie, gdzie się usadowił, pociąg dojechał do końcowej stacji.

Wiosną 1943 roku został wyznaczony na kuriera Komendy Głównej AK – wyprawiono go do neutralnej Szwecji, gdzie przedstawicielom rządu emigracyjnego w Londynie miał przekazać wiadomości z okupowanej Polski. Stamtąd dotarł do Londynu, gdzie szefowi brytyjskiego MSZ Anthony'emu Edenowi zwrócił uwagę na dramatyczne położenie Żydów pod okupacją niemiecką. Po wojnie bronił Polaków przed zarzutem, że pozostawali bezczynni wobec holokaustu. Podkreślał, że taki sam zarzut należałoby postawić wtedy całemu światu. Minister Eden podczas krótkiego posłuchania w Londynie powiedział mu, że jedynym, co można zrobić dla Żydów, jest jak najszybsze zakończenie wojny.

Po rocznej nieobecności do okupowanej Polski przyleciał na pokładzie samolotu z grupą cichociemnych, choć sam do tej elitarnej grupy nie należał. Samolot z Nowakiem-Jeziorańskim musiał wylądować na zaimprowizowanym leśnym lotnisku, bo skok na spadochronie nie wchodził w grę z prostej przyczyny: "kurier z Warszawy" nie tylko nie ukończył kursu spadochronowego, ale na domiar złego w jego trakcie złamał rękę. Zdążył dotrzeć do Warszawy 29 lipca 1944 r. i w mieszkaniu przy Śliskiej spotkać się z Borem-Komorowskim i innymi dowódcami AK. Przekazał im, że zachodni alianci już się dogadali ze Stalinem w sprawie podziału Europy i nie pomogą powstańcom. Decyzji Komendy Głównej AK o wybuchu walk jednak nie zmieniono.

Nowak-Jeziorański w powstaniu warszawskim wziął udział, ale nie z bronią w ręku, lecz z radiowym mikrofonem. Organizował i prowadził Radio Błyskawica. 7 września w kaplicy przy Wilczej wziął ślub z Jadwigą Wolską, powstańczą łączniczką „Gretą”. Panna młoda trzymała w rękach petunie, które Nowak-Jeziorański wypatrzył na jakimś balkonie. Właściciel mieszkania popatrzył na niego jak na wariata, ale pozwolił wziąć kwiaty. Na tydzień przed kapitulacją powstania Bór-Komorowski wysłał Nowaka-Jeziorańskiego i jego świeżo poślubioną żonę do Londynu. Przydał się gips na złamanej ręce – Nowak-Jeziorański schował pod nim mikrofilmy i dokumenty i tak przeszedł razem z grupą cywili na stronę, którą kontrolowali już Niemcy.

Powrotna droga Nowaka-Jeziorańskiego do Londynu wiodła przez Niemcy, neutralną Szwajcarię i wyzwoloną Francję. Zanim w 1952 r. przeniósł się do Monachium, by objąć stanowisko szefa polskiej rozgłośni Radia Wolna Europa, często klepali z żoną biedę. Do pracy w RWE podchodził tak, jakby była przedłużeniem jego podziemnej walki z czasów wojny. Podwładnych traktował bezceremonialnie. „Wymyślał ludziom, krzyczał, czepiał się o byle co. Na początku przy najmniejszej różnicy zdań zwalniał natychmiast i bez podania racji” – wspominał w książce Jarosława Kurskiego Andrzej Pomian, korespondent RWE w Nowym Jorku. Jeszcze dosadniej obyczaje szefa skwitował Tadeusz Nowakowski, mówiąc, że Nowak-Jeziorański jest jedynym człowiekiem, któremu udało się założyć na zachód od Łaby obóz koncentracyjny.

Tego jednak słuchacze Radia Wolna Europa w PRL-u nie wiedzieli. Dla rzeszy ludzi rozgłośnia kierowana przez Nowaka-Jeziorańskiego była szansą na zdobycie prawdziwych informacji – od rewelacji zbiegłego na Zachód Józefa Światły zaczynając. Rządzący zdawali sobie sprawę z wpływów RWE, więc zagłuszali sygnał rozgłośni. Ostatecznie to jednak nie komunistyczne władze PRL, ale rząd amerykański wymierzył w Nowaka-Jeziorańskiego najboleśniejszy cios – stopniowo obcinając dotację na rozgłośnię i grożąc jej likwidacją. W 1975 r. przekonali go do przejścia na emeryturę.

W niektórych publikacjach na ten temat można natrafić na stwierdzenie, że odejście Nowaka-Jeziorańskiego z RWE było następstwem ujawnienia jego rzekomej kolaboracji z hitlerowcami na początku wojny. Uroczyste pożegnanie dyrektora polskiej rozgłośni i depesze od kongresmenów oraz senatorów na taką wersję jednak nie wskazują. Jarosław Kurski pytał o to samego Nowaka-Jeziorańskiego. „To nie było powodem odejścia, ale powodem ciężkich przeżyć. Po 24 latach miałem wielu wrogów. Ambicje, zazdrość, niektórzy ludzie chcieli zająć moje miejsce” – mówił o tym epizodzie „Kurier z Warszawy”.

Po rozstaniu z RWE zamieszkał w Stanach Zjednoczonych. Był pełen najlepszych nadziei, ale szybko się rozczarował, zwłaszcza postawą amerykańskiej Polonii. Dzięki Zbigniewowi Brzezińskiemu za czasów prezydentury Jimmy'ego Cartera został konsultantem Rady do Spraw Bezpieczeństwa Narodowego. Do Polski wrócił na stałe w lipcu 2002 r. Zabierał głos w różnych sprawach – w 1995 r. poparł w kampanii wyborczej Lecha Wałęsę, a pięć lat później Andrzeja Olechowskiego. Obaj przegrali.

Opowiedział się za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Zmarł kilka miesięcy po tym, gdy to się stało. „Swego życia - takiego, jak ono było - nie zmieniłbym na żadne inne" – powiedział w jednym z ostatnich wywiadów. (PAP)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.

Program Czyste Powietrze w nowej odsłonie Nareszcie ciepły, zdrowy dom na lata

Nowy program Czyste Powietrze skierowany jest do rodzin o niższych dochodach, dając im możliwość realizacji z dofinansowaniem nawet całej inwestycji termomodernizacyjnej.Data dodania artykułu: 18.06.2025 12:10
Program Czyste Powietrze w nowej odsłonie  Nareszcie ciepły, zdrowy dom na lata

Wizerunek Marty Nawrockiej: krytyka, hejt ale też rosnące poparcie

Wizerunek Marty Nawrockiej to jeden z najczęściej komentowanych tematów w polskim internecie – wynika z raportu Res Futury. Większość opinii to krytyka jej wyglądu oraz publicznych gestów. Autorzy raportu przewidują, że mimo ataków, w ciągu 6 miesięcy może wzrosnąć społeczne poparcie dla żony prezydenta elekta.Data dodania artykułu: 17.06.2025 18:00
Wizerunek Marty Nawrockiej: krytyka, hejt ale też rosnące poparcie

XII Kongres PIU: wartość wykrytych przestępstw ubezpieczeniowych wzrosła o prawie 50 procent

W minionym roku zakłady ubezpieczeń ujawniły 32 tys. przestępstw ubezpieczeniowych o wartości 675 mln złotych. Dzięki współpracy całego sektora i innowacyjnym narzędziom analitycznym oraz AI, skuteczność w wykrywaniu fraudów jest coraz większa. Jednak wciąż spotkać się można z cichym przyzwoleniem na wyłudzanie odszkodowań, za które ostatecznie płacą uczciwi klienci - przekonywali goście tegorocznej edycji Kongresu Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU) w Sopocie.Data dodania artykułu: 17.06.2025 17:53
XII Kongres PIU: wartość wykrytych przestępstw ubezpieczeniowych wzrosła o prawie 50 procent

Nowatorski pomysł na atrakcyjną edukację: za wiedzę ekologiczną rabat na spektakl

Wykaż się wiedzą ekologiczną, zgarnij podwójny rabat na bilety i spędź Dzień Ojca w cyrkowym namiocie na muzycznej sztuce o piratach - taka nietypowa promocja czeka na widzów warszawskiego Teatru Bohema House.Data dodania artykułu: 16.06.2025 21:00
Nowatorski pomysł na atrakcyjną edukację: za wiedzę ekologiczną rabat na spektakl

Przedsiębiorco, złóż do Enei informację o pomocy publicznej lub de minimis

Kończy się czas (do 30 czerwca 2025 r.) na złożenie u sprzedawcy energii elektrycznej, z którym przedsiębiorca posiadał umowę w II półroczu 2024 r., informacji o pomocy publicznej lub pomocy de minimis. Enea, w trosce o swoich klientów przypomina, że dzięki temu mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa (MŚP) zachowają uprawnienia do korzystnej ceny maksymalnej w II półroczu 2024 r.Data dodania artykułu: 16.06.2025 20:07
Przedsiębiorco, złóż do Enei informację o pomocy publicznej lub de minimis

Sondaż: Polacy nie myślą o szkoleniu wojskowym

52,7 proc. badanych nie weźmie udziału w zapowiadanych przez MON dobrowolnych szkoleniach wojskowych, zaś taką chęć prezentuje 41,2 proc. badanych - podała w poniedziałek "Rzeczpospolita", która powołała się w tej sprawie na sondaż IBRiS.Data dodania artykułu: 16.06.2025 11:03
Sondaż: Polacy nie myślą o szkoleniu wojskowym

ZUS zakończył wysyłkę listów w sprawie trzynastek i waloryzacji emerytur

Zakład Ubezpieczeń Społecznych zakończył coroczną wysyłkę listów do emerytów i rencistów. W kopercie są dwie decyzje: o marcowej waloryzacji i o trzynastej emeryturze – przekazał Grzegorz Dyjak z biura prasowego ZUS.Data dodania artykułu: 13.06.2025 09:15
ZUS zakończył wysyłkę listów w sprawie trzynastek i waloryzacji emerytur

Muzyczne lato startuje. Santander Letnie Brzmienia wyruszy w koncertową trasę przez Polskę

Pięć miast, dziesiątki godzin muzyki i tylko jedna taka trasa - Santander Letnie Brzmienia odwiedzi latem Kraków, Wrocław, Warszawę, Gdańsk i Poznań. W line-upie m.in. reaktywowany zespół Hey, rockowa Coma, popowo-bluesowy Mrozu i wzruszająca Edyta Bartosiewicz z projektem orkiestrowym, a także Ania Dąbrowska, Zalewski, Kaśka Sochacka, Wiktor Dyduła i plejada młodych, alternatywnych artystów. Start już w pierwszy weekend lipca - muzyczne lato zaraz się zaczyna.Data dodania artykułu: 12.06.2025 19:45
Muzyczne lato startuje. Santander Letnie Brzmienia wyruszy w koncertową trasę przez Polskę
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Spotkanie z pisarką Małgorzatą Król

Spotkanie z pisarką Małgorzatą Król

Miejska Biblioteka Publiczna, ul. Mościckiego 6 zaprasza 25 czerwca o godz. 17.00 na spotkanie z pisarką Małgorzatą Król, autorką bestsellerowych książek o charakterze popularnonaukowym głównie o tematyce historycznej i religijnej.Pasją autorki jest popularyzowanie historii w sposób przystępny i ciekawy. Jej zainteresowania koncentrują się wokół literatury biograficznej i hagiograficznej.Jak mówi, każda kolejna książka to wyzwanie, by oddać „ducha” dawnych epok, by czytelnik wyobraźnią mógł przenieść się w minione czasy, aczkolwiek Małgorzata Król podejmuje to wyzwanie w myśl zasady pochodzącej z powieści „Lord Jim” Josepha Conrada, iż „jedyna właściwa droga” to „iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem, i tak zawsze, aż do końca”.Dotychczas wydane publikacje to między innymi: „Chłopcy malowani. Najsłynniejsi polscy kawalerzyści”, „Zwyczajne, święte kobiety” czy „Niezwykłe władczynie Wschodu”.Podczas spotkania w tomaszowskiej książnicy skupimy się na najnowszej książce autorki pt.: . "Żony wielkich Polaków. Od Kochanowskiego do Moniuszki". W 2-gim tomie swój udział ma tomaszowianka, Prezes Fundacji Pasaże Pamięci dr Justyna Biernat, która wspierała autorkę w poszukiwaniu śladów, dokumentów odnoszących się do życia Stefanii Marchew, żony Juliana Tuwima.Justyna Biernat poprowadzi spotkanie z autorką książki, pokazując między innymi jaką wnikliwą pracę musi wykonać autor przy pisaniu powieści biograficznej.Na spotkaniu autorskim będzie możliwość zakupu książek z autografem pisarki.Zapraszamy! Wstęp wolny.Data rozpoczęcia wydarzenia: 25.06.2025

Polecane

Tomaszowskie Centrum Zdrowia na samorządowej tapecie

Tomaszowskie Centrum Zdrowia na samorządowej tapecie

Kolejnym tematem, jaki zdominował wczorajsze obrady Rady Powiatu Tomaszowskiego, była informacja na temat funkcjonowania szpitala w roku ubiegłym oraz w pierwszych czterech miesiącach roku bieżącego. Prezes szpitala przygotował prezentację w której chwalił się osiągnięciami spółki w tym okresie. Wszystkie były zasługą poprzedniego kierownictwa, o którym wspominano niewiele, poza tym, że wskazywano osoby te, jako winne utracie środków na budowę nowego bloku operacyjnego. Radni Koalicji Obywatelskiej krytykowali fakt wypłacenia premii pracownikom szpitala z zysku za ubiegły rok. Wiesławowi Chudzikowi udało się uzyskać dodatni wynik finansowy na poziomie 7 milionów złotych, nie uwzględniając nawet wypłaconych nagród. Radni Adriana Witczaka z panią Alicją Zwolak na czele, negatywnie oceniają wypracowywanie zysku, równocześnie domagając się inwestycji spółki w ramach wypracowanych środków własnych. Rzecz w tym, że pochodzą one właśnie z... zysku.Data dodania artykułu: Dzisiaj, 13:52 Liczba komentarzy: 1
Mariusz Węgrzynowski z absolutorium i wotum zaufania

Mariusz Węgrzynowski z absolutorium i wotum zaufania

Mariusz Węgrzynowski oraz Zarząd Powiatu Tomaszowskiego uzyskali wczoraj "skwitowanie" z działalności w roku 2024. Tym samym groźba głosowania nad ich odwołaniem w wyniku negatywnych uchwał oddaliła się o ponad rok. Radnym, którzy mieliby takie plany nie pozostaje nic innego, jak złożenie odpowiedniego wniosku, jednak do jego przegłosowania potrzebnych jest 14 głosów. Tymczasem piątka radnych z Koalicji Obywatelskiej nie jest w stanie zbudować takiej większości. Wszelkie prowadzone w tej sprawie rozmowy były przez rok torpedowane. Większość samorządowców nie wątpliwości, że jest to wynik "cichej" współpracy Starosty z posłem Adrianem Witczakiem. Radni PiS potwierdzają to jednak już wprost, twierdząc, że mają nawet zakaz krytykowania parlamentarzysty Platformy w Internecie. I rzeczywiście niezwykle trudno znaleźć negatywny wpis nawet najbardziej aktywnych w sieci działaczy. Zabawa w tego rodzaju politykę nie ma oczywiście nic wspólnego z walką o sprawy mieszkańców.Data dodania artykułu: Dzisiaj, 08:55 Liczba komentarzy: 3 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 1
Tomaszowskie Centrum Zdrowia na samorządowej tapecieW związku z długim weekendem na drogach więcej policji; będą kontrole prędkości i trzeźwościPrawdziwa klasyka dla KoneserówSpotkanie z o. Adamem Szustakiem OPMariusz Węgrzynowski z absolutorium i wotum zaufaniaNowa Nadzieja zaprasza na spotkanie otwarte!Lechia z licencją na nowy sezonZagłosujcie na projekt Nu-Med! Dzięki temu będzie okazja do badań profilaktycznychKomunikat o przerwach w dostawie prąduZapraszamy na spotkanie z pisarką Małgorzatą KrólWokaliści PCAS-u podsumują kolejny rok swojej pracyMieszkaniowy dodatek teraz łatwiej dostępny - także dla prywatnych najemców
Reklama
Reklama
60. lat minęło. Nauczyciele, których trudno zapomnieć

60. lat minęło. Nauczyciele, których trudno zapomnieć

Szkoła Podstawowa numer 8 przy ulicy Stolarskiej, to także moja szkoła. Tutaj właśnie zaczynałem własną edukację, mieszkając wówczas w domu przy ulicy Piekarskiej, którego dzisiaj już nie ma. Była na tyle moja, że kiedy w 2. klasie przeprowadziliśmy się na Niebrów, nie było mowy, bym ją zmieniał. Wyobrażacie sobie dzisiaj 8-latka, który sam idzie do szkoły na drugi koniec miasta i nie jest zawożony przez rodziców samochodem? No i na lekcje religii śmigało się do pobliskiego kościoła przy ulicy Słowackiego. To był jeszcze ten stary, modrzewiowy kościół, w sposób barbarzyński rozebrany i zniszczony. Lekcjom religii i samej parafii poświęcę może nieco inne artykuły, kiedy zakończy się kwerenda w IPN, o którą poprosiłem, jakiś czas temu. No ale miało być o szkole... No to będzie.
Dni Tomaszowa z niedosytem... a może z rozczarowaniem

Dni Tomaszowa z niedosytem... a może z rozczarowaniem

Tegoroczne Dni Tomaszowa trudno uznać za wielkie wydarzenie artystyczne. Jeszcze zanim tak naprawdę się zaczęły przeczytać można było liczne krytyczne komentarze, dotyczące doboru występujących na scenie wykonawców. Trudno się dziwić, zważywszy, że przez lata przyzwyczailiśmy się do występów topowych gwiazd. Równie nietrafiony okazał się termin imprezy. Równolegle mieliśmy bowiem szereg koncertów i festynów w okolicznych mniejszych i większych miejscowościach. Na szczęście wesołe miasteczko, jak zwykle przyciągnęło dużą rzeszę tomaszowian. Był oczywiście fantastyczny koncert otwarcia i barwna parada ulicami miasta, ale... O gustach się podobno nie dyskutuje, mimo to postanowiliśmy zapytać Was o opinię. Czy nie uważacie, że ten rozdział lokalnego "kolorytu" powinien zostać już zamknięty?
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: rwdTreść komentarza: I co z tych obrad wynikło ? Jak zwykle, NIC. Szkoda czasu.Źródło komentarza: Tomaszowskie Centrum Zdrowia na samorządowej tapecieAutor komentarza: JaTreść komentarza: Żenujace jest to co się dzieje w radzie powiatu, a Starosta i jego świta robią co chcą!Źródło komentarza: Mariusz Węgrzynowski z absolutorium i wotum zaufaniaAutor komentarza: ObserwatorTreść komentarza: To jest zabawa w dużą politykę na szczeblu samorządowym, gdzie radni próbują naśladować posłów i nie mają własnego zdania-tylko słuchają swojego guru. Po co partie na takim szczeblu, każdy powinien mieć swoje zdanie i głosować wg swojego sumienia...Źródło komentarza: Mariusz Węgrzynowski z absolutorium i wotum zaufaniaAutor komentarza: PoPiSTreść komentarza: A po co skoro da do likwidacjiŹródło komentarza: Nowa Nadzieja zaprasza na spotkanie otwarte!Autor komentarza: ETM123Treść komentarza: Czego się spodziewaliście po ośle i jego dyrektorce? Życia normalnych tomaszowian nie znają bo jedno doi kasę dla niepełnosprawnych drugie "pracuję" w prywatnej szkółce. Znawcy tematów oświatowych ha ha!Źródło komentarza: Mariusz Węgrzynowski z absolutorium i wotum zaufaniaAutor komentarza: Ivi71Treść komentarza: Ludziom nie dogodzi się. Każdy ma inne gusta. Z tego co obserwuję, to Tomaszowianie lubią disco polo, a tym razem nie było go za dużo. Jak dla mnie były 3 super koncerty, wartościowe więc jest zadowolenie. Ale rzeczywiście, czas imprezy pokrył się z innymi imprezami w innych miastach i to minus. W moim odczuciu Dni Tomaszowa powinny wrócić do wcześniejszego terminu tzn koniec czerwca 😃😃😃😃😃😃😃😃😃😃Źródło komentarza: Dni Tomaszowa z niedosytem... a może z rozczarowaniem
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama