Co ciekawe ekspertami od prawa stali się ludzie związani z mocno sekciarką grupą Mariusza Węgrzynowskiego. Wyznawcy Starosty przywoływali przepisy, których sami nie do końca byli w stanie pojąć. Cytowali metryczki nieaktualnych aktów prawnych, wywołując rozbawienie obecnych na sali obrad (rozpraw) prawników.
Najpierw były Przewodniczący Rady domagał się sprostowania protokołu z poprzednich obrad, nie rozumiejąc, że nie jest on tożsamy z transkrypcją. Twierdził też, że wiceprzewodniczący Biskup nie stosował się do wydawanych mu poleceń służbowych. Na jakiej podstawie miałby jeden pan, wykonywać rozkazy drugiego pana, nie był już w stanie wyjaśnić. Nie potrafił wskazać też jaki przepis upoważnia go wydawania poleceń jakiemukolwiek radnemu.
Później Szczepan Goska przywoływał zapisy Statutu Powiatu Tomaszowskiego również nie rozumiejąc co właściwie czyta. Cytował miedzy innymi zapis, że radni mogą zdecydować o przerwie w obradach w przypadku braku kworum. Równocześnie przywołując zapis o tym, że musi to przegłosować co najmniej 12 radnych. Co to znaczy? Otóż, że radni posiadający kworum, musieliby podjąć decyzję związaną z brakiem tego właśnie kworum. To naprawdę trudne?
Niezbyt rozgarnięty, znany z internetowego hejterstwa, pisowski "samorządowiec" nie dał sobie wytłumaczyć tej oczywistej wzajemnej sprzeczności zapisów.
Radni PiS nie przyjmowali do wiadomości, że wojewoda i jego służby prawne nie znalazły podstaw do stwierdzenie nieważności obrad w czasie których odwoływano Marka Kociubińskiego. Sam zainteresowany twierdził, że rozstrzygnięcie nadzorcze dotyczy czegoś zupełnie innego.
Przy okazji okazuje się, że radni PiS mogą wypowiadać największe nawet brednie, a zapytani o wyjaśnienia, odpowiadają, że nikt ich nie będzie przesłuchiwał. A wydawać by się mogło, że do spowiedzi powinni być przyzwyczajeni. Cóż za rozczarowanie...
























































Napisz komentarz
Komentarze