Wczorajsze wydarzenia nie tylko pod Sejmem i na Placu Krasińskich uzmysłowiły mi tylko po raz kolejny siłę rosnącego niezadowolenia społecznego, słabość opozycyjnych liderów politycznych, ale i intelektualną miałkość drugich. Oczywistym jest, że PiS nie może wycofać się z kwestii przejęcia sądów. To tak na wprost. Z drugiej strony cała ta ogólnopolska pseudo polityka przenosi się niżej. Nie tylko Schetyna i Petru pokazują przeraźliwie krótkie spodnie. Lokalnie niby wszyscy chcą wiązać szaliki wszystkich ze wszystkimi , co oczywiście nie działa lub działa tylko na chwilę, obiecują wielką, wspólną listę, co samo w sobie jest absurdalne, bo już widzę wyborców biegnących głosować na listę, na której są…
Zgodnie z tym co powiedział Andrzej Celiński, najpierw niektórzy musieliby sobie wyrwać pióra z dupy, żeby zacząć jakkolwiek rozsądnie rozmawiać. Chciałabym wierzyć tym, którzy próbują tworzyć naszą tomaszowską politykę. To raczej naturalne, ale czy mają oni jakikolwiek pomysł na zmierzenie się z tym co się obecnie dzieje? Nie wiem, póki co mówi się o połączeniu sił opozycji przeciwko wspólnemu „wrogowi”. To moim skromnym zdaniem nie jest wystarczający argument aby przekonać wyborców. Zbliża się zatem czas, kiedy „lokalesów” trzeba będzie sprawdzić i trzeba zacząć wykorzystywać. Koalicja, federacja czy jak tam zwał wszystkich ze wszystkimi nie zadziała bo nie ma takiego pomysłu społecznego czy politycznego, który jest w stanie na długo i stabilnie upchnąć wewnątrz różnorodnych ludzi.
Argumenty w rodzaju „precz z PiSem” są oczywiście „lekiem na całe zło opozycji”, ale śpiewane „Mury” nie zmienią nic skoro okrągły stół jest kwadratowy. Solidarność nie wróci, bo to wspomnienie, a XX wiek już się skończył. Młodzież, i obecni trzydziestolatkowie nie pamiętają Kaczmarskiego, a Wałęsa i Frasyniuk to dla nich ktoś w rodzaju „Kabaretu starszych Panów”. Dla pokolenia dwudziestolatków to odległa galaktyka. Żyją „Grą o tron”, ale w innym wymiarze. Potrzebują zamiast 500 plus szansy, aby godnie żyć i zarobić na życie w Polsce.
Trybunał i jego obrona… co to jest zapyta młodzieniec i zaraz odpowie ja chcę żyć jak mój kumpel w Anglii. „Trójpodział władzy” to „Gwiezdne Wojny” dla wielu i nie obrażajmy się na nich za to. Moim nieskromnym zdaniem potencjał jest po stronie organizacji społecznych to one będą o tyle wiarygodne, że nie walczą o przetrwanie, stołki czy obronę czegokolwiek, a walczą o nas. A o to przecież chodzi. Polityczna aktywność Polaków jest znikoma. Owszem kilku aktorów i celebrytów powoduje, że parę młodych osób identyfikuje się z marszami w sprawie przeciw czy za, ale to znikomy procent. Polska seniorów niech zacznie odpoczywać. Tu i teraz liczą się dzieci i młodzież ich autorytety lub ich brak, który oczywiście powinien być przedmiotem dyskusji.
Co dalej? Chcą wspólnych list? Proszę bardzo powie moja córka, ale co to da zaraz zada pytanie? Już teraz można to sprawdzić pytając „antypisowskich” liderów partyjnych, które miejsca na listach przewidują dla działaczy społecznych, a które dla kolesi partyjnych. Jeśli niższe dla tych co cokolwiek robią dla ludzi to jasne jest jakie są ich intencje. Politykierzy tzw. opozycji, biorą już pod uwagę, nie tyle przejęcie władzy, co przetrwanie. A w partii musi przetrwać sam wódz, ewentualnie z kilkoma przybocznymi.
Przetrwać oznacza załapać się na kolejną kadencję. Partie typu PO, N i PSL, jeśli chcą przetrwać powinny oddać biorące miejsca organizacjom społecznym. Inaczej nic się nie zmieni. Wątpliwości jest oczywiście dużo więcej, ale należy rozsądnie, bez emocji i na chłodno kalkulować, ja nie chcę poddać się woli polityków, ale będę forsować wolę organizacji społecznych, pewnie na takich liderów zagłosuję. Poddaję pomysł, aby stworzyć jedną listę organizacji społecznych, pozapartyjnych. A do tych co uprawiają „dużą” politykę nam wiele pytań, które zapewne pozostaną bez odpowiedzi, lub owa będzie wymijająca.

























































Napisz komentarz
Komentarze