Politycy coraz częściej wchodzą do szkół ponadpodstawowych pod hasłem „lekcji obywatelskich” czy „uroczystych inauguracji”, a granica między edukacją a propagandą bywa w tych wizytach niebezpiecznie cienka. Ostatnie dwa przykłady z regionu łódzkiego – spotkanie posła Adriana Witczaka z młodzieżą II LO w Piotrkowie Trybunalskim oraz wystąpienie Antoniego Macierewicza podczas rozpoczęcia roku w Tomaszowie Mazowieckim – pokazują, jak łatwo szkolna scena staje się politycznym podwyższeniem.
Sprawa Witczaka wywołała gorącą dyskusję po publikacji „Gazety Trybunalskiej”, która zapytała dyrektora liceum o obecność działaczy PO w szkole i zwróciła uwagę, że miejskie oficjalne źródła, opisują wydarzenie, jako początek cyklu spotkań z posłem. NaszTomaszow.pl z kolei szczegółowo relacjonował rok temu wystąpienie Macierewicza w ZSP nr 1, po którym kuratorium wszczęło kontrolę. W obu przypadkach pytanie jest podobne: gdzie kończy się edukacja, a zaczyna indoktrynacja?
Piotrkowski ratusz informował, że wizyta Adriana Witczaka w II LO stanowiła prezentację pracy parlamentarzysty, była elementem edukacji obywatelskiej i społecznego zaangażowania. To nie był jednak jednorazowy epizod – w oficjalnym komunikacie podkreślono, że jest to inauguracja cyklu spotkań z młodzieżą. „Gazeta Trybunalska” odczytała tę formułę inaczej: jako przestrzeń, w której władza lokalna i poseł jednej formacji wchodzą do szkoły z politycznym przesłaniem. Spór nie był wyłącznie internetowy – publikacje i posty w mediach społecznościowych ciągnęły za sobą dziesiątki komentarzy, ponieważ redakcja skierowała pytania do dyrektora placówki. Ten rozdźwięk interpretacji – między „obywatelskością” a „partyjnością” – to dziś sedno problemu.
Jeszcze wyraźniejszy ślad zostawił Tomaszów Mazowiecki. Na szkolnej inauguracji Antoni Macierewicz mówił do młodzieży m.in. o katastrofie smoleńskiej i ocenach historycznych, które od lat budzą spór. Po publikacjach lokalnych i ogólnopolskich mediów Łódzki Kurator Oświaty zapowiedział kontrolę w szkole. I choć polityk tłumaczył później swoje wystąpienie, pytanie o adekwatność treści do miejsca i czasu – uroczystości szkolnej – pozostało bez pełnej odpowiedzi. To przypadek modelowy: silnie zabarwione politycznie tezy wygłaszane wobec niepełnoletnich uczniów w sytuacji, w której ich prawo do swobodnej repliki i krytycznej dyskusji jest ograniczone formą wydarzenia i hierarchią szkolną.
Polskie prawo nie zostawia tu całkiem wolnej ręki. Kodeks wyborczy wprost zakazuje agitacji wyborczej na terenie szkół wobec uczniów; kuratoria regularnie przypominają, że dotyczy to nie tylko plakatów i ulotek, ale także wystąpień o charakterze zachęcającym do poparcia konkretnego komitetu czy polityka. Równocześnie standardy bezstronności wynikają z Karty Nauczyciela i obowiązków dyrektora: szkoła ma być organizowana tak, by nie faworyzować żadnego światopoglądu ani opcji politycznej, a nauczyciele, wykonując obowiązki, powinni zachować neutralność. To nie oznacza, że szkoła ma uciekać od rozmów o państwie, wyborach i debacie publicznej; oznacza natomiast, że takie rozmowy muszą być prowadzone w trybie edukacyjnym, pluralistycznym i bez przewagi jednej strony.
Dlatego wizyty pojedynczych parlamentarzystów w roli głównych mówców, bez udziału innych perspektyw, są ryzykowne. Nawet jeśli nie pada bezpośredni apel o głosowanie, to przewaga symboli i narracji jednej formacji – wspartej obecnością władz miasta – może być przez uczniów odebrana jako przekaz „tak trzeba myśleć”. Z punktu widzenia szkoły ważniejsza od intencji gościa jest konstrukcja wydarzenia: czy to wykład z ideologiczną tezą, czy moderowana lekcja z pytaniami, w której uczniowie mogą usłyszeć i poddać krytyce różne stanowiska. W Piotrkowie zgrzyt pojawił się właśnie w tym miejscu – między narracją o „obywatelskości” a praktyką jednoźródłowego spotkania, reklamowanego jako seria. W Tomaszowie problem dotyczył raczej doboru treści do rangi uroczystości i wieku słuchaczy. Te różne błędy prowadzą do tego samego skutku: szkoła przestaje być miejscem zaufania, a staje się polem sporu dorosłych.
Co w zamian? Zasada jest prosta, choć wymaga determinacji dyrektorów. Jeśli szkoła zaprasza polityków, to w ramach programu kształcenia obywatelskiego, z wyraźną moderacją nauczyciela, równowagą zaproszeń i jasnym rozróżnieniem między opisem życia publicznego a agitacją. Przed uroczystościami należy precyzyjnie ustalić temat, czas i słownictwo wystąpień, a także prawo do zadawania pytań i riposty. W razie sporu – sięgnąć po standardy kuratoryjne i dokumenty szkolne, w których da się zapisać wymóg pluralizmu i zakaz symbolicznego uprzywilejowania jednej opcji. Tylko tak lekcja demokracji nie zamieni się w lekcję partyjnego marketingu.
Przykłady Adriana Witczaka i Antoniego Macierewicza nie są sobie równoważne co do treści, ale tożsame co do skutków: oba przesuwają szkołę z przestrzeni formowania krytycznego myślenia w przestrzeń politycznej dominacji dorosłych. Jeśli dorośli chcą naprawdę wzmacniać obywatelskość młodych, powinni wrócić do elementarza – rzetelności, równowagi i rozmowy, a nie jednowymiarowego wykładu. W przeciwnym razie słowo „edukacja” będzie tylko figowym listkiem dla indoktrynacji.
Źródła: „Gazeta Trybunalska” o wizycie Adriana Witczaka w II LO i pytaniach do dyrektora; komunikat Urzędu Miasta Piotrków o „lekcji obywatelstwa”; relacje NaszTomaszow.pl o wystąpieniu Antoniego Macierewicza i działaniach kuratorium; materiały ogólnopolskich redakcji dokumentujące przebieg i kontekst tomaszowskiego wydarzenia; komunikaty kuratoriów i przepisy Kodeksu wyborczego oraz Karty Nauczyciela, wskazujące na obowiązek neutralności szkoły i zakaz agitacji wobec uczniów























































Napisz komentarz
Komentarze