Potrzebne elektrowstrząsy
Tomaszowski oddział psychiatryczny przez niemal dwa tygodnie był bez... ordynatora. Przynajmniej formalnie, bo doktor Maciej Kowman, mimo, że nie podpisano z nim nowego kontraktu nie zostawił zostawił pacjentów samym sobie i do pracy bezumownie przyjeżdżał. Potrzebne było ostre pismo i interwencja Michała Czechowicza, członka Zarządu Powiatu. Umowę w końcu podpisano i oddział funkcjonuje. Tyle, że... oddziałowa nie jest w stanie ułożyć grafika dyżurów ze względu na braki personelu. Sytuacja jest o tyle skomplikowana że psychiatria dzieli się obecnie na dwa budynki.. Personel powinien być w obu. Tm bardziej, że pacjenci na oddziale wymagają szczególnej troski i przede wszystkim uwagi...
Tymczasem remont trwa już ponad rok. Mimo możliwości, jakie dawały ustawy antycovidowe, próbowano go zrealizować siłami własnych pracowników. Efekt jest taki, że i tak firmę wynajęto ale koszty materiałów wzrosły w stosunku do ubiegłego roku o 100 procent. Jest nadzieja, że remont zakończy się do końca sierpnia. Może uda się przed kolejna falą pandemii.
Od dłuższego czasu dyskutujemy o konieczności budowy nowego centrum psychiatryczno odwykowego. Póki co jednak na rozmowach się kończy
Potrzeby są gigantyczne. Liczba osób nadużywających alkoholu i środków odurzających jest dotąd niespotykana. Mamy tez dużą grupę chorych, którzy targnęli się na własne życie. Mieliśmy tu momenty, że na 30 łóżek trafiało do nas 45 pacjentów. Można sobie wyobrazić w jakich warunkach przebywali.
- opowiada jedna z pielęgniarek.
Rehabilitacja - kto tu rządzi?
Odrębnym problemem jest oddział rehabilitacyjny. Tutaj pracownicy cieszą się z nowych łóżek, które na mój wniosek zostały zakupione przez powiat. Narzekają jednak na coś innego. Na co? Otóż na oddziale nikt nie zarządza. Ordynator jest praktycznie nieobecny. Pracuje równolegle w wielu różnych miejscach a na oddział wpada tylko wieczorami. W ciągu dnia trudno się nawet do doktora dodzwonić. To prawda, zamiast ordynatora w głośniku słyszmy zabawny czeski monolog.
Co ciekawe sytuacja taka trwa od lat a kolejne zarządy szpitala, mimo że mają tego świadomość nic w tej sprawie nie robią i udają, że problemu nie dostrzegają. Co prawda Konrad Łukaszewski denerwował się, że z ordynatorem można spotykać się tylko w nocy ale też zmian żadnych nie dokonał. W międzyczasie czasie z funkcji zrezygnowała oddziałowa nie chcąc odwalać całej roboty za swojego szefa, którego w pracy zazwyczaj nie ma.
Problem jest poważny i to z dwóch powodów. Po pierwsze to, jak funkcjonuje oddział zależy przede wszystkim od ordynatora. To on jest na pierwszej linii frontu i on powinien walczyć o właściwą pracę i wyposażenie oddziału. Tak jak na przykład wspomniany wyżej doktor Kowman, który nie ma problemu z tym, by umówić się ze starostą i poprosić o pomoc.
Po drugie zamierzamy ruszyć z rehabilitacją covidową i udarową. Nie da się tego zrobić z ordynatorem pracującym z przysłowiowego doskoku. Chyba że całością ma zarządzać oddziałowa, wtedy ok. Tylko co na to NFZ i oczywiście zapłaćmy jej 100 zł za godzinę pracy. Bo się będzie kobiecie należało.
Na kolejnej stronie o "prywatnym folwarku" doktora D.
Napisz komentarz
Komentarze