Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 27 kwietnia 2024 08:50
Reklama
Reklama

Radosław Piwowarski dla PAP Life: Całe życie robię filmy o kobietach

Nigdy nie ulegał modom, zawsze kręcił filmy inne niż wszyscy. Niby wesołe, ale podszyte smutkiem i melancholią. Ich bohaterami są ludzie, którzy ścigają swoje marzenia, tak jak Mariolka Wafelek w „Pociągu do Hollywood”. W tej roli wystąpiła Katarzyna Figura, którą Radosław Piwowarski odkrył dla polskiego kina. Nie tylko ją, bo to u niego debiutowały takie gwiazdy jak Anna Przybylska, Joanna Pacuła, Małgorzata Socha, Maria Seweryn czy Robert Gonera. Aktorskich talentów odkryłby zapewne znacznie więcej, gdyby nie to, że 20 lat temu przestał kręcić filmy. Teraz wraca – już w przyszłym roku będzie można zobaczyć jego najnowszy film „Lekcje miłości”. Nam Radosław Piwowarski mówi, dlaczego tak długo nie kręcił filmów, co go skłoniło do powrotu, dlaczego lubi pracować z debiutantami i co sprawiło, że porzucił pomysł zrealizowania filmowej biografii Anny Przybylskiej.

PAP Life: Dwa miesiące temu pojawiła się w mediach informacja, że kręci pan nowy film „Pani od polskiego”. Pana poprzedni film kinowy – „Ciemna strona Wenus” – powstał 26 lat temu, potem w 2003 roku zrealizował pan jeszcze dla telewizji „Królową chmur”. Długa ta przerwa. Co pan robił w tym czasie?

Radosław Piwowarski: Ponad 20 lat temu zadzwonił do mnie Tadeusz Lampka i zaproponował mi reżyserię nowego wówczas serialu „Złotopolscy”. Miałem przyjść na kilka dni, żeby ten serial „ocieplić”, bo zawsze miałem opinię reżysera, który kręci filmy lubiane przez widzów. Z tych kilku dni zrobiło się 12 lat. Po prostu przez własną nierozwagę wszedłem w świat seriali, który jest pociągający, bo to jest stała robota, stałe pieniądze, a poza wszystkim to lubiłem. Nakręciłem ponad 350 odcinków „Złotopolskich”. Później zrobiłem jeszcze wspomnianą „Królową chmur” z Danutą Szaflarską i Anią Przybylską. I to tak naprawdę był mój ostatni film, bo potem znów były seriale. Poza tym wykładam w Warszawskiej Szkole Filmowej. Przez cały ten czas myślałem o nowych scenariuszach, dużo pisałem, ale do realizacji fabuły nie mogłem się przebić.

PAP Life: Dlaczego?

R. P.: Kiedy przychodziłem z kolejnym scenariuszem, słyszałem: „Ach mistrzu, napije się pan kawy czy herbaty?”. Ale gdy zaczynałem mówić, że chcę wyreżyserować nowy film, to spotykałem się ze zdziwieniem, że w moim wieku jeszcze chcę to robić. Prawda jest taka, że moje pokolenie już nie robi filmów. Minęły już czasy, kiedy przychodził pan reżyser i mówił: „Mam fajną historię do opowiedzenia”, a wszyscy byli ciekawi, co on zaproponuje. Dziś reżyser jest człowiekiem do wynajęcia. Młodzi na to idą.

PAP Life: Ale w końcu udało się panu przebić. Nakręcony właśnie film „Lekcje miłości” to opowieść o miłości między Polakami wywiezionymi w czasie II wojny światowej na roboty do Niemiec. Skąd wziął się ten pomysł?

R. P.: Dawno, dawno temu Janusz Gazda podsunął mi niewielką książeczkę „Szara gęś” autorstwa Emili Kunawicz. To były beletryzowane wspomnienia nauczycielki z Kresów, która spędziła pół wojny w III Rzeszy z dzieckiem przy piersi. Spotkałem się wtedy z panią Emilią, przemiłą starszą panią i umówiliśmy się, że zrobię z tego film. Później niestety zajmowałem się innymi rzeczami, pani Emilia umarła, ale ta jej książka nie dawała mi spokoju. Kilka lat temu zacząłem czytać pamiętniki i wspomnienia ludzi, którzy byli na robotach w III Rzeszy i odkryłem niezwykły świat, który właściwie jest kompletnie nieznany. Trudno to zrozumieć, ale przez 70 lat nie powstał na ten temat żaden film – ani fabuła, ani dokument. A przecież na robotach w Niemczech było 2 miliony 800 tysięcy ludzi z Polski. To jest kopalnia szekspirowskich dramatów. Pomyślałem, że to jest wyzwanie. Jako artysta chcę oddać hołd tym kobietom, które straciły najlepsze lata swojego życia, pracując u Niemców. I tak powstał ten film. Z jednej strony inspiracją były autentyczne wspomnienia, z drugiej moja artystyczna potrzeba. Całe życie robiłem filmy o kobietach i główne role zawsze grały u mnie kobiety.

PAP Life: Do tej pory kręcił filmy osadzone w czasach współczesnych. Nakręcenie filmu historycznego było dla pana dużym wyzwaniem?

R. P.: Fantastycznym! To była prawdziwa zabawa, żeby wymyślić wszystko od początku do końca. Fakt, nie robiłem wcześniej filmów historycznych, no może poza „Yesterday”, który dzieje się w 1964 roku na polskiej prowincji. Tutaj akcja toczy się przez trzydzieści lat – od 1938 roku do lat 60., kamera przesuwa się przez Kresy, III Rzeszę, Ziemie Odzyskane. Rozmach tego filmu jest iście epicki, mimo że nie mieliśmy dużych pieniędzy. Ale pracowałem ze wspaniałym scenografem Wojciechem Żogałą, który zachwycił się scenariuszem i włożył bardzo dużo serca w ten film. Z kolei Waldemar Pokromski zaprojektował świetną charakteryzację, bardzo trudną, bo bohaterowie starzeją się na ekranie. Ogromną rolę odegrały też kostiumy, część z nich sprowadziliśmy z niemieckich magazynów ubrań i butów, ale większość trzeba było uszyć. Wszystkie te prace nad kreacją były pracochłonne i czasami wkurzające, ale zarazem cudowne. Teraz rozumiem zamiłowanie niektórych reżyserów do filmów historycznych.

PAP Life: A nie bał się pan wejść na plan filmowy po tak długiej przerwie?

R. P.: Byłem naładowany taką twórczą energią, taką kreatywnością, która we mnie zbierała przez lata, że podobno wprawiłem w zdumienie całą ekipę. Siwy facet, który najszybciej lata, najgłośniej krzyczy i najwięcej robi – to właśnie ja. Nie miałem krzesła z napisem „reżyser”. Przypomniał mi się Andrzej Wajda, który mówił, że jakby usiadł, to by zasnął. Ja na planie czułem, że nareszcie żyje. Ekipa była znakomita, oni mnie zaakceptowali, co też było miłe, bo jestem inny od dzisiejszych reżyserów, którzy głównie siedzą przed monitorem. Ja od świtu byłem z aktorami w garderobie, w charakteryzacji, na planie.

PAP Life: Główną rolę w tym filmie powierzył pan debiutantce, Sylwii Skrzypczak-Piękoś. Nie lepiej było wziąć kogoś znanego, kto przyciągnie widzów?

R. P.: U mnie zawsze debiutowali aktorzy. Tym razem znów Bóg nade mną czuwał, znowu mi się udało – chyba stworzyłem dwie nowe gwiazdy polskiego kina. Sylwia to dziewczyna po Warszawskiej Szkole Filmowej, zna języki, była nauczycielką. Już pierwszego dnia zdjęć stopiła się ze swoim literackim pierwowzorem. Jest prawdziwa, poruszająca, przejmująca. Stworzyła postać, jakiej dawno nie widziałem na ekranie. Do tego „w posagu” wniosła do filmu swoje prawdziwe dziecko, syna Stasia, który „zagrał” jej filmowe dziecko. Od pierwszego dnia miałem z nią doskonałe porozumienie. Z kolei główną rolę męską gra Witalij Havryla, Ukrainiec spod Lwowa, który studiuje na trzecim roku w krakowskiej Akademii Teatralnej. Jest świetny. W dwóch głównych rolach mam dwójkę cudownych debiutantów. Wynikło z tego trochę problemów. Pytano mnie, dlaczego nie ma w obsadzie gwiazd, jak możliwe, że biorę debiutantów.

PAP Life: A gdzie pan ich znalazł?

R. P.: Na castingu. Do tych poszukiwań przykładam bardzo dużą wagę. Najpierw szukam w szkołach teatralnych, uruchamiam prywatne kontakty, rozpytuję. Tym, którzy mnie jakoś zaintrygowali, wysłałem fragmentem scenariusza, prosiłem o nagranie filmików, potem tym obiecującym wysłałem kolejne teksty. Wybrani przyjeżdżali na zdjęcia próbne, zdjęcia w kostiumie, sceny z niemieckimi aktorami itd. Kandydatki do głównej roli musiały znać niemiecki. W finale miałem trzy świetne dziewczyny. Debiutantki.

PAP Life: Można przypuszczać, że Sylwii Skrzypczak-Piękoś i Witalij Havryla będą gwiazdami, bo ma pan bardzo dobrą intuicję do aktorów. To u pana debiutowały Katarzyna Figura i Anna Przybylska

R. P.: I Joanna Pacuła, Małgorzata Socha, Maria Seweryn i wielu innych aktorów, którzy dziś są powszechnie znani. Uważam, że reżyser jest warty tyle, ile stworzy gwiazd. Mam satysfakcję, że w trakcie mojego zawodowego życia udało mi się kilkanaście świetnych młodych aktorów wprowadzić na ekrany.

PAP Life: Jak pan znalazł Anię Przybylską?

R. P.: Na zdjęciach próbnych do „Ciemnej strony Wenus”. Miała wtedy 16 lat i jej mama musiała podpisać zgodę, żeby mogła grać. Nauczyłem ją właściwie wszystkiego, zawsze mówiła o mnie „filmowy tata”, co było wzruszające. Kiedy była już ciężko chora, pisała do mnie ze szpitala: „Tato, nie martw się”. Ania to było cudowne zjawisko. Myślę, że gdyby urodziła się w Stanach, byłaby światową gwiazdą. Takie cudo zdarza się raz na dekadę.

PAP Life: Z Marią Seweryn było podobnie? Też trafił pan na nią na castingu?

R. P.: Z nią było inaczej. Pojechałem spotkać się z jej mamą, Krystyną Jandą. I zobaczyłem Marysię – 16-latkę, która kosiła trawę. A szukałem wtedy dziewczyny do głównej roli w „Kolejności uczuć”. Od pierwszego spojrzenia czułem, że to ktoś inny, intrygujący.

PAP Life: Maria Seweryn miała jednak zdecydowanie bliżej do świata filmu niż Anna Przybylska.

R. P.: I tak, i nie. Kiedy namawiałem ją na próbne zdjęcia, powiedziała: „Przecież ja się do niczego nie nadaję, aktorami są moja mama i ojciec, to wystarczy”. Ona wtedy planowała, że zostanie kontrolerem lotów na Okęciu. Moim odkryciem jest też Piotrek Siwkiewicz, który grał w „Yesterday” i „Marcowych migdałach” oraz Andrzej Zieliński. Ale również Stanisław Brudny, najstarszy żyjący polski aktor, który jeździ po całym świecie jako Odyseusz ze spektaklami Krzysztofa Warlikowskiego. Staszek debiutował w moim filmie „Córka albo syn” w ubiegłym wieku. Tak samo Robert Gonera. Obaj gościnnie, po starej przyjaźni pojawiają się teraz w „Lekcjach miłości”. Krystynę Feldman wyciągnąłem z niebytu jako aktorkę, która obijała się gdzieś między Legnicą, Zieloną Górą i Szczecinem. Po raz pierwszy większą rolę zagrała u mnie, w serialu „Jan Serce”, a potem w „Yesterday”. Ona też jest „moim dzieckiem”.

PAP Life: Wracając do Ani Przybylskiej – podobno planował pan nakręcić o niej film. Dlaczego on nie powstał?

R. P.: Pierwsza myśl, że trzeba o Ani zrobić film, pojawiła się na jej pogrzebie. Napisałem wstępny scenariusz. To miał być film o Ani, jaką znałem – skromnej dziewczynie z wojskowej rodziny znad morza, której została twarzą Europy. Wszystko było na dobrej drodze do momentu, gdy usłyszałem od producenta, że ludzie chcą oglądać, jak Ania umiera. To mnie zabolało i zaczęło zniechęcać do tego projektu. Do tego pojawiły się osoby z kręgu jej rodziny, znajomych, które chciały na tym filmie jak najwięcej zarobić. To wszystko razem zrobiło się niesmaczne, dlatego uznałem, że jako jej „filmowy ojciec” nie mogę w czymś takim uczestniczyć. I bardzo dobrze, że taki film nie powstał. Choć może jeszcze kiedyś wrócę do tego projektu.

PAP Life: Umieranie, przemoc, alkoholizm to tematy, które często pojawiają się w polskich filmach. Ale pan nigdy takich wątków nie podejmował. Dlaczego?

R. P.: Wolę jasną stronę życia. Sztuka jest po to, żeby dać ludziom nadzieję, a nie, żeby ich dołować. Najłatwiej zrobić film, że kogoś zabili, ktoś kogoś gania, ma wyrzuty sumienia. Takie rzeczy łatwo się kręci i panuje przekonanie, że ludzie chcą to oglądać. Mi bliżej do Bohumila Hrabala i Billy’ego Wildera. W „Lekcjach miłości” miałem dramatyczną scenę egzekucji, ale ostatecznie nie wziąłem jej do filmu. Jeśli przez całe życie nikogo w filmie nie powiesiłem, nie zamordowałem, to dlaczego teraz mam to robić?

PAP Life: Wszystkie pana filmy mają bardzo charakterystyczny klimat. Trochę są wesołe, trochę smutne, trochę melancholijne. I wszystkie mają wspólny mianownik – niosą przesłanie, że każdy z nas ma prawo do wielkich marzeń, jak Mariola z „Pociągu do Hollywood”.

R. P.: Tak, bo marzenia czynią nas lepszymi. Wszystkie moje filmy biorą się z życia. Tak było też z „Pociągiem do Hollywood”. Przez wiele lat jeździłem pociągami do Łodzi. Zauważyłem dziewczynę w białym fartuchu, która sprzedawała piwo w przedziałach. Ten biały fartuch miała ubrudzony łapskami facetów, którzy od niej kupowali piwo i uważali, że mogą ją obmacywać. To był punkt wyjścia. Prosta dziewczyna, która musi zarabiać na życie, więc sprzedaje piwo. Dołożyłem do tego marzenie o karierze w Hollywood, wspólne dla wielu dziewcząt na świecie.

PAP Life: Pana filmy wyróżnia też to, że bohaterkami zwykle są kobiety. To rzadkość, bo nasza kinematografia zdecydowanie faworyzuje mężczyzn.

R. P.: To jest nasza tradycja, nasi bohaterowie literaccy to też przede wszystkim mężczyźni, w teatrze na pięć ról męskich jest jedna żeńska. A przecież kobiety są ciekawsze. Są solą, pieprzem, światłem naszego życia. Szczególnie w tej części Europy. W Polsce od czasów rozbiorów wszystko spadło na ich barki. Widzę to w mojej rodzinie, w życiorysach mojej prababki, babki, ciotki. Bez nich Polski by nie było. Ten film dedykowany jest im, pani Emilii Kunawicz, mojej ciotce Teresie Ostrowskiej, która była na robotach w Niemczech, milionom kobiet, które sklejały to, co się rozpieprzyło. Kobiety zawsze mnie fascynowały.

PAP Life: A jak to się stało, że w ogóle został pan reżyserem?

R. P.: Los, przypadek. Jako 9-letni chłopiec zagrałem w filmie „Żołnierz królowej Madagaskaru”, który reżyserował Jerzy Zarzycki. Był to pierwszy polski film barwny. A ja byłem rudy i miałem piegi. Zobaczył mnie Tadeusz Fijewski, sławny aktor, który grał w tym filmie, zabrał na próbne zdjęcia do Łodzi. Już sama Łódź zrobiła na mnie wrażenie, a co dopiero „Fabryka Snów” przy Łąkowej. To był film kostiumowy, wszystko działo się na hali, grały orkiestry, jeździły dorożki, płonęły domy, przyjeżdżała straż z motopompą, a tym wszystkim dyrygował jakiś tajemniczy człowiek – jak mi powiedziano – reżyser. Taki lokalny Pan Bóg albo nawet lepiej. Po latach pojechałem do Łodzi zdawać do Szkoły Filmowej, oczywiście mnie nie przyjęli, bo nic nie potrafiłem, nic o życiu nie wiedziałem. Poszedłem do pracy do telewizji, nosiłem za operatorem statyw, jeździłem roburem po Polsce, nauczyłem się jeść śledzia, poznałem smak jarzębiaku i za rok zdałem. Potem na mojej drodze pojawił się Andrzej Wajda, który szukał młodych, zdolnych ludzi i wybrał mnie do zespołu X. Tak to się zaczęło.

PAP Life: Zajmuje się pan nie tylko reżyserią, ale też pisaniem. Większość scenariuszy do swoich filmów stworzył pan sam. Dlaczego?

R. P.: Dlatego, że lubię wymyślać i pisać. Pisarz to jest ktoś. Jest wolny. W pandemii napisałem prawdziwą powieść „Lekcje seksu doktora Alzheimera”. Może ktoś zrobi z niej film?

PAP Life: Tematyka nie zaskakuje – seks był zawsze obecny w pana filmach.

R. P.: Sztuka od tysięcy lat się obraca się wokół seksu, erotyzmu. To jest najbardziej intymna, najbardziej wrażliwa i najważniejsza część naszej egzystencji. Teraz film odchodzi od seksu. Przejął go internet i zwulgaryzował.

PAP Life: Teraz też trudniej sceny seksu kręcić, podczas ich realizacji na planie musi być obecny koordynator intymności.

R. P.: To przyszło z Hollywood, tam rzeczywiście działy się różne nieprzyjemne rzeczy. Ja nigdy nie miałem problemu z kręceniem scen intymnych. W moich filmach grały wszystkie najpiękniejsze polskie aktorki, do dziś ze wszystkimi żyję w wielkiej przyjaźni, w życiu nie spotkałem się z jednym gestem niechęci

PAP Life: W „Lekcjach miłości” będzie seks?

R. P.: To jest film o miłości. Bardzo wzruszający. Radzę zabrać do kina chusteczki.

PAP Life: A dlaczego właściwie wrócił pan do robienia filmów?

R. P.: Bo tak naprawdę to jest jedyna rzecz, którą potrafię. (PAP Life)

 

Rozmawiała Izabela Komendołowicz-Lemańska

 

Radosław Piwowarski – reżyser, scenarzysta, absolwent PWSFTviT w Łodzi. Na dużym ekranie debiutował w 1984 filmem „Yesterday”. Ma w dorobku tak kultowe dziś filmy „Kochankowie mojej mamy”, „Pociąg do Hollywood”, „Marcowe migdały”, „Autoportret z kochanką” czy „Kolejność uczuć”, który w 1993 roku zdobył Złote Lwy na festiwalu w Gdyni). Reżyserował wiele seriali telewizyjnych, m.in. „Jan Serce”, „Złotopolscy”, „Na dobre i na złe”. W przyszłym roku w kinie będzie można obejrzeć jego najnowszy film „Lekcje miłości” (pierwotny tytuł „Pani od polskiego”).


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Polecane
Program Rewitalizacji po poprawkachBezpieczni w ruchu drogowymPolicja ostrzega przed oszustamiZostań recytatoremGnał bez wyobraźni i rozumuKelner zastrzelił się z miłościBiałobrzeska Majówka na łąceWalka o rynek – jak sprawdzić, kto jest konkurencją dla Twojego biznesu?Dzień Otwarty u WyspiańskiegoWielki sukces Zuzanny Linowskiej w Międzynarodowym Konkursie GraficznymPiłkarskie starcie na kinowym ekranieJuż od 17 do 19 Maja na Placu Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim zawitają Food trucki!
Reklama
„Burza” nad Pilicą „Burza” nad Pilicą Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim serdecznie zaprasza na otwarcie wystawy „Burza” nad Pilicą. Wydarzenie odbędzie się 27 stycznia o godzinie 10 w Skansenie Rzeki Pilicy (ul. Modrzewskiego 9/11). Głównym moderatorem spotkania będzie Jakub Czerwiński, szerzej znany jako Irytujący Historyk. Wstęp wolny w godz. 10-12.Tego dnia w budynku skansenowej świetlicy wyeksponowana zostanie wystawa pamiątek związanych z historią 25. Pułku Piechoty Armii Krajowej z okresu II wojny światowej. Tam też będzie można zobaczyć m.in. sztandary, archiwalne zdjęcia, orzełki, opaski, hełmy, elementy umundurowania i wyposażenia wojskowego.Oddział 25. pp AK został sformowany w lipcu 1944 roku w Barkowicach Mokrych nad Pilicą na bazie oddziałów partyzanckich i dywersyjnych Inspektoratu Piotrkowskiego AK w ramach akcji „Burza”. Działał głównie w lasach koneckich i przysuskich do 9 listopada 1944, kiedy to został rozformowany jako oddział zwarty, z poleceniem prowadzenia dalszej walki małymi oddziałami.Warto zaznaczyć, że w oddziałach 25. pp AK służyło kilkudziesięciu tomaszowian na czele z dowódcą, majorem Rudolfem Majewskim ps. „Leśniak”, który obecnie jest patronem Jednostki Strzeleckiej 1002 w Tomaszowie Mazowieckim.W roku 2024 przypada 80. rocznica Akcji „Burza” i sformowania 25. Pułku Piechoty Armii Krajowej, stąd też pomysł na tematyczną wystawę w Skansenie Rzeki Pilicy. Eksponaty pochodzą ze zbiorów Fundacji Con Ignis z Piotrkowa Trybunalskiego. Organizatorem wydarzenia jest Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim oraz Fundacja Con Ignis z prezesem zarządu Jakubem Czerwińskim.Wystawę będzie można oglądać do końca kwietnia 2024 r.Data rozpoczęcia wydarzenia: 27.01.2024
„Weselny toast” „Weselny toast”  „Weselny toast” to francuska komedia, na którą Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza 8 maja do sali kinowej KiTka przy ul. Niebrowskiej 50. Film zostanie wyświetlony w ramach cyklu Ale Kino i będzie to już ostatni seans przed wakacyjną przerwą. Początek o godz. 18. Jak można przeczytać w opisie filmu, w „Weselnym toaście” znajdziemy wszystko to, za co uwielbiamy francuskie komedie: romantyczną miłość, wigor, odrobinę nostalgii i cięty humor, którego ostrze łagodzi czułość, z jaką odmalowane są słabości bohaterów. Laurent Tirard („Facet na miarę”, „Mikołajek”), który wyreżyserował ten obraz, do komedii podszedł w świeży i oryginalny sposób, wplatając w nią elementy stand-upu. Pokazał, że męczące rytuały stają się znacznie milsze, jeśli choć trochę polubimy swoją rodzinę. A wtedy może nawet będziemy gotowi na założenie własnej.Główny bohater, 35-letni Adrien, jest neurotykiem i właśnie rozstał się z dziewczyną. Podczas rodzinnej kolacji zostaje poproszony o wygłoszenie toastu na weselu siostry. Czego będzie chciał życzyć młodej parze, gdy jego związek legł w gruzach? Czy wyjdzie ze strefy komfortu i będzie walczył o swoją miłość? Przekonacie się, przychodząc na film. Bilety w cenie 9 zł dostępne są w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 oraz przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Weselny-toast/Tomaszow-Mazowiecki).Zapraszamy w imieniu organizatorów.Data rozpoczęcia wydarzenia: 08.05.2024
Białobrzeska Majówka Białobrzeska Majówka Piknik rodzinny pod tytułowym hasłem odbędzie się 11 maja w Miejskim Centrum Kultury Za Pilicą przy ul. Gminnej 37/39. Organizatorzy przygotowali dla jego uczestników wiele atrakcji. Będzie z nich można skorzystać w godz. 16−19. Wstęp wolny. Na najmłodszych czekać będzie m.in. gra terenowa z nagrodami, a także: ogromna zjeżdżalnia, stoiska plastyczne, na których wykonać będzie można np. makramowy breloczek, ścieżka sensoryczna i tor przeszkód. Nie zabraknie też ogromnych baniek mydlanych, balonów, szczudlarza i cukrowej waty. Główną atrakcją dla dzieci będzie magik Pan Buźka, który przedstawi show „Magia Żółtoksiężnika”. Dużo będzie działo się również na scenie. Zaprezentują się m.in.: Dziecięcy Zespół Pieśni i Tańca „Ciebłowianie”, DFC Latino, uczestnicy zajęć wokalnych i tanecznych z MCK Za Pilicą, a w bajkowy świat przeniesie wszystkich grupa teatralna „Zeróweczka” z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 8 w Białobrzegach, która pokaże nagrodzony Złotą Maską na tegorocznych Tomaszowskich Teatraliach spektakl „Królewna Śnieżka”. Będzie też czas dla Kwadransowych Grubasów, z którymi wspólnie świętować będziemy 25-lecie działalności klubu. Na stoiskach partnerów wydarzenia będzie można przybić piątkę z Miśkiem i Kropelką, zagrać w koło fortuny, sprawdzić umiejętności językowe czy wykonać kolorową pracę plastyczną. Dodatkowo będzie można skorzystać z konsultacji koordynatora opieki onkologicznej oraz zmierzyć ciśnienie i poziom cukru. Dostępny będzie również punkt Nadleśnictwa Smardzewice, w którym będzie można otrzymać sadzonki drzew. Nie zabraknie również wozu strażackiego, do którego będzie można wsiąść, i pokazów pierwszej pomocy prowadzonych przez druhów z OSP w Białobrzegach. Na sali koncertowej dostępne do obejrzenia będą dwie wystawy: prac malarskich artystów ze Stowarzyszenia Amatorów Plastyków oraz uczestników zajęć malarstwa i rysunku w MCK Za Pilicą. Na stoiskach będzie można również zakupić słodkie ciasta oraz ciepłe dania, jak np. grillowaną kiełbaskę czy pyszne pierogi.Wstęp na wydarzenie jest wolny.  Data rozpoczęcia wydarzenia: 11.05.2024
Food trucki Food trucki Już od 17 do 19 Maja na Placu Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim zawitają Food trucki!Piknik rodzinny organizowany przez Sowa Events bedzie miał do zaoferowania mnóstwo atrakcji.Dla głodomorów przyjadą foodtrucki reprezentujące kuchnie z całego świata. Wśród serwowanych dań nie może zabraknąć: amerykańskich burgerów, hiszpańskich churrosów, frytek belgijskich, węgierskich langoszy, tajskiego padthaia oraz wiele innych przysmaków z różnych zakątków naszego globu.Dla spragnionych będzie przygotowana strefa orzeźwienia, czyli stoisko pełne dobroci. Serwujemy tam autorską lemoniada, zmrożoną granite i wiele innych.Między stoiskami będzie przygotowany specjalny food court gdzie zostaną porozkładane ławostoły, leżaki oraz parasole. Można więc śmiało zaprosić całą rodzinę i wygodnie spędzić czas zajadając się serwowanymi specjałami, słuchając przy tym przyjemnej muzyki.Będzie również mnóstwo atrakcji dla najmłodszych. Będzie stoisko z balonami i zabawkami oraz stoisko z watą cukrową. Bedą również przygotowane dmuchane zamki na których dzieciaki beda mogły spędzić radosne chwile skacząc i bawiąc sie w najlepsze.DODATKOWO I BEZPŁATNIE ZAPRASZAMY NA:SOBOTA:- 12:00 - 16:00 - Spotkanie z ulubionymi postaciami z topowej bajki o dzielnych pieskach! Szykujcie aparaty i szerokie uśmiechy :)NIEDZIELA: - 12:00 -12:45 - Koncert "JAK Z BAJKI" - uzdolnieni ludzie filmu, muzyki, teatru i animacji przeniosą Was w magiczny świat muzyki z największych hitów filmów animowanych! - 12:00 - 18:00 - Animatorzy do Waszej dyspozycji! - zabawy ruchowe, sportowe, skręcanie balonów, zabawy z chustą klanza, mini zajęcia plastyczne i wiele innych - nudzie mówimy STOP!- 12:00 - 18:00 (z przerwami) - Bańki mydlane w niecodziennym wydaniu - daj się zamknąć w giga bańce! - Warto zapomnieć o gotowaniu w domu tego weekendu. Warto zabrać rodzinę i cudownie spędzić ten czas z Food truckami. Kulinarne święto już od 17 do 19 Maja w Tomaszowie Mazowieckim.Data rozpoczęcia wydarzenia: 17.05.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 14°CMiasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1016 hPa
Wiatr: 16 km/h

Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Myślę, że ten Twój wpis (tomaszowianka) dotyczy moich wpisów. Dlatego napiszę tak. W pewnej piosence, Stuhr (ten alkoholik, co po alkoholu potrącił kogoś samochodem) śpiewa tak: śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej. I ta odkrywcza myśl odnosi się również do takich pisarzy, jak ja i Ty oraz i do tych, którzy te nasze wypociny czytają. Jeżeli my w naszych wpisach pokazujemy różne nasze poglądy, to te nasze poglądy nie muszą być akceptowane przez cały, zafajdany świat. Jednak, nie musimy zaraz opluwać tych, którzy mają inne poglądy od naszych. A Ty, dosyć delikatnie piszesz do mnie: stary, poluzuj majty, zdejmij ten przyciasny berecik z antenką i nie wkur.... mnie. No to, ja ten Twój apel do mnie - dokładnie odwracam. Czy ja muszę kochać swoją teściową? Oczywiście - NIE!!! Ale, czy zaraz muszę ją walić po gębie - NIE!!!Źródło komentarza: Zmiany w ProkuraturachAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Ten brzuchaty osobnik tak nadaje się na starostę powiatu, jak ja na biskupa. Nawet na katechetę się nie nadawał. Jednak nasze bredzenie jest zbędne, bo ten szkodnik społeczny z pewnością, pod powiatowym stołem już został wybrany. A sesja w dniu 07.05. 2024 r., to będzie tylko formalność.Źródło komentarza: Kto powinien zostać Starostą Powiatu TomaszowskiegoAutor komentarza: zadowolonyTreść komentarza: Białobrzegi rzeczywiście bardzo ponura dzielnica Tomaszowa. A za komuny planowano tu duże osiedla bloków, dlatego do Tomaszowa przyłączono wtedy Ludwików i Białobrzegi. Gdyby dzisiaj oderwano te dzielnice od Tomaszowa to miasto liczyłoby około 40 tys. mieszkańców. Dzięki wam wybieramy nadal Prezydenta a nie Burmistrza bo mamy nieco ponad 50 tys. głów w mieście.Źródło komentarza: Białobrzeska Majówka na łąceAutor komentarza: Mieszkaniec BiałobrzegówTreść komentarza: Brawo, wreszcie coś się tutaj dzieje - szkoda że tak rzadko, dzielnica kompletnie zapomniana pod względem integracji społeczności lokalnej. Zdecydowanie brakuje tutaj miejsca spotkań dla starszych jak i młodszych mieszkańców na otwartym terenie. Uważam, że altanka na wzór Ciebłowic czy park taki jak w Wąwale ułatwił by tworzenie takich relacji oraz byłby dobrym miejscem do rekreacji oraz odpoczynku. Zachęcam i proszę przedstawicieli władzy z naszej dzielnicy o podjęcie działań w tym temacie. Oprócz inwestycji drogowych - mam wrażenie, że nic tutaj się nie dzieje.Źródło komentarza: Białobrzeska Majówka na łąceAutor komentarza: Mieszkanka TomaszowaTreść komentarza: Jedynym najbardziej kompetentnym i doświadczonym kandydatem jest obecny starosta Mariusz WęgrzynowskiŹródło komentarza: Kto powinien zostać Starostą Powiatu TomaszowskiegoAutor komentarza: tomaszowiankaTreść komentarza: Weź chłopie ,,urlop,,od komentowania ,czasem zgadzam się bo prawda leży po środku ale częściej ,,przeginasz,, wrzuć na luz i zapomnij o minionych czasach.Źródło komentarza: Zmiany w Prokuraturach
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama
News will be here
Reklama
News will be here
Reklama