Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 19:17
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Michał Czernecki: nigdy nie wstydziłem się tego, jak zagrałem

„Dawniej zdarzało mi się przedkładać wyzwania zawodowe nad obowiązki męża i ojca. Po części z powodu niedostatku pieniędzy, ale także z przyczyn ambicjonalnych. Teraz jest inaczej. Z wiekiem przychodzi refleksja o efemeryczności efektów mojej pracy, nieuchronnej starości i tego, że na co sobie teraz w rodzinie zapracujemy, to będziemy w jesieni życia mieć” - przyznaje Michał Czernecki w rozmowie z PAP Life. Aktor jest gwiazdą nowego serialu Canal+ „Algorytm miłości”, który jest parodią randkowego show.

PAP Life: W ostatnich miesiącach mogliśmy pana oglądać w takich filmach jak: „Polowanie”, „Kos”, „Miłość jak miód”, „Skołowani” oraz serialach „Camera Cafe”, „Emigracja XD”, „Skazana” i „Algorytm miłości”. Jest pan zainteresowany każdą propozycją, która do pana przychodzi?

Michał Czernecki: To, że nie schodzę z planu to wrażenie, które rodzi się z faktu, że filmy czy seriale mające już nierzadko dwa, trzy lata są wyświetlane na platformach streamingowych o dużych zasięgach. Przez to, że premiery są umiejscowione w czasie blisko siebie, co stwarza pozór mojego rzekomego zapracowania. W rzeczywistości jest tak, że w istocie od jakiegoś czasu na brak ofert nie narzekam, ale staram się dbać o proporcje między pracą a wypoczynkiem.

PAP Life: Czyli jednak zdarza się panu odrzucać propozycje?

M.C.: Oczywiście. Nawet powiedziałbym, że zdarza się coraz częściej. Wynika to w oczywisty sposób z większej ilości propozycji, które do mnie trafiają. Niektóre z nich są na tyle mało interesujące, że nie chcę im poświęcać swojego czasu. Na niektóre chęci są, za to terminy nie pozwalają. Bywają też i takie sytuacje, że wszystko układa się w materii artystycznej i kalendarzowej idealnie, ale moje oczekiwania finansowe rozmijają się z możliwościami drugiej strony.

PAP Life: Po prostu jest pan za drogi.

M.C.: Wynagrodzenie jest ważne. To ostatecznie mój zawód i aktorstwem zarabiam na utrzymanie swoje i mojej rodziny. Prawie każdą propozycję, którą otrzymuję, rozważam wnikliwie i sprawdzam, czy moje umiejętności i wrażliwość mogą być w danym przedsięwzięciu pomocne. Podstawowym kryterium, którym kieruję się przy wyborze, jest oczywiście scenariusz. Jak pisał David Mamet w książce „Prawda i fałsz. O herezji i zdrowym rozsądku w aktorstwie”: „Jeśli scenariusz jest dobry, twoje aktorstwo mu nie zaszkodzi. Jeśli jest zły, twoje aktorstwo mu nie pomoże”. Kolejną sprawą, która jest dla mnie istotna, jest ekipa ludzi, z którymi w wyniku mojej decyzji spędzę kilka czy kilkadziesiąt dni na planie, lub kilka lat w teatrze. Jeśli na tej ludzkiej płaszczyźnie coś się nie układa albo intuicja podpowiada mi, że układa się tylko pozornie, to lepiej dla mnie, dla tych ludzi i dla projektu, żebym zrezygnował. Najlepiej jest, kiedy wszystkie składowe uzyskują optymalne parametry, wtedy udział w danym przedsięwzięciu jest w miarę oczywisty. Najczęściej jednak nie wszystko układa się tak dobrze i trzeba ważyć na szali zyski i straty.

PAP Life: Zdarzało się panu przyjmować propozycje, których dziś pan żałuje?

M.C.: Pamiętajmy, że aktorstwo nie zawsze wygląda tak, jak opisują je w poczytnych periodykach. To zajęcie bardzo kapryśne, nieprzewidywalne, zależne od panujących aktualnie trendów i popytu, a także gustu widowni. Rodzina i małżeństwo wymagają warunków zgoła przeciwnych: stabilności - także finansowej, fizycznej obecności, możliwości planowania z wyprzedzeniem, etc. Próby godzenia tych dwóch płaszczyzn są skomplikowanym, złożonym i bardzo często frustrującym procesem. Wydaje mi się, że decyduje tutaj najczęściej hierarchia priorytetów, która dla każdego jest inna. Jeśli chodzi o mnie, dawniej częściej zdarzało mi się przedkładać wyzwania zawodowe nad obowiązki męża i ojca. Po części z powodu niedostatku pieniędzy, ale także z przyczyn ambicjonalnych. Teraz jest inaczej. Z wiekiem przychodzi refleksja o efemeryczności efektów mojej pracy, nieuchronnej starości i tego, że na co sobie teraz w rodzinie zapracujemy, to będziemy w jesieni życia mieć. Są projekty, o których wolałbym zapomnieć. Ale nigdy nie wstydziłem się tego, jak ja w tych przedsięwzięciach zagrałem. Zawsze robiłem wszystko, aby efekt końcowy był jak najlepszy. Nie zawsze jednak starczało warsztatu, wyobraźni, talentu. Film czy serial, a także spektakl to dzieła zbiorowe i czasami mimo najlepszych chęci i starań wychodzi coś, z czego nie jest się dumnym. Ważne, żeby z porażek wyciągać wnioski i nie popełniać wciąż tych samych błędów.

PAP Life: Wyobraźmy sobie, że pana kariera z jakiś powodów wyhamowała i wtedy przychodzi do pana propozycja poprowadzenia bikini reality show za pieniądze, które rozwiążą problemy finansowe. Co pan robi?

M.C.: Przez ponad 20 lat pracy w tym wysoce nieprzewidywalnym zawodzie nauczyłem się niczego nie wykluczać, niczego nie przekreślać, ani nie palić za sobą mostów, o ile nie jest to bezwzględnie konieczne. Reasumując - nie wiem. Jeśli przyjdzie taka propozycja, będę musiał podjąć decyzję i zmierzyć się z jej konsekwencjami. Jakie by one nie były.

PAP Life: W serialu „Algorytm miłości” wciela się pan w rolę prowadzącego bikini reality show, Tomka. Na premierze zażartował pan, że zgodził się pan wziąć udział w tej produkcji, bo „Adamczyk chciał honorarium w dolarach, Damięcki był za ładny, a Kuna była zajęta”. Wydaje mi się, że „Algorytm miłości” to produkcja, która potencjalnie ma wiele min. Czy parodiowanie czegoś, czego parodiować właściwie nie trzeba, bo większość ludzi ogląda takie programy dla śmiechu, ma sens?

M.C.: Przyjąłem propozycję roli Tomasza, ponieważ, po pierwsze, zespół scenarzystów pod wodzą Łukasza Sychowicza precyzyjnie naszkicował tak samą postać, jak i jej jaskrawo kontrastujący z nastawieniem uczestników sceptyczny stosunek do programu, który prowadzi. Podobało mi się także od początku, że to właśnie w postaci Prowadzącego, jak i osobie lektora (Wojciech Malajkat), ogniskuje się cały dystans i drwina z tego typu reality shows. Uważam, że satyra na wszechobecną pseudoozrywkę z gatunku bikini reality jest potrzebna. Potrzebna po to, żeby zwłaszcza młodzi ludzie nie zapominali o zdrowym dystansie do tego, co oglądają w mediach.

PAP Life: Co okazało się w tej roli najtrudniejsze?

M.C.: Znalezienie odpowiedniej konwencji grania oraz sposobu filmowania tego, co my aktorzy zagramy. Wyzwaniem było także zawrotne tempo pracy, biorąc pod uwagę konieczność początkowego poszukiwania optymalnych rozwiązań. Realizacyjnie też najprościej nie było, ponieważ w przeważającej większości scen brali udział prawie wszyscy uczestnicy naraz, co wymaga wielu powtórzeń i umiejętnego gospodarowania energią, tak, aby kiedy w końcu przychodzi kolej na nasze zbliżenie, mieć w sobie świeżość i zapał identyczny z tym, jaki się miało na pierwszym ujęciu w szerokim planie.

PAP Life: Pana bohater w „Algorytmie miłości” ma bardzo wyrazisty, wręcz przerysowany wizerunek. Po co był ten zabieg?

M.C.: Od pierwszych rozmów z główną kostiumografką, Dorotą Wiliams i szefową działu charakteryzacji, Adą Merską wiedzieliśmy, że po pierwsze musi być ekstrawagancko i nietuzinkowo. Po drugie, że ta postać musi być możliwie daleko wizualnie od mojego znanego dotąd widzom wizerunku. Stąd charakterystyczne okulary i szyty na miarę garnitur w ultranowoczesnym kroju. Do tego wąs i trwała ondulacja na głowie. Jestem bardzo wdzięczny obu paniom za ich pomysły, wiedzę i doświadczenie. Tworzenie postaci w serialu, filmie i teatrze to zawsze jest praca zespołowa. I aktor jest tu ważnym, ale bynajmniej nie wystarczającym elementem układanki.

PAP Life: W „Algorytmie miłości” występują młodzi aktorzy, nie tylko profesjonalni, także bez szkoły aktorskiej. Czy z pana punktu widzenia praca z jednymi i drugimi bardzo się różni?

M.C.: Oczywiście, że się różni i to znacząco. Na korzyść pracy z aktorami zawodowymi oczywiście. Użyję porównania wojskowego, które tylko z pozoru jest na wyrost. Czy jeżeli bylibyśmy wszechstronnie wyszkolonym żołnierzem jednostki specjalnej, to wolelibyśmy na trudną misję wziąć do pary podobnie wytrenowanego, zaprawionego w boju partnera? Czy kogoś, kto walkę oglądał tylko na ekranie i wyobraża sobie, że jest na nią gotowy. Odpowiedź jest dość oczywista, prawda? A w branży rozrywkowej zapomina się o tym, że aktor przechodzi czteroletni, intensywny trening, który przygotowuje go do grania różnorodnego repertuaru i w ogóle do szerokiego spektrum działalności zawodowej. Komedia, dramat, tragedia, taniec, śpiew, balet, pantomima, praca z kostiumem i charakteryzacją, współpraca pomiędzy poszczególnymi pionami w teatrze, filmie i serialu. Taki jest zakres praktycznego kształtowania warsztatu adepta aktorstwa, aby potrafił przekonująco stworzyć iluzję dowolnej postaci. Ludziom, którzy nie są kształceni w takim trybie tylko wydaje się, że mogą być równorzędną konkurencją dla aktorów zawodowych. Nie mogą i nie będą mogli. Tym, którzy wątpią w prawdziwość mojego twierdzenia polecam wizytę w jakimkolwiek teatrze, gdzie zatrudnia się amatorów. Teatr nie wybacza braku przygotowania, braku techniki i treningu utrzymywania uwagi widza. Tam nie ma montażu i wyboru ujęcia, aby ukryć deficyty, albo umie się grać, albo się nie. Przyznam, że z nadzieją wyglądam momentu, kiedy przestanie się nadużywać terminu aktor czy aktorka w odniesieniu do ludzi, którzy aktorami nie są. I o ile, tak jak na przykład Maciek Musiał, nie skończą właściwej uczelni, nigdy się nimi nie staną. Niezależnie od tego, w ilu produkcjach by nie wystąpili.

PAP Life: Czy młodzi aktorzy prosili pana o radę?

M.C.: Zdarzyło się to kilka razy. Może nie tyle o radę, bo to w większości bardzo utalentowani, wspaniali młodzi ludzie. Kilka razy zapytano mnie jako starszego kolegę o zdanie, jak ja coś widzę z perspektywy mojego dłuższego stażu w zawodzie. A ja chętnie odpowiadałem. I równie często - jeśli nie częściej - to ja pytałem ich o zdanie na jakiś temat. Bo i ja wiele się od nich nauczyłem i mam nadzieję jeszcze się nauczyć. Wszak w bieżącym świecie to jednak oni orientują się lepiej, bo to ich czasy.

PAP Life: Ma pan 46 lat. Ile czasu zajęło panu dotarcie do momentu, kiedy stał się pan aktorem rozpoznawanym, a producenci i reżyserzy docenili pana nazwisko?

M.C.: Aktorstwem dramatycznym zajmuję się zawodowo od 21 lat. Była to droga pełna zwątpień i rozmaitych trudności, w tym także tych natury osobistej. Rozpoznawalność to efekt zagrania we właściwych projektach, we właściwym czasie i tego, że te seriale i filmy okazały się chętnie oglądanymi pozycjami w bezliku dostępnej obecnie gamy dzieł audiowizualnych. To także efekt wieloletniej nauki warsztatu, szlifowania rzemiosła na wielu scenach teatralnych w kraju, w bardzo zróżnicowanym repertuarze

PAP Life: Którą z ról, które ostatnio pan zagrał, ceni pan sobie najbardziej?

M.C.: Myślę, że najbliższy z ostatnich kilku lat jest mi film „Skołowani” w reż. Jana Macierewicza. Jestem przekonany, a opinie widzów zdają się to potwierdzać, że stworzyliśmy kino niegłupie, zabawne i wzruszające. Nazwałbym je tak ostatnio rzadkim w polskiej kinematografii „kinem środka”. Postaci w tej opowieści są wyraziście, jak to w komedii, zarysowane, ale wiarygodne i pełne uroku. Dialogi są błyskotliwe, chętnie się ich słucha, a komizm jest niewymuszony i nie opiera się na schlebiającym najniższym gustom prostackich ripostach. Myślę też, że mimo oczywistych uproszczeń i skrótów wynikających z istoty gatunku komedii romantycznej, świat, który widzimy na ekranie jest filmowany ze smakiem. A przede wszystkim adekwatnie do emocjonalnej zawartości scen. Jestem też dumny z tego, że udało mi się stworzyć bohatera, z którym współcześni mężczyźni mogą się identyfikować. Który natchnie ich do chwili refleksji nad własnym życiem.

PAP Life: Jakie momenty w pańskiej karierze były przełomowe?

M.C.: Takich momentów jest kilka. Bardzo trudnym, a jednocześnie otwierającym na nowe możliwości zdarzeniem, było moje odejście z Teatru Dramatycznego w Warszawie. Nie byłem z tą instytucją związany stosunkiem pracy, ale grałem tam w ośmiu tytułach. Była to moja ukochana przestrzeń i miejsce moich najpiękniejszych dotychczas spotkań z takim teatrem, jaki od zawsze chciałem współtworzyć. Praca z Ondrejem Spišakiem była dla mnie największym darem, jaki w dotychczasowej pracy na scenie otrzymałem od losu. Spektakle, które wyreżyserował, najpierw w Teatrze Na Woli, a potem już w TD, to najlepsze, co udało mi się stworzyć w moim scenicznym dorobku. Odejście z Dramatycznego oznaczało dla mnie jednocześnie uwolnienie się z pełnej nadużyć i nieporozumień relacji z dyrekcją i definitywny koniec współpracy z Ondrejem. Tego ostatniego bardzo żałuję i mam nadzieję, że nasze ścieżki zawodowe jeszcze się kiedyś przetną. Był to moment przełomowy o tyle, że z dnia na dzień zostałem praktycznie bez pracy. Musiałem opuścić, jak to mówią „swoją strefę komfortu” i szukać dla siebie innych możliwości. Po wielu próbach, ślepych uliczkach i rozczarowaniach jestem tu, gdzie jestem. I jest mi w tym miejscu dobrze.

PAP Life: Zdarza się panu jeszcze prosić kogoś o radę zawodową?

M.C.: Pewnie, że tak. Nasz zawód jest zawodem rzemieślniczym i mistrzowskim zarazem. Relacja mistrz-uczeń wciąż stanowi podstawę ciągłości aktorstwa jako profesji. Przekazywanie sobie wzajemnie warsztatowych tricków, czy po prostu wspieranie młodszych koleżanek i kolegów na początku ich zawodowej przygody to dla starszych aktorów przywilej i obowiązek jednocześnie. Ale z tego, co widzę, powinność tę realizuje się z przyjemnością i nikt nigdy nie odmówił mi rady czy wsparcia, jeśli o takowe poprosiłem. Ja postępuję tak samo. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

 

ikl/moc/ag/

 

Michał Czernecki – jeden z najpopularniejszych polskich aktorów filmowych, teatralnych i serialowych. Pochodzi z Sosnowca. Ukończył aktorstwo w krakowskiej PWST. Występował na scenach wielu teatrów, w spektaklach w reżyserii m.in. Krystiana Lupy, Ondreja Spisaka i Mai Kleczewskiej. Rozpoznawalność przyniosły mu seriale, w tym „Na dobre i na złe”, „Pierwsza miłość”, „Motyw”, „Lekarze”, „Diagnoza” i „Wojenne dziewczyny”. Ostatnio ten 46-latek wystąpił w serialu „Skazana”, „Algorytm miłości”, „Emigracja XD” i „Camera Cafe. Nowe parzenie”. W 2018 r. ukazała się książka pt. „Wybrałem życie”, która jest wywiadem-rzeką, jakiego udzielił Monice Sobień. Ma dwóch synów.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama

Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Podczas Global Retail Banking Innovation Awards 2025 magazynu The Digital Banker Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes zarządu Nest Banku, otrzymał tytuł Digital Banker of the Year (Central Europe). W tym samym konkursie Nest Bank zdobył jeszcze dwa wyróżnienia za projekt N!Asystenta: Excellence in Digital Innovation - Poland oraz Best Technology Implementation by a Retail Bank - Europe.Data dodania artykułu: 02.12.2025 17:58
Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Blisko 10,4 mld zł w 2026 r. oszczędności w NFZ miałyby przynieść zmiany przedstawione przez resort zdrowia Ministerstwu Finansów. Zakładają one m.in reformę wynagrodzeń, limity w poradniach specjalistycznych i korekty na listach darmowych leków dla dzieci i seniorów; plan krytykuje opozycja z PiS.Data dodania artykułu: 01.12.2025 19:38
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Prezes UOKiK nałożył na spółkę Jeronimo Martins Polska, właściciela Biedronki, karę blisko 105 mln zł za wprowadzenie klientów w błąd podczas ubiegłorocznych akcji promocyjnych - poinformował w poniedziałek urząd. Biuro prasowe sieci Biedronka podkreśliło, że nie zgadza się z decyzją i zaskarży ją do sądu.Data dodania artykułu: 01.12.2025 12:04
Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u w sklepach internetowych, hotelach, biurach podróży i wypożyczalniach - wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie serwisu ChronPESEL.pl i Krajowego Rejestru Długów.Data dodania artykułu: 01.12.2025 11:42
Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie
Reklama
Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie (Wincentynów) – wyjątkowy wieczór w domowym salonieJuż 18 stycznia 2026 roku (niedziela) o godz. 17:00 Czesław Mozil zaprasza na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie muzyczne — koncert "Czesław Mozil Solo – w mieszkaniu". Miejsce: niewielka wieś Wincentynów (gmina Sławno, powiat opoczyński), blisko Opoczna, w malowniczym zakątku województwa łódzkiego. Prywatna przestrzeń – salon domu – stanie się areną bliskiego spotkania artysty z publicznością.Miejsce pełne folklorystycznego klimatuWincentynów to kameralna miejscowość — według danych z 2021 r. liczy zaledwie 179 mieszkańców W sąsiedztwie znajduje się prywatny miniskansen "Niebowo", prezentujący tradycyjną wiejską architekturę regionu opoczyńskiego: chatę ze strzechą, ziemiankę, stodółkę i autentyczne wnętrza izby białej, kuchni i sieni.  Ta nieoczywista, serdeczna sceneria doskonale komponuje się z domowym klimatem koncertów Mozila.Co czyni ten wieczór wyjątkowymBliskość artysty: Czesław zagra niemal jak "u sąsiada" — w salonie, na kanapie, czasem na podłodze, a może ktoś usłyszy go z kuchni. Ta forma koncertu wyczarowuje atmosferę kameralności i autentycznego kontaktu.Unikalna formuła: To połączenie solowego show muzycznego i błyskotliwego stand-upu — pełne inteligentnych obserwacji, humoru i muzycznych emocji.Repertuar: Poza znanymi piosenkami, usłyszymy utwory z ostatnich albumów oraz premiery nowych nagrań, które trafią na kolejną płytę.Aktualny czas twórczy: Mozil zdobył tegoroczną Festiwalową Nagrodę Opola za piosenkę „Ławeczka”, singiel „Leń” z „Akademii Pana Kleksa 2” stał się hitem, a jego album „Inwazja Nerdów vol. 1” zdobył Fryderyka w 2025 roku.Kilka faktów o artyścieUrodzony w 1979 r. w Zabrzu, wykształcony akordeonista (Król. Duńska Akademia Muzyczna w Kopenhadze) Twórca złożonych dzieł: muzyka, teksty, aktorstwo dubbingowe (np. Olaf z "Krainy Lodu"), osobowość TVLaureat licznych nagród: Fryderyków, nagrody opolskiego festiwalu, platynowych płytStyl znany z połączenia kabaretu, folku, punka i inteligentnego humoru — trudno zamknąć go w jednym słowie Szczegóły wydarzeniaData: 18 stycznia 2026 (niedziela), godz. 17:00Miejsce: dom mieszkalny w Wincentynowie k. Opoczna („Niebowo”)Bilety: tylko 40 sztuk, cena 130 zł — dostępne na stronie: [biletomat.pl]Więcej informacji na: wydarzenie na FacebookuTaki koncert to znakomita okazja, by przeżyć muzykę i humor Mozila w najbardziej osobistej formie. To więcej niż performance — to spotkanie, które zostaje w pamięci na długo.Data rozpoczęcia wydarzenia: 18.01.2026

Polecane

O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrze

O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrze

Dawno nic nie wzbudzało takich emocji jak odwoływanie i powoływanie Zarządu Powiatu Tomaszowskiego. Źle się dzieje w państwie duńskim - zawołał by zapewne Hamlet, a zrozpaczona Ofelia... sami wiecie co zrobiła... Ujmując to w nieco mniej szekspirowskim stylu nic złego się nie stało, a informacje, jakie pojawiają się w internecie są albo niekompletne, albo mocno jednostronne. Większość dnia wczoraj spędziłem na rozmowach z radnymi i czytaniu internetowych wpisów i komentarzy. Przeciętnemu odbiorcy trudno to jednak ułożyć w spójną całość. Bo wszyscy mają tu rację, ale równocześnie nikt jej tu nie ma. Niemożliwe? No to sprawdźmy. Proszę jedynie o to, by nikt nie poczuł się dotknięty. nie zamierzam nikogo obrażać. Opisuję jedynie to, co usłyszałem i co miałem możliwość obserwować.Data dodania artykułu: Dzisiaj, 13:22 Liczba komentarzy: 5 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 3
W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

Nie udało się dzisiaj powołać nowego Starosty oraz Zarządu Powiatu Tomaszowskiego. Nie udało się nawet zebrać 12 osobowego kworum, by móc prawomocnie przeprowadzić zwołaną na wniosek radnych sesję. Nie stawili na obradach radni Prawa i Sprawiedliwości oraz klubu Powiat Tomaszowski Od Nowa. Przy czym ci pierwsi w budynku starostwa byli. Dlaczego nie weszli na sesję? Mogli przecież przyjść i głosować. Nic nie stało na przeszkodzie. Mogli odrzucić proponowaną na Starostę przez KO, panią Alicję Zwolak Plichtę lub ją poprzeć. Tymczasem stworzono wrażenie, że dzieje się coś o czym osoby postronne nie powinny wiedzieć. Czy aby na pewno? Tekst na temat dzisiejszej sesji będzie miał charakter felietonowy, a więc całkiem subiektywny. Napisany z punktu widzenia radnego niezależnego, nie związanego z żadnymi partiami i nie będącego członkiem żadnego klubu. Nie znaczy to oczywiście, że znajdziecie w nim jakieś nieprawdziwe i niesprawdzone informacje.Data dodania artykułu: 03.12.2025 21:23 Liczba komentarzy: 23 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 5
Ponad doba na mrozie. Jak 76-latek przeżył w lesie i jak służby zdołały do niego dotrzeć?Żołnierze 25. Brygady Kawalerii Powietrznej na ostatniej prostej przed misją KFORO tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrzePŚ w łyżwiarstwie szybkim: Polacy w Heerenveen walczą o igrzyska w MediolanieW najbliższą niedzielę sklepy będą otwarteCo ChatGPT ma do powiedzenia na temat wyboru nowego Starosty? Sprawdziliśmy„Anioły są wśród nas” – Gala tomaszowskich wolontariuszyOperacja „TOR”: tomaszowska policja i Straż Ochrony Kolei wzmacniają patrolowanie szlaków kolejowychŚmigłowce nad skałami Jury. 7. Batalion Kawalerii Powietrznej na poligonie marzeńHejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”KRUS i NFZ we wspólnej akcji „Weź się zbadaj”W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: inexTreść komentarza: A ja się pyta kto to teraz jest Marek Kubiak ( kawał chama z niego ) jaką funkcje piastuje że przy {rezydencie stoi i sie udzielaŹródło komentarza: O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrzeAutor komentarza: Szewczyk DratewkaTreść komentarza: Najlepszym kandydatem jest Pan Kagankiewicz. Temat Powiatu ma w małym paluszku, doświadczenie biznesowo/finansowe też. Zawsze to lepiej dojeżdżać 10 km do pracy niż 80 km. A, że wynagrodzenie mniejsze, no cóż ... jeżeli by podjął rękawicę, to brawa dla Niego.Źródło komentarza: O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrzeAutor komentarza: Do redaktora StrzępekTreść komentarza: Ten pan Kowalczyk jest najbardziej neutralny, był już wice i może uporządkować ten bałagan.Źródło komentarza: O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrzeAutor komentarza: xxTreść komentarza: Jak długo pełniła tą funkcję?Źródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: ciekawaTreść komentarza: Pani Zwolak ,to kto dla P. Witczaka?Źródło komentarza: O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrzeAutor komentarza: KMTreść komentarza: Kiedy ten kabaret wreszcie się skończy. Ludzie nie macie za grosz honoru. Rozpisać nowe wybory pogonić wszystkich do uczciwej pracy. Tego już sie nie da słuchać.Źródło komentarza: O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrze
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama