Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 11:02
Reklama
Reklama

Ja, zaoczny - Szkoły mojego życia (5)

W dzisiejszym felietonie Edwarda Wójciaka słów kilka o studenckim życiu

 

 

 

Praca w „kulturze” miała więcej dobrych niż ciemnych stron. Owszem, zarobki były fatalnie niskie, ale przy odrobinie wyobraźni każdy miał jakąś furteczkę. Dla mnie takim „skokiem” na małą, bo małą, lecz regularną dodatkową kasę było Towarzystwo Wiedzy Powszechnej. Kasowałem swoje za etat instruktora oświatowego plus parę setek honorarium za dodatkową fuchę - kierownika oddziału TWP. Pozostali instruktorzy radzili sobie jeszcze lepiej. Słowem, wszyscy dorabialiśmy na tak zwanych chałturach.

 

Ale skłamałbym twierdząc, że się przepracowywaliśmy. Zamiast grać w brydża w godzinach pracy, wpadłem na lepszy pomysł. Chciałem się uczyć. Pomyślałem, że skoro przed kilkoma laty nie wypaliły mi studia stacjonarne, można pomyśleć o studiach zaocznych. Tym bardziej, że na UŁ otworzono kierunek jakby specjalnie dla mnie: Pedagogika - Wiedza o Kulturze na Wydziale Filozoficzno-Historycznym. Ogarnięty euforią pozałatwiałem zgody i formalności przy dużym poparciu Szefa, złożyłem podanie i zostałem dopuszczony do egzaminów wstępnych.

 

Studia zaoczne. Dziś termin ten został wyparty przez inny – studia niestacjonarne. Jak pisze Wikipedia, jest to system studiów, w którym zajęcia odbywają się w systemie zjazdów trwających od piątkowego popołudnia do niedzieli. Wtedy studia zaoczne nie kosztowały studenta ani jednej złotówki. Mało tego – pracodawca zwracał pieniądze za dojazdy i wypłacał diety za tak zwane sesje. Obecnie studia niestacjonarne kosztują studenta średnio dwa tysiące złotych za semestr, czyli jak łatwo przeliczyć – około dwudziestu tysięcy za cały cykl pięcioletnich studiów.

 

Egzaminy na moje studia zaoczne wbrew plotkom nie były zwykłą formalnością. Należało wykazać się wiedzą nie gorszą niż tą, wymaganą podczas egzaminów na studia dzienne. Nie zapomnę specjalnej pochwały, jaką otrzymałem przy ogłaszaniu wyników od pani Izy Muchnickiej, wtedy jeszcze magister, nieco później doktor od socjologii. Podczas inauguracji roku akademickiego pierwszego października 1970 roku doznałem miłego szoku. Razem ze mną miała studiować moja ulubiona pani bibliotekarka z Biblioteki Miejskiej w Tomaszowie Maz., Teresa Zalewska. Była to osoba, która razem z niezapomnianą Teresą Gabrysiewicz-Krzysztofik  zaszczepiała we mnie od małego miłość do książek w ogóle, a do literatury pięknej w szczególności. Tego pięknego, słonecznego, październikowego dnia poznałem również Adasia Puto – świetnego tomaszowskiego poetę, którego wiejskie liryki lubił recytować Wojciech Siemion. Zostaliśmy trójką przyjaciół.

 

Trzymaliśmy się razem, bywało, że wspólnie przygotowywaliśmy się do egzaminów. Całej naszej trójce studia szły wyśmienicie, może dlatego, że wykładane przedmioty były nam bliskie i zgłębianie ich tajników było dla nas po prostu frajdą. Nie tylko przez sentyment do starych, dobrych czasów pozwolę sobie wymienić niektóre przedmioty, razem z nazwiskami wykładowców:

 

Kultura muzyczna – doc. dr R. Iżykowski; Organizacja pracy samodzielnej – dr K. Sporny; Wybrane zagadnienia z anatomii, biologii i anatomii (mówiliśmy na to – anatomia) – dr T. Michalski; sztuki plastyczne – dr J. Popławska; Psychologia – dr B. Warzyńska; Pedagogika – dr D. Greulich; Logika – dr Lenkiewicz; Socjologia kultury – dr Z. Bokszański; Etnografia – dr B. Jaworska; Historia kultury – dr F. Bronowski; Historia wychowania – dr Wł. Grabski; Etyka – doc. Dr I. Pawłowska; Dydaktyka – doc. dr R. Polny; Literatura – dr J. Rozental; Pedagogika porównawcza – dr J. Fudali; Film – dr E. Nurczyńska; Teatr – dr A. Kuligowska i dr A. Wieczorek, Polityka kulturalna – prof. E. Podgórska – żeby wymienić prawie wszystkich. Każdy były student zapewne pamięta, że w tamtych młodych latach różnie bywało z miłością do wykładowców. Jednych kochaliśmy bardziej, drugich mniej, niektórych wcale, a byli i tacy, których baliśmy się jak ognia.

 

 

 

Największe przerażenie na pierwszych semestrach budziła anatomia. I miała rację. Prawie każdy podchodził do tego przedmiotu po kilka razy. Ja wypożyczałem sobie od pani mgr Krysiakowej z I LO w Tomaszowie (była moją prelegentką w TWP, więc miałem i „dojście” i śmiałość) potrzebne na daną okazję do wkuwania na pamięć fragmenty oryginalnego kościotrupa z pracowni biologicznej. Nieraz budziły grozę współpasażerów tomaszowskiej komunikacji miejskiej wystające z mojej torby dłoń albo stopa pochodząca ze szkieletu człowieka. W końcu wszyscy zaliczyliśmy i koszmar się skończył. Dodam, że wszystkich szczególików kości i mięśni musieliśmy się wykuć po łacinie. Dzisiaj niestety pamiętam ledwie dwa elementy kości: obojczyk – clavicula i kość krzyżowa – oss sacrum. Najłatwiejsze, bo łatwe do skojarzenia. Ponieważ nasi wykładowcy to byli absolutni fachowcy i naukowcy, czuliśmy do nich niekłamany respekt i nie było mowy o lekceważeniu jakiegokolwiek przedmiotu. Najgorsze były dwie ekonomie, stanowiące dwa odrębne przedmioty do nauczenia oraz do zdania z nich dwóch odrębnych egzaminów – ekonomia polityczna kapitalizmu (ta zła) i ekonomia polityczna socjalizmu (najlepsza). Pierwszą z nich zadałem za pierwszym podejściem, tę drugą jako całkowicie nielogiczną, przez co trudniejszą do nauczenia, bo do pojęcia całkowicie niemożliwą – zdawałem kilka razy.

 

Najbardziej lubiłem przedmiot wykładany przez panią Ewę Nurczyńską. Od zawsze zafascynowany kinem, z zainteresowaniem słuchałem wykładów i żywo dyskutowałem na ćwiczeniach. Egzamin zaliczony na pięć był przyjemnością. Innym „moim”przedmiotem był język angielski. Cóż z tego. Kiedy pilny uczeń pani mgr Marii Suszkowej z II LO w Tomaszowie Maz. zwrócił uwagę osoby wykładającej na zajęciach na UŁ, że przysypia, gdyż wszystko na tym poziomie umie na pamięć, został przepytany podczas przerwy i zwolniony z lektoratu po wstawieniu zaliczenia na cztery. Dosyć przechwałek. Student nie tylko się uczy, student też wypoczywa i bawi się. Bawiłem się Pod Siódemkami, w Smakoszu, w Hotelu Grand, w SPATiF-ie, w Honoratce, w Irenie i w Halce – lubiłem pobawić się nawet w Hali Sportowej na Al. Politechniki, gdzie jeśli nigdzie nie było piwa – to tam było zawsze . A ludzie z Tomaszowa byli wszędzie.

 

Byłem wdzięczny losowi za to, że „skierował” mnie na studia, które dawały wiedzę szczegółowo wdającą się w każdy z aspektów historii kultury. Bardzo wiele tym studiom zawdzięczam, mimo że nie zakończyłem ich tradycyjnym dyplomem magistra.

 

Na seminarium magisterskim u pani dr Lepalczyk wybrałem bliski mi temat.  Zacząłem pisać pracę, kiedy nagle uznałem, że więcej wiedzy na tych studiach już nie zdobędę, wiec po co ja tu w ogóle jeszcze się włóczę. Wszystko mi się odmieniło. Sprowokowałem te zmiany sam.

 

Była głęboka komuna, ludziom żyło się jednakowo, a więc - nijako. Ja chciałem więcej niż ona miała do zaoferowania obywatelowi, czyli każdemu po trochu. To „trochę” było koszmarnie malutkie, więc poszedłem tam, gdzie było go pod dostatkiem. Zostałem, jak wtedy nazywano ludzi interesu – prywaciarzem. Ale to całkiem inna historia.

 

W każdym razie ta szkoła życia nauczyła mnie tyle, ile było mi potrzeba, a nawet trochę więcej. Przez cztery lata moje życie toczyło się w rytm wyjazdów na comiesięczne trzydniówki do Łodzi. Bywało goło, ale zawsze wesoło. Poproszę o komentarz Bazyla, mojego bohatera z „Akademii Politury” – akademii jego życia:

 

„Zaoczne studia pedagogiczne na Uniwersytecie Łódzkim wymagały dyscypliny. Z początku aż paliłem się do nauki. Imponował mi ponowny status studenta, chociaż tylko zaocznego. Ale nie na długo starczyło mi zacięcia. Po czwartym roku zaczęło się seminarium magisterskie. Pisałem pracę o drugim życiu wychowanków zakładu poprawczego. Temat sam wybrałem, bo był mi teraz najbliższy. Jeździłem do Łodzi na comiesięczne sesje. Miałem dużo wolnego czasu. Po zajęciach nie chciało mi się wracać do siedliska złodziei. Korzystałem z wolności.

 

Moi koledzy z ogólniaka porozrzucani byli po różnych uczelniach. Mecenas, Toni i Hammer kończyli inżynierię na politechnice. Szybko nawiązałem z nimi kontakt. Wszyscy mieliśmy zacięcie humanistyczne, a bodaj największe chłopaki z politechniki. Czytaliśmy, co wpadało w ręce, łącznie z krajową prasą społeczno-kulturalną, która się bardzo w tamtych czasach rozrosła. Literatura drugiego obiegu krążyła kanałami. Zaczytywaliśmy się Hłaską, mieliśmy dostęp do wydawnictw paryskiej „Kultury”.

 

 

 

Dyskutowaliśmy w oparach alkoholu, łaziliśmy do kina; nie opuszczaliśmy żadnego filmu podczas słynnych łódzkich „Konfrontacji”. Chłopaki rzadko chodzili na zajęcia. I ja zacząłem chodzić w kratkę, gdyż balangi przeciągały się do rana. Najczęściej zaczynaliśmy od piwa w studenckim klubie przy Piotrkowskiej 77, słynnych „siódemkach” albo jak kto woli „Pod Siódemkami”. Pod wieczór, jak zwykliśmy nazywać północną porę, kupowaliśmy na melinie flaszkę i wracaliśmy na Aleję Politechniki. Tam z różnym skutkiem piliśmy i dyskutowaliśmy, o czym tylko się dało. Częstym tematem była ucieczka z kraju. Nieliczni nasi znajomi już to zrobili. Prawie wszyscy pozostali, bardziej lub mniej oficjalnie, mieli to w planie. Chcieli tylko wytrwać do dyplomów.

 

Moja pozycja była najgorsza. Po „zajęciach”  musiałem wracać do pracy. Byłem jedynym człowiekiem z tego grona wytrwałych koneserów alkoholu, który miał stałą pracę. Zdarzało mi się coraz częściej zapominać o tym obowiązku. Kongo Killer aż siniał ze złości, kiedy przynosiłem mu kolejne zwolnienie lekarskie, wykombinowane od dziewczyn z medycyny. To był dyrektor mojego poprawczaka, człowiek z awansu partyjnego. Ksywę otrzymał w spadku po naj okrutniej szym białym najemniku z byłego Konga Belgijskiego. Na razie nie mógł nic mi zrobić.

 

To Mecenas wymyślił nazwę dla naszego klubu. Kiwaliśmy się kiedyś nad blatem zarzuconym butelkami i stertą tygodników. Wszystko zalane było przeraźliwie śmierdzącą zupą ogonową z torebek, specjalnością błyskawicznych zabiegów kulinarnych Mecenasa. To była jego ulubiona potrawa. Całymi dniami potrafił konsumować to świństwo. Jak zawsze zresztą i wtedy dyskutowaliśmy zażarcie na temat aktualnych wydarzeń politycznych.

 

Mecenas wymyślił, że my wszyscy, razem wzięci, nie mamy pojęcia, o czym mówimy. Cały się zacietrzewił, gdy nam wykładał, że te nasze wymądrzania, to jest zwykła politura. Czyli pobieżna znajomość tematu, zaczerpnięta przez takich jak my jełopów z ogłupiającej lektury komunistycznej prasy. A potem dokonał podsumowania:

 

- Dlaczego żłopiemy wódę, mądrujemy się bez końca, planujemy wielkie rzeczy, zamiast wziąć się do jakichś sensownych działań? Dlaczego udajemy playboyów, chociaż wyglądamy na kloszardów? Nawet studiować nam się nie chce. Prace semestralne kupujemy za pieniądze od pisarzy. Nawet nie chce nam się podrywać panienek, bo wtedy należało by się umyć, ogarnąć i na jakiś czas wytrzeźwieć. O dupach potrafimy tylko gadać. Kto z nas może się pochwalić jakąś stałą panienką? Dlaczego udajemy, że chodzenie z dziewczyną jest rzeczą niemodną, niegodną takich wspaniałych samców, jak my?

 

Okazało się, że nikt rzeczywiście nie miał dziewczyny, tylko ja miałem żonę. Ale żona w tym przypadku nie wchodziła w rachubę. Tym bardziej, że jej zaniedbywanie przeze mnie było dowodem na jego rację.

 

Mecenas katował nas dalej swoją mową niemiłosiernie:

- Całymi wieczorami zadręczamy się myślami, jak by się tu urwać z komuny. Po co? Czy ktoś w tej grupie jest takim idiotą, aby myśleć, że Zachód go odmieni? Że stanie się cud i, jak po machnięciu czarodziejską różdż -ką, z bezwolnych matołów staniemy się błyskotliwymi milionerami? Zapomnijmy o tym. My, całe nasze pokolenie, to zbiorowość straconych degeneratów. I pod każdą szerokością geograficzną będziemy z dumą prezentowali swoją politurę. Tym bardziej bezwartościową, że nie przykrywającą niczego, nawet nagiej prawdy o nas samych.

 

Po przemówieniu wstał, zebrał ze stołu tygodniki „Polityka”, „Literatura”  i „Kultura”, poplamione tą zupą ogonową koloru gówna, i tak zmyślnie złożył ich tytuły, że ujrzeliśmy słowo PO-LIT-URA”.

 

To by była ostatnia prawdziwa szkoła mojego życia, jeśli nie policzyć kilku kursów językowych na emigracji. Ale tak prawdę mówiąc, w Kanadzie było trochę inaczej - to życie dało mi szkołę.

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama

Dziś w kraju i na świecie (czwartek, 4 grudnia)

Dziś jest czwartek, trzysta trzydziesty ósmy dzień roku. Wschód słońca o godz. 7.24, zachód słońca 15.26. Imieniny obchodzą: Barbara, Bernard, Chrystian, Filip, Hieronim, Jan, Klemens i Krystian.Data dodania artykułu: 04.12.2025 11:01
Dziś w kraju i na świecie (czwartek, 4 grudnia)

Dziś w kraju i na świecie (środa, 3 grudnia)

Dziś jest środa, trzysta trzydziesty siódmy dzień roku. Wschód słońca o godz. 7.23, zachód słońca 15.26. Imieniny obchodzą: Emma, Franciszek, Kasjan, Kryspin, Ksawery i Łucjusz.Data dodania artykułu: 03.12.2025 08:45
Dziś w kraju i na świecie (środa, 3 grudnia)

Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Podczas Global Retail Banking Innovation Awards 2025 magazynu The Digital Banker Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes zarządu Nest Banku, otrzymał tytuł Digital Banker of the Year (Central Europe). W tym samym konkursie Nest Bank zdobył jeszcze dwa wyróżnienia za projekt N!Asystenta: Excellence in Digital Innovation - Poland oraz Best Technology Implementation by a Retail Bank - Europe.Data dodania artykułu: 02.12.2025 17:58
Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Blisko 10,4 mld zł w 2026 r. oszczędności w NFZ miałyby przynieść zmiany przedstawione przez resort zdrowia Ministerstwu Finansów. Zakładają one m.in reformę wynagrodzeń, limity w poradniach specjalistycznych i korekty na listach darmowych leków dla dzieci i seniorów; plan krytykuje opozycja z PiS.Data dodania artykułu: 01.12.2025 19:38
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Prezes UOKiK nałożył na spółkę Jeronimo Martins Polska, właściciela Biedronki, karę blisko 105 mln zł za wprowadzenie klientów w błąd podczas ubiegłorocznych akcji promocyjnych - poinformował w poniedziałek urząd. Biuro prasowe sieci Biedronka podkreśliło, że nie zgadza się z decyzją i zaskarży ją do sądu.Data dodania artykułu: 01.12.2025 12:04
Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u w sklepach internetowych, hotelach, biurach podróży i wypożyczalniach - wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie serwisu ChronPESEL.pl i Krajowego Rejestru Długów.Data dodania artykułu: 01.12.2025 11:42
Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Dziś jest poniedziałek, trzysta trzydziesty piąty dzień roku. Wschód słońca 07.20, zachód słońca 15.28. Imieniny obchodzą: Aleksander, Ananiasz, Antoni, Blanka, Edmund, Florencja, Jan, Natalia i Rudolf.Data dodania artykułu: 01.12.2025 06:55
Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Himmler uznał, że podbite ziemie, także te polskie mogą być rezerwuarem rekrutów dla Waffen-SS

Himmler uznał, że rezerwuarem dla jego prywatnej armii - bo tak w gruncie rzeczy traktował Waffen-SS – mogą być ziemie podbite przez III Rzeszę. Także te polskie – mówi w rozmowie z PAP dr Tomasz E. Bielecki, autor książki „Polacy w Waffen-SS. Polskie Pomorze”.Data dodania artykułu: 30.11.2025 19:30
Himmler uznał, że podbite ziemie, także te polskie mogą być rezerwuarem rekrutów dla Waffen-SS
Reklama
Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie (Wincentynów) – wyjątkowy wieczór w domowym salonieJuż 18 stycznia 2026 roku (niedziela) o godz. 17:00 Czesław Mozil zaprasza na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie muzyczne — koncert "Czesław Mozil Solo – w mieszkaniu". Miejsce: niewielka wieś Wincentynów (gmina Sławno, powiat opoczyński), blisko Opoczna, w malowniczym zakątku województwa łódzkiego. Prywatna przestrzeń – salon domu – stanie się areną bliskiego spotkania artysty z publicznością.Miejsce pełne folklorystycznego klimatuWincentynów to kameralna miejscowość — według danych z 2021 r. liczy zaledwie 179 mieszkańców W sąsiedztwie znajduje się prywatny miniskansen "Niebowo", prezentujący tradycyjną wiejską architekturę regionu opoczyńskiego: chatę ze strzechą, ziemiankę, stodółkę i autentyczne wnętrza izby białej, kuchni i sieni.  Ta nieoczywista, serdeczna sceneria doskonale komponuje się z domowym klimatem koncertów Mozila.Co czyni ten wieczór wyjątkowymBliskość artysty: Czesław zagra niemal jak "u sąsiada" — w salonie, na kanapie, czasem na podłodze, a może ktoś usłyszy go z kuchni. Ta forma koncertu wyczarowuje atmosferę kameralności i autentycznego kontaktu.Unikalna formuła: To połączenie solowego show muzycznego i błyskotliwego stand-upu — pełne inteligentnych obserwacji, humoru i muzycznych emocji.Repertuar: Poza znanymi piosenkami, usłyszymy utwory z ostatnich albumów oraz premiery nowych nagrań, które trafią na kolejną płytę.Aktualny czas twórczy: Mozil zdobył tegoroczną Festiwalową Nagrodę Opola za piosenkę „Ławeczka”, singiel „Leń” z „Akademii Pana Kleksa 2” stał się hitem, a jego album „Inwazja Nerdów vol. 1” zdobył Fryderyka w 2025 roku.Kilka faktów o artyścieUrodzony w 1979 r. w Zabrzu, wykształcony akordeonista (Król. Duńska Akademia Muzyczna w Kopenhadze) Twórca złożonych dzieł: muzyka, teksty, aktorstwo dubbingowe (np. Olaf z "Krainy Lodu"), osobowość TVLaureat licznych nagród: Fryderyków, nagrody opolskiego festiwalu, platynowych płytStyl znany z połączenia kabaretu, folku, punka i inteligentnego humoru — trudno zamknąć go w jednym słowie Szczegóły wydarzeniaData: 18 stycznia 2026 (niedziela), godz. 17:00Miejsce: dom mieszkalny w Wincentynowie k. Opoczna („Niebowo”)Bilety: tylko 40 sztuk, cena 130 zł — dostępne na stronie: [biletomat.pl]Więcej informacji na: wydarzenie na FacebookuTaki koncert to znakomita okazja, by przeżyć muzykę i humor Mozila w najbardziej osobistej formie. To więcej niż performance — to spotkanie, które zostaje w pamięci na długo.Data rozpoczęcia wydarzenia: 18.01.2026

Polecane

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

Nie udało się dzisiaj powołać nowego Starosty oraz Zarządu Powiatu Tomaszowskiego. Nie udało się nawet zebrać 12 osobowego kworum, by móc prawomocnie przeprowadzić zwołaną na wniosek radnych sesję. Nie stawili na obradach radni Prawa i Sprawiedliwości oraz klubu Powiat Tomaszowski Od Nowa. Przy czym ci pierwsi w budynku starostwa byli. Dlaczego nie weszli na sesję? Mogli przecież przyjść i głosować. Nic nie stało na przeszkodzie. Mogli odrzucić proponowaną na Starostę przez KO, panią Alicję Zwolak Plichtę lub ją poprzeć. Tymczasem stworzono wrażenie, że dzieje się coś o czym osoby postronne nie powinny wiedzieć. Czy aby na pewno? Tekst na temat dzisiejszej sesji będzie miał charakter felietonowy, a więc całkiem subiektywny. Napisany z punktu widzenia radnego niezależnego, nie związanego z żadnymi partiami i nie będącego członkiem żadnego klubu. Nie znaczy to oczywiście, że znajdziecie w nim jakieś nieprawdziwe i niesprawdzone informacje.Data dodania artykułu: 03.12.2025 21:23 Liczba komentarzy: 20 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 5
Co ChatGPT ma do powiedzenia na temat wyboru nowego Starosty? Sprawdziliśmy„Anioły są wśród nas” – Gala tomaszowskich wolontariuszyOperacja „TOR”: tomaszowska policja i Straż Ochrony Kolei wzmacniają patrolowanie szlaków kolejowychŚmigłowce nad skałami Jury. 7. Batalion Kawalerii Powietrznej na poligonie marzeńHejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”KRUS i NFZ we wspólnej akcji „Weź się zbadaj”W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianWystawa „Ukraine in Focus” pokazuje prawdę o wojnieŚwięto Patrona w „Wyspiańskim” – ślubowanie pierwszoklasistów i spotkanie z MistrzemBestialski napad bandycki dokonany w pierwszym dniu świąt na ulicy Wesołej w Łodzi3 grudnia – dzień, w którym naprawdę warto się zatrzymaćKonkurs na dyrektora PCPR. Jedna kandydatura, zmiana władzy i sporo znaków zapytania
Reklama
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 4°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1012 hPa
Wiatr: 11 km/h

Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: oburzonaTreść komentarza: Sala koncertowa to świetny pomysł - będzie też z niej z pewnością korzystać szkola muzyczna - dlaczego dzieci z naszego miasta muszą uciekać, żeby móc się rozwijać artystycznie? Chodzę z dziećmi regularnie do Areny - pamiętam co bylo kiedyś - ale jak widać dla was najlepiej byłoby gdyby nie było niczego - bo przecież żadne miasto na takich rzeczach nie zarabia - ale wtedy trzeba byloby do Warszawy i Lodzi jezdzić i podbijac kase rzadzacym z PO, o to chodzi?Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: LeonTreść komentarza: We wcześniejszym artykule dotyczącym tej sprawy postawione były pytania o wręcz bardzo drastyczne poczynania i zaniedbania, czy coś więcej ustalono. Patrząc z obiektywnego punktu to dlaczego Pani dyrektor wypowiedzenie złożyła wypowiedzenie właśnie akurat po tamtym nagłośnieniu sprawy- przypadek ? Jak ktoś jest nie winien to nie powinien uciekać. W naszym kraju stało się modne krzyczeć, że jak komuś nie po drodze to krzyczy ,że to nagonka polityczna albo hejt, przykre to jest i żałosne.Źródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: DDTreść komentarza: Prosze napisać o kieszonkowymŹródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: KaktusTreść komentarza: Jeśli dyrektor nie daje sobie rady z hejtem i merutoryczną krytyką to znaczy tylko, że wybrano złego dyrektoraŹródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Ło jejku! Jejku!! Po prostu strach się bać!!! Koniom dupę zawracają. Szkoda tylko, że helikopterów z Glinnika nie zaangażowali oraz dronów, wozów bojowych, a także policyjnych psów. Sprawdza się stare polskie przysłowie: mądry Polak po szkodzie. A po następnym ataku terrorystycznym każdy sowiet lub Ukrainiec spokojnie opuści granicę Polski bez najmniejszych problemów. I np. Ukraina będzie się tłumaczyła, że te ich drony nad Polską, to była pomyłka ich służb. Parodia, to jest mało....Źródło komentarza: Operacja „TOR”: tomaszowska policja i Straż Ochrony Kolei wzmacniają patrolowanie szlaków kolejowychAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: 100 % racji, ale tylko w Wilkowyjach z serialu "Ranczo". A może i tam też by się nie załapał, bo jest zbyt durnowaty.Źródło komentarza: Czy uda się wybrać nowy Zarząd Powiatu?
Reklama
Łóżko rehabilitacyjne  Elbur PB 337

Łóżko rehabilitacyjne Elbur PB 337

Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów oraz montaż gratisNa zdjęciu: Łóżko PB 337 w wykonaniu standardowym w kolorze buk. Akcesoria: stolik Rubens 3 w kolorze buk.Łóżko PB 337 jest szczególnym łóżkiem do opieki długoterminowej, które w przeciwieństwie do klasycznych łóżek posiada możliwość opuszczenia krawędzi leża do poziomu ok. 23 cm. Niskie, dolne położenie leża ułatwia dostęp osobom z problemami z koordynacją ruchową i zwiększa bezpieczeństwo pacjenta nawet przy opuszczonych barierkach bocznych.Więcej informacjiKolory standardowe: DETALE PRODUKTU:1. Położenie leża 23 cm od podłogi4. Solidne koło z hamulcem2. Zabudowane napędy podnoszenia łóżka5. Pilot z blokadą poszczególnych funkcji3. Leże z regulacją twardości6. Dodatkowa regulacja za pomocą rastomatu OPCJE:zmiana wypełnienia leża • zmiana długości leża • zmiana kolorystykiPODSTAWOWE DANE TECHNICZNEBezpieczne obciążenie robocze175 kgMaksymalna waga użytkownika140 kgRegulacja wysokości leża:od 23 do 63 cmRegulacja segmentu oparcia pleców:0 ÷ 70°Regulacja segmentu oparcia podudzi:0 ÷ 20°Wymiary zewnętrzne długość × szerokość:219 × 102 cmPrześwit pod łóżkiem:ok. 7 cmCiężar całkowity:101,4 kgKółka jezdne:100 mm z hamulcem FUNKCJEDO POBRANIA: Karta produktu PB-337 [PDF]
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama