Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 20 maja 2024 13:09
Reklama
Reklama

Subiektywna historia rock'n'rolla w Tomaszowie Mazowieckim cz. 2 - Kotłownia w „jedenastolatce”

W szkole podstawowej nr. 2 na tak zwanej „Górce” przy ulicy Warszawskiej, w 1954 roku powstało liceum ogólnokształcące (drugie w naszym mieście). Starzycka „uczelnia” stała się pierwszą jedenastolatką w województwie łódzkim przybierając nazwę LO-29, w której klasy 1/7 nosiły tarcze z logo szkoły, niebieskie (podstawówka), a klasy 8/11 (licealne) czerwone.

 

 Kiedy Andrzej Śliwiński pamiętnego wieczoru przy ulicy Cmentarnej wypowiedział do mnie znamienny, egzotyczny termin, Rock’n’Roll, był wówczas uczniem pierwszej licealnej. Dla mnie, dla wielu moich kolegów i koleżanek z podstawówki, 13/14 latków, mieszkających w Starzycach i okolicach tej dzielnicy, powstanie klas licealnych miało znaczący wpływ na ich przyspieszony rozwój duchowy i intelektualny.

 

Uczęszczała tu młodzież z innych dzielnic czy ze śródmieścia Tomaszowa. Dojeżdżała również  z okolicznych miejscowości jak Ujazd/Niewiadów, Spała, Inowłódz, Wolbórz, Lubochnia czy Czerniewice. Starzyce przestały być peryferyjnym zaściankiem, zadupiem miasta.

 

Kiedy po październiku 1956 roku doszło w Polsce do politycznej „odwilży”, która docierała również do szkół, odczuwalna przeważnie w szkołach średnich, my z klas podstawowych, podglądając starszą, licealną młodzież mogliśmy dostrzegać przemiany w panującej, młodzieżowej modzie tj. ubieranie,  strzyżeniu włosów, czesaniu fryzur, ich zachowania i zainteresowania (również muzyczne). Miało to duży wpływ, jak patrzę dziś z dystansu czasu, na nasze  przyspieszone dojrzewanie. Dla mnie, znającego już znaczenie terminu „rock’n’roll”, oczytanego werbalnie w tym temacie z domowych czasopism (Dookoła Świata, Przekrój, później doszedł Sztandar Młodych, wydanie sobotnie), jednak najważniejszym miejscem w szkole była… kotłownia.

 

Znajdowała się poniżej parteru w piwnicach budynku. To tu, uczniowie klasy 10/11, posiadający instrumenty muzyczne, późnymi wieczorami, w tajemnicy przed Dyrekcją szkoły i Radą Pedagogiczną, spotykali się na muzycznych próbach, na których można było usłyszeć wydobywające się, egzotycznie brzmiące dźwięki jazzu czy jeszcze zakazanego w kraju rock’n’rolla.

 

Bardzo ważną rolę dla przetrwania tych prób, miał woźny szkoły (mieszkał z rodziną na jej terenie), pan Jan Galwas, który w godzinach popołudniowych i wieczornych zabezpieczał grajków nie wpuszczając innych, postronnych osób na teren szkoły oraz zamykał bramę i furtkę wejściową do posesji. Sam czuwał nad bezpieczeństwem spotkania, stojąc na czatach na tak zwanym posterunku. Można powiedzieć, że dzięki panu Galwasowi, jego milczeniu przed przełożonymi, szkolni instrumentaliści mogli doskonalić się w muzycznie zakazanym owocu i przetrwać na próbach do końca istnienia liceum w tym budynku, to jest do czerwca 1958 roku.

 

Od września 1958 roku liceum usamodzielniło się wychodząc z jedenastolatki, przeniosło się do budynku przy ulicy Św. Antoniego 29 (obecnie tak zwanyElektronik). Mieszkałem jedną posesję za budynkiem jedenastolatki w narożnym domu (dziś nieistniejący, a na tym placu, który był moim podwórkiem, stoi wulkanizacja) przy zbiegu ulic Warszawska/Zawadzka. Właśnie Andrzej Śliwiński poinformował mnie o muzycznych, rock’n’rollowych próbach w kotłowni.

 

Wiedziałem, że uczniowie klas licealnych nie pozwolą mi, chłopakowi z podstawówki, wejść do środka na ich spotkanie. Ciekaw muzycznych wydarzeń, często zachodziłem pod budynek szkoły by przebywając na zewnątrz  wysłuchiwać dochodzących z piwnicy szczątkowych rytmów rock’n’rolla. Zauważyłem, że jedno z okienek wsypowych w kotłowni na koks, węgiel jest otwarte a właściwie w jego prześwicie nie było skrzydła okiennego. Kiedy muzycy rozpoczęli głośne granie przymierzyłem się przez mały otwór dostać do środka. Wykorzystałem ten moment wślizgując się do półciemnego pomieszczenia kotłowni. Po chwili znalazłem się na pryzmie koksu usypanej pod samo okienko. Niezauważony przez starszych, grających kolegów w ciszy, nie oddychając za głośno, w skupieniu słuchałem zakazanych rytmów. W ciemnościach kotłowni natknąłem się na stertę kartonów po opakowaniach, którymi nakryłem się stając się mniej widocznym. Mój wysiłek poniesiony w dostaniu się do kotłowni był niczym w porównaniu do przyjemności, którymi zostałem uraczony gdy na żywo pierwszy raz w życiu usłyszałem Razzle Dazzle, Mambo Rock czy Rock Around The Clock z repertuaru Billa Haleya w wykonaniu szkolnego rockmana, Gienka Kowalskiego, mieszkał przy Placu Kościuszki 23 (przy dzisiejszym kantorze wymiany walut).

 

Utwory te były wielkimi, światowymi przebojami, raczkującego w Stanach, rock’n’rolla. Zapamiętałem niektórych instrumentalistów, na trąbce grał Romek Guzik dojeżdżający z Niewiadowa, na kontrabasie Andrzej Suszkiewicz, była jeszcze perkusja, gitara i od czasu do czasu ktoś grał na saksofonie. Grających na tych instrumentach nie pamiętam. Utkwiły w mojej głowie dwa utwory grane przez Romka Guzika na trąbce, dixlandowy Tiger Rag oraz z repertuaru Louisa Armstronga i Bobby Darina wielki hit, Mack The Knife.

 

 

 

 

Przepiękne miałem ferie zimowe 1957/58 roku, odbywały się zawsze w stałych terminach (od 22 grudnia do 6 stycznia). W tym czasie w dni wolne od nauki zespół przygotowywał swój repertuar do grania na szkolnej, choinkowej zabawie dla licealnej młodzieży, w pierwszą sobotę po zakończonych feriach. Przychodziłem na wszystkie próby dostając się do kotłowni sprawdzonym sposobem. Dziś mogę powiedzieć, że na próbach w jedenastolatce krystalizowała się we mnie miłość do rock’n’rolla i pochodnych temu stylowi.

 

Zabawa choinkowa była dzielona, najpierw odbywała się dla dzieci klas podstawowych (w godzinach 16.00/18.00) a po nas, od 18.00, bawiła się młodzież licealna. Gdy kończyła się zabawa dla podstawówki, ja z dwoma kolegami z klasy, których wcześniej wprowadziłem w arkana rock’n’rolla, Jankiem Ceglarzem, synem dyrektora jedenastolatki i Maćkiem Goździkiem (obaj już nie żyją) mieszkający w Krycha kamienicy przy Niebrowskiej, chowaliśmy się pod sceną, na której szkolny zespół przygrywał do tańca.

 

W szkole mówiło się, że uczeń 11 klasy Wiktor Weggi (nieżyjący syn ogrodnika z ulicy Popiełuszki, bliźniaczo podobny do brytyjskiej gwiazdy, Cliffa Richarda) świetnie tańczy rock’n’rolla. Obejrzenie Wiktora w tanecznej akcji było między innymi powodem naszego ukrycia się pod sceną. Kiedy zespół rozpoczął zabawę utworem Razzle Dazzle na parkiecie Sali gimnastycznej natychmiast znalazł się Wiktor a jego partnerką była nieprzeciętnie zgrabna, przystojna Lidka (nie była uczennicą naszej szkoły, jako córka dyrektora bez zaproszenia uczestniczyła w szkolnej zabawie), starsza siostra Janka Ceglarza. Przez sękowe otwory i szpary w deskach sceny, mogłem dokładnie obejrzeć zmagania pięknej pary w szaleńczych rytmach zakazanej muzyki. Wiktor kręcił partnerką raz w prawo, raz w lewo często przechodząc pod jej ręką i odwrotnie, od czasu do czasu przerzucał ją po swoich plecach w jedną to w drugą stronę, trzymając się oburącz za dłonie przepuszczał tańczącą partnerkę między nogami. Coś niezwykłego, niesamowitego, siedzieliśmy w ciemnościach podscenia całkowicie oczarowani widokiem tańczących, a kiedy dobiegły ze sceny dźwięki trąbki Romka Guzika w słynnej Caravanie Duke Ellingtona, zrobiło się spokojniej, również wśród tańczących na parkiecie.

 

Pierwszy raz zobaczyłem jak partner swoją partnerkę seksownie przytula, przyciska w powolnym, tanecznym kroku w bluesowych „slow” rytmach. Było to dla mnie wielkie, podniecające przeżycie, w tym momencie bardzo szybko chciałem być dorosłym.

 

Dziś po 55 latach od tamtych, choinkowych wydarzeń z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że spotkania rock’n’rollowe w szkolnej kotłowni mogły odbywać się tylko w tej jedenastolatce dlatego, że znajdowała się w peryferyjnej dzielnicy miasta (nie jeździły po Tomaszowie autobusy albo dopiero pierwszy rok zaczynały kursować). Wieczorami trudniej pieszo było się dostać „na górkę” a i kadra nie posiadała, tak jak dziś, własnych środków lokomocji. Jednak bardziej obiektywnym argumentem był wiek nauczycieli. Przeważali młodzi, dwudziestoparoletni pedagodzy, którzy z racji wieku w naturalny sposób byli fanami nowej mody, muzycznych trendów.

 

LO-28 (obecne I LO przy ulicy Mościckiego) znajdowało się, tak jest do dzisiaj, w centrum miasta i posiadało starszą, bardziej konserwatywną kadrę nauczycieli. Stąd było trudniej młodzieży tej szkoły organizować podobne, muzyczne próby. Wielu z nich przychodziło do Starzyc, jak również uczestniczyło w zabawach szkolnych, w Sali sportowej LO-29.

 

Pozwolę sobie wymienić niektórych, zapamiętanych młodych nauczycieli, którzy w latach 50-tych, po ukończonych studiach, podjęli pracę w starzyckim LO-29 tworząc na długie lata kadrę szkoły: Tadeusz Kawka, Tadeusz Kwiatkowski, Bogdan Drozdowski, Klemens Fronckiewicz, Hieronim Frankiewicz, Dobrosław Pytel, Ryszard Prymicki czy Romuald Krauze. Sami czynnie brali udział w szkolnych zabawach.

 

Choć w naszych sklepach muzycznych nie było płyt z nowatorskim stylem, w radio również nie mieliśmy szans usłyszeć tej muzyki (poza szczątkowymi okazjami, jak na przykład w informacyjno/muzycznej audycji, Muzyka i Aktualności) to moje myśli, uczucia nieustannie tkwiły przy zakazanym owocu, jakim był rock’n’roll. Mój starszy o trzy lata, nieżyjący brat Andrzej, były uczeń jedenastolatki, po ukończeniu podstawówki uczył się w Technikum Włókienniczym w Łodzi. Każdy jego przyjazd na weekendy czy święta do domu to ciągłe  rozmowy i dzielenie się ze mną wiedzą o rock’n’rollu. W domu było radio Pionier i Andrzej słuchając w stacji Luxemburg swoich muzycznych audycji, zarażał mnie nowatorskim przedsięwzięciem, co miało ewolucyjny wpływ na rozwój w mojej duszy zakazanego rock’n’rolla.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Polecane
Przy dworcu kolejowym w Tomaszowie Mazowieckim powstanie nowy parkingSzkolenie z Czarnej Taktyki w 9 Łódzkiej Brygadzie Obrony TerytorialnejArbuzy ekologiczneUOKiK: klienci Biedronki, którzy wzięli udział w promocji „Magia Rabatów”, mogą otrzymać 150 złNFOŚiGW: start programu dopłat do przydomowych wiatraków planowany na 2.-3. kwartał 2024 r.Ekstraklasa piłkarska - Widzew - Lech 1:1Lechia zwycięska na wyjeździeZmarł ks. prałat Edward WieczorekLewica ogłosiła program do PE: prawa pracownicze, Karta Praw Kobiet, Europejski Fundusz MieszkaniowySondaż: 64,3 proc. badanych za budową umocnień na granicy z Rosją i Białorusią, 16,5 proc. przeciwOgórek trzecim wiceprzewodniczącymTragiczny pożar na ulicy Kołłątaja
Reklama
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: amunakiTreść komentarza: wybitny fachowiec od odbioru dróg w gminie RzeczycaŹródło komentarza: Ogórek trzecim wiceprzewodniczącymAutor komentarza: BarmanTreść komentarza: Leszek to mój mentor i przyjaciel, to prawda że miał w poważaniu Tomaszów ale ile zrobił dla Rzeczycy!!! Lechu tak trzymaj wszystko omówimy w lesniczówce!Źródło komentarza: Ogórek trzecim wiceprzewodniczącymAutor komentarza: Entliczek pentliczek na kogo ...Treść komentarza: Trumf, trumf, Misia Bela, Misia Kasia, konfacela. Misia A, Misia Be, Misia Kasia, konface.Źródło komentarza: Ogórek trzecim wiceprzewodniczącymAutor komentarza: Wszystko jest na sprzedażTreść komentarza: Toż to ludzie spod brudnej PałyŹródło komentarza: Węgrzynowski ponownie Starostą Powiatu TomaszowskiegoAutor komentarza: Dla "chołoty" JBTreść komentarza: Trzeba … rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność… Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w łożu… Trzeba mu wszczepić zarazę, wywołać dziedziczny trąd, wieczną anarchię i niezgodę… Trzeba nauczyć brata donoszenia na brata, a syna skakania do gardła ojcu. Trzeba ich skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, zawsze gdzieś szukając arbitra. Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba.Źródło komentarza: Prezes PiS: Polska potrzebuje planu "Siedem razy tak", m.in. dla inwestycji, wsi i bezpieczeństwaAutor komentarza: MirekTreść komentarza: Gratulacje!Źródło komentarza: Znakomity występ młodych lekkoatletów MKS Tomaszów Mazowiecki.
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama