Ciekaw jestem, czy redaktor naczelny gazety byłby zadowolonym, gdybym napisał, że pan Andrzej Kucharczyk, był w czasach PRL zarejestrowanym donosicielem SB. To przecież prawda... Nie wierzycie? Każdy może to sprawdzić na szybko w internecie. Jak dobrze pamiętam pseudonim operacyjny "Pantera". Prawda, że pięknie? Nie dość, że niemiecki czołg z okresu II Wojny Światowej, to jeszcze przebiegły, agresywny, dziki kot. W sumie kogo zainteresuje, czy Andrzej Kucharczyk widoczny w IPN, to ten sam, który wydaje w Tomaszowie Mazowieckim lokalną gazetę. Przecież nawet nikt tego nie będzie sprawdzał. Niezależnie, czy to prawda, czy też nie, łatka przyklejona zostanie. Będzie nawet może tak, że ludzie zaczną doszukiwać się powiązań 8 pokoleń wstecz. Przyznam od razu, że ja nie wiem, czy są te same osoby. Lata urodzenia są podobne, ale nie takie pomyłki w IPN już widziałem. Passe.... Chciałem to pokazać jako przykład i zestawić z tym, co zrobiła dzisiaj gazeta,
Na stronie 6 ukazał się artykuł pt. Radni PiS pozbawieni funkcji w komisjach problemowych. Cóż tytuł prawdziwy, tylko dlaczego artykuł opatrzony jest moją fotografią? Całość ma tworzyć wrażenie, że nie tylko jestem radnym PiS ale też wnioskowano o moje odwołanie. Ludzie mają ograniczoną możliwość percepcji, a więc na dłużej zapamiętują głównie obrazy. Po co w ogóle robić coś takiego? Otóż z tego samego powodu, dla którego ustygmatyzowano tydzień wcześniej Prezydenta Tomaszowa Mazowieckiego. Ze mną jest chyba nawet gorzej, bo nie tylko, zrezygnowałem z członkowska i przewodniczenia komisji ale także z klubu radnych, do którego należałem. O tym dziennikarz jednak nie wspomina. Od prawdy ważniejsza jest nienawiść do ludzi. Do wszystkich tych, którzy nie należą do właściwej koterii, albo mają inny sposób widzenia świata.
W okresie minionych 30 lat nie było chyba tak bardzo rozkręconej spirali nienawiści, jak ta, którą obecnie wymierzono w partię Jarosława Kaczyńskiego. Lokalna gazeta tę nienawiść próbuje przekierować, na ludzi niewygodnych lub po prostu przez siebie nie lubianych. Co na to czytelnicy? Żaden nie widzi, że są traktowani jak głupcy?
O ile szeroko rozpisano się nad powodami odwołania pozostałych przewodniczących komisji, co było aktem typowej partyjniackiej dintojry, o tyle pominięto powody mojej rezygnacji. A przecież w czasie sesji je dokładnie wyjaśniłem. Mówiłem, że moja rodzina jest szykanowana, a ja obrzucany oszczerstwami. Mówiłem też, że nie widzę możliwości współpracy z radnymi, którzy nie wykazują minimum wrażliwości społecznej. Wyjaśniałem, że pierwszy raz spotkałem się z sytuacją, by radni z Komisji Zdrowia Rodziny i Spraw Społecznych nie byli zainteresowani warunkami życia dzieci z Rodzinnych Domów Dziecka.
Nie jest to jedyna zmanipulowana informacja w tym tekście. Czytamy: Ale w połowie ubiegłego roku w Radzie powstała nowa większość, którą stworzyła Koalicja Obywatelska wraz z PSL-em i większością radnych Marcina Witko, do której z czasem dołączył KWW Wszyscy Razem. - Jest to informacja w całości nieprawdziwa. Po pierwsze nie ma mowy o większości radny KWW Marcina Witko (ponieważ za odwołaniem głosowali wszyscy), za to za odwołaniem była większość radnych Koalicji Obywatelskiej (czyli nie wszyscy). Niby nieduża różnica, ale jednak bardzo istotna, ponieważ stanowi próbę przesunięcia odpowiedzialności. To całkiem świadome działanie. Poza tym do tej większości nie dołączyli radni KW Wszyscy Razem a jedynie Piotr Kagankiewicz, czyli 50 procent radnych tego komitetu.
Te głosowania tak naprawdę jednak nie miały żadnego znaczenia. Próbowano się odliczać i wysyłać jakiś sygnały. W mojej ocenie to chyba w kosmos. Bo do mnie wysłano taki, że od ludzi z KO i PiS trzeba trzymać się z daleka, więc kiedy przyjdzie głosowanie w sprawie M. Węgrzynowskiego, przyślę kartkę z pozdrowieniami z górskim krajobrazem.
Za to TiT pomija dwa najważniejsze głosowania, jakie odbyły się na opisywanej sesji. Pierwsze dotyczyło skargi na działania Starosty (szerzej o tym w innym tekście), gdzie radni Koalicji nie zagłosowali za zasadnością skargi broniąc w ten sposób tak przez siebie znienawidzonego Węgrzynowskiego. Drugie, to zmiany w budżecie i zwiększenie deficytu o 6 milionów złotych. Gdyby nie Michał Jodłowski, Alicja Zwolak Plichta i Krzystof Biskup, pieniądze podatników udałoby się obronić.
Napisz komentarz
Komentarze