Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 12 lipca 2025 10:31
Reklama
Reklama

Z cyklu: "Okrakiem" - Księżycowy chłopiec

Krzysztof Komeda Trzciński. Nazwisko - hasło, które wywołuje wiele automatycznych skojarzeń. Słyszę - Komeda, od razu myślę, a właściwie samo mi się myśli – Polański. Kiedy myślę - Polański, zaraz samo mi się myśli – Hłasko, a zaraz potem: Zofia Komedowa - baronówna von Tittenbrun, Tyrmand, Zbigniew Cybulski, Bogumił Kobiela, Zofia Frykowska, Wojciech Frykowski, Agnieszka Osiecka, Jerzy Skolimowski i wielu innych, których losy, często tragiczne, powiązane były z nie mniej tragicznymi losami Komedy.

 

Reklama

Mam w ręku super książkę autorstwa Emilii Batury, zakupioną jak zwykle w Księgarni u Basi Goździk przy Placu Kościuszki 22. Już sam jej tytuł „Komeda, księżycowy chłopiec” zapowiada nietypowość tej biografii. Jest to bowiem wyjątkowo czuły, a zarazem żywy, kolorowy portret tego genialnego kompozytora, pianisty jazzowego i prekursora jazzu nowoczesnego w Polsce. Autorka, posługując się osobistymi szczegółami z jego życia, odmalowała bardzo sugestywny obraz nie tylko samego artysty, ale także związanych z nim ludzi, a poprzez nich wszystkich – obraz epoki i panującej w niej atmosfery.

 

- „Najdawniejszym wspomnieniem – zaczyna swą opowieść – jakie zachowało się w rodzinie Trzcińskich z okresu dzieciństwa Krzysia, kiedy miał około trzech lat, jest pewien epizod, którego scenerię stanowiło błękitne morze i rozgrzany piasek plaży. Państwo Trzcińscy zazwyczaj spędzali wakacje w Jastarni lub w Juracie. Pewnego dnia, gdy wygrzewali się w słońcu , chłopczyk zniknął im z oczu. Gdy wystraszeni zaczęli się rozglądać po plaży, ujrzeli drobniutką postać wygłaszającą niesłychanie ekspresyjnie jakąś mowę do grupki zdumionych ludzi. Okazało się, że Krzyś wybierał sobie co rusz to nowe audytorium i żywo gestykulując, z zaangażowaniem opowiadał coś w swoim własnym, niepodobnym do jakiegokolwiek znanego języku. Możliwe, że odtąd matka zaczęła uważniej przyglądać się synkowi, przeczuwając, że wydała na świat istotę wyjątkową. Ona właśnie bardzo wcześnie odkryła talent muzyczny Krzysia i dzięki niej w wieku lat siedmiu został najmłodszym studentem poznańskiego konserwatorium. Dumny posiadacz indeksu nie potrafił się nawet samodzielnie podpisać”.

 

A oto co napisał Komeda sam o sobie w swoim życiorysie przed startem na studia medyczne poznańskiej Akademii Medycznej (Czas Komedy, s. 83) :

 

„Urodziłem się 27 IV 1931 roku w Poznaniu z ojca Mieczysława z zawodu urzędnika państwowego i matki Zenobii Gembickiej. Przed wojną uczęszczałem do pierwszej klasy szkoły powszechnej. W listopadzie 1939 roku zostałem wraz z rodzicami wysiedlony przez Niemców z Poznania do Częstochowy. Tam uczęszczałem na tajne komplety. Poza tym chcąc pomóc rodzicom pracowałem w charakterze chłopca do posyłek. Po wyzwoleniu Polski przez wojska radzieckie i polskie zacząłem uczęszczać do gimnazjum. (...) W kwietniu 1950 roku zdałem egzamin dojrzałości w liceum w Ostrowie Wielkopolskim”.

 

Podczas wojny Krzysztof prywatnie uczył się gry na fortepianie, a po jej zakończeniu, gdy rodzina Trzcińskich w 1947 r. zamieszkała w Ostrowie Wielkopolskim, uczęszczał do Miejskiej Szkoły Muzycznej. Sam Krzysztof lata szkoły średniej wspominał tak:

 

Muzyką rozrywkową i taneczną zacząłem się interesować bodaj w roku 1947 w gimnazjum w Ostrowie Wielkopolskim i szybko awansowałem na członka szkolnego zespołu „Carioca”. Gimnazjum, do którego uczęszczałem, nieco przede mną ukończył znany kontrabasista jazzowy, Witek Kujawski. Często odwiedzał on rodzinę w Ostrowie i gdy usłyszał o istnieniu orkiestry w swojej „budzie”, przyszedł do nas na próbę. Od niego dowiedziałem się, że wariacje, jakie na fortepianie zaprodukowałem mu po temacie „In The Mood”, są improwizacją jazzową. Odtąd zacząłem interesować się jazzem, szukać go w radio i ... knajpach." (Obywatel Jazz, s. 174)

 

Pomimo absorbujących studiów Trzciński nie rezygnował ze swoich muzycznych zainteresowań. Mówił o tym tak:

 

"(...) współpracowałem z „Melomanami”, a także grałem w różnych poznańskich zespołach rozrywkowych, między innymi Jerzego Grzewińskiego, przekształconym następnie w orkiestrę dixielandową. Z Grzewińskim uczestniczyłem w głośnych w latach 1955 i 1956 turniejach jazzu, a także - w czerwcu - 1956 - w Zlocie Młodzieży Krajów Nadbałtyckich w Rostocku; (...) Ponieważ jednak pasjonowała mnie muzyka nowoczesna, po krótkim okresie dixielandowania przystąpiłem do tworzenia Sekstetu”. (Obywatel Jazz, s. 175)

 

W czasie którejś z imprez jazzowych organizowanych w tym czasie, zetknęły się ze sobą drogi Krzysztofa i Zofii Tittenbrun – która w owym czasie była impresariem z krakowskiego Jazz Klubu. Oboje przypadli sobie do gustu i Zofia wkrótce została kierownikiem organizacyjnym Sekstetu. Jego członkami obok lidera byli: Stanisław Pludra, Jan „Ptaszyn” Wróblewski, Jerzy Milian, Józef Stolarz, Jan Zylber. Pierwsze publiczne koncerty zespołu to z okazji otwarcia ośrodka TV w Poznaniu oraz podczas jam session w świetlicy klubu RSW „Prasa”. Spotkanie odbyło się po koncercie orkiestry Gustava Broma, z udziałem tych muzyków i zespołu Jerzego Grzewińskiego. Parę miesięcy później, w sierpniu 1956 r. Sekstet odniósł sukces na I Ogólnopolskim Festiwalu Muzyki Jazzowej w Sopocie, potem odbył serię koncertów w większych miastach Polski. W tym samym roku, w lutym, Krzysztof uzyskał dyplom Akademii Medycznej i podjął pracę w swojej specjalizacji - jako laryngolog.

 

Po pierwszym festiwalu w Sopocie muzyka jazzowa zaczęła wychodzić z „katakumb”. Dzięki temu zespół mógł podjąć współpracę z programem II Polskiego Radia - raz na tydzień nadawany był półgodzinny program. Działalność Sekstetu była jednak bardzo skromna i nie dało się żyć z grania jazzu. Krzysztof nadal godził zawody muzyka i lekarza, przez trzy miesiące 1957 r. pod nazwą „Jan Grepsor i jego chłopcy” grał modne wtedy calipso i rock & rolla. W lipcu tego samego roku Sekstet zagrał na II Festiwalu Muzyki Jazzowej (Gdańsk, Sopot) oraz zdobył srebrny medal w konkursie jazzowym na VI Festiwalu Młodzieży w Moskwie.

 

Jesienią Krzysztof podjął ważną życiową decyzję. Wybrał zawód muzyka i w poszukiwaniu dogodnych warunków do grania przeprowadził się do Krakowa. Rozpoczął się też istotny etap w jego twórczości - skomponował muzykę filmową, do „Dwóch ludzi z szafą” Romana Polańskiego. Etiuda ta w kwietniu 1958 r. zajęła trzecie miejsce podczas Międzynarodowego Konkursu Filmów Eksperymentalnych Brukselskiej wystawy Expo. W wyniku kontaktów w Krakowie powstała super grupa „Jazz Believers” - w jej skład weszli muzycy z Krakowa i Poznania - która zadebiutowała na początku 1958 roku. Zaś w czerwcu na Międzynarodowych Targach Poznańskich udało się Beliversom zarejestrować nagrania dla RCA.

 

Poza cyklicznymi występami w imprezie „Jazz w Filharmonii” muzycy wzięli udział w „Jamboree Jazz '58” oraz w kwietniu 1959 r. w „Jazz Campingu Kalatówki”. Podczas „Jamboree Jazz '58” Komeda wystąpił także z własnym triem. Przed corocznie odbywającymi się w Krakowie Zaduszkami Jazzowymi w październiku 1958 r. miało miejsce ważne wydarzenie. Na ślubnym kobiercu stanęły dwie pary: Teresa Fersterowa z Andrzejem Trzaskowskim i Zofia Tittenbrun z Krzysztofem Trzcińskim. W następnym roku Jazz Believers rozwiązali się, a państwo Trzcińscy „za chlebem” przeprowadzili się jesienią do Warszawy. Tego roku na „Jamboree Jazz '59” Krzysztof wystąpił wyłącznie z własnym zespołem.

 

 

 

Początki pobytu w Warszawie były trudne. Długo trapiły Trzcińskich sprawy związane z mieszkaniem. Krzysztof zaczął grać w „Stodole” w Swingtecie Janusza Zabieglińskiego. Jesienią na „Jazz Jamboree '60” przedstawił program wykonywany w trio z Adamem Skorupką i Andrzejem „Fatsem” Zielińskim oraz spektakl „Jazz i poezja” w powiększonym składzie. Wiersze recytowali Jerzy Sito i Wojciech Siemion. Był on powtórzony w maju następnego roku.

 

Tymczasem jeszcze jesienią grupa Krzysztofa wzięła udział w VII Międzynarodowym Festiwalu Kultury Studentów we Francji. Spotkanie z Romanem Polańskim doprowadziło do ilustracji muzycznej krótkometrażowego filmu „Gruby i chudy”. W kraju Komeda napisał muzykę do filmów „Do widzenia, do jutra” Janusza Morgensterna i „Niewinnych czarodziejów” Andrzeja Wajdy. W obu filmach pojawił się na ekranie.

 

Następnego roku Krzysztof współpracował z kabaretem Tingel-Tangel jako akompaniator i twórca piosenek. Wystąpił też na „Jazz Jamboree '61” w trio i z zespołem akompaniującym solistom Jimmy Gourley'owi i Berntowi Rosengrenowi. Temu drugiemu Komeda zaproponował udział w nagraniu muzyki do „Noża w wodzie” Romana Polańskiego. Zdobyte dotychczas doświadczenia zaowocowały cyklem etiud, które swoją premierę miały w czasie „Jazz Jamboree '62”. Poza tym koncertem Krzysztof wystąpił w trio a także w sekcji akompaniującej Jerzemu Milianowi.

 

Natomiast w styczniu 1963 r. Komeda powrócił do łączenia jazzu z poezją - poemat Yanisa Ritsosa „Sonata księżycowa” prezentowali: Barbara Nawratowicz, Krzysztof Komeda, Tadeusz Federowski i Roman Dyląg. Potem nastąpił pierwszy wyjazd Krzysztofa do Skandynawii. W składzie z Janem „Ptaszynem” Wróblewskim, Romanem Dylągiem i Rune Carlssonem występowali w Sztokholmskim „Gyllene Cirkeln” i kopenhaskim „Jazzhus Montmartre”. Prezentowane „Etiudy baletowe” spotkały się ze sporym zainteresowaniem.

 

W maju wymieniony skład, dodatkowo z Allanem Botschinsky'm nagrał płytę dla Metronome. Rozpoczęła się też współpraca z duńskim reżyserem, Henningiem Carlsenem. Na Jamboree tego roku Krzysztof spotkał się z Tomaszem Stańko. Zaangażowany w zastępstwie za Allana Botschinsky'ego trębacz okazał się potem znakomitym, stałym członkiem zespołu Komedy. Na kolejnym warszawskim festiwalu w 1964 r. Krzysztof wystąpił z kwintetem a także ponownie w sekcji akompaniującej Jerzemu Milianowi. Kwintet zaprezentował się również na festiwalu jazzowym w Pradze, a wiosną następnego roku zagrał koncerty w Sztokholmie i Kopenhadze. Udane były też festiwale w Bled i Kongsbergu. Działalność koncertowa nie odciągnęła Krzysztofa od komponowania. Oprócz muzyki do filmów, pracował przy polskiej inscenizacji spektaklu Trumana Capote'a „Śniadanie u Tiffany'ego”.

 

Podczas grudniowego „Jazz Jamboree '65” Kwintet zaprezentował dwie kompozycje: „Astigmatic” i „Kattorna”. Nagrał również LP „Astigmatic”, który do dziś uznawany jest za jedno z czołowych nagrań jazzowych. Komedzie towarzyszyli wtedy: Tomasz Stańko, Zbigniew Namysłowski, Günter Lenz, Rune Carlsson. Od następnego roku Komeda coraz więcej czasu poświęcał pracy kompozytora. W 1966 r. napisał muzykę między innymi do filmów: „Matnia” Romana Polańskiego, „Głód” Henninga Carlsena, i „Bariera” Jerzego Skolimowskiego. Potem były: „Nieustraszeni zabójcy wampirów” R. Polańskiego, „Start” i „Ręce do góry” J. Skolimowskiego. W maju 1967 r. Kwintet nagrał dla Joachima Ernsta Berendta płytę z cyklu „Jazz i poezja”. Kompozycje Krzysztofa stanowiły warstwę muzyczną dla recytowanych po niemiecku wierszy polskich autorów (m.in. Marii Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej, Wisławy Szymborskiej, Stanisława Grochowiaka, Zbigniewa Herberta, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Czesława Miłosza). Na „Jazz Jamboree '67” Kwartet Komedy zaprezentował jego ostatnią wielką kompozycję - poświęconą pamięci Johna Coltrane'a – „Nightime, Daytime Requiem”.

 

W styczniu następnego roku Krzysztof poleciał do USA, aby tam zrealizować muzykę do filmu Romana Polańskiego, „Dziecko Rosemary”. Jego czerwcowa premiera przyniosła obu artystom ogromną popularność. Komeda zaczął być rozpoznawalny, jego „Kołysanka” z tego filmu długo nie schodziła z pierwszych miejsc list przebojów, nucono ją na ulicach.

 

Stany Zjednoczone musiały się wydawać Komedzie równie egzotyczne, jak Małemu Księciu - Afryka. I tak samo jak bohater Saint-Exupery’ego, przybył na pustynię po swoją śmierć. Jesienią Komeda uległ wypadkowi po którym stracił przytomność. W szpitalu nie stwierdzono u niego żadnych poważnych obrażeń i mógł wrócić do domu. Pisał wtedy muzykę do filmu „Bunt” Buzz Kulika. Jednak z czasem zaczęły się u niego nasilać kłopoty z koncentracją, bóle głowy, sińce i utrata przytomności. W grudniu ponowne badanie lekarskie wykazało krwiaka mózgu. Po operacji Krzysztof pozostał sparaliżowany i jedynie na krótko odzyskiwał przytomność. Wiosną 1969 r. Zofia zdecydowała się na przewiezienie męża do Polski. Krzysztof Komeda-Trzciński zmarł 23 kwietnia w Warszawie, pochowano go na Cmentarzu Powązkowskim (kwatera 18-VI-29).

 

- Ludziom często zapadają w pamięć pozornie mało istotne kolory, obrazy, słowa – pisze Emilia Batura. Coś takiego wyczuwa się we wspomnieniu Witolda „Dentoksa” Sobocińskiego o jego ostatnim spotkaniu z Komedą.: „Wracaliśmy kiedyś z Krzysztofem z Łodzi. On nagrywał muzykę do jakiegoś filmu, ja robiłem zdjęcia. Wracaliśmy na sobotę i niedzielę. Jechaliśmy jego samochodem. Byłą piękna, księżycowa noc. Stanęliśmy na parkingu, niedaleko Sochaczewa. Poszliśmy nad rzekę i każdy snuł swoje plany na przyszłość. Krzysztof marzył o napisaniu muzyki do dobrego filmu i uważał, że jego miejsce jest tam, w Ameryce, Hollywood właśnie…Bardzo wierzył w ten wyjazd do Hollywood. Okazało się, że to było nasze ostatnie spotkanie”.

 

Emilia Batura, autorka przekładów, głównie książek kulturoznawczych i licznych artykułów portretujących sylwetki wybitnych muzyków, np. Liszta, Paderewskiego, Rubinsteina. Niemal całe życie związana z muzyką, nauczaniem i edytorstwem.

Reklama

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Igor MatuszewskiIgor Matuszewski

Radni Koalicji Obywatelskiej oceniają ludzi przez pryzmat własnego... Ja. Tropią, donoszą i robią dużo szumu wokół samych siebie. Często poniżają inne osoby w internecie, podważają zaufanie, naruszają dobra osobiste

Donos jaki, złożyli na prezydenta Marcina Witko, radni tomaszowskiej Koalicji Obywatelskiej, żyje od kilku miesięcy, niejako własnym życiem. Postępowanie wyjaśniające, jak już wcześniej informowaliśmy, prowadzi Prokuratura Okręgowa w Siedlcach. Śledczy wciąż proszą o dosyłanie nowych dokumentów, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że albo brak im podstawowej wiedzy, albo też przepisują literalnie fragmenty doniesienia. W dokumentach i pismach mylą firmy, a nawet województwa. Trudno się dziwić, bo gołym okiem widać, że "afera" nakręcana jest politycznie. Problem jest bardzo poważny, bo nie dotyczy tylko Prezydenta Marcina Witko. Okazuje się bowiem, że grupka lokalnych działaczy, w akcie politycznej lub osobistej zemsty, może jechać do współpracowników Ministra Bodnara, którzy następnie zarządzą "śledztwa" na zlecenie swoich partyjnych kolegów, w stosunku do dowolnej osoby. W ten sposób można rozpocząć pogoń za królikiem. Reszty dokonają zaprzyjaźnione media. Za kilka lat, sprawa zostanie zapewne umorzona, ale komuś zostanie zniszczone życie. I to w sensie bardzo dosłownym. W ten sposób potraktowano wcześniej Grzegorza Haraśnego, oraz Tadeusza Adamusa. Obaj politycy Platformy, zostali zaszczuci przez swoich kolegów i "dziennikarzy". Zarówno dla jednego, jak i drugiego zakończyło się to śmiercią.
Mariusz StrzępekMariusz Strzępek

Pan radny Kazimierz Mordaka w niespełna rok samorządowej kadencji stał się czołowym hejterem tomaszowskiej Platformy Obywatelskiej. W pełnych pogardy wpisach poddaje krytyce każdego, kto tylko mu się z jakichś powodów nie podoba. Tymczasem radnemu brakuje podstawowej wiedzy, niezbędnej do sprawowania mandatu

Bohaterowie literaccy, komiksowi, historyczni często posiadają własne konie. Słynny ostatnio Zorro jeździł na Tornado, Don Kichot dosiada Rosynanta, Aleksander Wielki, z kolei Bucefała. Miał Kasztankę, marszałek Piłsudski. A i Napoleon był dumny ze swego Marengo. Tymczasem tomaszowscy samorządowcy mogą zasłynąć co najwyżej tym, że z własnymi końmi na rozumy się zamienili. Trochę złośliwy wstęp, ale jest odpowiedzią na złośliwości kierowane w moim kierunku, wypada więc odpłacić końskim dowcipem, bo bardziej subtelnego adresat mógłby nie zrozumieć. Tomaszowscy radni Koalicji Obywatelskiej z Rady Powiatu Tomaszowskiego takie wrażenie niestety robią. Brak wiedzy merytorycznej próbują nadrabiać internetowym hejtem. Ludzie ci oporni są na wiedze nie tylko wynikającą z lektury książek, aktów prawnych, obowiązującego orzecznictwa, ale też z doświadczenia. Można wybaczyć takie zachowanie panu Kazimierzowi Mordace, który w telewizji chwali własnego wnuczka, który nie lubi się uczyć, ale za to nauczył się jeździć ciągnikiem, ale pozostałym już chyba nie. Wszak uważają się lepszy gatunek ludzki, z pogarda traktujący otoczenie oraz każdego, kto myśli inaczej. O co chodzi? Już wyjaśniam
Reklama

NFOŚiGW: w nowym „Czystym Powietrzu” zawarto umowy na 100 mln zł

Od startu nowej edycji programu „Czyste Powietrze” zawarto umowy na 100 mln zł - podał PAP wiceszef NFOŚiGW Robert Gajda. W ciągu trzech miesięcy złożono 14 tys. kompletnych wniosków o dotacje; do prokuratury i policji trafiło prawie 300 zgłoszeń ws. potencjalnych nadużyć wobec beneficjentów programu - dodał.Data dodania artykułu: 12.07.2025 10:26
NFOŚiGW: w nowym „Czystym Powietrzu” zawarto umowy na 100 mln zł

Sondaż CBOS: KO - 28 proc., PiS - 27 proc., Konfederacja - 12 proc.

W lipcu największym poparciem cieszy się KO - 28 proc., na drugim miejscu znalazło się PiS z poparciem 27 proc., a na trzecim - Konfederacja, na którą głos chce oddać 12 proc. badanych - wynika z sondażu CBOS.Data dodania artykułu: 11.07.2025 21:31Liczba komentarzy artykułu: 1
Sondaż CBOS: KO - 28 proc., PiS - 27 proc., Konfederacja - 12 proc.

Umowa z krajami Mercosur coraz bliżej. W. Buda: Polska nie wykorzystała swojej prezydencji do jej zablokowania

– Polska podczas prezydencji w Radzie UE nie wykorzystała szansy na obronę swoich interesów w sprawie umowy z krajami Mercosur – ocenia europoseł PiS Waldemar Buda. W jego ocenie polski rząd, mimo sprzeciwu wobec zapisów umowy, nie zbudował w UE sojuszy niezbędnych do jej odrzucenia. Porozumienie o wolnym handlu spotyka się przede wszystkim z protestami europejskich rolników, którzy obawiają się zalania wspólnego rynku tańszą żywnością z krajów Ameryki Południowej. Według europosła wszystko może się rozegrać w najbliższych tygodniach.Data dodania artykułu: 11.07.2025 09:04
Umowa z krajami Mercosur coraz bliżej. W. Buda: Polska nie wykorzystała swojej prezydencji do jej zablokowania

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej finansuje instytucje specjalizujące się w opiece nad najmłodszymi dziećmi

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przeznaczyło dodatkowe 45 mln zł ze środków Funduszu Pracy na tworzenie punktów opieki dziennej nad dziećmi do trzeciego roku życia w gminach, w których nie funkcjonuje żłobek, klub dziecięcy czy instytucja opiekuna dziennego. Wnioski w ramach resortowego programu „Aktywny dzienny opiekun w gminie 2025 - edycja uzupełniająca” można składać do 21 lipca br.Data dodania artykułu: 10.07.2025 14:47
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej finansuje instytucje specjalizujące się w opiece nad najmłodszymi dziećmi

Centrum Zdrowia Matki Polki wśród ośmiu szpitali leczących endometriozę

Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi znalazł się wśród ośmiu ośrodków leczenia zaawansowanej endometriozy w Polsce. Pacjentki mogą się zgłaszać do sekretariatu kliniki, tel. 42-271-11-64, gdzie otrzymają informacje o procedurach diagnozowania i leczenia tej choroby.Data dodania artykułu: 09.07.2025 16:46
Centrum Zdrowia Matki Polki wśród ośmiu szpitali leczących endometriozę

Nowacka: reforma edukacji wejdzie do szkół podstawowych w 2026 r., a do średnich w 2027 r.

Od 2026 r. zgodnie z nową podstawą programową będą się uczyć uczniowie klas I i IV szkoły podstawowej, a od 2027 r. uczniowie klas I szkól średnich. Nowy egzamin ósmoklasisty i nowa matura po raz pierwszy przeprowadzone będą w 2031 r. - poinformowała w środę ministra edukacji Barbara Nowacka.Data dodania artykułu: 09.07.2025 12:37
Nowacka: reforma edukacji wejdzie do szkół podstawowych w 2026 r., a do średnich w 2027 r.

7 aresztów w śledztwie o oszustwa internetowe; 1300 pokrzywdzonych na 3 mln zł

Na wniosek Prokuratury Regionalnej w Łodzi sąd aresztował siedem osób podejrzanych o oszustwa internetowe na szkodę 1300 osób. Straty sięgają 3 mln zł. Prokuratura w Łodzi zapowiada, że to nie koniec śledztwa w tej sprawie.Data dodania artykułu: 09.07.2025 10:14
7 aresztów w śledztwie o oszustwa internetowe; 1300 pokrzywdzonych na 3 mln zł

80 procent maturzystów z pozytywnym wynikiem

CKE opublikowała wstępne wyniki tegorocznego egzaminu maturalnego w sesji głównej majowej. Jak wypadli tomaszowscy maturzyści? Szczegółów dowiemy się, kiedy dane opublikują okręgowe CKE. W Polsce maturę zdało 80 proc. tegorocznych absolwentów wszystkich szkół ponadpodstawowych; 13 proc. abiturientów, którzy nie zdali jednego przedmiotu, ma prawo do poprawki w sierpniu - podała we wtorek Centralna Komisja Egzaminacyjna.Data dodania artykułu: 08.07.2025 10:04
80 procent maturzystów z pozytywnym wynikiem
Reklama

Polecane

Koncert zespołu Arete - Letnia Scena ArtystycznaSondaż CBOS: KO - 28 proc., PiS - 27 proc., Konfederacja - 12 proc.Zapraszamy na zajęcia do szkoły rodzeniaPrzewodnik po włoskich winach – najważniejsze regiony„Pętla taktyczna” w 9 Łódzkiej Brygadzie Obrony Terytorialnej – sprawdzian gotowości kandydatów na żołnierzy WOTJak poradzili sobie tomaszowscy maturzyści?„Wujek Foliarz”  w ramach cyklu Kultura DostępnaW Łódzkiem trwa ogólnopolskie badanie WOBASZ500 zł kary dla posła Witczaka.Zapraszamy na kolejny Spalski Jarmark Antyków i Rękodzieła Ludowego!Przegląd Zespołów Ludowych "Na pilicką nutę..."W szkole na Nowowiejskiej będzie cieplej
Reklama
Reklama
Reklama
Będą protestować przeciwko emigrantom.

Będą protestować przeciwko emigrantom.

Chcemy żyć bezpiecznie! Chcemy bezpieczeństwa dla naszych dzieci oraz polskich kobiet. Nie wyobrażamy sobie, żeby Polska podzieliła los Europy Zachodniej - mówią działacze Konfederacji
Radni KO mają tylko jeden cel polityczny. Dopaść Marcina Witko

Radni KO mają tylko jeden cel polityczny. Dopaść Marcina Witko

Donos jaki, złożyli na prezydenta Marcina Witko, radni tomaszowskiej Koalicji Obywatelskiej, żyje od kilku miesięcy, niejako własnym życiem. Postępowanie wyjaśniające, jak już wcześniej informowaliśmy, prowadzi Prokuratura Okręgowa w Siedlcach. Śledczy wciąż proszą o dosyłanie nowych dokumentów, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że albo brak im podstawowej wiedzy, albo też przepisują literalnie fragmenty doniesienia. W dokumentach i pismach mylą firmy, a nawet województwa. Trudno się dziwić, bo gołym okiem widać, że "afera" nakręcana jest politycznie. Problem jest bardzo poważny, bo nie dotyczy tylko Prezydenta Marcina Witko. Okazuje się bowiem, że grupka lokalnych działaczy, w akcie politycznej lub osobistej zemsty, może jechać do współpracowników Ministra Bodnara, którzy następnie zarządzą "śledztwa" na zlecenie swoich partyjnych kolegów, w stosunku do dowolnej osoby. W ten sposób można rozpocząć pogoń za królikiem. Reszty dokonają zaprzyjaźnione media. Za kilka lat, sprawa zostanie zapewne umorzona, ale komuś zostanie zniszczone życie. I to w sensie bardzo dosłownym. W ten sposób potraktowano wcześniej Grzegorza Haraśnego, oraz Tadeusza Adamusa. Obaj politycy Platformy, zostali zaszczuci przez swoich kolegów i "dziennikarzy". Zarówno dla jednego, jak i drugiego zakończyło się to śmiercią.
Reklama
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama