Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 20 maja 2024 11:47
Reklama
Reklama

Subiektywna historia rock'n'rolla w Tomaszowie Mazowieckim cz. 4 - Radio LUXEMBURG

Moje "konspiracyjne", cykliczne spotkania muzyczne w szkolnej kotłowni oraz wydarzenia z koncertu zespołu Rhythm and Blues w kinie Mazowsze w dniu 4 października 1959 roku, ugruntowały mnie, moją psychikę w przekonaniu, że rock’n’roll stał się dla mnie czymś nadrzędnym, bardzo ważnym w moim życiu, że warto poświęcić mu było kawałek swojego czasu.

 

Największym mankamentem w tamtych latach dla fana, miłośnika tego stylu, był całkowity brak płyt o tej tematyce na rynku muzycznym. Nie znaczy to, że w wielu polskich i tomaszowskich domach rock’n’rollowy krążek nie zamieszkał. Choć bardzo rzadko się tak działo, to jednak dochodziły mnie słuchy, że ktoś w paczce od rodziny z Zachodniej Europy czy ze Stanów, otrzymał cenną przesyłkę, w której znalazł się najdroższy skarb, w postaci rock’n’rollowej płyty. W mojej dzielnicy Starzyce, nie spotkałem takiej osoby, która byłaby w posiadaniu złotego krążka.

 

Mój nieżyjący przyjaciel ze Starzyc, ojciec chrzestny mojego syna Daniela, Andrzej Tokarski, miał dużo starszego mieszkającego w Gdańsku, brata Czesława. Andrzej większość swojego wolnego czasu w wakacje  czy w  ferie zimowe spędzał u brata na Wybrzeżu. Po każdym powrocie opowiadał o muzycznych, rock’n’rollowych odkryciach jakie miały miejsce w mieszkaniu Czesława, kiedy słuchał muzyki z jego domowej płytoteki.

 

Andrzej jak doskonały DJ Radia, operował nazwiskami wykonawców, tytułami utworów. Padały takie nazwiska jak Bill Haley (Happy Baby, Rip It Up), Elvis Presley (Hound Dog, All Shook Up), Bobby Darin (Early In The Morning, Splish Splesh) czy Jerry Lee Lewis (Crazy Arms, Great Balls Of Fire). Z wielką zazdrością i dużymi emocjami słuchałem jego opowieści. Każde spotkanie z Andrzejem Tokarskim po powrocie z Gdańska, w rozmowie o rock’n’rollu, o płytach, wprowadzały mnie w pewien kompleks. Na szczęście mój starszy brat Andrzej ulżył mi w cierpieniach, kiedy wieczorami zapraszał mnie do pokoju by z ebonitowej skrzynki, czterolampowego  radia Pionier produkcji PFOR z Dzierżoniowa,wysłuchać jego wybranych, muzycznych audycji nadawanych w Radio Luxembourg.

 

Radio Luxembourg (Your Station of The Stars) istniało od połowy lat 20-tych XX wieku w Księstwie Luxembourg tuż przy granicy Francji i Belgii, nadając swoje audycje w paśmie fal długich, w języku francuskim. W 1952 roku amerykanie, część czasu tego wykupują, nadając audycje w tym muzyczne, w języku angielskim z przeznaczeniem dla swoich soldier boys stacjonujących po Drugiej Wojnie Światowej w garnizonach Europy Zachodniej i Wyspach Brytyjskich. Kiedy w 1955 roku, Hal Lewis – DJ hawajskich radiostacji zaczął nadawać muzykę młodzieżową (wielka, światowa ekspansja rock’n’rolla), by była słyszalna na Wyspach Brytyjskich zachodziła konieczność zmiany fali radiowej w paśmie długich na pasmo średnich fal 208 metrów, a nadawanie zaczynało się w godzinach wieczornych (19.00) a kończyło o 6.00 rano, gdyż po zmroku jonosfera była na falach na dogodnej wysokości.

 

W tych porach dnia podczas nadawania audycji była najlepsza słyszalność. Złota Era LUXY (bo takim popularnym skrótem operowało się wśród słuchaczy tego radia) przypadały na lata 60/80-te XX wieku. Zapowiedzi DJ Radia Luxembourg było spokojne i wyraźne, przechodzące w ekspresyjne a nawet w ekstazę, gdy wymagała tego zapowiadana sytuacja, w postaci wspaniałego utworu, który przeważnie dzięki ich zapowiedziom, stawał się przebojem.

 

Charakterystyczny tembr radiowych spikerów do dzisiaj dźwięczy w moich uszach. Tego nie zapomni się do końca życia. Dzięki nim, słuchanie muzyki sprawiało ogromną satysfakcję i czułem się dumny, że noc jest moim królestwem. Muzyka ta bardzo różniłą się od tej nadawanej w ciągu dnia przez Polskie Radio. Dzięki słuchaniu różnych audycji muzycznych w tej stacji, choć w języku obcym, dla mnie, dla całej młodzieży w Polsce Radio Luxembourg, stało się radiem kultowym.

 

 

 

 

Dzięki Andrzejowi, starszemu bratu, zacząłem w latach 1958/59 słuchać LUXY, to on zaraził mnie inną niż z płyt, formą słuchania zakazanego stylu muzycznego jakim był rock’n’roll. Te nocne sesje muzyczne przy radiu Pionier doprowadziły do tego, że gdy w 1960 roku poznałem Wojtka Szymańskiego, człowieka, który wywołał epidemię rock’n’rolla w naszym mieście, stałem się szybko ofiarą tej epidemii.

 

Jedynym a ważnym problemem słuchania Radia Luxembourg, dla utrzymania dobrych relacji rodzinnych był kompromis. W domu mieliśmy tylko jeden odbiornik a po 1956 roku tak jak ja z braćmi, Andrzejem i Tadkiem słuchałem muzyki, nasz ojciec miał również swoją kultową stację, Radio Wolna Europa. Stacja naszego ojca także nadawała w godzinach wieczornych również na falach średnich, bardzo ważne politycznie i społecznie  audycje, bez których, jak ryba bez wody, nasz ojciec nie mógł żyć, funkcjonować.

 

Często dochodziło do konfliktów, które wymagały karkołomnych forteli z obu stron by uzyskać consensus. Tu mam za chwilę audycję np. Elvis Presley Show a ojciec mrożące krew w żyłach felietony; polityczne Trojanowskiego czy o kłopotach wsi polskiej Marka Trościenko. Nie powiem, że zawsze moje było na wierzchu, często z bólem serca ustępowałem, a cóż to znaczy dla fana? Cierpienie, cierpienie, tylko cierpienie.

 

Do najbardziej popularnych moich DJ Radia LUXY należeli David Jacobs, Pet Murray oraz Alan Freeman. Słuchając ich głosów, nie sposób było oderwać się od odbiornika, gdy nagle po zapowiedziach, Paul Anka zaśpiewał You Are My Destiny czy My Heart Sing a Eddie Cochran C’mon Everybody czy Summertime Blues, miód lał się na moje serce.

 

Jednak najważniejszą muzyczną audycją dla wszystkich słuchaczy tej stacji była Top Twenty, nadawana o północy w każdą niedzielę. Lista Top Twenty wg gazety New Musical Express była rankingiem utworów na dany tydzień (w Stanach odpowiednikiem tej audycji była lista Top Ten wg tygodnika Billboard). Przez tydzień to jest od poniedziałku do piątku (sobota była dniem remanentu sprzedaży płyt) w sklepach muzycznych zachodniej Europy odbywała się sprzedaż muzycznych krążków (singli). Ilość sprzedanych płyt danego utworu decydowała o kolejności na liście Top Twety.

 

Niedzielne słuchanie tej audycji, które kończyło się o drugiej w nocy, było niesamowitym wezwaniem, wręcz katorżniczą mordęgą. Każdego fana i miłośnika rock’n’rolla, który chciał być na topie w swoim środowisku, obowiązkiem było, rano idąc do szkoły czy do pracy znać kolejność rankingową listy Top Twenty. Byli tacy, bezczelni, snobistyczni osobnicy, którzy czaili się w zaułkach ulic czatując na swego muzycznego adwersarza by zadać mu decydujący cios, - Powiedz no kolego jaki utwór w tym tygodniu był na miejscu 11 albo na 16 (trzeba było zapamiętać tytuł utworu i wykonawcę) miejscu. Łatwo było zapamiętać pierwsze 3/5 utworów czy ostatnie trzy 18/20, trudniej natomiast pamiętać utwory, które znalazły się w środkowej części rankingu Top Twenty. Do dziś pamiętam utwory (mam je w swojej, domowej discografii) zasłyszane, wówczas po raz pierwszy w życiu w różnych audycjach, nie tylko w Top Twenty, jak; At The Hop (Danny & The Juniors), It’s All In The Game (Tommy Edwards), Magic Moments (The Drifters), All I Have To Do Is Dreams (The Everly Brothers), Stupid Cupid (Connie Francis) czy Tequila (The Champs).

 

Tydzień po audycji Top Twenty, w sobotnio niedzielnym wydaniu Sztandaru Młodych w rubryce Romana Waschki Od waltorni do saksofonu, możnabyło  skonfrontować swoją pamięć z przed tygodnia i znajomość języka, z zamieszczoną w niej chronologiczną listą Top Twenty. Z racji istniejącej strony Romana Waschki, Sztandar Młodych był najbardziej rozchwytywaną gazetą, i nie tylko przez młodzież. By bezpiecznie ją zakupić trzeba było między godziną 6.00/7.00 rano stanąć w kolejce przed kioskiem Ruch i to nie zawsze gwarantowało jej kupienie. Dobrze było mieć teczkę w danym kiosku, to dawało pewność zakupu, tak jak wiele innych artykułów, towarów w PRL było reglamentowane, również prasa poddana była temu zabiegowi. Dziennik Sztandar Młodych z racji strony poświęconej muzyce rock’n’rollowej i nowym trendom światowej mody dla młodzieży stał się gazetą nastolatków jak również młodzieży starszej.

 

Na początku po latach walki i prześladowań przez konserwatywną część mieszkańców, administracyjnych decydentów naszego globu, również w Stanach Zjednoczonych, z nowatorskim stylem jakim stał się rock’n’roll, przyszły czasy wielkiej hossy. Okazało się, że rock’n’roll i pochodne temu stylowi to buisness najwyższej klasy. Dający niewyobrażalne zyski. Jak grzyby po deszczu, na świecie powstawały studia nagrań utrzymujące swoją produkcję płyt, w milionowych nakładach, a co za tym idzie powstawały nowe, muzyczne stacje radiowe, w tym wiele tak zwanych pirackich.

 

Termin „pirackie” przyjął się od statków, barek, okrętów pływających po morzach i oceanach, blisko lądów, które ze swych pokładów nadawały przez 24 godziny największe, aktualne przeboje z obu list rankingowych, europejskiej Top Twenty czy amerykańskiej Top Ten. Łatwość namierzenia tych stacji na domowych odbiornikach, choć ciągle się zmieniało na radiowej skali, z racji przemieszczania się po morskich wodach, było czymś radosnym i przyjemnym. Ponieważ nie odprowadzali podatków za swoją działalność, przez władze lokalne i międzynarodowe byli ścigani, do likwidacji włącznie.

 

Muzykę młodzieżową nadawały również wielkie stacje zajmujące się z reguły polityką jak, BBC, Wolna Europa, Radio Tirana czy Głos Ameryki. Właśnie Głos Ameryki miał przepiękną, bardzo popularną audycję Willisa Conovera. Choć była to audycja wybitnie poświęcona jazzowi ale można było w niej usłyszeć również utwory innych styli jak; blues, rock’n’roll, gospel czy country. To na tej stacji odkryłem Louisa Armstronga, Ellę Fitzgerald, Trini Lopeza, Harryego Belafonte, BB Kinga, Gary Mulligana czy Oscar Petersona. Jednak kończąc tą część Historii wyznać muszę, że wszystko co można usłyszeć w radio, zobaczyć na koncercie z rozentuzjazmowaną publicznością nie zastąpi studyjnego nagrania z ebonitowej płyty, rozchodzących się dźwięków z klasycznego gramofonu.

 

Od redakcji

 

Publikowane przez nas od jakiegoś czasu wspomnienia pana Antoniego Malewskiego to nie tylko jego subiektywne odczuwanie muzyki, która swoją popularność zaczęła zyskiwać prawie 60 lat temu ale także (a może przede wszystkim) prezentacja Tomaszowa Mazowieckiego, jakiego większość z nas nie pamięta i jakiego nie zna. Być może ktoś z Państwa chciałby podzielić się z nami podobnymi wspomnieniami, z przyjemnością pokażemy w ten sposób inne oblicze Tomaszowa, miasta, które niegdyś tętniło życiem.

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Antek Malewski 20.01.2013 23:13
Do "urodzonego w Tomaszowie Mazowiecim", kolega o którego się pytasz (mieszkał na Pl. Kościuszki) to Wojtek Szymański (obecnie mieszkaniec Nowego Jorku). Człowiek, który wywołał w naszym mieście rock'n'rollową burzę.

Urodzony w Tomaszowie Mazowieckim 31.12.2012 15:57
To były czasy! Tolek, przypomnij jak się nazywał nasz kolega mieszkający na Placu Kościuszki gdzie słuchaliśmy muzyki. Ja - przepraszam - zapomniałem.

Ricky 29.12.2012 21:02
"Laks", jak się o tym źródle niesamowitych nocnych przeżyć nastolatków z tamtych lat wówczas mawiało, stanowiło doświadczenie pokoleniowe nie tylko w Polsce. "Your station of the stars" jako radio pirackie nadawało na Anglię, przełamując w ten sposób monopol BBC. Oczywiście muzyka grana przez Laks była o wiele długości bardziej odkrywcza niż ramoty BBC, dlatego również w Anglii młodzież przeżywała ją podobnie jak Malewski czy Tokarski. Keith Richards (rocznik 1943), późniejsza pierwsza gitara The Rolling Stones, musiał ukrywać się pod kołdrą ze swoim tranzystorkiem, by nie budzić rodziców szokującymi ich rytmami. Znamy to z jego autobiografii "LIFE"; skarży się tam na jakość odbioru, na te wszystkie trzaski i zakłócenia, które wnerwiały zapewne również pana Malewskiego, a również mnie. Cykl wspomnień rzeczywiście godny uwagi i pochwał, z jednym tylko może zastrzeżeniem, że nikt wówczas muzyką rock nie rewolucjonizował Tomaszowa. Przeważająca większość z nas uczyła się na maks, aby wyrwać się z prowincjonalnego miasta, co udało się niemal wszystkim z pokolenia. Więc, Autorze: Laks i rock to był margines zajęć i tylko upływ czasu (nostalgia!) działa jak szkło powiększające. Czekam na więcej i chętnie dodam coś od siebie.

ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Polecane
Szkolenie z Czarnej Taktyki w 9 Łódzkiej Brygadzie Obrony TerytorialnejArbuzy ekologiczneUOKiK: klienci Biedronki, którzy wzięli udział w promocji „Magia Rabatów”, mogą otrzymać 150 złNFOŚiGW: start programu dopłat do przydomowych wiatraków planowany na 2.-3. kwartał 2024 r.Ekstraklasa piłkarska - Widzew - Lech 1:1Lechia zwycięska na wyjeździeZmarł ks. prałat Edward WieczorekLewica ogłosiła program do PE: prawa pracownicze, Karta Praw Kobiet, Europejski Fundusz MieszkaniowySondaż: 64,3 proc. badanych za budową umocnień na granicy z Rosją i Białorusią, 16,5 proc. przeciwOgórek trzecim wiceprzewodniczącymTragiczny pożar na ulicy KołłątajaZapraszamy na spotkanie z Rzecznikiem
Reklama
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: amunakiTreść komentarza: wybitny fachowiec od odbioru dróg w gminie RzeczycaŹródło komentarza: Ogórek trzecim wiceprzewodniczącymAutor komentarza: BarmanTreść komentarza: Leszek to mój mentor i przyjaciel, to prawda że miał w poważaniu Tomaszów ale ile zrobił dla Rzeczycy!!! Lechu tak trzymaj wszystko omówimy w lesniczówce!Źródło komentarza: Ogórek trzecim wiceprzewodniczącymAutor komentarza: Entliczek pentliczek na kogo ...Treść komentarza: Trumf, trumf, Misia Bela, Misia Kasia, konfacela. Misia A, Misia Be, Misia Kasia, konface.Źródło komentarza: Ogórek trzecim wiceprzewodniczącymAutor komentarza: Wszystko jest na sprzedażTreść komentarza: Toż to ludzie spod brudnej PałyŹródło komentarza: Węgrzynowski ponownie Starostą Powiatu TomaszowskiegoAutor komentarza: Dla "chołoty" JBTreść komentarza: Trzeba … rozłożyć ten naród od wewnątrz, zabić jego moralność… Jeśli nie da się uczynić zeń trupa, należy przynajmniej sprawić, żeby był jako chory ropiejący i gnijący w łożu… Trzeba mu wszczepić zarazę, wywołać dziedziczny trąd, wieczną anarchię i niezgodę… Trzeba nauczyć brata donoszenia na brata, a syna skakania do gardła ojcu. Trzeba ich skłócić tak, aby się podzielili i szarpali, zawsze gdzieś szukając arbitra. Trzeba ogłupić i zdeprawować, zniszczyć ducha, doprowadzić do tego, by przestali wierzyć w cokolwiek oprócz mamony i pajdy chleba.Źródło komentarza: Prezes PiS: Polska potrzebuje planu "Siedem razy tak", m.in. dla inwestycji, wsi i bezpieczeństwaAutor komentarza: MirekTreść komentarza: Gratulacje!Źródło komentarza: Znakomity występ młodych lekkoatletów MKS Tomaszów Mazowiecki.
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama