Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 8 lipca 2025 20:41
Reklama
Reklama

Wietnam - kawowy Dak Lak

Dzięki idealnemu towarzystwu, czas spędzony w Da Nang minął mi bardzo szybko. W dniu wyjazdu, wczesnym popołudniem, Wong, odstawił mnie na właściwą drogę. Moim celem było dostanie się najdalej na południe jak tylko było to możliwe. Miałem zamiar od jednej skrajności uciec w drugą. Słoneczne i w miarę suche niziny, chciałem zamienić na wilgotny przez większą część roku płaskowyż. Zamiast morza, chciałem pooglądać sobie zbocza gór i lasy. Choć ruch był spory, zatrzymanie pierwszego bezpłatnego transportu zajęło mi ponad pół godziny. Kierowca małego autka dostawczego, podrzucił mnie do znajdującej się ok. 50 kilometrów od mojego punktu startowego miejscowości Tam Ky.

 

Reklama

 

To, co się później stało, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Nie żeby zatrzymał się samolot, albo łódź podwodna - była to czarna Fiesta, w środku której siedziało młode małżeństwo. 

 

- Jedziemy do Nha Trang - jak chcesz to Cię podwieziemy.
- To dobrze bo ja też w tą stronę jadę. 

 

Choć trzymałem tabliczkę z napisem Quang Ngai, udało mi się znaleźć transport do miasta znajdującego się ponad dwa razy dalej. Para zdziwiła mnie pod dwoma względami. Po pierwsze, robili bardzo duży dystans prywatnym samochodem, co przy cenie ok. 1 dolara za litr paliwa i dobrze rozwiniętym transporcie płatnym, w ogóle się w Wietnamie nie kalkuluje. Po drugie, kierowca był tak ostrożny, że był to mój pierwszy w tym kraju przejazd, podczas którego nie miałem żołądka w gardle.

 

Do miasteczka, w którym nasze drogi się rozchodziły, dojechaliśmy kilka minut przed pierwszą w nocy. Ulice, choć oświetlone, były już puste a wszystkie tańsze pensjonaty pozamykane. Otwarty był jedynie dobrej jakości hotel z pokojami za 20 dolarów/noc. Na szczęście, zostałem wysadzony blisko dwudziestoczterogodzinnej, darmowej, noclegowni - stacji kolejowej. Wszedłem do środka i zapytałem czy mogę się przenocować do rana. Odpowiedź była oczywiście pozytywna.

 

Dzięki przebiegającym przez Ninh Hoa torom,  mogłem złapać resztkę nocy na przyłączonej do nich stacji.

 

Następnego ranka, przyszła pora by zjechać z głównej drogi i przekonać się jak wyglądają te mniej uczęszczane, ale oznaczone na mapie tą samą kategorią nitki. Po kilku łykach taniej kawy z ulicznego stoiska za 4.000 dongów (0.20 usd), wyszedłem na wylot w kierunku prowincji Dak Lak. Ponieważ trafiłem na godziny szczytu, ludzie dziwili się co robię. Co chwila ktoś, zagadując, uniemożliwiał mi złapanie transportu. W końcu, zatrzymała się srebrna Toyota Camry. Kierowca, który nie znał angielskiego, połapał się, że nie wiedziałem tak na prawdę dokąd jadę. Nie chciałem bowiem wjeżdżać do miasta. Chciałem spędzić parę dni w wioskach, w których produkuje się mój ulubiony napój. Moim celem była jakakolwiek wieś z plantacją kawy. Xun, zadzwonił do znajomej, która po krótkiej rozmowie ze mną, pomogła podjąć mi dezycję i wytłumaczyła kierowcy gdzie chciałem jechać. Droga, pnąca się coraz bardziej pod górę, wiodła przez gęste lasy, które co chwila pojawiały się i znikały. Te tereny były do niedawna ulubionym miejscem producentów drewnianych mebli. Na szczęście, Wietnamczycy, w porę połapali się, że takie tempo wycinki w końcu pozbawi ich surowca i zaczęli łyse pola wypełniać ustawioną w rządki gęstwiną nowych drzewek.

 

Tereny zielonego Dak Laku, do niedawna były ulubionym miejscem producentów mebli.

 

Po kilkudziesięciu zawijasach i jeździe, która przypominała nieco kolejkę górską - za to, po mało wyeksploatowanej asfaltowej nawierzchni, zostałem wysadzony w niewielkim miasteczku Ea Kar, składającym się z bardzo skoncentrowanego centrum i kilkudziesięciu przyłączonych do niego wiosek.

 

W Ea Kar nie było już tak nowocześnie jak w Da Nang.

 

 

 

Od razu, gdy wysiadłem z samochodu, dorwali mnie mototaksówkarze, z których jeden mówił po angielsku. Zapytałem czy w pobliżu znajduje się jakiś tani hotelik. Ten, widząc mój plecak, zawiózł mnie do miejsca pełnego sprzeczności - murowanej, niekończącej się gry pozorów. Pensjonat z zewnątrz wyglądał na drogi i zadbany. Pierwszym zaskoczeniem była cena - 3 dolary za nocleg. Drugim - pokój przypominający celę z niczym poza przechylonym w stronę niedomykającego się okna łóżkiem. Po wyjęciu laptopa z plecaka, miejsce okazało się być strzałem w dziesiątkę. Dzięki WiFi, miałem pokój i kafejkę internetową w jednym a pani z recepcji, pożyczyła mi jeszcze czajnik elektryczny i filterek. Żyć - nie umierać.

 

Do pełni szczęścia, potrzebowałem kolacji. Patrząc na stragany serwujące jedzenie, na które nie miałem ochoty, wymyśliłem, że skoro pani w recepcji była tak miła by pożyczyć mi kilka rzeczy, spróbuję się wprosić do jej kuchni. Próbując połączyć w głowie rzeczy dostępne na targu, poznałem Lucy. Mimo, że mieszkała w miejscu, gdzie turyści raczej rzadko się pojawiają, idealnie mówiła po angielsku. Kiedy wytłumaczyłem jej, że przyjechałem pooglądać sobie krzaczki, z których produkuje się kawę, Lucy, od razu zaproponowała bym odwiedził plantację jej znajomych, na której, oprócz samych kawowców, chodowane są również cywety.

 

Prowincja Dak Lak to stolica wietnamskiej kawy.

 

Niewielka, ale bogata farma rodziny Dang, oprócz samych ziarenek, zajmuje się również dostarczaniem półproduktu w postaci przetrawionych i wydalonych przez te niewielkie zwierzątka ziarenek kawowca, potrzebnego do wytworzenia najdroższej kawy Świata - Ca Phe Chon.
Kolejne dni spędziłem pijąc hektolitry mojej ulubionej używki, jeżdżąc pożyczonym skuterkiem po okolicznych wioskach, chodząc po, w dużej mierze wykarczowanym, lesie, i czytając wieczorami zaległe wiadomości.

 

Niestety, kawowego miodu nie udało mi się znaleźć.

 

Wietnamska prowincja Dak Lak, której stolicą jest mało zachwycające, industrialno-logistyczne miasto Buon Ma Thuot, znana jest głównie z produkcji kawy. Oprócz tego, odwiedzający mogą pobawić się w ganianego z komarami w okolicy jednego z wielu jezior lub odwiedzić Park Narodowy Yok Dok, na terenie którego, mając szczęście, można zobaczyć stadko tygrysów, lampartów czy słoni.


Mieszkańcy Dak Lak to prawdziwa mozaika kulturowa. Oprócz Wietnamczyków, tereny te zamieszkują przedstawiciele ponad 17 grup etnicznych, różniących się znacząco wyglądem, tradycjami czy językiem. Najliczniejsi z nich - określani jako M'nong, żyją w domach zbudowanych na palach. Podniesiona podłoga, w czasach gdy beton nie był jeszcze tak powszechny, miała zapobiec dostawaniu się do części mieszkalnej niechcianych gości w postaci dzikich zwierząt, gadów, płazów czy insektów. M'nongowie, są bardzo przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców, ale nie radzę im wchodzić w drogę. To plemię oprócz swojej rolniczej działalności, specjalizuje się w polowaniu na zamieszkujące okoliczne lasy dzikie zwierzęta, w tym, oczywiście, słonie. 

 

 

Osiedle M'nongów z domami ustawionymi na palach - podniesiona modłoga, zapobiega dostawaniu się do środka niechcianych gości.

 

Reklama

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Mariusz StrzępekMariusz Strzępek

Pan radny Kazimierz Mordaka w niespełna rok samorządowej kadencji stał się czołowym hejterem tomaszowskiej Platformy Obywatelskiej. W pełnych pogardy wpisach poddaje krytyce każdego, kto tylko mu się z jakichś powodów nie podoba. Tymczasem radnemu brakuje podstawowej wiedzy, niezbędnej do sprawowania mandatu

Bohaterowie literaccy, komiksowi, historyczni często posiadają własne konie. Słynny ostatnio Zorro jeździł na Tornado, Don Kichot dosiada Rosynanta, Aleksander Wielki, z kolei Bucefała. Miał Kasztankę, marszałek Piłsudski. A i Napoleon był dumny ze swego Marengo. Tymczasem tomaszowscy samorządowcy mogą zasłynąć co najwyżej tym, że z własnymi końmi na rozumy się zamienili. Trochę złośliwy wstęp, ale jest odpowiedzią na złośliwości kierowane w moim kierunku, wypada więc odpłacić końskim dowcipem, bo bardziej subtelnego adresat mógłby nie zrozumieć. Tomaszowscy radni Koalicji Obywatelskiej z Rady Powiatu Tomaszowskiego takie wrażenie niestety robią. Brak wiedzy merytorycznej próbują nadrabiać internetowym hejtem. Ludzie ci oporni są na wiedze nie tylko wynikającą z lektury książek, aktów prawnych, obowiązującego orzecznictwa, ale też z doświadczenia. Można wybaczyć takie zachowanie panu Kazimierzowi Mordace, który w telewizji chwali własnego wnuczka, który nie lubi się uczyć, ale za to nauczył się jeździć ciągnikiem, ale pozostałym już chyba nie. Wszak uważają się lepszy gatunek ludzki, z pogarda traktujący otoczenie oraz każdego, kto myśli inaczej. O co chodzi? Już wyjaśniam
Reklama

80 procent maturzystów z pozytywnym wynikiem

CKE opublikowała wstępne wyniki tegorocznego egzaminu maturalnego w sesji głównej majowej. Jak wypadli tomaszowscy maturzyści? Szczegółów dowiemy się, kiedy dane opublikują okręgowe CKE. W Polsce maturę zdało 80 proc. tegorocznych absolwentów wszystkich szkół ponadpodstawowych; 13 proc. abiturientów, którzy nie zdali jednego przedmiotu, ma prawo do poprawki w sierpniu - podała we wtorek Centralna Komisja Egzaminacyjna.Data dodania artykułu: 08.07.2025 10:04
80 procent maturzystów z pozytywnym wynikiem

We wtorek maturzyści poznają wyniki matur

Centralna Komisja Egzaminacyjna we wtorek rano opublikuje wstępne wyniki tegorocznych egzaminów maturalnych. Od godziny 8.30 maturzyści będą mogli sprawdzić swoje indywidualne wyniki w ogólnopolskim systemie informatycznym ZIU. Otrzymają też świadectwa maturalne.Data dodania artykułu: 08.07.2025 07:57
We wtorek maturzyści poznają wyniki matur

Leasing aut w Warszawie: jakie korzyści niesie ze sobą ta forma finansowania?

Leasing aut w Warszawie zyskuje na popularności jako atrakcyjna forma finansowania, zarówno dla firm, jak i osób prywatnych. Umożliwia korzystanie z nowego samochodu bez konieczności angażowania dużego kapitału na zakup. Zamiast tego płacisz miesięczne raty, a po zakończeniu umowy możesz auto wykupić, oddać lub wymienić na nowsze. Przyjrzyjmy się bliżej, jakie konkretne korzyści niesie ze sobą leasing w stolicy.Data dodania artykułu: 07.07.2025 12:16Liczba komentarzy artykułu: 1
Leasing aut w Warszawie: jakie korzyści niesie ze sobą ta forma finansowania?

WeNet ogłasza powołanie Joanny Plona na stanowisko prezeski Grupy oraz przedstawia nową strategię rozwoju

Od 1 lipca 2025 roku stanowisko prezeski zarządu Grupy WeNet objęła Joanna Plona, zastępując Michała Wrzesińskiego, co-foundera WeNet, który przechodzi do Rady Nadzorczej. Jednocześnie firma ogłasza nową strategię rozwoju, której celem jest wzmocnienie pozycji WeNet jako partnera technologicznego dla przedsiębiorców z sektora MŚP, oferującego szeroki wachlarz rozwiązań opartych na AI, wspierających ich w budowaniu obecności online, zarządzaniu relacjami z klientami oraz operacjach biznesowych. W ten sposób WeNet chce dać przedsiębiorcom narzędzia, które do tej pory były zarezerwowane głównie dla największych organizacji.Data dodania artykułu: 07.07.2025 12:13
WeNet ogłasza powołanie Joanny Plona na stanowisko prezeski Grupy oraz przedstawia nową strategię rozwoju

25 proc. Polaków padło ofiarą naruszenia prywatności danych; zwykle zmieniają hasło

Co czwarty Polak doświadczył naruszenia prywatności danych - wynika z badania firmy Huawei. 64 proc. ofiar zmienia hasła i jest to najczęstsza reakcja na incydent. Około jedna trzecia Polaków zadeklarowała, że zawraca uwagę na kwestię danych w aplikacjach i mediach społecznościowych.Data dodania artykułu: 06.07.2025 15:12
25 proc. Polaków padło ofiarą naruszenia prywatności danych; zwykle zmieniają hasło

215 zarzutów dla lekarza za wystawianie recept na środki odurzające

215 zarzutów wystawienia 271 recept na leki zawierające substancje psychoaktywne usłyszał lekarz z Łodzi zatrzymany przez policjantów z komendy wojewódzkiej. Według policji udzielał też teleporad i wystawiał zwolnienia lekarskie. Lekarzowi grozi do 8 lat więzienia. Śledztwo jest rozwojowe.Data dodania artykułu: 06.07.2025 09:36
215 zarzutów dla lekarza za wystawianie recept na środki odurzające

Sondaż: prawie połowa Polaków uważa, że PiS odzyska władzę po wyborach w 2027 r.

Prawo i Sprawiedliwość przejmie władzę po wyborach parlamentarnych w 2027 r., uważa tak 48,8 proc. uczestników badania przeprowadzonego na zlecenie Onetu.Data dodania artykułu: 06.07.2025 09:34
Sondaż: prawie połowa Polaków uważa, że PiS odzyska władzę po wyborach w 2027 r.

Kardiolog: upał szczególnie groźny dla osób z chorobami układu krążenia

Upał stanowi szczególne zagrożenie dla osób z chorobami układu krążenia. Obciąża serce i naczynia krwionośne, zwiększając ryzyko poważnych powikłań, takich jak zawał serca czy udar mózgu – przypomniał kardiolog dr Maciej Pruski jr.Data dodania artykułu: 05.07.2025 10:25
Kardiolog: upał szczególnie groźny dla osób z chorobami układu krążenia
Reklama

Polecane

Ewakuacja obozów harcerskich z powodu złej prognozy pogodyW II Liceum mają powód do dumyDwie, czy więcej - Prezydent Witko odpowiadaOddajemy Scenę Młodym w Galerii Tomaszów – rusza druga edycja akcji!Miodowe Lato – tradycja, natura i śmiech w Skansenie Rzeki PilicyWiemy gdzie zabraknie prąduPoważne zagrożenie. Poddajemy niezbędne numery telefonów80 procent maturzystów z pozytywnym wynikiemSadzonki z gruntu vs sadzonki w doniczkach - która opcja jest lepsza?Ciśnienie a wiek – jakie suplementy wybrać po 40., 60. i 80. roku życia?IMGW: niż znad Bałkanów przyniesie we wtorek intensywne opady deszczu; jest alert RCB„Przepiękne!”  w ramach cyklu Kultura Dostępna
Reklama
Reklama
Reklama
Mordaka Patrol w pogoni za Hospicjum

Mordaka Patrol w pogoni za Hospicjum

Po spektakularnym śledztwie dotyczącym domu, należącego do Prezydenta Marcina Witko, jaki pobudował sobie w Wiśle, przyszła kolej na następne. Tym razem dotyczy funkcjonowania hospicjum im Św. Filipa Neri, które prowadzi Fundacja Dwa Skrzydła, firmowana przez księdza Grzegorza Chirka. Inwestycja oddana w tym roku do użytku, na którą dofinansowanie udało się miastu pozyskać jeszcze w czasach rządów PiS, przyjmuje już pierwszych podopiecznych. Fundacja jednak działalność rozpoczęła wcześniej, prowadząc usługi hospicjum domowego. Radny Michał Kucharski postanowił w tej sprawie złożyć interpelację, w której stawia pytania, na które odpowiedź można uzyskać w 5 minut, telefonując do któregoś z wiceprezydentów lub urzędników, nigdy nie uchylających się od odpowiedzi. Tylko co pokazałoby się na Facebooku? Zdjęcie Iphona? Jeśli więc w okolicach ulicy Kępa, zobaczycie różowego trabanta, możecie być pewni, że w pobliżu czają się wywiadowcy, którzy sprawdzają źródło pochodzenia kostki brukowej, wykorzystanej do wyłożenia podjazdów i ciągów komunikacyjnych.
Lekarz chorego nie zrozumie....

Lekarz chorego nie zrozumie....

Jak pogodzić wodę z ogniem? Czy jest to w ogóle możliwe. Miniony weekend, to dwie przeprowadzone przeze mnie rozmowy, internetowe oraz telefoniczno internetowe. Obie dotyczyły szpitala, a jakby obejmowały dwa różne światy. Okazuje się, że rzeczywistość lekarza nie jest tą samą, która obejmuję percepcję pacjenta.
Reklama
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama