Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 12:43
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Twoja śmierć będzie taka jak Twoje życie

W tym roku przypada stulecie urodzin jednego z najciekawszych i najbardziej charyzmatycznych a zarazem kontrowersyjnych postaci II Rzeczypospolitej i wczesnego PRL-u, przyjaciela i rówieśnika ojca chrzestnego polskiego rock’n’rolla i jazzu, Franciszka Walickiego, a także autor "pomysłu na życie" zawodowe Marka Karewicza, Leopolda Tyrmanda. Uchwałą Sejmu RP rok 2020 uznano rokiem tego pisarza, autora powieści "Zły".

„Twoja śmierć będzie taka jak Twoje życie”

– miała napisać słynna astrolożka, w zrobionym na zamówienie horoskopie. I jest to wróżba sformułowana bardzo sprytnie, bo w obliczu życia Leopolda Tyrmanda, można się było po tej śmierci spodziewać dosłownie wszystkiego.

Leopold Tyrmand (ur.16 maja 1920, zm.19 marca 1985 w Fort  Myers- Floryda) – polski publicysta, pisarz , pierwszy bikiniarz PRL, znawca i popularyzator JAZZU  w Polsce.

Urodził się w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Dziadek ze strony ojca, Zelman, był członkiem zarządu warszawskiej synagogi Nożyków. Ojciec, Mieczysław, miał hurtownię skór. Matką była Maryla Oliwenstein. Jego rodziców podczas wojny wywieziono do Majdanka, tam zginął jego ojciec. Matka przeżyła wojnę, wyjechała do Izraela. Tyrmand nie ukrywał, że pochodzi z rodziny mieszczańskiej, ale nie wspominał o swoim pochodzeniu; na kartach Dziennika 1954  rozważał skandynawską etymologię swojego nazwiska. Dopiero w wydaniu z lat 70-tych stwierdza, że być może stworzył je po prostu Ernst Theodor Amadeus Hoffman  (który w XIX wieku, warszawskim Żydom wymyślał nazwiska).

W 1938 Tyrmand ukończył warszawskie gimnazjum Im. Jana Kreczmara. Wyjechał wtedy do Paryża, gdzie przez rok studiował na wydziale architektury Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Pięknych w Paryżu. Zetknął się tam po raz pierwszy z zachodnioeuropejską kulturą oraz amerykańską muzyką jazzową. Obie te fascynacje pozostawiły trwały ślad w jego twórczości.

Po wybuchu wojny Tyrmand przebywał w Warszawie, po kilku tygodniach przedostał się do Wilna, gdzie szybko stał się osobą popularną wśród tamtejszych uchodźców. Poznał wtedy m.in. Franciszka Walickiego, z którym połączyło go zainteresowanie jazzem. W czerwcu 1940 miasto zajęła Armia Czerwona. Tyrmand podjął wówczas pracę w wydawanym po polsku dzienniku „Prawda komsomolska”. Publikował tam przez blisko rok codzienne felietony polityczno-propagandowe pt „Na kanwie dnia”, zajmował się też tematyką sportową. Był redaktorem naczelnym „Prawdy Pionierskiej”. Tyrmand dopiero w 1967 przyznał publicznie, że pracował dla komunistycznej gazety. Henryk Dasko tak wyjaśnia ówczesne zajęcie Tyrmanda: - „miał wtedy dwadzieścia lat, był uciekinierem z okupowanej Warszawy, pozbawionym jakiegokolwiek osobistego lub środowiskowego doświadczenia z systemem komunistycznym. Pochodził z liberalnej rodziny, w której nie istniała antyrosyjska tradycja, istniały natomiast żywe sympatie lewicowe,  brat ojca, Jerzy, przyjaciel i współpracownik Oskara Lange (tomaszowianin), był komunistą i w latach dwudziestych przebywał przez dłuższy czas w Rosji”.

Jesienią 1940 za pośrednictwem Waldemara Babinicza nawiązał kontakty z jedną z niepodległościowych  grup konspiracyjnych. W kwietniu 1941 Tyrmand wraz z dwoma kolegami (Andrzejem Kornowiczem i Leszkiem Zawiszą) zostali aresztowani przez NKWD. W maju całą trójkę skazano na osiem lat więzienia za przynależność do antyradzieckiej organizacji. 22 czerwca 1941 po ataku Niemiec na Wilno Tyrmandowi i Kornowiczowi udało się uciec z rozbitego bombami transportu kolejowego i wrócić do Wilna. Aby uniknąć identyfikacji jako Żyd (był w Wilnie osobą znaną), Tyrmand zdobył dokumenty na nazwisko obywatela francuskiego i zgłosił się dobrowolnie na roboty do Niemiec, chcąc, jak twierdził, by dostać się do Francji.

W III Rzeszy pracował m.in. jako tłumacz, kelner, robotnik kolejowy i marynarz. W tej ostatniej roli próbował przedostać się w 1944 do neutralnej Szwecji. Z niemieckiego statku uciekł w norweskim porcie Stavanger, został jednak schwytany i osadzony w obozie koncentracyjnym Grini, niedaleko Oslo. Tam doczekał końca wojny. Po wojnie Tyrmand pozostał przez rok w Danii i Norwegii. Pracował dla Międzynarodowego-Czerwonego-Krzyża, był korespondentem Polpressu w Norwegi, następnie kierownikiem biura prasowego polskiego poselstwa w Kopenhadze. W kwietniu 1946 powrócił do Warszawy. Zaczął pracę jako dziennikarz w Agencji Prasowo-Informacyjnej, następnie w redakcji „Przekroju”. Pisał w wielu ówczesnych pismach: m.in., „Express Wieczorny”, „Tygodnik Powszechny”, „Rzeczpospolita”, „Dziś i jutro” oraz „Ruch Muzyczny”. Specjalizował się w recenzjach: teatralnych, muzycznych i sportowych.
 
 

W 1948 podczas Kongresu Intelektualistów  we Wrocławiu przeprowadził wywiady m.in. z Pablem Picasso i Julianem Huxleyem. W 1947 ukazał się jego pierwszy zbiór opowiadań wojennych Hotel Ansgar. Przez dwa lata pracował również w Polskim Radiu. W 1950 Tyrmanda usunięto z redakcji „Przekroju” po napisaniu sprawozdania z turnieju bokserskiego, w którym skrytykował stronniczość radzieckich sędziów (sam turniej zakończył się protestami kibiców oraz interwencją milicji). Dzięki pomocy długoletniego przyjaciela – Stefana Kisielewskiego znalazł pracę w „Tygodniku Powszechnym”. Jednak w marcu 1953 „Tygodnik Powszechny” zamknięto po odmowie druku oficjalnego nekrologu Stalina. Tyrmand został wówczas obłożony nieoficjalnym zakazem publikacji. Frustrację związaną z przymusową bezczynnością Tyrmand przelał na łamy Dziennika 1954, w którym relacjonuje pierwsze trzy miesiące roku 1954.

Jawił się w nim jako przeciwnik komunizmu i ustroju socjalistycznego. Niewiele jednak wspomina o polityce, raczej z sarkazmem piętnuje cywilizacyjne, kulturowe i gospodarcze zacofanie Polski Ludowej. Dziennik zawiera również ostre sądy o wielu postaciach ówczesnej sceny kulturalnej. Tyrmand nie szczędzi również opisów swoich własnych przygód miłosnych.
 
 

Pisanie Dziennika przerwało w kwietniu 1954 zlecenie od wydawnictwa Czytelnik na napisanie Złego . Sensacyjną powieść o powojennej Warszawie wydano w grudniu 1955. Szybko stała się bestsellerem, a jej autor – rozpoznawalną postacią. Złego, który w wielu miejscach przemycał krytykę powojennych porządków, traktowano jako jeden ze zwiastunów odwilży w polskiej literaturze. Niemniej krytyka przyjęła książkę bardzo chłodno.

W kwietniu 1955 ożenił się ze studentką ASP, Małgorzatą Rubel-Żurowską, ich małżeństwo nie przetrwało długo. Drugą żoną Tyrmanda została pod koniec lat 50-tych dziennikarka „Przekroju” ds. mody, późniejsza projektantka Barbara Hoff. Pisarz, znany ze swojej bezkompromisowości oraz niekonwencjonalnego stylu życia (słynne były jego kolorowe, bikiniarskie skarpetki), stał się liderem powstającego ruchu jazzowego w Polsce. Organizował festiwale i koncerty, wydał też monografię U brzegów jazzu.

Passa literacka Tyrmanda trwała do roku 1958. Wydał jeszcze pierwszą część mini powieści Wędrówki i myśli porucznika Stukułki oraz zbiór opowiadań Gorzki smak czekolady Lucullus. Wraz z zaostrzaniem polityki wewnętrznej przez rządy Gomułki represje dotknęły też Tyrmanda. Cenzura zatrzymywała mu kolejne powieści, jak Siedem dalekich rejsów, odmawiano też wznowień (Zły stał się w ten sposób „białym krukiem”). Ostatnią powieścią, którą udało mu się podczas pobytu w Polsce opublikować, był Filip (1961). Zgodę na ostatni wyjazd za granicę otrzymał w 1959, potem odmawiano mu paszportu. Władza piętnowała w ten sposób jego ostentacyjnie „burżuazyjny” styl życia. Kolejną, niewydaną w Polsce powieścią Tyrmanda stało się ukończone w 1964 Życie towarzyskie i uczuciowe. Piętnował w niej postawy moralne środowiska inteligencji twórczej – pisarzy, dziennikarzy i filmowców – przede wszystkim ich służebną rolę wobec władzy.

Pod fikcyjnymi postaciami bohaterów w łatwy sposób można było rozpoznać autentyczne postaci ówczesnej polskiej kultury. Fragmenty książki, będące pamfletem na popularny warszawski salon Ireny Krzywickiej, wydrukowano w (warszawskim) tygodniku „Kultura”. Wywołały one skandal w środowisku literackim.

Paszport otrzymał dopiero w 1965, a z Polski wyjechał 15 marca 1965. Decyzję o powrocie uzależnił od szans na wydanie Życia towarzyskiego i uczuciowego. Powieść została jednak zatrzymana przez wydawnictwo, a Tyrmand wydał ją w 1967 w paryskim Instytucie Literackim. W 1965 Tyrmand podróżował po Europie oraz Izraelu (tam spotkał się z matką). Na początku 1966 odwiedził Stany Zjednoczone.

Najpierw korzystał ze stypendium Departamentu Stanu, przyznanego mu jako „znaczącej postaci opiniotwórczej”. Po kilku miesiącach podjął decyzję o pozostaniu w Stanach Zjednoczonych na stałe. Początkowo publikował w paryskiej „Kulturze”  ale szybko stał się rozpoznawalną postacią na amerykańskiej scenie publicystycznej.

W latach 1967–1971 współpracował z renomowanym tygodnikiem „The New Yorker”, wydał też zbiory esejów: Dziennik amerykański oraz Zapiski dyletanta. W epoce  kontrkultury i młodzieżowego buntu, Tyrmand okazał się zwolennikiem wartości konserwatywnych, ostro sprzeciwiając się tendencjom lewicowym. Mottem jego twórczości z tego okresu stało się zdanie: „Przybyłem do Ameryki, aby bronić jej przed nią samą”. Wykładał na Uniwersytecie Stanowym w Nowym Jorku i Uniwersytecie Columbia.   W 1971 „The New Yorker”, a następnie inne wydawnictwa, odrzuciły mu pamflet na komunizm, wydany później jako Cywilizacja komunizmu. Wszedł również w konflikt z Jerzym Giedroyciem i zaprzestał publikacji w „Kulturze”. Leopold Tyrmand, uznając się przez „liberalną kulturę” za  prześladowanego, nawiązał współpracę z konserwatywnymi środowiskami.

Trafił do założonego przez Johna A. Howarda The Rockford Institute. Podpisał list pisarzy polskich na Obczyźnie, solidaryzujących się z sygnatariuszami protestu przeciwko zmianom w Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
 
 

 W 1976 rozpoczęli wydawanie miesięcznika „Chronicles of Culture”, który do dziś jest jednym z ważnych, amerykańskich głosów konserwatyzmu, a właściwie jego odmiany zwanej paleokonserwatyzmem.  Wydawał również nieregularny periodyk „The Rockford Papers”. W latach 70-tych zredagował ponownie Dziennik 1954   i wydał go w 1980. Książka zyskała rozgłos na emigracji i w kraju, gdzie krążyła w drugim obiegu aż do pierwszego oficjalnego wydania w 1989 (jeszcze z ingerencjami cenzury).

Poglądy Tyrmanda w latach 70-tych ulegały zaostrzeniu. Krytykował media mainstreamowe, amerykańskie oraz Hollywood, wskazując na niszczenie etosu wartości tradycyjnych, a nawet „pogrom i holocaust kulturowy”. Oskarżany w Polsce o pornografię, w Stanach zarzucał deprawację magazynowi PLAYBOY.

W sierpniu 1971 ożenił się po raz trzeci – z Mary Ellen Fox, swoją czytelniczką, doktorantką iberystyki na Uniwersytecie Yale’a. W styczniu 1981 urodziły im się bliźnięta: Rebecca i Matthew (dzisiejszy przyjaciel Polski, koresponduje o Polsce i polskości z red. Michałem Rachoniem). W dniu 19 marca 1985, w wieku 65 lat, Tyrmand zmarł na zawał serca podczas wakacji w Fort Myers na Florydzie (USA). Został pochowany na cmentarzu Wellwood w Pinelawn w nowojorskim Long Island.

 

Uchwałą Sejmu RP rok 2020 ogłoszono rokiem Leopolda TYRMANDA

Król bikiniarzy, playboy, guru jazzu i kontestator komunistycznej władzy, a przede wszystkim autor Złego, stały bywalec salonów i warszawska gwiazda kręgów artystycznych lat 50-tych – taki obraz Leopolda Tyrmanda szersza publiczność zna bardzo dobrze. W dużej mierze jest on zgodny z prawdą, ale jednocześnie jest fragmentarycznym obrazem – to zaledwie wycinek nadzwyczaj bogatej, trwającej sześćdziesiąt pięć lat, opowieści, której akcja toczy się w kilkunastu państwach, na tle burzliwej historii XX wieku. Marcel Woźniak w nowej Biografii Leopolda Tyrmanda nie pomija niczego. Z detektywistyczną dokładnością śledzi losy pisarza – od narodzin po nagłą, niespodziewaną śmierć. A nawet nieco dłużej. Początki opowieści sięgają końca XVIII wieku, kiedy austriacki cesarz nakazuje żydom przyjąć nowe, niemiecko brzmiące nazwiska. Los zadecydował, że te nadane przodkom polskiego pisarza wymyślił inny literat – pracujący wówczas jako urzędnik, E.T.A. Hoffmann – autor bajki Dziadek do orzechów. To jedynie ciekawostka, w kontekście historycznego śledztwa, przeprowadził które Woźniak.
 
I chyba można mu pogratulować skuteczności, skoro samemu Tyrmandowi, który nieraz zastanawiał się nad pochodzeniem i znaczeniem swojego nazwiska nigdy,  najprawdopodobniej, nie udało się tej zagadki rozwikłać. Skrupulatność i reporterska wnikliwość pozwoliły autorowi Biografii… odpowiedzieć na wiele, wiele pytań, które frapowały nie tylko Tyrmanda, ale też rodzinę pisarza i badaczy jego twórczości. Jak mówi w przedmowie do książki Matthew, syn Leopolda: „Marcel odnalazł tak wiele: zdjęcia i wspomnienia z Wilna, listy więźniów obozu, dokumenty cenne i korespondencję”, a co więcej te wyjątkowe znaleziska potrafił bardzo zręcznie złożyć we wciągającą całość.
 
Chociaż Biografia... jest naszpikowana skanami dokumentów i rękopisów, cytatami z listów i wypowiedzi na panelach dyskusyjnych, tekst czyta się bardziej jak dobrze skonstruowaną powieść niż naukową, beznamiętną publicystykę. Nie można jej odmówić rzetelności i precyzji tej drugiej. Każdy trop pociągnięty jest do końca, nawet ten, który okazuje się bezowocny – chociażby prześledzenie roczników „Sportu Polskiego”, by dotrzeć jedynie do przypuszczenia, że za pseudonimem relacjonującego mecz Polska-Francja, Lou-Lou kryje się Tyrmand. Wbrew pozorom te ślepe zaułki i stawiane w ich obliczu hipotezy nie tworzą poczucia jałowości podjętych przez Woźniaka wysiłków. Dają czytelnikowi pewność, że żaden wątek przedwcześnie nie został porzucony czy potraktowany po macoszemu, a w książce o kwestiach nierozwiązanych, jednoznacznie po prostu orzec się nie da.
 
Z drugiej strony dzięki tej szczegółowości wysłania się z Biografii Leopolda Tyrmanda niezwykle plastyczny i namacalny niemal obraz świata, którego już nie ma. Co rusz pojawiają się wzmianki o języku jakim posługiwali się przedwojenni gimnazjaliści, warszawskich ulic fotograficzne opisy, tak dobrze znane wielbicielom Złego, a wszystko nie po to by zasypać czytelnika ogromem faktów, ale pozwolić mu zobaczyć co kształtowało świat wewnętrzny Tyrmanda i w najprostszy zrozumieć go, w sposób ludzki. Znajdą się też w książce wątki kontrowersyjne, które przyjaciołom i fanom pisarza często niełatwo było zrozumieć, jak rzekomy „zwrot w prawo”, który warszawski bon vivant miał wykonać po przeprowadzce do USA. Czy kwestia współpracy Leopolda Tyrmanda z prosowiecką gazetą, jeszcze w czasie wojny. Woźniak trudnych pytań nie unika i próbuje na nie odpowiedzieć. Nie rości sobie przy tym praw do ostatecznych rozstrzygnięć, a co najważniejsze – niezależnie od treści formułowanych wniosków, próbuje zrozumieć.
 
Analizuje kontekst, śledzi rozwój poglądów na przestrzeni lat, szuka spisanych uzasadnień samego pisarza, jednocześnie sprawdzając ile w tych tłumaczeniach autokreacji i przekory – dostarcza wszelkich danych by myśli i działania Tyrmanda dostrzec wyraźnie i w całym bogactwie odcieni. To niezwykle cenne, bo chociaż książka skupia się na jednostce, jest też świadectwem historii, która często czarno biała nie jest. Przez pryzmat Tyrmanda obserwujemy losy XX-wiecznej Europy. To historia Żyda, który przeżył drugą wojnę światową, konspiratora, gwiazdy warszawskiej inteligencji lat 50-tych, prześladowanego przez UB i SB wroga publicznego, polskiego pisarza na emigracji i krytyka kultury masowej.
 
Nie brakuje lekkości w Biografii Leopolda Tyrmanda. To opowieść wielowymiarowa, w której historie wojenne opisywane w U brzegu Jazzu są równie rzetelnie co anegdoty o początkach rodzimej sceny jazzowej. Dzięki temu czytelnik poznaje nie tylko fakty, poznaje przede wszystkim człowieka. Pełnego sprzeczności i pytań, ale też uwielbienia dla życiowego detalu, którego los raz prowadzi do obozu jenieckiego pod Oslo, a innym razem... na koncert Duke'a Ellingtona w Paryżu. A po latach znalazł się ktoś, kto postanowił, że trzeba o tym opowiedzieć. O życiu i śmierci, która miała być taka jak  jego  życia: na trwale ZAPISANE.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama

Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Blisko 10,4 mld zł w 2026 r. oszczędności w NFZ miałyby przynieść zmiany przedstawione przez resort zdrowia Ministerstwu Finansów. Zakładają one m.in reformę wynagrodzeń, limity w poradniach specjalistycznych i korekty na listach darmowych leków dla dzieci i seniorów; plan krytykuje opozycja z PiS.Data dodania artykułu: 01.12.2025 19:38
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Prezes UOKiK nałożył na spółkę Jeronimo Martins Polska, właściciela Biedronki, karę blisko 105 mln zł za wprowadzenie klientów w błąd podczas ubiegłorocznych akcji promocyjnych - poinformował w poniedziałek urząd. Biuro prasowe sieci Biedronka podkreśliło, że nie zgadza się z decyzją i zaskarży ją do sądu.Data dodania artykułu: 01.12.2025 12:04
Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u w sklepach internetowych, hotelach, biurach podróży i wypożyczalniach - wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie serwisu ChronPESEL.pl i Krajowego Rejestru Długów.Data dodania artykułu: 01.12.2025 11:42
Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Dziś jest poniedziałek, trzysta trzydziesty piąty dzień roku. Wschód słońca 07.20, zachód słońca 15.28. Imieniny obchodzą: Aleksander, Ananiasz, Antoni, Blanka, Edmund, Florencja, Jan, Natalia i Rudolf.Data dodania artykułu: 01.12.2025 06:55
Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)
Reklama
Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie (Wincentynów) – wyjątkowy wieczór w domowym salonieJuż 18 stycznia 2026 roku (niedziela) o godz. 17:00 Czesław Mozil zaprasza na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie muzyczne — koncert "Czesław Mozil Solo – w mieszkaniu". Miejsce: niewielka wieś Wincentynów (gmina Sławno, powiat opoczyński), blisko Opoczna, w malowniczym zakątku województwa łódzkiego. Prywatna przestrzeń – salon domu – stanie się areną bliskiego spotkania artysty z publicznością.Miejsce pełne folklorystycznego klimatuWincentynów to kameralna miejscowość — według danych z 2021 r. liczy zaledwie 179 mieszkańców W sąsiedztwie znajduje się prywatny miniskansen "Niebowo", prezentujący tradycyjną wiejską architekturę regionu opoczyńskiego: chatę ze strzechą, ziemiankę, stodółkę i autentyczne wnętrza izby białej, kuchni i sieni.  Ta nieoczywista, serdeczna sceneria doskonale komponuje się z domowym klimatem koncertów Mozila.Co czyni ten wieczór wyjątkowymBliskość artysty: Czesław zagra niemal jak "u sąsiada" — w salonie, na kanapie, czasem na podłodze, a może ktoś usłyszy go z kuchni. Ta forma koncertu wyczarowuje atmosferę kameralności i autentycznego kontaktu.Unikalna formuła: To połączenie solowego show muzycznego i błyskotliwego stand-upu — pełne inteligentnych obserwacji, humoru i muzycznych emocji.Repertuar: Poza znanymi piosenkami, usłyszymy utwory z ostatnich albumów oraz premiery nowych nagrań, które trafią na kolejną płytę.Aktualny czas twórczy: Mozil zdobył tegoroczną Festiwalową Nagrodę Opola za piosenkę „Ławeczka”, singiel „Leń” z „Akademii Pana Kleksa 2” stał się hitem, a jego album „Inwazja Nerdów vol. 1” zdobył Fryderyka w 2025 roku.Kilka faktów o artyścieUrodzony w 1979 r. w Zabrzu, wykształcony akordeonista (Król. Duńska Akademia Muzyczna w Kopenhadze) Twórca złożonych dzieł: muzyka, teksty, aktorstwo dubbingowe (np. Olaf z "Krainy Lodu"), osobowość TVLaureat licznych nagród: Fryderyków, nagrody opolskiego festiwalu, platynowych płytStyl znany z połączenia kabaretu, folku, punka i inteligentnego humoru — trudno zamknąć go w jednym słowie Szczegóły wydarzeniaData: 18 stycznia 2026 (niedziela), godz. 17:00Miejsce: dom mieszkalny w Wincentynowie k. Opoczna („Niebowo”)Bilety: tylko 40 sztuk, cena 130 zł — dostępne na stronie: [biletomat.pl]Więcej informacji na: wydarzenie na FacebookuTaki koncert to znakomita okazja, by przeżyć muzykę i humor Mozila w najbardziej osobistej formie. To więcej niż performance — to spotkanie, które zostaje w pamięci na długo.Data rozpoczęcia wydarzenia: 18.01.2026

Polecane

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

Nie udało się dzisiaj powołać nowego Starosty oraz Zarządu Powiatu Tomaszowskiego. Nie udało się nawet zebrać 12 osobowego kworum, by móc prawomocnie przeprowadzić zwołaną na wniosek radnych sesję. Nie stawili na obradach radni Prawa i Sprawiedliwości oraz klubu Powiat Tomaszowski Od Nowa. Przy czym ci pierwsi w budynku starostwa byli. Dlaczego nie weszli na sesję? Mogli przecież przyjść i głosować. Nic nie stało na przeszkodzie. Mogli odrzucić proponowaną na Starostę przez KO, panią Alicję Zwolak Plichtę lub ją poprzeć. Tymczasem stworzono wrażenie, że dzieje się coś o czym osoby postronne nie powinny wiedzieć. Czy aby na pewno? Tekst na temat dzisiejszej sesji będzie miał charakter felietonowy, a więc całkiem subiektywny. Napisany z punktu widzenia radnego niezależnego, nie związanego z żadnymi partiami i nie będącego członkiem żadnego klubu. Nie znaczy to oczywiście, że znajdziecie w nim jakieś nieprawdziwe i niesprawdzone informacje.Data dodania artykułu: 03.12.2025 21:23 Liczba komentarzy: 20 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 5
PŚ w łyżwiarstwie szybkim: Polacy w Heerenveen walczą o igrzyska w MediolanieW najbliższą niedzielę sklepy będą otwarteCo ChatGPT ma do powiedzenia na temat wyboru nowego Starosty? Sprawdziliśmy„Anioły są wśród nas” – Gala tomaszowskich wolontariuszyOperacja „TOR”: tomaszowska policja i Straż Ochrony Kolei wzmacniają patrolowanie szlaków kolejowychŚmigłowce nad skałami Jury. 7. Batalion Kawalerii Powietrznej na poligonie marzeńHejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”KRUS i NFZ we wspólnej akcji „Weź się zbadaj”W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianWystawa „Ukraine in Focus” pokazuje prawdę o wojnieŚwięto Patrona w „Wyspiańskim” – ślubowanie pierwszoklasistów i spotkanie z MistrzemBestialski napad bandycki dokonany w pierwszym dniu świąt na ulicy Wesołej w Łodzi
Reklama
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 6°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1013 hPa
Wiatr: 12 km/h

Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: oburzonaTreść komentarza: Sala koncertowa to świetny pomysł - będzie też z niej z pewnością korzystać szkola muzyczna - dlaczego dzieci z naszego miasta muszą uciekać, żeby móc się rozwijać artystycznie? Chodzę z dziećmi regularnie do Areny - pamiętam co bylo kiedyś - ale jak widać dla was najlepiej byłoby gdyby nie było niczego - bo przecież żadne miasto na takich rzeczach nie zarabia - ale wtedy trzeba byloby do Warszawy i Lodzi jezdzić i podbijac kase rzadzacym z PO, o to chodzi?Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: LeonTreść komentarza: We wcześniejszym artykule dotyczącym tej sprawy postawione były pytania o wręcz bardzo drastyczne poczynania i zaniedbania, czy coś więcej ustalono. Patrząc z obiektywnego punktu to dlaczego Pani dyrektor wypowiedzenie złożyła wypowiedzenie właśnie akurat po tamtym nagłośnieniu sprawy- przypadek ? Jak ktoś jest nie winien to nie powinien uciekać. W naszym kraju stało się modne krzyczeć, że jak komuś nie po drodze to krzyczy ,że to nagonka polityczna albo hejt, przykre to jest i żałosne.Źródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: DDTreść komentarza: Prosze napisać o kieszonkowymŹródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: KaktusTreść komentarza: Jeśli dyrektor nie daje sobie rady z hejtem i merutoryczną krytyką to znaczy tylko, że wybrano złego dyrektoraŹródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Ło jejku! Jejku!! Po prostu strach się bać!!! Koniom dupę zawracają. Szkoda tylko, że helikopterów z Glinnika nie zaangażowali oraz dronów, wozów bojowych, a także policyjnych psów. Sprawdza się stare polskie przysłowie: mądry Polak po szkodzie. A po następnym ataku terrorystycznym każdy sowiet lub Ukrainiec spokojnie opuści granicę Polski bez najmniejszych problemów. I np. Ukraina będzie się tłumaczyła, że te ich drony nad Polską, to była pomyłka ich służb. Parodia, to jest mało....Źródło komentarza: Operacja „TOR”: tomaszowska policja i Straż Ochrony Kolei wzmacniają patrolowanie szlaków kolejowychAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: 100 % racji, ale tylko w Wilkowyjach z serialu "Ranczo". A może i tam też by się nie załapał, bo jest zbyt durnowaty.Źródło komentarza: Czy uda się wybrać nowy Zarząd Powiatu?
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama