Politycy: kompromis czy półśrodek?
Minister Barbara Nowacka tłumaczyła, że nieobowiązkowy charakter zajęć to „ochrona szkoły przed awanturą polityczną”. Z kolei wicepremier Kosiniak-Kamysz mówił o „uspokojeniu nastrojów” i zapewniał, że rząd nie zrezygnuje z edukacji zdrowotnej, ale będzie ona wprowadzana „z wyczuciem”.
Zupełnie inaczej patrzą na sprawę politycy opozycji. Posłanka PiS Anna Kwiecień oceniła:
– To próba wprowadzenia tylnymi drzwiami edukacji seksualnej, której nie chcą rodzice. Państwo nie ma prawa zastępować ich w tej roli.
Pedagodzy: szansa na rozmowę o zdrowiu
Pedagodzy wskazują, że przedmiot daje szansę na kompleksowe podejście do wychowania młodzieży.
– Wielu uczniów nie ma skąd czerpać rzetelnej wiedzy o zdrowiu psychicznym, odżywianiu czy dojrzewaniu. Szkoła powinna być miejscem, gdzie takie informacje są przekazywane w bezpiecznej, naukowej formie – uważa prof. Danuta Kocot z Uniwersytetu Śląskiego.
Jednocześnie eksperci ostrzegają, że brak obowiązkowego charakteru zajęć może spowodować, iż najbardziej potrzebujący uczniowie nie wezmą w nich udziału.
Psychologowie: młodzi potrzebują wsparcia
Zdaniem psychologów, edukacja zdrowotna to odpowiedź na narastające problemy psychiczne dzieci i młodzieży.
– Każdy trzeci nastolatek w Polsce ma objawy depresyjne. Bez zajęć o emocjach, stresie i relacjach rówieśniczych szkoła zostaje ślepa na realne potrzeby uczniów – podkreśla psycholog młodzieżowy dr Anna Wróblewska.
Socjolodzy: spór kulturowy zamiast rozmowy
Socjolodzy zauważają, że dyskusja o nowym przedmiocie odzwierciedla głębszy podział społeczny.
– Zamiast rozmawiać o treści i jakości edukacji, przerzucamy się hasłami o deprawacji czy ideologizacji. Tymczasem zdrowie to nie polityka, ale codzienne wybory i wiedza, która ratuje życie – komentuje dr hab. Marek Łuczak, socjolog edukacji z UW.
Rodzice: między obawą a oczekiwaniem
Opinie rodziców są mocno podzielone.
– Chcę, żeby moja córka miała rzetelną wiedzę o swoim ciele i psychice. Internet pełen jest fałszywych informacji, szkoła powinna być alternatywą – mówi pani Katarzyna, mama uczennicy z Krakowa.
Ale inni rodzice wyrażają obawy. – Nie zgadzam się, by szkoła uczyła mojego syna o antykoncepcji czy aborcji. To moja rola, a nie państwa – podkreśla pan Paweł z Lublina.
Nauczyciele i ZNP: problem w planach lekcji
Związek Nauczycielstwa Polskiego zwraca uwagę na trudności organizacyjne.
– Dyrektorzy sygnalizują problem: jeśli część uczniów wypisze się z zajęć, będą mieli „okienka”. Trudno ułożyć plan tak, by nie generować chaosu – mówi rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis.
Według resortu edukacji, rok 2024/2025 ma być „rokiem testowym”, podczas którego MEN będzie obserwować, jak nowy przedmiot funkcjonuje w praktyce.
Co dalej?
Na razie nie wiadomo, czy w przyszłości edukacja zdrowotna stanie się obowiązkowa. Wiele zależy od opinii społecznych i efektów pierwszego roku nauczania. Jedno jest pewne – przedmiot dotyka tematów ważnych i wrażliwych, dlatego debata wokół niego nie ucichnie szybko.























































Napisz komentarz
Komentarze