Łódź, 18 listopada 1933 r. – W numerze „Expressu Mazowieckiego” ukazała się informacja o przygotowaniach do jednej z najważniejszych inwestycji komunalnych międzywojennej Łodzi. Chodzi o budowę nowego systemu wodociągów, który miał zostać sfinansowany preferencyjnymi środkami z Funduszu Pracy. W czasach spowolnienia gospodarczego przedsięwzięcie niosło potrójny efekt: poprawę bezpieczeństwa sanitarnego, stabilne zaopatrzenie miasta i jego fabryk w wodę oraz miejsca pracy przy robotach publicznych. Gazeta podawała, że łączny koszt programu może sięgnąć blisko 50 mln zł.
Samorząd rozważał dwa rozwiązania. Pierwsze zakładało ujęcie wody z Pilicy pod Tomaszowem, oddalonej o około 48 kilometrów od Łodzi. Budowa takiego rurociągu tłocznego miała kosztować około 70 mln zł, a eksploatacja w okresie amortyzacji kolejne 30 mln zł. Drugi wariant, od lat badany przez czołowych polskich hydrogeologów i inżynierów, przewidywał wykonanie szeregu studni głębinowych w najbliższym sąsiedztwie miasta. Według ówczesnych kalkulacji koszt tej opcji wynosił około 30 mln zł. Władze Łodzi, chcąc wykorzystać tani kredyt z Funduszu Pracy, opowiedziały się za koncepcją opartą na studniach głównych. Projekt – jak zapowiadała gazeta – miał być gotowy przed sezonem budowlanym 1934–1935.

Dla mieszkańców oznaczało to perspektywę stabilnych dostaw wody, co w realiach szybko rosnącego ośrodka przemysłowego miało znaczenie fundamentalne. Inwestycja była także odpowiedzią na problemy higieniczne, które w ówczesnej Europie wciąż stanowiły wyzwanie dla miast. Nie bez znaczenia było również zatrudnienie przy pracach publicznych, zgodne z misją Funduszu Pracy w czasach wielkiego kryzysu.
Dzisiejszy czytelnik bez trudu rozpozna w tamtej debacie dylematy znane współczesnym samorządom: czy budować kosztowne ujęcia dalekiego zasięgu, czy stawiać na bliższe źródła i rozproszone studnie? Różni się jedynie architektura finansowania. W II Rzeczypospolitej ciężar inwestycji niosły preferencyjne kredyty z Funduszu Pracy; obecnie podobną rolę pełnią programy rządowe i fundusze Unii Europejskiej, przy zachowaniu tej samej idei – taniego kapitału dla usług komunalnych o znaczeniu strategicznym. Także kanały informowania publicznego przeszły metamorfozę. W 1933 r. kolejne etapy przygotowań śledziła prasa; dziś te funkcje przejęły Biuletyn Informacji Publicznej, transmisje sesji rad i media społecznościowe miejskich spółek.
Kwoty podawane przez „Express Mazowiecki” trudno mechanicznie przeliczać na współczesne realia, jednak skala planu nie pozostawia wątpliwości: była to inwestycja aglomeracyjna, porównywalna z największymi dzisiejszymi projektami komunalnymi. Z perspektywy blisko dziewięciu dekad pozostaje świadectwem odwagi inwestycyjnej ówczesnego samorządu oraz przypomnieniem, że dostęp do bezpiecznej wody jest fundamentem rozwoju miasta – wczoraj i dziś.























































Napisz komentarz
Komentarze