W dobie cyfryzacji i dynamicznego rozwoju technologii finansowych polscy parlamentarzyści powinni wykazywać się podstawową wiedzą o współczesnej gospodarce. Niestety, incydent z udziałem posła Roberta Telusa z Prawa i Sprawiedliwości (PiS) pokazuje, że nie zawsze tak jest. Zapytany niedawno przez dziennikarza na sejmowych korytarzach, czy wolałby otrzymać 10 tysięcy złotych, czy jednego bitcoina, Telus bez wahania wybrał gotówkę. Gdy reporter dopytał, czy wie, czym jest bitcoin, poseł przyznał się do niewiedzy, pytając: „Kto to jest bitcoin?”. Dopiero po wyjaśnieniu, że chodzi o kryptowalutę opartą na technologii blockchain, Telus zrozumiał kontekst. Ta wpadka, szeroko komentowana w mediach społecznościowych, wywołała lawinę krytyki, w tym uwagę Sławomira Mentzena z Konfederacji: „Naprawdę trzeba odmłodzić politykę”.
Nie jest to pierwsza sytuacja, w której poseł Telus ujawnił braki w wiedzy. W innym incydencie, pytany o autora tekstu „Mazurka Dąbrowskiego”, polskiego hymnu, nie potrafił wskazać Józefa Wybickiego, co wywołało konsternację wśród obserwatorów. Tego typu pomyłka, dotycząca jednego z najważniejszych symboli narodowych, jest szczególnie zaskakująca w przypadku byłego ministra rolnictwa, który powinien być wzorem kompetencji.
Głosowanie bez wiedzy?
Incydent z bitcoinem nabiera dodatkowego znaczenia w kontekście niedawnego głosowania w Sejmie nad ustawą o rynku kryptoaktywów , wprowadzającą unijne rozporządzenie MiCA. Przyjęta 26 września 2025 roku ustawa, regulująca obrót kryptowalutami pod nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), została poparta przez 230 posłów, przy 196 głosach przeciw. Robert Telus, zgodnie z linią PiS, zagłosował przeciw. Pytanie brzmi: jak mógł świadomie podjąć decyzję w sprawie, której podstaw nie rozumie? Czy była to decyzja oparta na analizie, czy raczej na partyjnej dyscyplinie? Warto przypomnieć, że jeden bitcoin w czasie incydentu był wart około 250-300 tysięcy złotych, czyli wielokrotnie więcej niż wybrana przez posła gotówka.
Branża kryptowalut krytykuje ustawę jako zbyt restrykcyjną, twierdząc, że może zahamować innowacje i wypchnąć kapitał za granicę. W tym kontekście brak wiedzy posłów, takich jak Telus, budzi obawy o jakość procesu legislacyjnego. Jeśli decydenci nie rozumieją podstaw kryptowalut – które globalnie generują rynek wart ponad 2 biliony dolarów ,jak mogą tworzyć skuteczne prawo?
Systemowy problem Sejmu
Wpadki Telusa to nie odosobniony przypadek. W polskim parlamencie zdarzały się już sytuacje, w których posłowie mylili podstawowe pojęcia, np. blockchain z bitcoinem, lub traktowali kryptowaluty jako piramidę finansową bez głębszego zrozumienia. Takie braki w edukacji prowadzą do ustaw, które nie nadążają za rzeczywistością, a czasem wręcz szkodzą gospodarce. Posłowie, zarabiający około 13 tysięcy złotych miesięcznie (plus diety), mają obowiązek podejmować decyzje w interesie obywateli. Tymczasem głosowania partyjne, gdzie liczy się lojalność wobec „prezesa” czy lidera frakcji, a nie wiedza, podważają ideę demokracji przedstawicielskiej.
Moim zdaniem, Polska, aspirująca do roli lidera innowacji w regionie, nie może pozwolić sobie na posłów oderwanych od rzeczywistości. Wprowadzenie obowiązkowych szkoleń z zakresu nowych technologii, ekonomii cyfrowej czy nawet podstaw kultury narodowej mogłoby podnieść kompetencje parlamentarzystów. Alternatywą jest dalsze trwanie w systemie, gdzie decyzje podejmowane są na ślepo, co w dłuższej perspektywie szkodzi całemu społeczeństwu.
Czas na zmianę?
Przypadek Roberta Telusa to sygnał alarmowy. Czy chcemy, by nasi przedstawiciele głosowali w sprawach, których nie rozumieją? Czy posłowie powinni decydować na podstawie wiedzy, czy ślepej lojalności partyjnej? W erze szybkich zmian technologicznych ignorancja nie jest już tylko anegdotą – to ryzyko dla przyszłości gospodarki i społeczeństwa. Może czas na reformę, która zapewni, że w Sejmie zasiadać będą osoby gotowe sprostać wyzwaniom XXI wieku?

































































Napisz komentarz
Komentarze