Otóż prowadzę działalność gospodarczą a dokładnie mówiąc, sklep spożywczy, przy jednym z najbardziej ruchliwych skrzyżowań w naszym mieście.
Jakiś czas przejeżdżające tędy, rozpędzone auto wjechało na chodnik i połamało słupki zabezpieczające przed nagłym wtargnięciem na jezdnię pieszych.
Kierowca (jak się później okazało kobieta w wieku 80+) nie zatrzymał się i odjechał z miejsca, gdzie narobił szkód.
Było przy tym wszystkim trochę zamieszania, więc jedna z zatrudnionych przeze mnie osób zdążyła spisać numery rejestracyjne i zatelefonować na policję.
Policjanci oczywiście przyjechali i szybko dosyć ustalili właścicielkę auta, która przyznała się najprawdopodobniej do autorstwa uszkodzeń.
Mimo ustalenia sprawczyni, panowie policjanci postanowili, że poproszą zawiadamiającą o złożenie zeznań. Na pytanie po co, skoro winowajca jest ustalony i przyznał się do winy nie do końca potrafiono odpowiedzieć.
Dziewczyna więc odpowiedziała, że w żadnej sprawie zeznawać nie będzie i wystarczy, że wykonała telefon na Policję, informując o zdarzeniu. Pan policjant odparł beztrosko, że w takim razie trzeba było nie telefonować.
W zasadzie do takiej właśnie bierności należałoby wszystkich namawiać, mając na uwadze zachowanie mundurowych. Dziwne to, bo Policja zachęca zupełnie do czegoś innego, zapewniając o całkowitej anonimowości.
Nie był to jednak koniec problemów. Ostatnio starsza pani, która jeździła niebezpiecznie po chodniku, wtargnęła do naszej firmy i zrobiła ostrą awanturę, oburzona, że ktoś ośmielił się zatelefonować na Policję i powiadomić o jej pirackiej jeździe. Nie mogła przeżyć 200 złotych mandatu i postanowiła naubliżać osobie winnej „straty”, jaką poniosła. Skąd wiedziała kto telefonował? Odpowiedzcie sobie sami...
Na przyszłość moi pracownicy mają już zapowiedziane, że powinni udawać głuchych oraz ślepych. Jest to bez wątpienia zasługa interweniujących policjantów.
Napisz komentarz
Komentarze