Malinowe Nosy trafiły na Luboszewską w związku ze zgłoszeniem, które brzmiało: pod adresem … zagryziony został pies. Został zakopany w okolicy, wszędzie pełno krwi. Prosimy o sprawdzenie sytuacji, ponieważ nie znana jest przyczyna śmierci psa. Na miejscu bardzo szybko ustalono właścicielkę zabitego psiaka, która twierdziła, że pies został zagryziony. - Niestety cała reszta historii kompletnie się nie zgadzała. Właścicielka cały czas gubiła się w tym co nam mówi. Gdy wskazała nam miejsce zakopania psa stwierdziliśmy, że odkopujemy zwłoki na własną odpowiedzialność i jeżeli obrażenia będą wskazywać na zagryzienie to poniesiemy koszty utylizacji - wyjaśniają aktywiści na swoim profilu internetowym. Gdy wykopano ciało suczki okazało się, że wyleciało z niego mnóstwo krwi. Wiadome już było, że ę nie wykrwawiła na miejscu, w wyniku pogryzienia, tak jak mówiła właścicielka. Pies miał natomiast widoczne głębokie rany na kręgosłupie.
- Właścicielka przerażona naszym odkryciem zaczęła mówić prawdę. Suczka została prawdopodobnie uderzona kilka razy siekierą w plecy. Od razu wezwaliśmy policję, która przyjechała wraz z ekipą techników. Zostały zabezpieczone ślady które pomogą nam walczyć o sprawiedliwy wyrok dla oprawcy. Policja przesłuchała właścicielkę i potencjalnego sprawcę tego okrutnego czynu. Suczka została przewieziona na sekcje zwłok, która będzie ostatecznym dowodem tego morderstwa. Domyślamy się że suczka nie zmarzła od razu. Konała w męczarniach i nie uzyskała jakiejkolwiek pomocy - piszą Malinowe Nosy, zapewniając, że zrobią wszystko, by sprawca został ukarany. W internecie pojawiły się pełne emocji agresywne komentarze, nawołujące do ukarania potencjalnego "mordercy".
Tylko czy wiemy co tak naprawdę się wydarzyło? Możliwe, że psa zabito w samoobronie lub w obronie innego zwierzęcia. Wydają się to potwierdzać opinie sąsiadów. Mówią oni, że zabity pies oraz pies innych zamieszkających w pobliżu osób były bardzo agresywne. Atakowały także ludzi. Dochodziło do pogryzień. Psy atakowały też pensjonariuszy pobliskiego schroniska dla osób bezdomnych. Sprawę wielokrotnie zgłaszano na Policję. Nieskutecznie. W domach, gdzie żyły zwierzęta również nie dzieje się najlepiej. - To patologia. Ludzie z wyrokami. Jest też alkohol i awantury - mówią sąsiedzi. Powstaje więc oczywiste pytanie: dlaczego nie reagowano w sposób zdecydowany wcześniej. Tym razem zabito psa. Tom samo zwierzę jednak mogło dotkliwie pogryźć lub zagryźć przypadkowego człowieka.
Sprawę prowadzi tomaszowska prokuratura. Zlecono też sekcję zwłok zwierzęcia. Wykaże ona przyczyny oraz czy poza obrażeniami widocznymi na grzbiecie będą też ślady pogryzienia przez innego psa. Ktoś powinien wyjaśnić też działania służb w sprawie agresywnych zwierząt. Tym bardziej, że nie jest to jedyne miejsce, gdzie osoby nieodpowiedzialne trzymają w domach i na posesjach psy nauczone agresji
Napisz komentarz
Komentarze