Na co dzień widzimy urywki jego pracy: spotkanie tu, telefon tam, wiadomość „hej, szybkie pytanko” o 16:59. Tymczasem w tle mieli się cały mechanizm: rozplątywanie harmonogramów, łatanie budżetów, gaszenie pożarów, których nikt nie podpalał… oficjalnie. Światowy Dzień Kierownika to dobra chwila, by spojrzeć na szefa przychylnie, a nawet z życzliwością — bo jeśli projekt to orkiestra, to ktoś jednak macha tą batutą, pilnując, żeby trąbka nie grała jazzu podczas firmowego menuetu.
Mówi się, że lider ma wizję. Kierownik ma jeszcze kalendarz, tabelę ryzyka, trzy planistyki „co, jeśli”, cztery „kiedy, jeśli” i zestaw miękkich narzędzi, dzięki którym ludzie nadal ze sobą rozmawiają. Z zewnątrz widać decyzję; od środka to mikstura danych, intuicji i cierpliwości do słowa „proaktywność”. Kiedy wszyscy mówią „to się samo rozwiąże”, kierownik sprawdza, co dokładnie ma się „samo” i gdzie jest śrubokręt.
Skoro dziś jego święto, można pozwolić sobie na odrobinę humoru — ale takiego, który raczej rozładowuje, niż rozstrzela atmosferę.
„Ktoś wie, kim jest kierownik?” — „Tak, to ta osoba, która zadaje trudne pytania, zanim zrobi to rzeczywistość.”
To prawda: bycie szefem to sztuka stawiania właściwych pytań o właściwej porze. „Czy mamy plan B?” nie brzmi romantycznie, ale zaskakująco często ratuje plan A. Jeśli brzmi to jak czarnowidztwo, to pamiętajmy, że optymisto-realista w wersji kierowniczej codziennie gra w Tetrisa, gdzie klocki to terminy, a grawitacja ustawiona jest na „deadline jutro”.
„Jaki jest ulubiony sport kierownika?” — „Delegowanie. Bo zawsze rzuca.”
Rzut delegacją bywa niepopularny, ale dobry lider wie, że to nie spychologia, tylko mnożenie sprawczości. W idealnym świecie delegowanie to zaproszenie: „Masz kompetencje, zaufanie i moje plecy, spróbuj”. W realnym — to także telefon o 17:10: „Masz wszystko, czego potrzebujesz?” i szczere „dzięki” na koniec.
„Skąd wiadomo, że zebranie było efektywne?” — „Kiedy po nim nie trzeba kolejnego zebrania, żeby wyjaśnić to pierwsze.”
Kierownik to również mistrz ceremonii spotkań. Dobry umie zakończyć dyskusję w punkcie, w którym jej wartość maleje, a ryzyko anegdot rośnie. Umie też powiedzieć rzecz, która w biurach powinna wybrzmiewać jak mantry: „Decyzje ustalamy tu, nie w korytarzu”.
„Czym różni się mail od decyzji?” — „Mail może poczekać do poniedziałku.”
Szefowie często pracują w strefie, gdzie brak decyzji też jest decyzją — i to kosztowną. Trzeba więc „ciągnąć za spust” z poczuciem odpowiedzialności. To nie znaczy, że kierownik ma zawsze rację; znaczy, że bierze na siebie ryzyko, a potem — jeśli trzeba — mówi „to moja”. Wbrew pozorom to nie bolało nigdy żadnego zespołu.
Można oczywiście żartować, że kierownik to ktoś, kto na pytanie „czy możemy to zrobić szybciej?” odpowiada „tak, jeśli zrobimy to mądrzej”. Brzmi jak frazes, ale to kwintesencja roli. Mądrość zarządzania to nie bicie rekordów w nadgodzinach ani kolekcjonowanie narzędzi. To konsekwencja, w której „nie” bywa ważniejsze od „tak”, a „teraz nie” chroni jutro. Dobrze zarządzany zespół potrafi odróżnić pilne od ważnego; to kierownicy uczą tej gramatyki.
Są też mikro-supermoce. Zdolność tłumaczenia z „języka zarządu” na „język zespołu” i odwrotnie. Odwaga, by bronić ludzi, kiedy coś poszło nie tak, a potem cicho naprawiać proces. Instynkt, żeby przy nowym pomyśle zapytać: „Kto będzie to utrzymywał?” oraz empatia, by dodać: „i ile czasu im damy, żeby się tego nauczyć?”. Kierownik, który potrafi o 8:00 być strategiem, o 11:00 mentorem, o 14:00 analitykiem, a o 16:00 komikiem — robi więcej niż pokazuje KPI.
A skoro święto, to i życzenia. Takie, które docenią rangę funkcji bez patosu większego niż dzisiejszy tort.
Życzymy klarowności, kiedy rzeczywistość tańczy w dymie i lustrze. Długiego pasa startowego na wdrożenia i krótkiej kolejki „pilnych” do podpisu. Spotkań, które mają agendę, i decyzji, które mają sens. Zespołu, który pyta, bo mu zależy, i przełożonych, którzy słuchają, bo rozumieją. Maili krótszych niż lista załączników. Kalendarza, w którym „czas na myślenie” jest równie nienaruszalny jak „czas na raport”. I jeszcze tej jedynej, cichej supermocy: by mówić „dziękuję” częściej niż „dlaczego to jeszcze nie gotowe?”.
Na koniec — najkrótszy żart o kierowniku, który wcale nie jest żartem, tylko komplementem: „Szef, przy którym chce się zostać po godzinach… nawet jeśli nie trzeba”. Niech dzisiejszy dzień będzie pretekstem, by powiedzieć to na głos. A jutro — by zarządzać tak, żeby nikt nie musiał. Wszystkiego najlepszego!
























































Napisz komentarz
Komentarze