Konwencja, która odwróciła perspektywę
Konwencja o prawach dziecka to dziś jeden z najczęściej ratyfikowanych dokumentów praw człowieka na świecie. Państwa, które ją podpisały, zobowiązały się m.in. do ochrony dzieci przed przemocą, zapewnienia dostępu do edukacji, opieki zdrowotnej, prawa do tożsamości, wypoczynku i zabawy, a także – co bywa w praktyce najtrudniejsze – do wysłuchiwania ich głosu i traktowania go poważnie.
Warto przypomnieć, że to właśnie Polska już w 1978 roku przedstawiła w ONZ pierwszą propozycję takiej konwencji i konsekwentnie przez lata zabiegała o jej przyjęcie. Dziś często chwalimy się tym na międzynarodowych forach, ale 20 listopada wciąż bywa w Polsce traktowane bardziej jako szkolna „okazja do akademii” niż dzień realnej refleksji nad tym, jak te prawa wyglądają w codziennym życiu dzieci.
Świat na niebiesko: symbol, który widać z kosmosu
Międzynarodowy Dzień Praw Dziecka to nie tylko rocznica podpisania Konwencji. UNICEF uczynił z niego swój globalny dzień działania – World Children’s Day. Tego dnia organizacja zachęca, by świat dosłownie „zrobił się niebieski”: szkoły, mosty, ratusze, stadiony i słynne zabytki na całym świecie podświetlane są na niebiesko, czyli w barwach UNICEF. W poprzednich latach na niebiesko świeciły m.in. wieża Eiffla, piramidy w Gizie czy historyczne budynki w Indiach.
Lampy to jednak tylko symbol. Pod niebieskim światłem dzieją się rzeczy ważniejsze: debaty, warsztaty, spotkania z dziećmi, kampanie społeczne. Chodzi o to, by choć raz w roku dorośli zamilkli na dłużej niż kilka minut i naprawdę posłuchali, co mają do powiedzenia najmłodsi.
Dzieci przejmują media, parlamenty i… social media
UNICEF opisuje 20 listopada jako dzień „przejęć” – dzieci w symboliczny sposób wchodzą w role dorosłych: prowadzą programy informacyjne, występują w parlamentach i radach miejskich, moderują panele na konferencjach, pytają polityków o sprawy, które dla nich są kluczowe: klimat, edukację, zdrowie psychiczne, przemoc.
W mediach społecznościowych tego dnia na profilach instytucji pojawiają się treści przygotowane przez nastolatków. Organizowane są globalne ankiety i głosowania – młodzi odpowiadają na pytania o to, które prawa są w ich krajach najbardziej łamane, czego boją się w przyszłości, a z czego są dumni. UNICEF zachęca, by dorośli nie tylko „polajkowali” te wypowiedzi, ale potraktowali je jako realny materiał do pracy nad politykami publicznymi.
Niebieskie szkoły, żywe lekcje i „paszporty praw dziecka”
W Polsce 20 listopada coraz rzadziej ogranicza się do odczytania kilku artykułów Konwencji na szkolnym apelu. W wielu szkołach uczniowie i nauczyciele umawiają się na „niebieski dzień”: wszyscy przychodzą w niebieskich ubraniach, korytarze zdobią plakaty z hasłami o prawach dziecka, odbywają się specjalne godziny wychowawcze i symulacje „parlamentu uczniowskiego”. UNICEF Polska przygotowuje co roku gotowe scenariusze zajęć, materiały filmowe i zestawy ćwiczeń, z których korzystają tysiące placówek – od przedszkoli po szkoły średnie.
W wielu miastach organizowane są „miasteczka praw dziecka”, gdzie najmłodsi mogą „załatwiać sprawy” w specjalnych punktach: złożyć skargę na niesprawiedliwe traktowanie, porozmawiać z psychologiem, zobaczyć, jak wygląda praca sądu rodzinnego czy rzecznika praw dziecka. Samorządy i organizacje pozarządowe tworzą symboliczne „paszporty praw dziecka”, do których dzieci przybijają pieczątki przy kolejnych stanowiskach – przy prawie do nauki, zdrowia, bezpieczeństwa, zabawy czy prywatności. Taka forma dużo bardziej przemawia do wyobraźni niż najbardziej nawet podniosła preambuła konwencji.
Prawa dziecka w erze internetu
Międzynarodowy Dzień Praw Dziecka coraz częściej staje się także pretekstem, by mówić o prawach, których autorzy Konwencji 35 lat temu nie mogli przewidzieć wprost – o prawach dzieci w sieci. Dziś niemal każde dziecko zostawia po sobie cyfrowy ślad: od zdjęć z USG wrzucanych przez rodziców w social media po własne konta na platformach, które formalnie są przeznaczone dla starszych użytkowników.
Organizacje zajmujące się prawami dziecka alarmują, że nadużycia w sieci – hejt, udostępnianie kompromitujących nagrań, naruszanie prywatności, tzw. sharenting, czyli nadmierne publikowanie wizerunku dziecka przez rodziców – mogą prowadzić do długotrwałych problemów psychicznych, stygmatyzacji czy przemocy rówieśniczej offline. W odpowiedzi na takie wyzwania w wielu krajach, także w Polsce, zaostrzane są przepisy dotyczące ochrony małoletnich, standardów opieki i reagowania na przemoc.
Międzynarodowy Dzień Praw Dziecka to dobry moment, by zapytać siebie nie tylko, czy dziecko ma w domu „zakaz telefonu po 21.00”, ale przede wszystkim, czy rozumie, jakie ma prawa w sieci i do kogo może się zwrócić, jeśli ktoś te prawa narusza.
Prawa zapisane w traktatach, prawa sprawdzane w domu
Choć Konwencja o prawach dziecka jest dokumentem międzynarodowym, jej treść sprawdza się w najbardziej prywatnych sytuacjach: przy stole, w gabinecie pedagoga, na boisku, w poczekalni przychodni. Dziecko ma prawo być wysłuchane – ale czy naprawdę pytamy je o zdanie, gdy ustalamy plany na weekend, wybieramy dla niego zajęcia dodatkowe, decydujemy o rozwodzie? Ma prawo do ochrony przed przemocą – czy wiemy, jak reagować, gdy słyszymy krzyki za ścianą albo widzimy ślady na rękach ucznia? Ma prawo do odpoczynku – czy nie przeciążamy dzieci kolejnymi korepetycjami i godzinami dojazdów?
UNICEF przypomina, że prawa dziecka są nienegocjowalne – to nie jest katalog „miłych rzeczy, które można zrobić dla dzieci”, tylko zestaw obowiązków, jakie państwo i dorośli biorą na siebie. Międzynarodowy Dzień Praw Dziecka ma więc być mniej świętem dzieci, a bardziej dniem rozliczenia dorosłych.
Co możemy zrobić 20 listopada – i 21., i 22…
Nie trzeba podświetlać ratusza na niebiesko, żeby ten dzień miał sens. Można zacząć od rzeczy prostych: zapytać dzieci w szkole, rodzinie czy klubie sportowym, czego im brakuje, co je boli, co uważają za niesprawiedliwe. Przeczytać z nimi dziecięcą wersję Konwencji o prawach dziecka, która w prostym języku tłumaczy, co im się należy. Przyjrzeć się, jak dorośli mówią o dzieciach w mediach i polityce – czy traktują je jak podmiot, czy tylko jako wygodny argument.
Międzynarodowy Dzień Praw Dziecka to jeden dzień w roku, kiedy świat robi niebieskie zdjęcia i wynosi hasztag #WorldChildrensDay na czołówki portali. Prawdziwy test przychodzi jednak wtedy, gdy gasną reflektory, a dzieci wracają do domów, szkół, domów dziecka, szpitali, ośrodków wsparcia. Jeśli 20 listopada ma mieć sens, to tylko jako przypomnienie, że prawa dziecka obowiązują 365 dni w roku. I że to nie dzieci mają o nie walczyć – to my mamy ich w tej walce nie zostawiać.

































































Napisz komentarz
Komentarze