I SET:
Pierwszą partię rywalizacji finałowej podopieczni Bartłomiej Rebzdy potraktowali mocno „rozgrzewkowo”. Oczywiście jest to ironia, bo nikt nie wątpił że Lechia chciała rozpocząć ten mecz z wysokiego pułapu. Błędy własne Tomaszowian pozwoliły jednak rywalom wyjść na prowadzenie 6:1, a następnie 7:2. Uśmiech trenera Częstochowy, byłego zawodnika Reprezentacji Polski Krzysztofa Stelmacha zwiastował rozluźnienie w szeregach AZS i to było widać na parkiecie. Rywale z minutę na minutę powiększali przewagę. Ostatecznie ten nieco wstydliwy dla nas set zakończył się porażką Lechii 13:25.
II SET:
Partię numer dwa rozpoczęliśmy od straty trzech punktów (0:3). Taką przewagę Częstochowianie utrzymywali do wyniku 13:10. Dobra gra w obronie naszej drużyny i as serwisowy Michała Błońskiego zniwelowały nasze straty do jednego „oczka”.
Kolejną piłkę dobrym atakiem zakończył Wiktor Musiał i tym samym doprowadziliśmy do remisu 13:13.
Gra punkt za punkt nie toczyła się zbyt długo. Przy stanie 16:16 gospodarze nie tylko zaczęli popełniać błędy, ale nie mogli przebić się przez nasz blok. Lechia zdołała wyjść na prowadzenie 20:17 i swojej zaliczki nie oddała już do końcowych fragmentów tej partii. Ostatecznie set zakończyliśmy zwycięstwem 25:20, czym doprowadziliśmy do wyrównania 1:1.
III SET:
Trzecia odsłona rozpoczęła się od wyrównanej gry po obu stronach parkietu. Jedno-dwupunktowe prowadzenie utrzymywali siatkarze AZS. Tomaszowianie walczyli, ale tracić dystansu nie zamierzali. Po świetnym technicznym ataku Wiktora Musiała zdołaliśmy wyrównać rezultat (7:7), a po udanym bloku Gutkowskiego wyszliśmy na wynik 8:7.
Oba zespoły przez większość seta walczyły bardzo ambitnie. To szybkie siatkarskie tempo lepiej wytrzymali Lechiści, którzy po ataku Musiała zdołali wyjść na czteropunktowe prowadzenie 21:17
AZS pokazał jednak charakter mistrza i zdołał wstać z kolan łapiąc punktowy kontakt. Nieco nerwową atmosferę w końcowym fragmencie tego seta wprowadzili także Neroj i Polak francuskiego pochodzenia, z senegalskimi korzeniami Mustapha MBaye – którzy swoje nerwy i pretensje wylewali pod siatką.
Ostatecznie po ataku Wiktora Musiała z prawego skrzydła zakończyliśmy tą partię wygraną 25:23. Lechii od wygranej dzielił zaledwie jeden set.
IV SET:
Czwarty set odbywał się pod dyktando Częstochowian. Mający „nóż na sportowym gardle” gospodarze szybko uzyskali trzypunktową przewagę. Tomaszowianie w pierwszej połowie seta walczyli o utrzymanie wyniku, jednak z biegiem gry można było odnieść wrażenie że nasi siatkarze oszczędzają siły na partię numer pięć. Odsłona zakończyła się pewnym zwycięstwem AZS Częstochowa 25:17.
V SET:
Blisko dwie godziny rywalizacji na parkieciem w przepięknej częstochowskiej hali, z pewnością odbiło się na kondycji zawodników obu drużyn, a przed nami był jeszcze set, w którym nie można pozwolić sobie na błędy. Set w którym nawet dwupunktowa przewaga jest na wagę złota.
Oba zespoły nie zamierzały oddawać pola i po sześciu pierwszych rozegranych piłkach mieliśmy remis 3:3. Siódmy fragment tej partii, dobrym atakiem zakończył Musiał. Goście zdołali jeszcze podbić zagranie Wiktora, ale ostatecznie ofensywa zakończyła się piłką autową.
Po chwili mieliśmy kolejne powody do zadowolenia. Błoński zaprezentował nam znakomitą zagrywkę i trener gospodarzy Krzysztof Stelmach musiał poprosić o czas. Przerwa ta nie przyniosła efektu. Częstochowianie zaczęli popełniać błędy w ataku, a Lechia mając czteropunktową przewagę (8:4) mogła myśleć o sukcesie, jakim bez wątpienia było zwycięstwo na terenie rywala.
Drużyna Bartłomiej Rezbdy nie byłaby jednak sobą, gdyby nie zafundowała sobie siatkarskiego horroru. Zawodnicy AZS mozolnie, ale skutecznie zaczęli odrabiać straty i przy wyniku 10:11 zdołali wyrównać i wrócić do gry (11:11).
Lechia miała jednak tego dnia, bardzo dobrze dysponowanego Wiktora Musiała. Zawodnik szalał na parkiecie i po udanym ataku - a następnie świetnej zagrywce, po której Błoński zakończył kontratak Lechii - przywrócił nasze tempo gry na właściwe tory, były to tory prowadzące do uzyskania przewagi własnego parkietu (13:11).
Niestety kapitalna wymiana przy wyniku 13:12 dla Lechii, okazała się zwycięska przez graczy z województwa śląskiego (13:13). Po tej akcji trener Tomaszowian zatrzymał grę i nieco schłodził głowy nie tylko naszych siatkarzy, ale także rozpędzonych siatkarzy AZS, którzy w tym fragmencie meczu radzili sobie znakomicie.
Grę wznowiliśmy od bardzo lekkiej zagrywki Bartosza Bućko. Gracz AZS nie ryzykował, co przełożyło się na skuteczny atak z lewego skrzydła Błońskiego.
Piłkę meczową numer jeden w tym meczu zagrywał bohater ostatniej akcji. Rywale skutecznie poradzili sobie z tym zagraniem i wyprowadzili bardzo mocny atak z trzeciego metra. Lecąca na naszą połowę piłka, znalazła jednak przeszkodę w postaci rąk rosłego Adama Miniaka.
Ustawiony pod siatką środkowy – w tych swoich wielkich okularach – wyglądał niczym profesor najwybitniejszych sportowych uczelni. Profesor, który prezentuje swoim uczniom rzemiosło siatkarskie na najwyższym szczeblu.Przepiękny pojedynczy blok zatrzymał nie tylko rywali, ale także uciszył nieliczną głośną publiczność z Częstochowy i zgasił wspomniany uśmiech Krzysztofa Stelmacha z pierwszej części tego meczu.
Nam nie pozostało nic innego jak tylko się cieszyć z tego ogromnego sukcesu. Lechia wygrywa mecz 3:2 i uzyskuje nie tylko ewentualny czwarty mecz, ale także przewagę własnego parkietu.
Kolejny pojedynek już w dniu dzisiejszym o godzinie 19. Transmisję LIVE znajdą Państwo na kanale Polska Siatkówka w serwisie Youtube.
AZS Częstochowa - KS Lechia 2:3 (25:13; 20:25; 23:25; 25:17; 13:15)
Stan rywalizacji: 0:1























































Napisz komentarz
Komentarze