Zacznijmy od początku – w kwietniu 1997 roku Zgromadzenie Narodowe uchwaliło treść Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, która pełni funkcję najważniejszego aktu prawnego naszego państwa. Konstytucja wprost definiuje rolę państwa polskiego, jako państwa świeckiego, nie związanego z żadnym kościołem, a kwestie wiary pozostawia każdemu z obywateli w sferze jego prywatnych przekonań. Świadczy o tym już art. 1 Konstytucji, który mówi, że „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wszystkich obywateli”. Wszystkich obywateli. Bez znaczenia czy ten obywatel wierzy w Chrystusa, Mahometa, Latającego Potwora Spaghetti czy cokolwiek innego. Jest to jego prywatną sprawą, która nie powinna interesować państwa. Takim samym obywatelem jest każdy z 460 posłów obecnych na sali sejmowej. Dlaczego wbrew temu przepisowi w październiku 1997 roku, w nocy, kilku posłów powiesiło symbol religii katolickiej w sali sejmowej, łamiąc przy tym kolejny artykuł Konstytucji, mianowicie 25, który mówi, że „Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione”? Dlaczego Pan Niesiołowski twierdzi, że jeśli w Sejmie zawiśnie symbol jakiejkolwiek innej religii to szybko zostanie stamtąd usunięty? Jak ma się to do Konstytucji i przede wszystkim katolickiego miłosierdzia, tolerancji i akceptacji, które jako zagorzali chrześcijanie powinni reprezentować?
Wbrew pozorom cała „wojna” nie toczy się wcale o krzyż. To coś znacznie głębszego. Nie jest to również w żadnym wypadku walka z kościołem. To walka o równouprawnienie, o wolność wyznania, o tolerancję. Ścierają się ze sobą dwie odmienne wizje świata – pierwsza popierająca Kościół Katolicki jako jedyną słuszną instytucję wyznaniową. Każdy kto nie jest za Kościołem Katolickim jest przeciwko niemu i należy z nim walczyć. W średniowieczu do nawracania niewiernych wykorzystywano wyprawy krzyżowe, dziś wykorzystuje się politykę i wszechobecne symbole religijne na każdym kroku. Druga, odmienna wizja świata, to wizja świata w którym państwo zajmuje się sprawami świeckimi, reprezentując wszystkich obywateli swojego narodu, natomiast kwestię wiary lub niewiary pozostawia każdemu wedle własnych przekonań. Kościół spowszedniał, dla coraz mniejszej grupy ludzi symbol krzyża jest czymś świętym, czymś więcej niż dwoma kawałkami drewna bądź innego materiału. Jest jeszcze jeden wielki problem – sytuacja finansowa kościoła jest ściśle związana z uchwałami zapadającymi na Wiejskiej. To bardzo niebezpieczna sytuacja, w której z księdza siłą robi się polityka, aby walczył o odpowiednie wysokie dofinansowania. Niewątpliwie jest to kolejny argument za oddzieleniem państwa od kościoła i jednoczesnym uleczeniu obu tych instytucji. Bardzo ciekawym pomysłem jest propozycja Episkopatu zakładająca likwidację Funduszu Kościelnego i umożliwienie podatnikowi odpisania 1% podatku na dowolny związek wyznaniowy. Dzięki temu kościoły zaczną starać się o uznanie i szacunek zwykłych ludzi, nie polityków.
O tym jak dramatyczna jest to walka świadczą wypowiedzi części polityków i duchownych, przepełnione nienawiścią, nietolerancją i wrogością. Adam Wielomski powołał do życia Ruch Odparcia Palikota, który „wypowiada Januszowi Palikotowi totalną wojnę na śmierć i życie”. Wypowiedzi w tym tonie nie słychać po drugiej stronie barykady, która stara się przekonać do swoich racji przestawiając rzeczowe argumenty. A podobno chcemy do Europy, stawiamy sobie za wzór kraje zachodnie, rozwinięte gospodarczo, przyjazne obywatelowi, które są... świeckie!
Jest jeszcze jedna bardzo ważna, może najważniejsza, sprawa o której niewiele osób mówi. Gra toczy się o miliardy złotych, nic więc dziwnego, że Kościół boi się ograniczenia swoich wpływów co w konsekwencji doprowadzi do zmniejszenia jego finansowania przez Państwo i z nowego Mercedesa trzeba będzie przesiąść się na używanego Opla.























































Napisz komentarz
Komentarze