Czy uda się to Davidovi Smerghetto, pochodzącemu z Wenecji wokaliście, kompozytorowi i autorowi tekstów, czas dopiero pokaże. Jak dotychczas, włoski muzyk swoją drogę do sławy zaznaczył trzema albumami długogrającymi firmowanymi nazwą Dave Nilaya Project, które zrealizował z muzykami z Senegalu, Szwajcarii i Włoch. Jak wieść niesie, Nilaya aktualnie pracuje w naszym kraju, gdzie z muzykami z Krakowa koncertuje i gdzie rozpoczął pracę nad swoją kolejną płytą.
„Cosmic Lullaby” ostatnie jego dzieło, zawiera dwanaście nagrań, których dokonano w Avant Garde Studio w Wenecji. Wszystkie łączą w sobie elementy rocka, popu, funky i elektronicznych brzmień. To muzyka o nieco syntetycznej produkcji, w której przeważają krótkie i zwarte kompozycje nie przekraczające trzech, czterech minut. Niemal idealne do puszczania na antenie przyzwyczajonej do prezentowania trochę bardziej ambitnego popu. Takie piosenki jak „My Grace”, czy „Found”, to nieco łagodniejsza odmiana tego, co proponuje fanom na swoich solowych płytach Ray Wilson (ex-wokalista Genesis i kolejny cudzoziemiec, który postanowił nagrywać płyty w Polsce). Z kolei mocno elektroniczny utwór tytułowy ma manierę podobną do tej wypracowanej przez Stevena Wilsona i Aviva Geffena podczas pracy nad ich wspólnym projektem pod nazwą Blackfield (pomimo, że nie dorównuje jakościowo klimatowi, który stał się znaną marką lidera Porcupine Tree).
„Planet Earth”, to niemal muzyka taneczna, która z racji swojej gatunkowej definicji nie przełamuje pewnych barier ani nie wytycza nowych trendów, jest natomiast na tyle przyjemna, aby w każde skapane słońcem wakacyjne popołudnie zanurzyć się w niej bez obawy o to, czy rzeczywiście potrafimy tańczyć. Na płycie nie zabrakło kilku słodkich ballad, dość umiejętnie wpisujących się w piosenkowy charakter całego albumu, w rodzaju „As long as God’s alive” i „It’s hard not to cry”.
W zaskakującym „Some end” natrafiamy na gitarowe riffy, które sprawiają, że utwór ten przypomina chwilami, co bardziej przebojowe dokonania Manic Street Preachers. Trzeba przyznać, że Nilaya nie stroni zarówno od bardziej skomplikowanych rytmów (zwłaszcza w „Evander”, moim zdaniem najciekawszej kompozycji na albumie), jak i nie obawia się sięgnąć po bluesowe klimaty w „Shot of blue”. Co prawda wyrobionego słuchacza mogą drażnić nieco sztampowe piosenki takie jak „Walk on the groove”, ale ten chwilowy dyskomfort niwelują niemal natychmiast zdecydowanie mocniejsze i ciekawsze „White Rose” i „Pull the trigger…now!”.
O tym, czy ta muzyka ma szansę wypłynąć na powierzchnię, w zasadzie trudno jest wyrokować. Propozycja Dave Nilaya Project nie znika od razu w głębinie, niby kamień w ciemnej toni. Widać ją pod lustrem wody jak grzbiet egzotycznej rybki w przydomowym oczku. Łatwiej postawić kolejne pytanie: skoro góra lodowa pokonała nawet „Titanica”, czy jest sens o spotkaniu z nią marzyć?
Dave Nilaya Project, „Cosmic Lullaby”. (wydanie własne)
Płyta jest składanką z 2 albumów. Są na niej wybrane utwory z pierwszej płyty Wood'n'Steel z 2005 roku oraz z albumu Ex Terra z 2009 roku.
Albumy Wood'n'Steel i Ex Terra dostepne są w całości do posłuchania na stronie wykonawcy www.davenilaya.com
Dla naszych czytelników do rozlosowania mamy dwa egzemplarze płyty. Wystarczy, że odpowiecie na jedno bardzo proste pytanie:
Z jakiego kraju pochodzi Dave Nilaya?

























































Napisz komentarz
Komentarze