Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 08:05
Reklama Sklep Medyczny Tomaszów Maz.
Reklama

Okrakiem: Szkoły mojego życia

Tym razem Edward Wójciak swój felieton poświęca II Liceum Ogólnokształcącemu w Tomaszowie Mazowieckim, do którego uczęszczał i które bez wątpienia miało wpływ na jego twórczość.

 

Człowiek uczy się przez całe życie, z wyjątkiem lat szkolnych” – (Gabriel Laub).

 

W owocarni arbuz leży i złośliwie pestki szczerzy;

Tu przygani, tam zaczepi. "Już byś przestał gadać lepiej,

Zamknij buzię, Arbuzie!" (…)

Lecz on za nic ma owoce, szczerzy pestki i chichoce.

Melon dość już miał arbuza, krzyknął: "Głupiś! Szukasz guza!

Będziesz miał za swoje sprawki!"- Runął wprost na niego z szafki,

Potem stoczył go za ladę i tam zrobił marmoladę.

Jan Brzechwa „Arbuz”

 

(Arbuzy – popularne w Tomaszowie Maz. określenie dla uczniów z II LO)

 

Miałem w życiu szczęście (może bardziej pecha) zaczynać szkoły i nie kończyć ich w rozpoczętych, zaplanowanych lokalizacjach. W każdym razie i podstawówkę i liceum ogólnokształcące zaczynałem gdzie indziej i kończyłem te same, lecz pod innymi adresami. Ze studiami było bardzo podobnie. Studium Nauczycielskie zaczynałem w Piotrkowie, skończyłem w Radomiu. Pedagogikę zacząłem studiować na Uniwersytecie Łódzkim, bohatersko walczyłem przez cztery lata, żeby po absolutorium zrezygnować. Olałem (a nie – oblałem) magisterium i poszedłem „w biznes”. Jak bardzo później tego żałowałem, wiem tylko ja. Nie tego, że w ciężkim trudzie zacząłem zarabiać pieniądze jako początkujący biznesman, zwany wtedy w komunie „prywaciarzem”. Miałem później żałować, że zabrakło mi „papierka”, tego dyplomu magistra, o którym w tamtych czasach sporo ludzi mówiło z lekceważeniem. W pewnych kręgach PRL-u panowała niefrasobliwe opinia, że na Zachodzie nikt nie wymaga dyplomu, że nie papier się liczy, tylko umiejętności.  Okazało się, że to wierutna bzdura. Gdybym go miał, w Kanadzie zostałbym nauczycielem i żyłbym bez specjalnych trosk aż do emerytury (bardzo dużej). Ponieważ nie miałem „papieru”, parałem się wszystkimi zawodami świata. Czy jednak tego teraz po latach żałuję? Powiem szczerze – z perspektywy czasu niczego nie żałuję. Walka mobilizuje, przez to zaniedbanie moje życie po opuszczeniu kraju było barwne i ciekawe. A to przed? – Byłbym kłamcą, gdybym powiedział, że nie było.

 

Przez lat sześć uczęszczałem do szkoły podstawowej Nr 9 w Tomaszowie Maz. Była to wspaniała szkoła, jak ze snu, i tak frapujące wspomnienia pozostawiła w mojej duszy, że po latach umieściłem w niej bohatera mojej książki „Zupa z Króla”, Filipka Krawca. Oto co on miał na temat tej szkoły do powiedzenia. Chociaż to fikcja literacka, jakieś ziarenko prawdy gdzieś tam się przedostało. Uwierało widać, gdyż zostawiło ślad.

 

Szkoła, znana jako dziewiątka, graniczyła z największym kościołem, oddzielona od niego murkiem z czerwonej cegły. Położona w centrum, ledwie krok do kwadratowego ryneczku, nazwanego, jak w wielu innych miejscowościach aż tak marnego rodzaju, placem Kościuszki. Filipek kochał ten budynek. Uwielbiał szkolne zapachy, a najbardziej specyficzny, chemiczny, drażniący nozdrza smrodek szkolnej pasty do podłogi -  czarnej mazi, co brudziła buty. Stołówka  wydzielała zawsze pozytywne odory jedzenia, powodujące bóle w brzuchu ciągle głodnego chłopaka. Biblioteka szkolna pachniała tajemniczo podniszczonymi tomami, obłożonymi w ten sam maskujący, żółtawobury papier. Kurz unoszący się  stale w powietrzu, niósł miraże zdarzeń, doznań i niedotkniętych złudzeń. Klasy były olbrzymie i jasne, zastawione starożytnymi ławkami koloru czarnego brudu, ze szklanymi kałamarzami, napełnionymi wodnistym atramentem. Nad głowami uczniów, tuż za plecami nauczycielki, wisiały portrety wąsatych przywódców kraju oraz ludzkości. Pulpity ławek roiły się od powyrzynanych kozikami napisów i  rysunków, często nieskromnych. Klasy pachniały, czy to latem, czy zimą, słońcem i rozgrzaną pastą podłogową. Z boku dziedzińca, całkiem w południowym jego końcu, ulokowany był szkolny kibel. Zbudowany solidnie z cegły, posiadał część męską i żeńską, przedzielone ceglaną ścianką. Liczne, rozmaitej średnicy dziury wywiercone w tej przegrodzie, wyraźnie świadczyły o nieposkromionej u dzieci chęci poznania. Zapach szkolnej ubikacji był najsilniejszy, niemożliwy do zapomnienia. Pozostał w pamięci całych pokoleń uczniów dziewiątki, jako bukiet najbardziej charakterystycznych woni  ich dzieciństwa - marnego, upodlonego, lecz przecież dającego pozory całkowitej wolności. Niektórzy z nich, co powinno być przedmiotem oddzielnych badań, wylecieli na ministrów, polityków, szefów policji, rektorów akademii medycznych, reżyserów filmowych, czy nawet doktorów fizyki. Jednak wspomnienie dziewiątki wciąż nawiewa w ich subtelne, profesjonalne nozdrza, ten nad podziw obrzydliwy smród nigdy nie opatentowanej mieszanki amoniaku, wapna i chloru, jaką wówczas, w tych pięknych latach pięćdziesiątych,  wydzielały zasrane doły, pełne nigdy nie sprzątanego dziecięcego gówna. Kibel służył głównie do palenia papierosów i podglądania dziewczyn. Teren położony za nim, zwany Górką, miał szczególne znaczenie w życiu szkoły. Uprzywilejowany był z racji pełnionej funkcji - tutaj odbywały się wszystkie szkolne honorowe i niehonorowe pojedynki. Filipek kochał szkołę, a ona odwdzięczała się Filipkowi wzajemnością. Chłopiec posiadał nadzwyczajny głód wiedzy. Zdążył już pochłonąć zawartość szkolnej biblioteki. Czytał wszystko, jak popadnie - od Szklarskiego, Maya, Londona, po podręczniki historii literatury, sztuki i filozofii. Nawet jeśli czegoś do końca nie rozumiał, nosił w sobie dziwne przekonanie, że kiedyś to zrozumie i wykorzysta”.

 

 

 

 

Ten Filipek dziwnym trafem był do mnie trochę podobny. Pod koniec szóstej klasy szkołę przeniesiono do nowego budynku. Wtedy zaczęto budować nowe szkoły pod hasłem: „1000 szkół na Tysiąclecie Państwa Polskiego”. To była pierwsza „Tysiąclatka” w mieście. Niestety, nie polubiłem jej, chociaż ukończyłem i to z niezłymi wynikami. Była zbyt jasna, zbyt czysta i w rezultacie – nijaka. Nie miała duszy. Ale co tam, przelatałem w kapciach po wylakierowanych korytarzach rok zaledwie i poszedłem do II LO.

 

Poszedłem, to teraz łatwo mi jest powiedzieć. Przedtem były egzaminy, i to jakie! Ale zdałem je, i to bardzo dobrze. Zaczęły się moje wędrówki z Niskiej na Aleje Wyzwolenia (przedwojenna i obecna ulica Św. Antoniego). Był to rok 1963. Kochana to była szkoła. Jej dyrektorem był pełen dystynkcji, szanowany przez uczniów za łagodne, acz stanowcze traktowanie i sprawdzone metody wychowawcze, pan Karol Krysiak. Bardzo miły człowiek i dobry pedagog, matematyk. Mnie nie uczył tego przedmiotu. Wiedziałem już wtedy i wiem to do dziś, że dużo straciłem. Po prostu nigdy nie polubiłem i nie nauczyłem się matematyki.

 

Jak pech, to pech. Zwykle co dobre, szybko się kończy. 16 listopada 1964 roku moje kochane liceum zostało przeniesione do nowego budynku na Jałowcową 10. Pod wodzą dyrektora Karola Krysiaka na własnych grzbietach młodzież przenosiła tam dobytek szkoły. Mówi się, że na przykład – Kościół, to nie budynek, tylko ludzie tam zgromadzeni. Ja się z tym zgadzam. Jednakże nie mogę tego odnieść do pojęcia Szkoła. Podobnego zdania był pałętający się zawsze tam, gdzie ja, niejaki Filipek Krawiec, który tak opisywał swoje przeżycia w „Zupie z Króla”.

 

Do liceum dostałem się bez żadnych problemów. Na początku chodziłem do starej, zasłużonej szkoły przy Alejach Wyzwolenia. Naprzeciwko mieliśmy zieloną budkę pana Wilkina, do której na każdej przerwie lataliśmy na oranżadę od przedsiębiorcy o nazwisku Filipek. W budce u Wilkina była najlepsza. Za dwa lata z wielkim żalem przenosiliśmy się do nowiutkiej szkoły na Jałowcową. Tam to już nie był ten urok, co w starej budzie. Zauważyliśmy, że nie tylko dla nas. Również dla naszych ukochanych belfrów. Duch starej szkoły przestał roztaczać i nad nami i nad nimi swoje opiekuńcze, aksamitne skrzydła. Już nie tak łatwo niektórym zasłużonym, poczciwym marudom, było wypaść na pół godzinki, aby spożyć kieliszek wódeczki w zabytkowej knajpce na Brzustówce, i powrócić jakby nigdy nic w środku lekcji, przerwanej przedtem nagłym wywołaniem przez kolegę, niby to z powodu nie cierpiącego zwłoki problemu pedagogicznego. W nowym liceum zapanował na całego nowy dyrektor (…). Jednakowo paskudnie nieżyczliwy dla wszystkich „wychowawca pokoleń w duchu moralności socjalistycznej”. Osobiście nie zwracałem na niego uwagi. Ale jego nowa szkoła, po której parkietowych, wyświeconych lakierem korytarzach prawie dorośli ludzie zmuszani byli do paradowania w tuchciach, laćkach, papuciach i nie wiadomo jeszcze w jakich rodzajach tak zwanego miękkiego obuwia, nie miała już dla mnie żadnego uroku. Granatowe mundurki, paskudne naleśniki beretów u dziewcząt i niemiłe aksamitne czapki uczniowskie u chłopców, tarcze na rękawach, wprowadzone przez tego ponuraka, a do tego wieczorne patrole belfrów na ulicach miasta, zaglądanie do knajp i donoszenie mu o przypadkach „wykroczeń obyczajowych”, to wszystko zniemilało nam naszą, miłującą wolność, młodość. Życie szkoły wraz z próbami ugniatania, ustawiania, aby w nim aktywnie uczestniczyć, nie robiły na mnie większego wrażenia. Robiłem za to co mogłem, żeby iść własną drogą, i choć kosztowało mnie to wiele wysiłku, udawania i kamuflażu, mój świat był odmienny od ideałów wciskanych przez (…) tego pana. Kiedy na domiar złego niektórzy jego naśladowcy rozpoczęli agitować uczniów do wstępowania w szeregi Związku Młodzieży Socjalistycznej, obrzydzili mi szkolne życie do końca. Jedynie słuszne idee tej partyjnej organizacji młodzieżowej, nie wywoływały mojego entuzjazmu. Co innego picie wina na prywatkach i całowanie się z dziewczynami. To zajęcie polubiłem nade wszystko. W każdym razie urok chodzenia do liceum przepadł w momencie przeprowadzki na Jałowcową, a wraz z nim moc, jaka winna płynąć z faktu przynależności do szkolnego bractwa. Może również dlatego, że po drodze zaczęło się dla większości z nas dorosłe bardziej życie? Mniej romantyczne, obszarpane z tajemnic? W każdym razie na początku bardzo brakowało nam budki Wilkina z oranżadą od Filipka. A później jakoś o niej zapomnieliśmy. Coś się skończyło”.

 

Mój fikcyjny bohater Filipek Krawiec był surowy w ocenie nowego dyrektora. Widocznie tak go odbierał swoim mało doświadczonym serduszkiem i rozumkiem. Już inaczej na te sprawy spojrzał Filip Krawiec, bohater mojej najnowszej książki „Piętno Anioła”, książki, na której kartach definitywnie rozprawiam się z moim bohaterem, albowiem jego losy zaczęły mi już dotkliwie ciążyć. Z pozycji starszego pana po przejściach, tak Filip Krawiec komentował swoje licealne czasy:

 

„Otóż maturę właśnie w II Liceum zdała Magda, w tym samym, co ja kiedyś, jakże miło mi słyszeć jest wiadomość ową. I już o zdrowie się profesorów zacnych z mych lat przedawnych wypytuję, a wiadomości, jakie słyszę, optymistyczne nie są zbytnio, o nie. Na przykład dyrektor szkoły, zacny naprawiacz rzeczywistości i naszych charakterów poprawiacz niedoszły, w ziemi tomaszowskiej już od dawna poleguje. I zaraz mi się niezbyt dobrze na duszy wyprawia, kiedy sobie wspomnę, jak na nim psy kiedyś niepotrzebnie być może wieszałem, od komunistycznych katów wyzywając, za nic zaszczytów jego oraz osiągnięć nie doceniając, za nic i nikogo innego go mając, jak za klowna i wygibusa tylko. Te czasy minęły, szkoda, że bezpowrotnie – myślę, kiedy sobie to uświadamiam. Żal mi się robi jego – człowieka, który przecież chyba nie był aż tak niedobry, na jakiego wtedy, w tamtych zamierzchłych czasach, wyglądał. A może to nawet my, niewdzięczni uczniowie, takim go niesprawiedliwie postrzegaliśmy – teraz z niepotrzebną być może pokorą myślę sobie”.

 

Tyle Filipek, który stał się Filipem. Postać fikcyjna, jakby nie było.

 

Cóż ja, Edek Wójciak, mogę na ten temat powiedzieć po latach tylu a tylu? Tylko tyle, i aż tyle, co poniżej:

 

- Ja jestem „dzieckiem” dyrektora Karola Krysiaka. Człowieka z dużą kulturą osobistą, który przeniósł II LO z Al. Wyzwolenia na Jałowcową, był dyrektorem do końca wakacji 1965, a później przez kilka lat wicedyrektorem. Jestem także „dzieckiem” profesorów: Tadeusza Kawki, Romualda Krauzego, Edmunda Sakowicza i Józefa Lenarczyka i Marii Suszkowej. Ich nie musiałem się bać, a przy okazji ich szanowałem, a to już o czymś świadczy. Nowego dyrektora mojego Liceum bałem się jak ognia. Cudem udało mi się tak manewrować swoimi sprawami przez te kilka lat, żeby się na niego nie natknąć, tak schodzić mu z drogi, żeby mnie nie zauważył, żeby nawet nie dostrzegł, że ja żyję. Wymienieni wyżej „ojcowie” oprócz wyposażenia mnie w wiedzę niezbędną do wejścia w dorosłe życie, kształtowali moją osobowość, uczyli mnie patriotyzmu, kultury bycia, poszanowania drugiego człowieka, jednym słowem - uczyli, jak żyć. Czy nauczyli? Uważam, że im się to udało. Szanowałem ich w tamtych latach licealnych i szanuję do dziś.

 

„Najgorzej, gdy szkoła ucieka się do takich metod, jak zastraszanie, przemoc czy sztuczny autorytet. Metody te niszczą u uczniów naturalne odruchy, szczerość i wiarę w siebie, czyniąc z nich ludzi uległych”. (Albert Einstein)

 


Absolwenci, matura 1964: od lewej Rysiek Wroński i Tadek Wójciak, z prawej: autor, Edek Wójciak, matura 1966.

Absolwenci, matura 1964: od lewej Rysiek Wroński i Tadek Wójciak, z prawej: autor, Edek Wójciak, matura 1966.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama

Dziś w kraju i na świecie (czwartek, 4 grudnia)

Dziś jest czwartek, trzysta trzydziesty ósmy dzień roku. Wschód słońca o godz. 7.24, zachód słońca 15.26. Imieniny obchodzą: Barbara, Bernard, Chrystian, Filip, Hieronim, Jan, Klemens i Krystian.Data dodania artykułu: 04.12.2025 11:01
Dziś w kraju i na świecie (czwartek, 4 grudnia)

Dziś w kraju i na świecie (środa, 3 grudnia)

Dziś jest środa, trzysta trzydziesty siódmy dzień roku. Wschód słońca o godz. 7.23, zachód słońca 15.26. Imieniny obchodzą: Emma, Franciszek, Kasjan, Kryspin, Ksawery i Łucjusz.Data dodania artykułu: 03.12.2025 08:45
Dziś w kraju i na świecie (środa, 3 grudnia)

Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Podczas Global Retail Banking Innovation Awards 2025 magazynu The Digital Banker Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes zarządu Nest Banku, otrzymał tytuł Digital Banker of the Year (Central Europe). W tym samym konkursie Nest Bank zdobył jeszcze dwa wyróżnienia za projekt N!Asystenta: Excellence in Digital Innovation - Poland oraz Best Technology Implementation by a Retail Bank - Europe.Data dodania artykułu: 02.12.2025 17:58
Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Blisko 10,4 mld zł w 2026 r. oszczędności w NFZ miałyby przynieść zmiany przedstawione przez resort zdrowia Ministerstwu Finansów. Zakładają one m.in reformę wynagrodzeń, limity w poradniach specjalistycznych i korekty na listach darmowych leków dla dzieci i seniorów; plan krytykuje opozycja z PiS.Data dodania artykułu: 01.12.2025 19:38
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Prezes UOKiK nałożył na spółkę Jeronimo Martins Polska, właściciela Biedronki, karę blisko 105 mln zł za wprowadzenie klientów w błąd podczas ubiegłorocznych akcji promocyjnych - poinformował w poniedziałek urząd. Biuro prasowe sieci Biedronka podkreśliło, że nie zgadza się z decyzją i zaskarży ją do sądu.Data dodania artykułu: 01.12.2025 12:04
Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u w sklepach internetowych, hotelach, biurach podróży i wypożyczalniach - wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie serwisu ChronPESEL.pl i Krajowego Rejestru Długów.Data dodania artykułu: 01.12.2025 11:42
Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Dziś jest poniedziałek, trzysta trzydziesty piąty dzień roku. Wschód słońca 07.20, zachód słońca 15.28. Imieniny obchodzą: Aleksander, Ananiasz, Antoni, Blanka, Edmund, Florencja, Jan, Natalia i Rudolf.Data dodania artykułu: 01.12.2025 06:55
Dziś w kraju i na świecie (poniedziałek, 1 grudnia)

Himmler uznał, że podbite ziemie, także te polskie mogą być rezerwuarem rekrutów dla Waffen-SS

Himmler uznał, że rezerwuarem dla jego prywatnej armii - bo tak w gruncie rzeczy traktował Waffen-SS – mogą być ziemie podbite przez III Rzeszę. Także te polskie – mówi w rozmowie z PAP dr Tomasz E. Bielecki, autor książki „Polacy w Waffen-SS. Polskie Pomorze”.Data dodania artykułu: 30.11.2025 19:30
Himmler uznał, że podbite ziemie, także te polskie mogą być rezerwuarem rekrutów dla Waffen-SS
Reklama
Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie (Wincentynów) – wyjątkowy wieczór w domowym salonieJuż 18 stycznia 2026 roku (niedziela) o godz. 17:00 Czesław Mozil zaprasza na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie muzyczne — koncert "Czesław Mozil Solo – w mieszkaniu". Miejsce: niewielka wieś Wincentynów (gmina Sławno, powiat opoczyński), blisko Opoczna, w malowniczym zakątku województwa łódzkiego. Prywatna przestrzeń – salon domu – stanie się areną bliskiego spotkania artysty z publicznością.Miejsce pełne folklorystycznego klimatuWincentynów to kameralna miejscowość — według danych z 2021 r. liczy zaledwie 179 mieszkańców W sąsiedztwie znajduje się prywatny miniskansen "Niebowo", prezentujący tradycyjną wiejską architekturę regionu opoczyńskiego: chatę ze strzechą, ziemiankę, stodółkę i autentyczne wnętrza izby białej, kuchni i sieni.  Ta nieoczywista, serdeczna sceneria doskonale komponuje się z domowym klimatem koncertów Mozila.Co czyni ten wieczór wyjątkowymBliskość artysty: Czesław zagra niemal jak "u sąsiada" — w salonie, na kanapie, czasem na podłodze, a może ktoś usłyszy go z kuchni. Ta forma koncertu wyczarowuje atmosferę kameralności i autentycznego kontaktu.Unikalna formuła: To połączenie solowego show muzycznego i błyskotliwego stand-upu — pełne inteligentnych obserwacji, humoru i muzycznych emocji.Repertuar: Poza znanymi piosenkami, usłyszymy utwory z ostatnich albumów oraz premiery nowych nagrań, które trafią na kolejną płytę.Aktualny czas twórczy: Mozil zdobył tegoroczną Festiwalową Nagrodę Opola za piosenkę „Ławeczka”, singiel „Leń” z „Akademii Pana Kleksa 2” stał się hitem, a jego album „Inwazja Nerdów vol. 1” zdobył Fryderyka w 2025 roku.Kilka faktów o artyścieUrodzony w 1979 r. w Zabrzu, wykształcony akordeonista (Król. Duńska Akademia Muzyczna w Kopenhadze) Twórca złożonych dzieł: muzyka, teksty, aktorstwo dubbingowe (np. Olaf z "Krainy Lodu"), osobowość TVLaureat licznych nagród: Fryderyków, nagrody opolskiego festiwalu, platynowych płytStyl znany z połączenia kabaretu, folku, punka i inteligentnego humoru — trudno zamknąć go w jednym słowie Szczegóły wydarzeniaData: 18 stycznia 2026 (niedziela), godz. 17:00Miejsce: dom mieszkalny w Wincentynowie k. Opoczna („Niebowo”)Bilety: tylko 40 sztuk, cena 130 zł — dostępne na stronie: [biletomat.pl]Więcej informacji na: wydarzenie na FacebookuTaki koncert to znakomita okazja, by przeżyć muzykę i humor Mozila w najbardziej osobistej formie. To więcej niż performance — to spotkanie, które zostaje w pamięci na długo.Data rozpoczęcia wydarzenia: 18.01.2026

Polecane

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian

Nie udało się dzisiaj powołać nowego Starosty oraz Zarządu Powiatu Tomaszowskiego. Nie udało się nawet zebrać 12 osobowego kworum, by móc prawomocnie przeprowadzić zwołaną na wniosek radnych sesję. Nie stawili na obradach radni Prawa i Sprawiedliwości oraz klubu Powiat Tomaszowski Od Nowa. Przy czym ci pierwsi w budynku starostwa byli. Dlaczego nie weszli na sesję? Mogli przecież przyjść i głosować. Nic nie stało na przeszkodzie. Mogli odrzucić proponowaną na Starostę przez KO, panią Alicję Zwolak Plichtę lub ją poprzeć. Tymczasem stworzono wrażenie, że dzieje się coś o czym osoby postronne nie powinny wiedzieć. Czy aby na pewno? Tekst na temat dzisiejszej sesji będzie miał charakter felietonowy, a więc całkiem subiektywny. Napisany z punktu widzenia radnego niezależnego, nie związanego z żadnymi partiami i nie będącego członkiem żadnego klubu. Nie znaczy to oczywiście, że znajdziecie w nim jakieś nieprawdziwe i niesprawdzone informacje.Data dodania artykułu: 03.12.2025 21:23 Liczba komentarzy: 16 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 5
„Anioły są wśród nas” – Gala tomaszowskich wolontariuszyOperacja „TOR”: tomaszowska policja i Straż Ochrony Kolei wzmacniają patrolowanie szlaków kolejowychŚmigłowce nad skałami Jury. 7. Batalion Kawalerii Powietrznej na poligonie marzeńHejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”KRUS i NFZ we wspólnej akcji „Weź się zbadaj”W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianWystawa „Ukraine in Focus” pokazuje prawdę o wojnieŚwięto Patrona w „Wyspiańskim” – ślubowanie pierwszoklasistów i spotkanie z MistrzemBestialski napad bandycki dokonany w pierwszym dniu świąt na ulicy Wesołej w Łodzi3 grudnia – dzień, w którym naprawdę warto się zatrzymaćKonkurs na dyrektora PCPR. Jedna kandydatura, zmiana władzy i sporo znaków zapytaniaS12 coraz bliżej Radomia. Rusza przetarg na odcinek Wieniawa – Radom Południe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: EwaTreść komentarza: Asystent prezesa czy sam prezes komentuje wysysanie szpitalnych pieniędzy.Źródło komentarza: Telefon za tysiąc, mieszkanie na koszt spółki. Złoty kontrakt prezesa TCZAutor komentarza: 325Treść komentarza: Kują, nie kłują. Telefon wstawia inaczej.Źródło komentarza: Czy uda się wybrać nowy Zarząd Powiatu?Autor komentarza: MacherTreść komentarza: Tylko do tej pory to między innymi Witczak pozwalał staroście trwać na stanowisku. To nie jego ludzie z KO dążyli najbardziej do odwołania Węgrzynowskiego. Ja też nie przepadam za Witko, ale on jeszcze czasem potrafi dogadać się z innymi dla dobra sprawy. Witczak tego nie potrafi i przejawem tego jest forsowanie Zwolak-Plichty na starostę, chociaż radni Witko nigdy jej nie zaakceptują.Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: JaTreść komentarza: To wybór starosty dopiero po 17.12 ? Jak będzie przyjęty budżet miasta wtedy będzie można się domyślać kto zostanie starostą.Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: EllaTreść komentarza: Chce kontroli i nadzoru, bo tam, gdzie pieniadze, tam trzeba patrzec na rece. Po prostu tak mamy. A nowy zawod w tym obrebie to hejter albo bardziej po polsku hejtownik. I tak trzeba mowc, jestem hejtownikiem, bo chce dozoru, kontroli i patrzenia na rece antyhejtownikom.Źródło komentarza: Hejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”Autor komentarza: zbychTreść komentarza: Wolę Witczaka od macierewicza. A o Witko świadczy Arena Lodowa (sprawdz dlaczego powstała) i kolejny "genialny" dla dobra mieszkańców pomysł z filharmoniąŹródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmian
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama