Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 2 czerwca 2025 01:51
Reklama

Z cyklu: "Okrakiem" - Kuba - wyspa jak wulkan gorąca

„Kuba wyspa jak wulkan gorąca, aja-jaj, aja-jaj!” – śpiewał kiedyś Tercet Egzotyczny, a ja razem z nim czasami podśpiewywałem sobie dla rozgrzewki. Tyle wiedziałem o Kubie. Ja na Kubę poleciałem dla kaprysu, nawet nie dla wypoczynku, gdyż wypoczęty byłem znakomicie. Po prostu przyleciałem do Kanady na Święta Bożego Narodzenia i po wspaniałych doznaniach świątecznych w domu mojej córki pozostał mi czas przełomu roku, pusty, bez planów. Nikt za bardzo nie kwapił się żeby mnie zaprosić na Sylwestra, może dlatego, że sam nie przejawiałem zbyt wielkiego entuzjazmu do pocenia się w lokalach w rytmach disco polo wśród pijących rodaków, co z kolei mogło być spowodowane tym, że sam nie piję i nie za bardzo chętnie tańczę. Postanowiłem więc, że zrobię sobie prezent noworoczny i wykupię wycieczkę na Kubę. Niestety, nie udało mi się polecieć tam na Sylwestra, ale za to już od trzeciego dnia Nowego Roku miałem załatwioną wycieczkę gwarantującą mi rozkosze grzania ciała na tej wspaniałej wyspie. Przygoda zapowiadała się znakomicie, tym bardziej, że polecała ją moja od dawnych lat znajoma z pewnego biura podróży w Mississaudze. Polecieliśmy w grupie przyjaciół na siedmiodniowy pobyt, liniami Sunwing. Koszt „all inclusive” – 900 dolarów.

 

Reklama

Lot przebiegał normalnie, miłe stewardessy serwowały całkiem przyjemne i nad podziw obfite jak na zaledwie 3,5 – godzinny rejs, napoje i przekąski. Wylądowaliśmy na lotnisku w miasteczku Santa Clara, po czym zeszliśmy na kubańską ziemię po schodkach (trapie) i od razu okazało się, jak bardzo są prawdziwe słowa wspomnianej piosenki. Było bardzo duszno, poczuliśmy się jak w letnim Ontario. „Humid” zaczął nam towarzyszyć już podczas tak zwanej odprawy, którą uraczono nas w następnej kolejności. W środku baraku lotniska Santa Clara zostaliśmy ustawieni w kolejce do dosyć przytulnie prezentujących się zielonych boksów. W każdym z nich posiadywała na oko miła pani w zielonym mundurku. Przede mną moja znajoma została już w kolejce zaczepiona przez kubańską panią oficer, która zaczęła jej zadawać masę głupich pytań. Do boksu podszedłem więc razem z tą panią, jako obstawa. Natychmiast padł rozkaz, żebym wrócił do swojego miejsca w kolejce, co też uczyniłem przyjmując tak zwana postawę zasadniczą. Po kilku chwilach jednakże ta sama żołnierka z boksu przywołała mnie ruchem dłoni, bym pomógł rozwiązać pewne niuanse językowe. Potem znowu wycofałem się na z góry upatrzoną pozycję, a moja znajoma została energicznie zaproszona by przypozować do okolicznościowej fotografii. Szczęka opadła mi ze zdziwienia, ale tylko na chwilę, gdyż zaraz potem sam dostąpiłem zaszczytu wciągnięcia mojej podobizny do kartoteki wywiadu „wolnego” kraju o nazwie Republica de Cuba, a po mnie reszta kolejki. Przyjemne to nie było, przysięgam.  Tym bardziej, że oblicza pań „oficerek” były z rodzaju więcej marsowych, przez co nieprzystępnych, przez to - nieprzyjemnych. Ale udało się, wszyscy przedostaliśmy się na drugą stronę, gdzie rosły optymistycznie nastrajające, wyczekiwane przeze mnie autentyczne palmy, i w tym pięknym otoczeniu załadowano nas do nieźle prezentujących się autokarów produkcji chińskiej.

 

Tam już wzięła się za nas bardzo miła załoga w osobach: kierowcy, pana sprzedającego napoje (mikroskopijna butelczyna wody – 1 dolar kanadyjski lub1peso kubańskie) oraz bardzo miłej pani przewodniczki, która dobrym angielskim zaczęła komentowanie trasy, która miała mieć długość około stu kilometrów. Szukam właściwych słów, które opisać mogą wiernie to, co ujrzały ciekawe nowych wrażeń oczy turysty kanadyjskiego, w końcu nawykłego do oglądania rzeczy przeróżnych, z przewagą niezwykłych. Bez dłuższego namysłu pcha mi się na usta jedno słowo: nędza. Prymitywizm mijanych lepianek udających domy, gruchotów udających pojazdy, ścieżek udających drogi, szkieletów udających zwierzęta hodowlane, oraz robiących wrażenie, jakby na to wszystko miały zaraz spaść wielką chmarą przy koszmarnym poszumie skrzydeł – bardzo licznie krążących i szybujących po niebieskim jak farbka do płukania pościeli niebie jastrzębi, wyglądających całkiem jak sępy. Mijaliśmy stare Fordy i Chevrolety, ale zdarzały się Maluchy i Łady, ustępowaliśmy pierwszeństwa przejazdu rowerom i rikszom, a także nędznie odzianym ludziom na osiołkach oraz na małych, wyglądających na zagłodzone konikach (przewodniczka poinformowała, że to kubańscy kowboje), wreszcie nielicznym pieszym. Wszystko to poruszało się z godnością, bez pośpiechu, dwukierunkową, kiedyś chyba asfaltową drogą, do złudzenia przypominającą niektóre ulice w moim Tomaszowie Mazowieckim. Dowiedzieliśmy się o dwóch erach procesu motoryzacji na Kubie – amerykańskiej do 1959 roku i tej późniejszej, radzieckiej. Gruchoty z obydwu tych okresów skrzętnie naprawiane i malowane, służą do dziś ku chwale ojczyzny Kubańczyków. 

 

Z mijanych miast pamiętam dwa: Remedios i Caibarien. Pierwsze wyglądało na senne. Nieliczni mężczyźni pozbijani w grupki na skrzyżowaniach wąskich ulic grali w domino. Drugie też nie wyróżniało się niczym szczególnym, może tylko pomnik monstrualnego kraba zatrzymywał wzrok. Mijaliśmy olbrzymie, do osiemdziesięciu metrów wysokie palmy królewskie, naprawdę imponujące, oraz porozrzucane bezładnie domki kryte dachówką, falistą blachą lub palmowymi liśćmi. Wokół domostw plątały się kozy, kury, psy oraz jakieś dziwne ptaki przypominające ni to kaczki, ni to gęsi. Na polach z czerwonawą ziemią dawały się zauważyć uprawy warzyw, drzewka bananowe i palmy kokosowe. Widok bydła rogatego, o zapadniętych bokach, niskiego coś, nie wróżył smacznych steków, i rzeczywiście – nie wywróżył, gdyż steki podawane później w resorcie przypominały podeszwę kowbojskiego buta lub stary sweter polany szarym sosem. Liczne nieużytki z dołami porośniętymi trawą nie budziły naszego entuzjazmu. Mijaliśmy bloki mieszkalne w okropnym stanie, osiedla mieszkaniowe przypominające najgorsze slumsy z najlepszych filmów amerykańskich. Wśród tych budowli spokojna ludność niespiesząca się w różnych kierunkach, tylko pogłębiała wrażenie nijakości. Ogólnie: wszystko co mogło na Kubie wyspie zardzewieć – już zardzewiało, wszystko co było pomalowane – już obeszło z farby. Tak to ja widziałem Kubę patrząc z okna autobusu. Zaznaczam, że opinia ta jest mało obiektywna i może wprowadzić w błąd, proszę więc o wzięcie poprawki na moje nieobycie – po raz pierwszy na tej wyspie.

 

W pewnym momencie dojechaliśmy do budki strażniczej, check point, jak nam objaśniono. Kierowca coś pozałatwiał z policjantem, a przewodniczka oznajmiła: żegnamy Kubę i wjeżdżamy na drogę prowadzącą do Cajo Santa Maria, czyli na wyspę, gdzie zlokalizowany był nasz „resort” czyli Memories Asul Beach Resort. Droga ta jest wyjątkową drogą, gdyż prowadzi przez ocean na odcinku aż czterdziestu dziewięciu kilometrów. Sukces Fidela Castro, który dawał ludziom pracę przez dziesięć lat – taki był łaskawy - zachwycała się wyglądająca mi przedtem na całkiem normalną przewodniczka - a wszystko w dobie kryzysu na Kubie - dodawała z dumą (jakby już się ten kryzys skończył, a nie trwał spokojnie już ładne pięćdziesiąt cztery lata i nie widać jego końca). Droga (Cross Road) jest rzeczywiście imponująca. Właściwie jest to droga zbudowana na grobli. Szkoda, że uszkodzona w kilku miejscach przez huragan, jeszcze większa szkoda, że uszczerbki naprawiane są tak, jak nasze polskie drogi, czyli nie są naprawiane. Za to świetnie w tych miejscach oznaczone znakami informującymi o objazdach. Moja znajoma na wszystkich tych objazdach wzywała wszystkich świętych o zmiłowanie. Udało się nie tylko jej, ale nam wszystkim, jako że kierowca był OK i dawał radę. Za każdym razem prostował w ostatniej chwili kierunek jazdy autokaru, jak nic zmierzającego prosto w wody oceanu.

 

Jeszcze minęliśmy delfinarium i już byliśmy w resorcie. Inny świat, nie będę ukrywał. Od tego czasu wszystko co miało być - było piękne, zgodnie z informacjami zawartymi w umowie i na folderach. Przez siedem dni mieszkałem w wielkim klimatyzowanym apartamencie wyposażonym w telewizję o czterdziestu kanałach, z dużym balkonem wychodzącym na ocean. I zobaczyłem prawdziwy lazur pieniącej się ślicznie słonej wody, tuż prawie pod moimi stopami, jako że zapobiegliwie wykupiłem za dwadzieścia pięć dolarów apartament z tak zwanym „ocean view”. Warto było każdego ranka przeciągnąć się na tym balkonie.

 

Plaża była bielutka jak mąka i o takiej samej konsystencji piaseczku. Woda cieplutka, fala nie za duża, a w sam raz, żeby można było spokojnie popływać. I pływałem pośród srebrzących się rybek o mieczykowatych kształtach, których starsze chyba, bo dużo większe siostry, zaledwie parę kroków ode mnie, wyciągane były z ogłupiałym rybim zdziwieniem na rybich pyszczkach przez zadowolonych z każdego brania wędkarzy. A co rzucili wędkę, to mieli branie.

 

Jedzonko było znakomite, takoż picie. Picie, to osobny rozdział. Pić można było zawsze i wszędzie. Cały czas musiałem uciekać przed natarczywością (w sensie pozytywnym) barmanów i kelnerów serwujących dzień i noc drinki: w jadalniach, na plażach, na basenie, w teatrze – wszędzie można było się napić. Ja nie piłem, bo nie piję, ale z radością obserwowałem ludzi, którzy wcale nie przesadzali z ilościami, za to z zadowoleniem na obliczach konsumowali kolorowe drinki. Nie zapomnę tylko młodego chłopaka, który wprowadzony w euforię przez wypicie zbyt wielkiej ilości jak na swój młody wiek alkoholu, przy plażowym barku namawiał mnie na drinka wykrzykując ochoczo: ja stawiam!

 

Obsługa była bardzo fachowa i nie mniej ugrzeczniona. Śliczne dziewczyny i przystojni chłopcy mieli jedną wadę, tylko zaznaczę, że może to nie była do końca ich wina. Po prostu przyzwyczajeni są przez turystów nieco przesadnie do napiwków, przez co są moim zdaniem wręcz nimi zdemoralizowani. Zaraz na początku wszystkowiedzące panie poinformowały mnie, że każdego dnia należy zostawiać na poduszce dolara i coś z ciuchów dla sprzątaczki. Dolara zostawiałem bez żalu, natomiast trudniej było mi się, nieprzygotowanemu na taki obrót sprawy rozstawać z częściami garderoby, przeto rozstałem się tylko w jednym przypadku, zostawiając na łożu koszulkę z orzełkiem i napisem „Euro 2012”, całkiem bez żalu za wspomnieniem niezbyt miłym dla Polaka. Natomiast o tym, że sprawiłem zawód  mojej uroczej sprzątaczce, dowiedziałem się na sam koniec, kiedy podbiegła do mnie opuszczającego bungalow z walizeczką, powąchała, i powiedziała, że chciałaby dostać ode mnie moją wodę kolońską, bo jej się podoba zapach. Odrzekłem, że to męska woda, poza tym bardzo jestem do niej przywiązany, co akurat było prawdą, no bo jakże nagle miałem się rozstać z piękną jak sztabka złota Paco Rabanne 1 Million, którą dostałem od szefa na gwiazdkę. Pięć dolarów wciśnięte w spoconą dłoń nie załatwiło sprawy, co było widać po zawiedzionej mince dziewczęcia.

 

 

 

 

Udawaliśmy się na lotnisko, z żalem spoglądając za siebie, żegnając raj nasz, jak myśleliśmy – utracony. Życie jest pełne niespodzianek, jak mawiają nie tylko poeci. Dwie i pół godziny drogi już opisywanej, przy takim samym jak przedtem komentarzu przewodniczki, przeżyliśmy drzemiąc. Na lotnisku w Santa Clara okazało się, że należy przerwać już rozpoczęta odprawę bagażową i udać się z powrotem do resortu.  Okazało się, że nie przyleci po nas samolot firmy Sunwing, ponieważ utknął w burzy śnieżnej na lotnisku w Regina, skąd miał przywieźć grupę turystów z Saskatchewan i zabrać nas do Toronto. Wracaliśmy jak zbite psy, niektórzy w głos przeklinając Kubę, Fidela i wspomniane linie lotnicze i swoją naiwność, szukając dziury w całym i wynajdując wciąż nowe mankamenty pobytu, zapominając, że przed niespełna godziną wychwalali wszystko ciurkiem. A przewodniczka znowu opowiadała wyuczone opowiadanko. Wracaliśmy do raju, jak już myśleliśmy – utraconego.

 

Na miejscu bardzo szybko wręczono nam karty-klucze do całkiem innych apartamentów i zaoferowano dinner, czyli w tym przypadku kolację, jako że była godzina dwunasta w nocy. Po raz pierwszy od siedmiu dni moje usta wyrzucały wszystkie znane mi przekleństwa, a znam ich sporo w różnych językach świata, kiedy musiałem po ciemku szukać mojego nowego miejsca do spania. Nikt nic nie wiedział, budynki były nieoznaczone numerami, poza tym wiadomo – w nocy wszystkie koty są czarne. W końcu znalazłem. Na kolację serwowano całkiem znośną baraninę. Następnego dnia znowu zawieziono nas do Santa Clara (przewodniczka wciąż opowiadała to samo) i po wielu trudnych do opisania perypetiach zabrał nas samolot, który rzeczywiście przywiózł zgłodniałych wrażeń turystów kanadyjskich z Regina o trzeciej po południu, żeby zabrać nas „wypoczętych doszczętnie” już za godzinę , w całkiem przyjemny lot do Kanady.

 

I byłoby wszystko gites, gdybyśmy nie musieli przez półtorej godziny wyczekiwać na nasze rodzone bagaże. Lotnisko w Toronto jest bardzo okazałe, może nowoczesne nawet, tylko posiada jedną wadę. Jest bardzo nieprzytulne i niesprzyjające turystom. Powiedziałbym nawet, że jest wrogie tym turystom. Informacja jest skandaliczna. Usługi na nim podzielone są na maleńkie „działki” i porozdzielane chyba po znajomości ludziom o narodowości hinduskiej (nie jestem rasistą) i nie przyprawiają o zachwyt, mówiąc oględnie. Skutek – nikt nie wie o co chodzi i nie można znaleźć osoby odpowiedzialnej za bałagan, całkiem podobnie zresztą, jak w pewnym kraju nad Wisłą. W końcu tylko i wyłącznie dzięki naszej polskiej zapobiegliwości znaleźliśmy bagaże krążące na taśmie z napisem (nomen omen i o zgrozo) ”Warsaw”, zamiast na oczekiwanej o pięćset metrów dalej taśmie z napisem „Santa Clara”.

 

Ale co tam, fajnie było!

 

 

 

 

 


Z cyklu: "Okrakiem" - Kuba - wyspa jak wulkan gorąca

Z cyklu: "Okrakiem" - Kuba - wyspa jak wulkan gorąca


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Edek W. 02.02.2013 21:38
Do Melomana: zgadza się, śpiewał Janusz Gniatkowski z Zespołem Jazzowym Fryderyka Górkiewicza i Juliusza Skowrońskiego. Tytuł: "Piosenka kubańska", autor tekstu Zbigniew Sztaba. Gniatkowski, nazywany był "Polskim Deanem Martinem" i "Wielkim Gniadym". Tercet miał w repertuarze wprawdzie "Pieśń o mojej wyspie" ale to inna piosenka. Gratuluję wiedzy i refleksu, Czytelników przepraszam za błąd. Autor.

Reklama
Meloman 02.02.2013 17:03
Sprawdziłem na 100% tylko , że Gniatkowski pisze się przez "t". Przepraszam.

Meloman 02.02.2013 08:28
Coś mi się wydaje, że piosenkę "Kuba wyspa jak wulkan gorąca..." śpiewał Janusz Gniadkowski.

Tomaszowianka 02.02.2013 06:14
Bardzo podobał mi się pański artykuł.Czytałam z zaciekawieniem. :)

Edek Wójciak 01.02.2013 15:28
Zdanie kończące artykuł ("...fajnie było") oddaje moje ogólne odczucia, a opisane historie to fakty, opisy - subiektywne, jak zaznaczyłem w tekście. Ilu ludzi, tyle opinii. A Kubę polubiłem i polecę tam na pewno jeszcze co najmniej raz.

T 01.02.2013 08:18
Szanowny panie Edwardzie,uwazam ,ze przesadzil pan z ta Kuba,spedzialam w grudniu urlop na Kubie-Varadero i mam inna opinie-pozytywna.jesli chodzi o mieszkancow to w innych krajach ameryki poludniowej nie widzeduzej roznicy w codziennym zyciu (jestem w szoku jak pan pisze o pracownicy osrodka-o perfumach-bylam na wielu takich wyjazdach i nigdy nie spotkalam sie z taka sytuacja ani znajomi ??? )

Opinie

Reklama

Największa inwestycja ciepłownicza w Grupie PGE oddana do eksploatacji

Zespół Elektrociepłowni Wrocławskich KOGENERACJA, należący do PGE Energia Ciepła z Grupy PGE, uruchomił nową elektrociepłownię gazową Czechnica-2 w Siechnicach o mocy elektrycznej 179 MWe i termicznej 315 MWt. Nowo wybudowana instalacja zaspokoi około 20 proc. zapotrzebowania na ciepło mieszkańców Wrocławia i wszystkich odbiorców w gminie Siechnice przyłączonych do sieci ciepłowniczej, a nakłady przeznaczone na jej wybudowanie sięgają 1,4 mld PLN. Docelowo do 2035 roku Grupa PGE planuje przeznaczyć na ciepłownictwo około 18 mld PLN.Data dodania artykułu: 01.06.2025 10:36
Największa inwestycja ciepłownicza w Grupie PGE oddana do eksploatacji

Wybory prezydenckie: rozpoczęło się głosowanie w II turze

O godzinie 7 w niedzielę rozpoczęło się głosowanie w II turze wyborów prezydenckich. Głosujący otrzyma w lokalu wyborczym kartę do głosowania w formacie A5 z nazwiskami dwóch kandydatów na prezydenta. Aby oddać głos ważny, należy postawić znak X w kratce przy nazwisku wyłącznie jednego z nich.Data dodania artykułu: 01.06.2025 09:52
Wybory prezydenckie: rozpoczęło się głosowanie w II turze

Trwa cisza wyborcza; jej złamanie grozi grzywną

Trwa cisza wyborcza, która będzie obowiązywała aż do zakończenia głosowania w II turze wyborów prezydenckich w niedzielę. W czasie ciszy nie można publikować sondaży i agitować na rzecz kandydatów, zakaz obowiązuje też w internecie. Za złamanie ciszy grozi grzywna.Data dodania artykułu: 31.05.2025 08:27
Trwa cisza wyborcza; jej złamanie grozi grzywną

PAP Biznes i JLL łączą siły. Nowy moduł nieruchomości w serwisie PAP Biznes już dostępny

PAP Biznes, we współpracy z firmą doradczą JLL, uruchomił nowy moduł informacyjny poświęcony rynkowi nieruchomości w serwisie biznes.pap.pl. To kompleksowe narzędzie analityczne, które wspiera profesjonalistów w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych - dzięki dostępowi do unikatowych danych i analiz, aktualizowanych na bieżąco.Data dodania artykułu: 29.05.2025 12:13
PAP Biznes i JLL łączą siły. Nowy moduł nieruchomości w serwisie PAP Biznes już dostępny

Polskie monety w finale Coin of the Year 2025

Narodowy Bank Polski poinformował, że dwie polskie monety kolekcjonerskie wyemitowane w 2024 r. zostały zakwalifikowane do finałowego etapu prestiżowego, międzynarodowego konkursu Coin of the Year (COTY) 2025. Tym samym zostały uznane za jedne z najlepszych emisji na świecie w swoich kategoriach.Data dodania artykułu: 29.05.2025 09:15
Polskie monety w finale Coin of the Year 2025

Skarbówka nie przepuści żadnej okazji. Przedsiębiorcy dalej tkwią w ogniu absurdów

Absurdów podatkowych nie brakuje. Dla przykładu można podać historię przedsiębiorcy, który nie uregulował w terminie podatku, za co otrzymał upomnienie z urzędu skarbowego. Dokonując wpłaty, popełnił niezamierzony błąd, który spowodował kolejne konsekwencje. W efekcie na jego koncie jednocześnie wystąpiła niedopłata i nadpłata podatku. Ministerstwo Finansów, komentując ww. sprawę, wskazuje obowiązujące przepisy, zaś eksperci przekonują, że urzędnicy mogli zachować się inaczej. Resort zaznacza, że proces obsługi wpłat podatników jest zautomatyzowany, a w opisywanej sytuacji nie można mówić o błędzie systemowym. Wśród znawców tematu nie brakuje opinii, że zbyt sztywne przepisy i procedury podatkowe mogą właściwie stanowić pułapkę dla przedsiębiorców.Data dodania artykułu: 29.05.2025 09:07
Skarbówka nie przepuści żadnej okazji. Przedsiębiorcy dalej tkwią w ogniu absurdów

Trzaskowski: moją pierwszą decyzją będzie rozmowa z rządem o kwocie wolnej od podatku

Moją pierwszą decyzją jako prezydenta będzie rozmowa z rządem o kwocie wolnej od podatku, by stało się to natychmiast - powiedział w środę kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski. Dodał, że w razie konieczności jeszcze w sierpniu złoży własną propozycję ustawy.Data dodania artykułu: 29.05.2025 08:45
Trzaskowski: moją pierwszą decyzją będzie rozmowa z rządem o kwocie wolnej od podatku

Nawrocki: jako prezydent, w ciągu trzech miesięcy, zaproponuję rozwiązanie problemów wymiaru sprawiedliwości

Kandydat na prezydenta Karol Nawrocki zapowiedział, że w ciągu trzech miesięcy od objęcia przez niego urzędu - wspólnie ze swoimi ekspertami - zaproponuje rozwiązanie problemów polskiego wymiaru sprawiedliwości. Jeśli nie uda się dojść do kompromisu, w lutym 2026 r. zorganizuję referendum - dodał.Data dodania artykułu: 29.05.2025 08:30
Nawrocki: jako prezydent, w ciągu trzech miesięcy, zaproponuję rozwiązanie problemów wymiaru sprawiedliwości
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.

Polecane

Czy to koniec kampanii nienawiści?

Czy to koniec kampanii nienawiści?

Wybory za nami. Kto wygrał, kto przegrał, dowiemy się zapewne rano. Już teraz jednak można powiedzieć, że tak nieuczciwej kampanii wyborczej w Polsce jeszcze nie mieliśmy. Przemysł pogardy i nienawiści pracował pełną parą. Wykorzystano cały aparat państwa, ABW, media, które trudno dzisiaj nazwać inaczej niż reżimowymi. Pieniądze z niewiadomych źródeł i internetowych hejterów. Z człowieka, który na swój sukces zapracował własnymi rękoma, niewątpliwego patrioty, zrobiono złodzieja, bandytę i sutenera. Oskarżenia, całkiem bezrefleksyjnie powtarzali niemal wszyscy. Nawet ludzie dobrze wykształceni, uważający się przecież za elitę. Czy są nią na pewno? Niech sami sobie odpowiedzą na to pytanie. Człowiek przyzwoity powinien reagować na nikczemność.Data dodania artykułu: Wczoraj, 21:16
Wojewoda łódzka drastycznie obcięła dotacje dla WOPR. Kto będzie ratował ludzi nad Zalewem?

Wojewoda łódzka drastycznie obcięła dotacje dla WOPR. Kto będzie ratował ludzi nad Zalewem?

Lato zbliża się szybkimi krokami. Jednak słońce za oknem powoduje, że sezon nad Zalewem Sulejowskim już się rozpoczął. Ściągają tu nie tylko amatorzy kąpieli słonecznych, ale także sportów wodnych. Nad ich bezpieczeństwem od lat czuwa tomaszowskie Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Działalność WOPR-u jest tu niezbędna. Co roku ratownicy podejmują setki interwencji na wodzie, z poświęceniem ratując tych, którzy znaleźli się (najczęściej z własnej winy) w tarapatach. Sezon letni trwa u nas de facto przez 4 miesiące. Dokładnie tyle czasu praca WOPR jest tu niezbędna. W tym roku jednak pozostaje ona pod znakiem zapytania. Reprezentująca Koalicję Obywatelską, wojewoda łódzka, Dorota Ryl, postanowiła, że obetnie naszym woprowcom, finansowanie. W latach ubiegłych otrzymywali oni ok. 45 tysięcy złotych, co już wówczas z trudem wystarczało na zabezpieczenie, wypoczywających tu ludzi. Tym razem otrzymali zaledwie 13 tysięcy. To w skali miesiąca nie jest nawet równowartość, jednego minimalnego wynagrodzenia. Czy to znaczy, że ludzie będą tonąć, bo nie będzie miał kto im pomóc?Data dodania artykułu: Wczoraj, 11:39 Liczba komentarzy: 3
Czy to koniec kampanii nienawiści?Wojewoda łódzka drastycznie obcięła dotacje dla WOPR. Kto będzie ratował ludzi nad Zalewem?Witaminy i suplementy dla zwierząt wspierające układ odpornościowyUmowa deweloperska - na co zwrócić uwagę przed podpisaniem?Wybory prezydenckie: rozpoczęło się głosowanie w II turzeGangster spod Tomaszowa został ujętyGmina Ujazd podpisała Manifest Cyrkularny. Dołącza do działań na rzecz przyszłościMARATON GROZYZdecydowane zwycięstwo w ostatnim meczu na własnym boiskuTrwa cisza wyborcza; jej złamanie grozi grzywną450 tysięcy na prowadzenie biura? Tyle ma do dyspozycji Adrian Witczak w ciągu rokuPierwszy nocleg w terenie – jak się przygotować, by było komfortowo?
Reklama
Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Te! Leonardzie. Co ma temat, poruszony przez Admina do ciszy wyborczej?! Nie bądź taki. kur#a, usłużny i martwiący się o twojego idola, lgbt- homosia.Źródło komentarza: Wojewoda łódzka drastycznie obcięła dotacje dla WOPR. Kto będzie ratował ludzi nad Zalewem?Autor komentarza: Figo-fagoTreść komentarza: Jesteś jeszcze głupszy niż ciekawski - barani łbie.Źródło komentarza: Funkcjonalne garaże blaszane o uniwersalnym zastosowaniuAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowny Burmistrzu Pawlak. Nie patrz na syfiaste opinie Twoich wrogów. Robisz chłopie dobrą robotę dla Miasta i Gminy Ujazd. Niech w.a.l.ą się Twoi przeciwnicy. Są zwykłymi, lokalnymi, wsiowymi ćwokami. I tak trzymać, Szanowny Panie Burmistrzu Ujazdu. Olać przeciwników moczem z góry.Źródło komentarza: Gmina Ujazd podpisała Manifest Cyrkularny. Dołącza do działań na rzecz przyszłościAutor komentarza: ratownikTreść komentarza: Mincer W, prywatna firma to i prywatne pieniądzeŹródło komentarza: Wojewoda łódzka drastycznie obcięła dotacje dla WOPR. Kto będzie ratował ludzi nad Zalewem?Autor komentarza: LeonardTreść komentarza: Panie redaktorze , naprawdę dzisiaj, kiedy trwa cisza wyborcza,. PozdrawiamŹródło komentarza: Wojewoda łódzka drastycznie obcięła dotacje dla WOPR. Kto będzie ratował ludzi nad Zalewem?Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Jesteś niewiele mądrzejsza od tych durnowatych kaczuszek.Źródło komentarza: Jest dotacja do remontu mostu na Pilicy!
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama