Na początek historycznie
Chyba największym nieszczęściem naszego miasta jest to, że – w przeciwieństwie do Piotrkowa – nie jesteśmy miastem na tzw. prawach powiatu. Mamy tu więc dwupodział władzy samorządowej. Czasem może być on korzystny, bo zmusza do kompromisów. Często jednak jest powodem konfliktów i chęci pokazania, kto tu jest ważniejszy. Oczywiście silniejszy mandat społeczny ma Prezydent, ponieważ wybierają go bezpośrednio mieszkańcy.
Problem pojawia się, kiedy chce się stworzyć koalicję zdolną do skutecznego zarządzania. Jeśli ktoś myśli, że można oba samorządy traktować rozłącznie, to się zwyczajnie myli. Kiedy takie tezy głoszą samorządowcy, to trudno nazwać ich inaczej niż ignorantami. Bez współpracy żadna droga powiatowa na terenie miasta nie zostałaby zrobiona, a szkoły ponadpodstawowe są jednak kontynuacją podstawówek. To samo dotyczy polityki społecznej, gdzie samorządy miejskie finansują na przykład pobyty pensjonariuszy w DPS-ach.
Trudno się więc dziwić, że Marcin Witko jakąś koalicję próbował sklecić zarówno w mieście, jak i w powiecie. Pierwotny zamysł, by zrobić to wspólnie z Koalicją Obywatelską i Trzecią Drogą, nie wyszedł, mimo że jeszcze w dniu sesji otwierającej kadencję wszystko wydawało się przesądzone. Nie udało się podpisać porozumienia. Powiat: tak, a miasto: nie? Nie wchodziło to w grę.
Doszło więc do porozumienia z Mariuszem Węgrzynowskim, który – jak usłyszeliśmy w tym dniu – już wcześniej dogadany był z Adrianem Witczakiem. Czy była to prawda? Wiedzą to tylko ci dwaj panowie. Kolejne działania zdają się to jednak potwierdzać. Wybrano więc członków zarządu, którzy mieli reprezentować komitet Marcina Witko, tylko że przez kilka miesięcy nie przekazano im w sposób formalny obowiązków.
W międzyczasie dała znać o sobie współpraca między PiS a KO w Radzie Miejskiej, która trwa właściwie do dzisiaj. Podzielono między siebie funkcje w Radzie, z całkowitym pominięciem radnych z prezydenckiego komitetu.
Doprowadziło to do zakończenia współpracy Witko–Węgrzynowski i braku absolutorium oraz wotum zaufania dla Starosty, który następnie złożył wniosek o odwołanie Zofii Szymańskiej i Marka Kubiaka. Gdyby nie to, że radni KO wyrazili na to zgodę (wstrzymując się w głosowaniu), wielu problemów związanych z następstwem tego głosowania mogliśmy uniknąć. Na przykład nie byłoby zmiany na stanowisku prezesa w szpitalu. Głosowanie nad odwołaniem Starosty, przeprowadzone kilka miesięcy później, nie wyszło, bo zabrakło jednego głosu.
Kolejne absolutorium
Kolejne głosowanie nad odwołaniem Starosty miało mieć miejsce na wniosek radnych lub przez nieudzielenie wotum zaufania. Tu jednak udało się dogadać Węgrzynowskiemu z Witko. Zwyciężył polityczny pragmatyzm. Radni związani z jednym i drugim udzielili nawzajem absolutorium i wotum zaufania swoim liderom. Z głosowania nad wotum wyłamałem się tylko ja. Jaki był scenariusz alternatywny? Brak wotum zaufania dla obu panów i referendum w sprawie odwołania Prezydenta – i to niespełna rok po tym, jak został ponownie wybrany na swój urząd. Dosyć destrukcyjny pomysł.
Tyle że porozumienie dotyczyło tylko tych głosowań, a wrogość nie ustała. Pojawiały się kolejne ataki radnych Starosty na Prezydenta, kolejne przegrane głosowania. Piotr Kucharski w sponsorowanej przez Węgrzynowskiego telewizji Janusza Pająka mówił wprost o koalicji KO–PiS. Robiono też wszystko, aby radni w Radzie Powiatu odnosili się do siebie wrogo.
Spróbujmy jednak odwołać
Przez kilka miesięcy Sławomir Żegota i Dariusz Kowalczyk zabiegali o to, by jednak złego starostę odwołać. Kiedy wydawało się, że nic z tego nie będzie, jednak się udało. 14 głosów wystarczyło. Może dlatego, że nie dyskutowano o tzw. stołkach. Tyle że temat ten pojawił się jeszcze na sesji rozpatrującej wniosek o odwołanie. Radny Kazimierz Mordaka zgłosił nieuzgodniony wcześniej wniosek o powołanie nowego Starosty. Poniekąd słusznie, bo dawanie czasu na podpisywanie niekorzystnych umów nie jest w interesie mieszkańców. Jednak takie wnioski i kandydatury należy wcześniej uzgadniać.
Postanowiono więc, że głosowanie odbędzie się w innym czasie. Na wniosek radnych sesję zwołano na 3 grudnia. Niestety nie przybyło na nią 12 radnych. To nie znaczy, że ich w budynku Starostwa nie było. Radni PiS po prostu siedzieli w gabinecie Starosty i czekali na rozwój wypadków, po czym pojechali wszyscy na spotkanie z byłym ministrem Czarnkiem do Rawy Mazowieckiej.
Co takiego się więc stało, że szło tak dobrze, a potem przestało?
Gwarancje współpracy
Na profilach internetowych i w wypowiedziach radnych Koalicji Obywatelskiej możemy przeczytać, że czują się oszukani. To samo mówią radni z Komitetu Powiat Tomaszowski Od Nowa. Pojawiają się sugestie dotyczące uchwalania budżetu w mieście i wywierania presji. Najbardziej chyba obiektywny w tej sprawie Piotr Kagankiewicz, biorący udział w rozmowach, twierdzi, że Marcin Witko został dzień wcześniej zlekceważony, ponieważ – posiadając najliczniejszą grupę radnych – otrzymał propozycję szeregowego członka zarządu. Całą pulę miała zagarnąć Koalicja Obywatelska. Tak więc przypaść miał jej nie tylko Starosta, ale i członek Zarządu oraz Przewodniczący Rady Powiatu. To przedstawiciel tych radnych miał też zająć fotel prezesa TCZ.
Radni KO twierdzą, że właśnie taki układ uzgodnili. Dodają też, że na starostę ustalili panią Alicję Zwolak-Plichtę. Pozostali jednak, w tym wspomniany Kagankiewicz, tego nie potwierdzają. Rozmów z grudnia ubiegłego roku, które zostały zerwane, nie można traktować jako ostatecznych ustaleń. Twierdzi też, że umowa (ustna) mówiła o tym, że dla równowagi klub, który będzie miał własnego starostę, nie będzie posiadał dodatkowego członka w Zarządzie Powiatu.
Sporym problemem jest także sama kandydatka. I nie chodzi wcale o małe samorządowe doświadczenie. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że należy do osób najbliższych Adrianowi Witczakowi. Pojawiają się więc pytania o jej niezależność i chęć współpracy z miastem ze strony KO, której do tej pory nie było, a i perspektywy wydają się być marne. Marcin Witko więc zapewne boi się, że spadnie z deszczu prosto pod rynnę.
Jest jeszcze jedna bardzo istotna rzecz, o której już kiedyś wspominałem (i okazało się, że popełniłem nietakt, chociaż ma to kluczowe znaczenie). Pani Alicja jest dyrektorką szkoły i osobą blisko związaną ze społecznością chrześcijańską TOMY. Dla większości radnych związanych ze społecznościami Kościoła katolickiego jest więc nieakceptowalna. Podkreślę to jeszcze raz: nie czynię z tego faktu zarzutu ani nie próbuję w żaden sposób dyskryminować. Opisuję po prostu pewien stan rzeczy.
Czy porozumienie jest możliwe?
W polityce możliwe jest wszystko. Chociaż wiele osób w tej sytuacji chętnie widziałoby rozwiązanie Rady i powtórne wybory. Moim zdaniem jednak do nich nie dojdzie. Głównie dlatego, że wiele osób do samorządu ponownie by nie trafiło. Konfiguracje są więc dowolne. Wykluczyłbym jednak powtórny wybór na starostę Mariusza Węgrzynowskiego. Być może wskazany zostałby Włodzimierz Justyna, ale i to nie wydaje się realne.
W naszej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłaby koalicja PSL–KO–Powiat Tomaszowski Od Nowa. By do niej jednak doszło, ktoś musi nieco ustąpić. Zrobić jeden krok w tył, żeby zrobić trzy kroki w przód. Jeśli Koalicja Obywatelska chce dwóch członków zarządu, to niech zrezygnuje ze starosty, a na tę funkcję można wybrać Dariusza Kowalczyka.
Alternatywnym rozwiązaniem może być Marek Olkiewicz, którego poprą nie tylko radni PT Od Nowa, ale i większość radnych PiS oraz PSL. Koalicja Obywatelska, dysponując trzema głosami, pozostanie w głębokiej opozycji zarówno w mieście, jak i w powiecie.























































Napisz komentarz
Komentarze