Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 18 maja 2024 14:29
Reklama
Reklama

Z cyklu: "Okrakiem" - Młodość jest nieśmiertelna

Wszystko zaczęło się od Adka Drabińskiego. Nie kto inny, tylko on zawsze wszystko wiedział pierwszy. To on nam powiedział o Marku Hłasko, jego książkach i problemach z powrotem do kraju, który opuścił jako najbardziej obiecujący polski pisarz i nigdy miał do niego nie powrócić z powodów politycznych, oczerniany przez przywódców komunistycznej partii rządzącej oraz niektórych „kolegów” po piórze. Również od Adka dowiadywaliśmy się prawdy, nie takiej, jaka była ówcześnie znana z oficjalnych gazet, tylko tej prawdziwej, pochodzącej od ludzi, którzy ją przemycali "kanałami" razem z zachodnimi gazetami i wydawnictwami, prawdy o sukcesach naszych polskich artystów, którym udało się wyrwać z komuny. Niestety, również o klęskach.

 

Najbardziej poruszające były niewiarygodne wiadomości urastające do magicznych, jak te, o dziwnych, jeden po drugim, zejściach młodych artystów, o ciągu tych nieprawdopodobnych śmierci ludzi utalentowanych, młodych, nieprzeciętnych, którzy jakby nie przypadkiem, za to w następstwie jakiegoś fatalnego przekleństwa lub zemsty losu tracili życie. O ludziach, którzy żyli jak motyle – otoczeni sławą, w pięknych miejscach świata. Żyli mocno, barwnie, bogato, lecz krótko.

 

Byliśmy zafascynowani tą legendą, która narastała wokół dziwnych i niepotrzebnych zejść ze świata ludzi, którzy w naszym pojęciu żyli i tworzyli jak nieśmiertelni. Czyż nie pozostali nieśmiertelni w pamięci nas, ludzi minimalnie tylko młodszych, ot tak, z połowę pokolenia: wybitna piosenkarka Ludmiła Jakubczak, wybitny reżyser Andrzej Munk, nie mniej wybitni aktorzy Bogumił Kobiela i Zbigniew Cybulski, wybitny kompozytor Krzysztof Komeda-Trzciński, nie mniej wybitny pisarz Marek Hłasko, całkiem wybitny playboy Wojciech Frykowski, zapowiadająca się na wybitną aktorkę żona Romana Polańskiego, Sharon Tate.  

 

Chodziliśmy wtedy do II Liceum Ogólnokształcącego w Tomaszowie Mazowieckim. Była wiosna, ciepło i miło. Adek nie wiadomo skąd wytrzasnął kamerę. Prawdziwą, niedużą, za to błyszczącą srebrem amatorską kamerę, która miała korbkę, sam już nie pamiętam, po co. Może do ręcznego kręcenia taśmą w razie awarii baterii, a może baterii wcale jeszcze wtedy nie było? Nie znałem się na tym i nie znam się do dziś. Nam nic innego wtedy nie było do szczęścia potrzebne. Kamera, to było coś – coś nie z tego świata.

 

Chodziliśmy zawsze stadem, wszyscy w obowiązkowych niebieskich dżinsach i podrywaliśmy dziewczyny w kawiarni Zacisze, położonej na górce dawnego Hrabskiego Ogrodu, już wtedy w Parku Kultury i Wypoczynku im. 10-ciolecia PRL, obecnie Parku Solidarności. Kręciliśmy żarliwie korbką kamery, kierując jej oko ku najfajniejszym dziewczynom, które przyjmowały to wyróżnienie jako przynależny im hołd. Stawiały nam nawet  z wielkiej wdzięczności piwo. Nie wiedziały jednak biedne ślicznotki, że w kamerze Adka nie było wtedy nawet centymetra taśmy filmowej. Nikomu to nie przeszkadzało, a najmniej nam, niesfornym obibokom.

 

Byliśmy straszliwie młodzi, bardzo pewni siebie, spragnieni wolności i tę wolność jakby na przekór faktom posiadający, ją przeżywający. Tak, my w zniewolonym przez Ruskich kraju, tkwiący po uszy w kłamliwej ideologii, lecz całkowicie jej nieprzyjmujący do wiadomości, wypracowaliśmy sobie swój sposób pojmowania i realizowania wolności – poprzez negowanie wszystkiego, co nam wciskano na siłę w szkole i w środkach masowego przekazu. My wiedzieliśmy lepiej „o co tu biega”. Wiedzieliśmy, mimo że w domach rodzice na słowa „komuna” czy „Katyń” reagowali popłochem i nagłą zmianą tematu. My wiedzieliśmy swoje, chociaż nie tego uczono nas w szkołach.

 

Niektórzy koledzy mieli rodziny za granicą. Mój brat Henryk pływał na statkach Polskiej Żeglugi Morskiej. Przysyłał nie tylko paczki z pomarańczami i z ciuchami. Mieliśmy wiele informacji i przecieków o tym, jak żyją ludzie za Żelazną Kurtyną. Wielu z nas marzyło, żeby to kiedyś zobaczyć, odczuć na własnej skórze. Jak wielu ludzi wtedy, myśleliśmy, że Ameryka czy Kanada, to kraje „zupełnej” wolności, „całkowitej” demokracji, „koszmarnego bogactwa” i to wszystko dotyczy wszystkich bez wyjątku żyjących tam ludzi. Żyjąc z konieczności, bo bez możliwości wyboru i dokonania zmian, w tym, jak to mówiono „najweselszym baraku obozu komunistycznego”, robiliśmy wszystko, żeby rzeczywiście żyć wesoło, tak, jak nam się wydawało – żyją ludzie tam – na Zachodzie.

 

Dlatego najważniejsze było nie to, co się dzieje u nas, w małym mieście, tylko to, co za granicą. Stąd brało się olbrzymie zainteresowanie Rock & Rollem. Jakże często przychodziliśmy do szkoły zaspani, wyczerpani nocnym wsłuchiwaniem się w zagłuszane listy przebojów z radia Luxemburg.  Przejęci stylem ubierania się młodzieży tam, na Zachodzie, jej sukcesami i szczęśliwym, jak nam się wydawało, życiem, nie dawaliśmy za wygraną. Namiastką realizacji tych marzeń był stworzony przez nas styl życia. Niedbały, olewający, z lekka pozerski, bo przecież też chcieliśmy mieć tutaj swoje pięć minut, swoje „kilka kroków w słońcu”.

 

Kiedy człowiek jest młodym szczawiem, nie martwi się o przyszłość, żyje tylko tym, co przyniesie dzień dzisiejszy, bo wydaje się mu, że będzie żył wiecznie. Sam dobrze pamiętam utyskiwania mojej mamy, że ją coś boli, że się zdenerwowała (czasem na mnie). Nie mogłem wtedy zrozumieć, co to znaczy „być zdenerwowanym”. Na moje wtedy szczęście, szkoda tylko, że ten stan nie przeciągnął się na całe dalsze życie. Niestety.

 

 

 

 

No więc nasza młodość mimo wszystko przebiegała dosyć wesoło, a z całą pewnością bez nerwów. Ale wtedy w naszym mieście zawsze coś się działo. W kawiarni „Literacka” starsze chłopaki urządzali „fajfy” na które chodziliśmy gromadnie, żeby ich podpatrzyć, jak tańczą dżajfa, czyli Rock’n’Rolla, aby za chwilę dołączyć do nich i tańczyć przy tej cudownej muzyce symbolizującej wolność. I czuliśmy się wolni, przysięgam. Wejścia na dansingi do takich restauracji jak Jagódka, Niedźwiedź czy Sosenka, pilnowali cerberzy, odpowiednio umięśnieni i z bardzo poważnymi obliczami. O wejściu do „Niedźwiedzia” można było tylko pomarzyć, jeśli nie było się akurat posiadaczem koszuli z kołnierzykiem, krawata i marynarki. Gdzie te czasy? Gdzie te knajpy?

 

Adek już wtedy wiedział, że będzie reżyserem filmowym. Jedyny z naszego otoczenia wiedział, co będzie robił kiedyś, w przyszłości. Nie krył też pewności siebie, kiedy snuł miraże ucieczki z Polski i robienia kariery w Stanach. Pamiętam, jak bardzo mu zazdrościłem tej pewności siebie. Ja wtedy jeszcze nawet w najskrytszych marzeniach nie miałem pomysłu, by opuścić Polskę. Nie, nie dla jakiegoś dziwnie pojętego patriotyzmu, nie o to szło, chociaż ze stuprocentową pewnością wszyscy byliśmy młodymi polskimi patriotami, tu nie mam żadnych wątpliwości, tak nas w domach i w szkołach wychowano, natomiast nie zależało nam zupełnie na byciu obywatelami tak zwanej Polski Ludowej.

 

Wracając do przerwanego wątku - ja po prostu nie miałem takiego poczucia wolności jak mój kolega, po prostu czułem się skazany na istnienie w kraju, w którym się urodziłem i dojrzewałem. Którego władców nie lubiłem, a ustrój którego był mi przykry, o którego zniewoleniu wiedziałem, choć nie myślałem nawet, a i całe moje ówczesne otoczenie też, żeby coś przy tym pokombinować, żeby można było to wszystko kiedyś zmienić. Tak to naprawdę wyglądało u nas, w mieście Tomaszów Mazowiecki, w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, w grupce wyróżniających się, a prawdę mówiąc – pragnących się wyróżniać z szarego komunistycznego otoczenia, młodych i niepokornych nastolatków. Czuliśmy się i tak po swojemu wyróżnieni, swobodni i nieśmiertelni.

 

Wielu z naszej paczki opuściło Polskę, najczęściej po skończonych studiach. Niektórzy zostali w Stanach, RPA, w Australii, we Francji, w Kanadzie. Inni powracali i znowu wyjeżdżali za chlebem. Bywa, że się spotykamy, chociaż parę osób już niestety nie żyje. Bywało, że spotykaliśmy się za granicą. Teraz częściej spotykamy się w Polsce. Adek rzeczywiście został reżyserem filmowym. Reszta też nie narzeka, większość z nas spełniła swoje marzenia, innych los różnie doświadczył, a niektórym to sprowokował takie niespodzianki życiowe (w sensie pozytywnym), o jakich nigdy nawet nie marzyli.

 

Dobrze jest się spotkać w Tomaszowie. Narzekamy na otaczająca nas rzeczywistość, na niedostatki, jakie widać gołym okiem w naszym mieście. Nasze narzekanie nie jest z kategorii tych beznadziejnych, złośliwych, zawziętych. My bardzo kochamy nasze miasto, może nawet za bardzo, w każdym razie na tyle mocno, że chcielibyśmy ze wszystkich sił, żeby było ono najlepszym miastem na świecie, pod każdym względem. Po prostu wiele w życiu przeżyliśmy, wiele widzieliśmy, i dlatego mamy lepszą skalę porównawczą niż ci, którzy kraju nie opuszczali. Nie mówię wcale i nie chcę powiedzieć, że jesteśmy lepsi, czy mądrzejsi. Nie o to chodzi. Nikt nas tutaj z powrotem nie ciągnął na siłę, nie wołał, nie zachęcał, a na pewno nie zmuszał do powrotu. Jeśli o mnie chodzi, czuję się w Polsce dobrze. Mogę w dalszym ciągu realizować moje marzenia. Podobnie zresztą świetnie czuję się w Kanadzie.

 

Jakkolwiek jako nastolatek nawet nie marzyłem, żeby się z Polski wyrwać, już jako dorosły mężczyzna opuściłem kraj na bardzo długo. Jednak do niego wracam, można nawet powiedzieć, że wróciłem. Wspomniałem, że jako młodzian czułem się patriotą, mimo wszystko. I w dalszym ciągu tak myślę, chociaż czuję się także emigrantem.  Czy w ogóle wypada zabierać głos w kwestii patriotyzmu z pozycji emigranta?

 

Dla mieszkańców USA miłość ojczyzny nie jest pusto brzmiącym hasłem. Jest materiałem wiążącym, który zapewnia jedność temu narodowi. Można śmiało zaryzykować pogląd, że patriotyzm w Stanach Zjednoczonych pełni funkcję świeckiej religii państwowej. W kraju, w którym miejsca patriotycznego kultu są odwiedzane znacznie częściej niż w Europie, a mieszkańcy mają różny kolor skóry i pochodzenie etniczne, poczucie przynależności do narodu pielęgnuje się z religijną wręcz gorliwością. Miłość ojczyzny, czyli patriotyzm, okazuje się wyjątkowo silnym spoiwem.

 

Ameryka wzniosła wiele patriotycznych sanktuariów, które są celem obywatelskich pielgrzymek. W tych świątyniach patriotyzmu pielęgnuje się narodową mitologię, której nikt nie waży się kwestionować. Ścisły konstytucyjny rozdział Kościoła od państwa sprawia, że nauczanie religii w szkołach publicznych jest zabronione. Nie przeszkadza to jednak, aby każdy uczeń rozpoczynał dzień od patriotycznej modlitwy i uczczenia flagi państwowej. Rota szkolnej przysięgi mówi o Stanach Zjednoczonych jako o narodzie pod opieką Boga („One nation under God”). W laickim państwie taka religijna formuła?

 

Może to dziwne, ale mówienie o Ojczyźnie i o miłości Ojczyzny, wielu Polaków dzisiaj drażni. Mówi się dosyć powszechnie, że wynika to trochę ze współczesnej alergii Polaków na patos i gołosłowność. Ale może warto się zastanowić, skąd się bierze podobna ocena u naukowców. Socjologowie sygnalizują bowiem zatrważająco niską ocenę własnego narodu dostrzeganą wśród wielu dzisiejszych Polaków, zwłaszcza u młodych. Według współczesnych badań, wielu młodych wyjeżdżających za granicę wstydzi się tego, że jest Polakami.

Przypominają mi się początki mojej własnej emigracji. Kiedy latem 1987 roku wylądowałem wraz z rodziną w Republice Federalnej Niemiec, znalazłem się w Hamburgu, w samym sercu buzującego różnorodnością typów tygla uciekinierów, dla których motywacje opuszczenia kraju ojczystego miały przeogromną rozpiętość, od powodów politycznych, poprzez chęć poprawienia sobie życia, po najbardziej zwyczajne - po prostu komuś grunt palił się w Polsce pod nogami. Pamiętam, jak znakomita część nowo poznanych „towarzyszy niedoli” rozpowszechniała z wielkim upodobaniem historie o prześladowaniach, jakim podlegali z powodów ich szeroko zakrojonej podziemnej aktywności politycznej, skierowanej przeciwko komunistycznemu reżimowi. Jednakowoż według mojej tak ówczesnej, jak i obecnej oceny, większość wybierających wtedy wolność czyniła to z pobudek bardziej trywialnych, niż powszechnie głosili. Przeważały powody ekonomiczne.

 

Zacząłem od wspomnień z okresu lat szkolnych. I na nich zakończę. Są to wspomnienia najmilsze sercu, bardzo własne, których mi nikt nie odbierze, bo były to lata najlepsze  w całym moim życiu - przepiękne, niewinne, nieśmiertelne. Chociaż nie zapominam, że dokarmiano nas wtedy natrętną indoktrynacją, na każdym kroku nasycającą niewinne duszyczki jadem całkiem oryginalnie pojętego patriotyzmu, okraszonego nieodzownym internacjonalizmem. Czy ktoś w to wierzy, czy nie, trucizna ma to do siebie, że nie jest łatwo się jej pozbyć.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Polecane
Kultura Dostępna zaprasza do Kin Helios  na film „Tyle co nic”.Wprowadzono ograniczenia w ruchu pojazdów ciężarowych przez weekendW lasach sucho. Zdarzają się pożaryOgień w LuboszewachNoc Muzeów: sprawdź co się będzie działo w Tomaszowie!Rusza rekrutacja do żłobkaKochanym mamomVIII Krajowy Kongres SekretarzySolidna wygrana na NowowiejskiejRodzinny piknik w MCK Za PilicąPółkolonie z MCK-iem – ruszyły zapisy!Uczczą patrona w PCAS
Reklama
III RUNda Żubra III RUNda Żubra III RUNda Żubra 19.05.2024, Spała - Półmaraton biegowy i Nordic Walking Już 19 maja w Spale odbędzie się III edycja RUNdy Żubra, impreza biegowo-marszowa w ramach której rozegrane zostaną następujące dystanse i konkurencje:Start Główny:- Półmaraton biegowy  21 km( 2 pętle po 10,7 km)- Półmaraton Nordic Walking 21 km ( 2 pętle po 10,7 km)Start towarzyszący:- 5 km bieg- 5 km Nordic WalkingTrasa obydwu dystansów w 95% wyznaczona jest po leśnych duktach i ścieżkach Spalskiego Parku Krajobrazowego, a START I META znajdują się w centrum Spały na placu głównym. Zawodnicy rywalizują w kategoriach OPEN K/M i wiekowych K/M. Przygotowano następujące kategorie wiekowe: K/M20 (16-29lat), K/M30 (30-39lat),  K/M40 (40-49lat), K/M50 (50-59lat), M/K 60+.Do swoich startów zapraszamy również dzieci, które będą rywalizować w 4 grupach wiekowych:- dzieci do lat 7  - 300 m- dzieci 8-10 lat – 600 m- dzieci 11-13 lat – 1000 m- młodzież 14-16 lat -  1000 mNa zwycięzców podium w każdej kategorii wiekowej dziewcząt i chłopców czekają atrakcyjne nagrody, dodatkowo wszyscy uczestnicy startów dzieci wezmą udział w losowaniu nagród ze sceny.ZAPISY I REJESTRACJAWszystkich zainteresowanych startem w zawodach zapraszamy do rejestracji na stronie www.rundazubra.pl.Na wszystkich uczestników biegu czekają atrakcyjne pakiety startowe :Dzieci w pakiecie startowym otrzymują :- okolicznościową koszulkę biegu- komin biegowy- Kupon na pyszne lody od Carska Wieża- pamiątkowe drzewko do posadzenia od Nadleśnictwo Spała, Lasy Państwowe- numer startowy z chipem do pomiaru czasu- medal na mecieDorośli w pakiecie startowym otrzymują:-Numer startowy z chipem do elektronicznego pomiaru czasu-Gadżet z logo biegu- upominki od sponsorów- Kupon na Pasta Party w dniu 18.05 ( Zabujana Pizza Bar w Spale)- Pamiątkowy medal na mecie- Poczęstunek po biegu, owoce, woda, izotonik PASTA PARTYWszystkich półmaratonu i biegu na 5 km zapraszamy do udziału w bezpłatnym Pasta Party w sobotę 18 maja.O SPALESpała to miejscowość niewielka, ale za to z ogromną sportową historią. To tutaj znajduje się Ośrodek Przygotowań Olimpijskich, który wyszkolił już wiele pokoleń polskich czołowych lekkoatletów. Otaczające Spałę lasy stwarzają idealne warunki do uprawiania sportu, do tego wszechobecna cisza i spokój sprawiają że warto tu biegać i wypoczywać jednocześnie.Organizator imprezy:Be AlivePatronat Honorowy:Gmina InowłódzSponsor Główny:Bank Pekao S.A.Sponsorzy Strategiczni:Westlab, One OrganicData rozpoczęcia wydarzenia: 19.05.2024
Food trucki Food trucki Już od 17 do 19 Maja na Placu Kościuszki w Tomaszowie Mazowieckim zawitają Food trucki!Piknik rodzinny organizowany przez Sowa Events bedzie miał do zaoferowania mnóstwo atrakcji.Dla głodomorów przyjadą foodtrucki reprezentujące kuchnie z całego świata. Wśród serwowanych dań nie może zabraknąć: amerykańskich burgerów, hiszpańskich churrosów, frytek belgijskich, węgierskich langoszy, tajskiego padthaia oraz wiele innych przysmaków z różnych zakątków naszego globu.Dla spragnionych będzie przygotowana strefa orzeźwienia, czyli stoisko pełne dobroci. Serwujemy tam autorską lemoniada, zmrożoną granite i wiele innych.Między stoiskami będzie przygotowany specjalny food court gdzie zostaną porozkładane ławostoły, leżaki oraz parasole. Można więc śmiało zaprosić całą rodzinę i wygodnie spędzić czas zajadając się serwowanymi specjałami, słuchając przy tym przyjemnej muzyki.Będzie również mnóstwo atrakcji dla najmłodszych. Będzie stoisko z balonami i zabawkami oraz stoisko z watą cukrową. Bedą również przygotowane dmuchane zamki na których dzieciaki beda mogły spędzić radosne chwile skacząc i bawiąc sie w najlepsze.DODATKOWO I BEZPŁATNIE ZAPRASZAMY NA:SOBOTA:- 12:00 - 16:00 - Spotkanie z ulubionymi postaciami z topowej bajki o dzielnych pieskach! Szykujcie aparaty i szerokie uśmiechy :)NIEDZIELA: - 12:00 -12:45 - Koncert "JAK Z BAJKI" - uzdolnieni ludzie filmu, muzyki, teatru i animacji przeniosą Was w magiczny świat muzyki z największych hitów filmów animowanych! - 12:00 - 18:00 - Animatorzy do Waszej dyspozycji! - zabawy ruchowe, sportowe, skręcanie balonów, zabawy z chustą klanza, mini zajęcia plastyczne i wiele innych - nudzie mówimy STOP!- 12:00 - 18:00 (z przerwami) - Bańki mydlane w niecodziennym wydaniu - daj się zamknąć w giga bańce! - Warto zapomnieć o gotowaniu w domu tego weekendu. Warto zabrać rodzinę i cudownie spędzić ten czas z Food truckami. Kulinarne święto już od 17 do 19 Maja w Tomaszowie Mazowieckim.Data rozpoczęcia wydarzenia: 17.05.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: AgaTreść komentarza: La Gomera? Naprawdę?Źródło komentarza: Co warto zobaczyć podczas wycieczki zorganizowanej na Maderze ?Autor komentarza: MawinaTreść komentarza: Ohydny artykuł, jak można pisać takie brednie.Źródło komentarza: Aktywiści z wyrokami i prokuratorskimi zarzutamiAutor komentarza: obserwatorTreść komentarza: to nadal motoch u "władzy'-pozbawiony zasad moralnych i intelektualnych-dbaja tylko o swoje koryto-chamstwo i prostactwo.....po co głupi i naiwni obywatele ida na te "wybory"-to przecierz ...farsa ..i fałsz...Źródło komentarza: Kto znajdzie się w Radzie Powiatu Tomaszowskiego?Autor komentarza: obserwatorTreść komentarza: to "wszystko'-to kolejny motłoch-pozbawiony zasad intelektualnych....dbaja tylko o swoje koryto...wybrali sie sami bo sfałszowali po raz kolejny "wybory"......Źródło komentarza: Węgrzynowski ponownie Starostą Powiatu TomaszowskiegoAutor komentarza: saraTreść komentarza: panie Mariuszu coś pan taki wściekle zażarty na porządnego człowieka jakim niewątpliwie jest pan poseł WitczakŹródło komentarza: Oświata niejedno ma imię. Co dalej z tomaszowskimi szkołami?Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Ewelina: to jest to, o co nam chodzi. Pisząc: "nam" , mam na myśli tych, którzy mają takie informacje, jak Ty. Teraz p. Terenia odwraca ode mnie wzrok, kiedy na rynku (w godzinach pracy jej i jej Lesia) przyjeżdża na zakupy. Do niedawna inaczej to wyglądało. Ta pani była bardzo miła dla mnie i chętnie mi się odkłaniała. Dzisiaj jestem dla niej wrogiem. Takie czasy.... PS. Jednak pozostaje pytanie: skąd ta baburica wie, że ten wredny Ajdejano, to jestem ja....!? Ja tę zagadkę znam, ale nie będę się chwalił, skąd ją znam.Źródło komentarza: W Radzie Miejskiej karty rozdane?
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama