Zaczynasię od ciężkiego sabbathowego riffu w Earlier than the Third Might of the Cosmos. Utwór powoli rozkręca się i nabiera rozpędu. Pojawia się lekko przesterowany wokal, który czyni skojarzenia z protoplastami metalu jeszcze bardziej zasadnymi. Ponad osiem minut totalnego psychodelicznego odjazdu. Taniec Św. Wita na pustyni w stanie Nevada. Znajdziemy tu właśnie odrobinę surowego, pustynnego brzmienia rodem z Kyuss’a.
It Leads odrobinę mniej transowy (ale tylko odrobinę), mniej przypominający dokonania Osbourne’a i spółki, chociaż i tu nie udało się od nich uciec muzykom Furze (o ile mieliby oni zamiar gdziekolwiek od czegokolwiek uciekać). Jest za to bardziej psychodelicznie. Psychodelicznie brzmi również mrocznyImmortal Lecture. Słuchając tego utworu miałem być może nie do końca uzasadnione, jednak uporczywie powracające skojarzenie z grupą Iron Butterfly.
Bonedrum, gdzie nikną cienie, księżyc gaśnie i słychać jęk potępionych dusz i dzwonki na uprzęży koni ciągnących karawan. Naprawę fajny horrorowy nastrój, z gatunku tych, w których nie biega zdeformowany genetycznie osobnik z piłą mechaniczną lub maczetą w ręku. Podobnie jest w kolejnym na płycie Essential Wait, gdzie przepełniony smutkiem dźwięk gitary jest niczym „Cisza”, trąbiona na pożegnanie. Szum wiatru i piach uderzający o wieko trumny.
Płyta pozytywnie zaskakuje. Różni się w sposób zdecydowany od wcześniej prezentowanych na naszych łamach krążków wydawanych przez Agonię. Utwory zaprezentowane na wydawnictwie są mocno rozbudowane. Niektóre z nich trwają nawet 8 minut. Nie ma się jednak wrażenia nużącej dłużyzny. Nikt tu nikogo nie stara się prześcignąć w wirtuozerii, czy szybkości przebierania palcami po gryfie gitary. Istotne jest natomiast brzmienie całości i stworzenie specyficznego i niepowtarzalnego klimatu.
http://www.myspace.com/furze666


























































Napisz komentarz
Komentarze