Chyba najpoważniejszą pozycją w wydatkach (obok wynagrodzeń MKRPA) są środki przeznaczane na finansowanie działalności stowarzyszeń abstynenckich. Pieniądze, które w teorii mają służyć profilaktyce uzależnień, w praktyce utrzymują przy życiu organizacje pełniące głównie funkcje rozrywkowe dla wąskiej grupy swoich członków.
W tym roku obsługa finansowa tych „towarzystw wzajemnej adoracji” pochłonie 142 tysiące złotych. Biorąc pod uwagę zakres prowadzonej działalności, jest to kwota ogromna i nieporównywalna z żadnym z okolicznych miast. Dzięki hojności miasta od kilku do kilkunastu byłych alkoholików ma do dyspozycji miejsce, gdzie codziennie można się spotkać, pograć w karty, tenisa stołowego czy zorganizować potańcówkę. Lato i zima to okres wycieczek, pikników i obozów, które z założenia powinny mieć charakter terapeutyczny. Kiedyś być może tak było, ale dziś…
Co ciekawe, w tych klubach abstynenckich przyjął się zwyczaj zatrudniania tzw. gospodarza. To osoba, która codziennie otwiera, zamyka i sprząta lokal. Jej wynagrodzenie również finansowane jest z miejskiej dotacji, bo najwyraźniej byli alkoholicy nie mogą po sobie posprzątać samodzielnie i do tego za darmo.
Punkty konsultacyjne, za które także płaci miasto, w praktyce są fikcją. Jakiś czas temu pisaliśmy o tym, że w godzinach deklarowanego otwarcia bywają po prostu zamknięte. Jakakolwiek merytoryczna kontrola ich funkcjonowania jest w praktyce niemożliwa.
Organizacje te pozostają całkowicie bierne, jeśli chodzi o pozyskiwanie środków zewnętrznych. Właściwie jedynym źródłem, z którego czerpią życiodajny strumień gotówki, jest miejski „fundusz kapslowy”. Nic więc dziwnego, że starają się mieć swoich przedstawicieli w Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, którzy pilnują interesów zamkniętych i – z biegiem lat – coraz mniej licznych „klanów”.
Nie wszędzie jednak wygląda to tak samo. Są również przykłady naprawdę prężnego i odpowiedzialnego działania stowarzyszeń abstynenckich.
W Skierniewicach od lat funkcjonuje Stowarzyszenie „Ametyst”. Organizacja jest dotowana z budżetu miasta, ale pieniądze samorządowe stanowią tylko część jej budżetu.
– Ametyst to instytucja – mówią urzędnicy odpowiedzialni za politykę społeczną w Skierniewicach. – Dotacja dla stowarzyszenia to 80 tysięcy rocznie, ale przy skali działalności, jaką prowadzi, to naprawdę niewiele.
I trudno się z tą oceną nie zgodzić. Ametyst w Skierniewicach jest znany w całej Polsce jako pozytywny przykład działalności organizacji pozarządowej. Zajmuje się nie tylko samopomocą osób uzależnionych od alkoholu, ale prowadzi także grupy dla narkomanów, pomaga w przypadkach przemocy w rodzinie, a ponadto prowadzi bank żywności dla najuboższych. Szczególny nacisk kładzie się tam na pracę z młodzieżą.
Na tym jednak aktywność Ametystu się nie kończy. Organizacja prowadzi również całodobowy hostel dla ofiar przemocy, do którego trafiają kobiety – często matki z dziećmi – uciekające przed przemocą domową. Hostel zapewnia im nocleg oraz wsparcie psychologiczne.
W tym kontekście trudno w ogóle porównywać Ametyst z klubami abstynenckimi w Tomaszowie, gdzie drzwi często otwiera się o 17.00 i zamyka o 21.00, a zakres realnej pomocy jest bardzo ograniczony.
Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że skierniewickie stowarzyszenie prowadzi aktywną politykę pozyskiwania funduszy. Skutecznie aplikuje o środki z Ministerstwa Zdrowia, do różnego rodzaju fundacji oraz Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi.
Stowarzyszenie „Opoka” z Opoczna otrzymuje od swoich władz miejskich około 50 tysięcy złotych. Środki te przeznaczone są na działalność profilaktyczną dotyczącą choroby alkoholowej oraz narkomanii.
Zdroworozsądkowe podejście do tej sfery prezentują również władze Piotrkowa Trybunalskiego. Jeszcze niedawno z budżetu miasta finansowano działalność dwóch klubów abstynenckich, dziś na ten cel przeznacza się jedynie 30 tysięcy złotych. Pokrywane są z nich koszty mediów (czynsz, energia, telefon) jednego stowarzyszenia. Do tego dochodzi finansowanie dwóch świetlic środowiskowych, w tym jednej przyszkolnej (58 tysięcy złotych).
– Nie ma możliwości organizowania sobie jakichkolwiek wycieczek z publicznych pieniędzy – informują urzędnicy miejscy w Piotrkowie. – Jeśli członkowie stowarzyszenia chcą podróżować, to tylko za składki członkowskie.
Zdziwienie urzędniczki budzi natomiast wysokość środków przeznaczanych na ten cel w Tomaszowie Mazowieckim. – 140 tysięcy? Co pan opowiada? To bardzo wysoka kwota – mówi zaskoczona. – Nie jesteśmy od tego, by utrzymywać alkoholików. Tomaszów jest bardzo rozrzutny. Rozbawił mnie pan do łez.
Piotrków Trybunalski zamiast inwestować w stowarzyszenia prowadzące dla wielu osób mało przejrzystą działalność, stawia na edukację młodzieży, szkolenia pedagogów i nauczycieli. Uruchomiono tam również tzw. „pomarańczową linię”, gdzie odpowiednio przeszkoleni fachowcy udzielają pomocy osobom uzależnionym i ich rodzinom.
Piotrkowscy urzędnicy podkreślają także wagę rzetelnych sprawozdań. – U nas nie ma żadnego fałszu. Wszystko podlega ścisłej kontroli i dokładnie sprawdzamy, na co wydaje się nasze pieniądze – zapewniają.






















































Napisz komentarz
Komentarze