Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 15 lipca 2025 00:25
Reklama
Reklama

Piotr Krzyżowski: turyści czasem nie rozumieją, na czym polega pomoc i warunki, w jakich muszą pracować górscy ratownicy

Gdy w górach ogłoszony jest którykolwiek stopień zagrożenia lawinowego oznacza, że lawiny mogą zejść samoistnie. Nieumiejętność czytania stopni lawinowych nie zwalnia z odpowiedzialności za to, co może się w górach wydarzyć - podkreśla w rozmowie z PAP.PL himalaista i ratownik beskidzkiej grupy GOPR Piotr Krzyżowski.

PAP.PL: Ostatnio szeroko komentowane było zachowanie turystów, którzy wezwali na pomoc TOPR licząc na ewakuację śmigłowcem. Kiedy okazało się, że jest to niemożliwe ze względów pogodowych i ratownicy wyruszyli po nich pieszo, dwoje turystów samodzielnie zeszło z gór pozostawiając kolegę samego w górach. Schodząc mijali TOPR-owców, którym powiedzieli, że nie wiedzą nic o osobach wzywających i potrzebujących pomocy. Często dochodzi do takich sytuacji?

Reklama

Piotr Krzyżowski: Nie mam w zwyczaju komentować akcji, ale turyści czasem nie rozumieją, na czym polega pomoc oraz warunki, w jakich muszą pracować górscy ratownicy. Przekonanie, że w przypadku problemów w górach najlepiej wezwać śmigłowiec nie powinno nam na trwałe zostać w głowie. Czasami pogoda uniemożliwia lot śmigłowca. Zdarzało się już tak, że osoba wzywająca pomoc za pośrednictwem aplikacji RATUNEK była w niewielkiej odległości od schroniska, bądź zeszła ze szlaku i była 500 metrów od właściwej drogi, którą mogła dotrzeć bezpiecznie do celu. Wówczas nasza pomoc może ograniczyć się do nakierowania jej na zasadzie komunikatu przez telefon: „przejdź 200 metrów w prawo, tam natrafisz na właściwy szlak”. Wybierając się w góry musimy zastanowić się, jak GOPR w razie konieczności do nas dotrze. Zimą ratownik może przyjechać na skuterze czy na quadzie wyposażonym w gąsienice, ale najpewniej dotrze do nas na nartach skiturowych. Zatem czas dotarcia do wzywającego pomoc będzie wtedy dłuższy. ratownik zawsze reaguje adekwatnie do sytuacji. Ale trzeba brać poprawkę na to, że pogoda zmienia się w górach bardzo szybko.

PAP.PL: Jak się dobrze przygotować do wyjścia w góry?

P.K.: Najważniejsze jest to, żeby ich nie lekceważyć. Wyjście nawet w łatwy teren, np. na górę, na której jest ośrodek narciarski, gdzie trasy lub szlaki narciarskie są oświetlone, może stać się niebezpieczne, kiedy zmienimy kierunek. Często widuję w górach ludzi, którzy drogę oświetlają sobie komórką. Ale w ten sposób szybko rozładujemy telefon i nie będzie z nami kontaktu. A latarka czy czołówka to nie jest drogi sprzęt, więc warto go kupić.

Ludzie często zapominają o odpowiednim ubiorze – zakładają to, co mają na narty, czyli jedną grubszą kurtkę i grube spodnie. Taki zestaw nie nadaje się w góry. Dobra jest odzież termiczna, kilka warstw, które możemy zakładać i zdejmować w zależności od potrzeb. Przy wchodzeniu jest nam cieplej, ale gdy schodzimy ze szczytu, potrzebujemy jakiejś ochrony termicznej. Zawsze powinniśmy mieć ze sobą jakieś źródło energii, np. power bank oraz papierową mapę. Mapy w komórce działają wtedy, kiedy mamy zasięg. Dlatego przed wyjściem w góry ściągnijmy sobie na telefon obszar na mapie, w który się wybieramy. Wówczas będziemy ją mieć również w sytuacji braku zasięgu.

Wychodząc w góry warto też zainstalować w telefonie aplikację RATUNEK, która pozwala w sytuacji zagrożenia wezwać służby ratownicze. Jest w stanie przesłać ratownikom informację, że dana osoba potrzebuje pomocy nawet przy ograniczonym zasięgu. Dostaniemy dane o lokalizacji turysty, ale też o stanie naładowania baterii w jego telefonie. Kiedy widzimy, że telefon jest na granicy rozładowania, nie dzwonimy, żeby nie pogarszać sytuacji, tylko wysyłamy SMS: „przyjęliśmy twoje zgłoszenie, ratownicy są w drodze”. Nie wyobrażam sobie też wyjścia w góry bez sprawdzenia prognozy pogody. Wszystkie stacje ratownicze GOPR/TOPR mają na swoich stronach internetowych informacje o temperaturze czy pokrywie śnieżnej w danym rejonie.  Każdy ratownik rozpoczynając rano dyżur podaje temperaturę, ilość opadu dobowego, widoczność, jakość śniegu, jakie są warunki turystyczne, czy na szlakach jest zalodzony śnieg, czy jest lód, chlapa czy błoto.

PAP.PL: Jak należy czytać ostrzeżenie, kiedy np. jest lawinowa dwójka, a kiedy trójka?

P.K.: Stopnie lawinowe nie są podawane „na oko”. Nie jest tak, że dyżurny ratownik wychodzi przed schronisko, patrzy na śnieg i mówi „dużo napadało, dajemy trójkę”. Pomiar przeprowadzany jest bardzo dokładnie, do każdego pomiaru sporządzany jest raport, który jest archiwizowany, bo to jest nasza odpowiedzialność za ludzkie życie. Zarówno TOPR, jak i GOPR mają swoją służbę śniegowo-lawinową. Wykwalifikowani, wyszkoleni ratownicy, których zadaniem jest analiza zagrożenia lawinowego codziennie robią pomiary śniegu, jego temperatury, tego, jakiej jakość jest śnieg, czy doszło do skrystalizowania poszczególnych warstw, które tracą wówczas przyczepność. Jeśli ogłoszony jest którykolwiek stopień zagrożenia lawinowego, to znaczy, że lawiny mogą zejść samoistnie.

Nieumiejętność czytania lawinowych stopni nie zwalnia nas z odpowiedzialności za to, co może się w górach wydarzyć. Na szlakach często są znaki z ostrzeżeniem, że wchodzimy w obszar zagrożenia lawinowego. Jeżeli jest ogłoszona „dwójka”, czy „trójka” w obszarze, gdzie chcemy się poruszać, musimy zastanowić się, czy nie zmienić trasy, czy nie zmienić celu wędrówki lub zrezygnować z wyjścia. Jeśli jednak wybieramy się w góry, gdzie występuje zagrożenie lawinowe pamiętajmy o posiadaniu „ABC lawinowego” – zestawu, w którego skład wchodzą: detektor lawinowy, sonda i łopata. Nie musimy go kupować, bo nie jest to tani sprzęt. Można go wypożyczyć za w miarę rozsądne pieniądze.

PAP.PL: Co wpływa na powstawanie lawin?

P.K.: Są pewne czynniki lawinotwórcze, jak nachylenie stoku ponad 30 stopni, duży dobowy opad śniegu - powyżej 20 centymetrów, kiedy śnieg nie zdąży się związać z podłożem i jest lotny. Także zmienność temperatur – przechodzenie z dodatniej na minusową. Dochodzi wówczas do krystalizacji warstw śniegu i te kryształki tworzą warstwę lotną, co powoduje utratę stabilności pokrywy śnieżnej przez co napiętrzony śnieg przesuwa się  w dół. Istotnym czynnikiem lawinotwórczym jest też wiatr, który potrafi przenosić ogromne ilości śniegu i odkłada je w nieoczywistych miejscach. Czasami nie wiemy, jak wygląda topografia terenu. Może nam się wydawać, że widzimy naturalne wzniesienie, które w rzeczywistości okazuje się śnieżnym nawisem.

PAP.PL: W przypadku zejścia lawiny ile jest czasu na uratowanie zasypanej osoby?

P.K.: Jak popatrzymy procentowo na przeżywalność osób w lawinach, to kluczowe jest pierwsze 15 minut, by dotrzeć do poszkodowanego i udzielić pomocy. Niestety ratownik w tak krótkim czasie nie zawsze jest w stanie przybyć. Dlatego tak ważna jest pomoc osób towarzyszących i podjęcie przez nich pierwszych działań na lawinisku. W takim przypadku musimy zawsze obserwować stok, pod kątem zagrożenia zejścia lawiny wtórnej. Obecnie prowadzonych jest wiele kursów, na których można nauczyć właściwej obsługi „ABC lawinowego”.

PAP.PL: Założenie, że lawiny grożą nam tylko zimą jest błędne?

P.K.: We wrześniu zeszłego roku doszło do wypadku lawinowego w słowackiej części Tatr, w którym dwie osoby straciły życiu. Wydaje się to nieprawdopodobne, bo teoretycznie wtedy nie  powinno być lawin. Tymczasem w żlebie doszło do kumulacji, zebrał się olbrzymi rezerwuar śniegu, który zszedł i zmiótł te dwie osoby. Nie ma mocnych, jeśli chodzi o lawiny. To jest żywioł i trzeba pamiętać o tym, że lawiny nie schodzą tylko zimą.

PAP.PL: Zdarza się, że turyści nie potrafią docenić udzielonej przez was pomocy? Dochodzi do procesów?

P.K.: Poszkodowani niejednokrotnie są bardzo roszczeniowi. Dochodzi do sytuacji kiedy ratownicy są filmowani przez rodzinę poszkodowanego czy przez niego samego. W niektórych przypadkach kończy się to pozwaniem GOPR i procesem. ratownicy opiekują się też narciarzami. To komercyjna część działalności GOPR. Rano robimy przejazd techniczny trasy, sprawdzamy wszystkie niebezpieczne miejsca i zwracamy uwagę pracownikom ośrodka, żeby dobrze je zabezpieczyli. Kiedy trasa jest bezpieczna oddajemy ją do użytku narciarzy.

PAP.PL: Na Słowacji jest obowiązek zakupu ubezpieczenia dla osób, które wybierają się w góry. Czy takie rozwiązanie sprawdziłoby się u nas?

P.K.: Dyskusje na ten temat często przetaczają się w mediach, gdy dojdzie do głośnej akcji ratowników górskich. Dla nas nie ma znaczenia, czy turysta posiada ubezpieczenie czy też nie, ponieważ naszym obowiązkiem wynikającym z przyrzeczenia ratowniczego jest „na każde wezwanie naczelnika bez względu na stan pogody udać się w góry, aby nieść pomoc ludziom jej potrzebującym”.

Pamiętam pilotażowy program wprowadzony w jednym z Parków Narodowych, w ramach którego za złotówkę można było dokupić do biletu ubezpieczenie turystów. Skala osób, które z takiej formy skorzystały była stosunkowo niewielka. Część turystów wolała tę złotówkę mieć w kieszeni niż gwarancję bezpieczeństwa wynikającą z ubezpieczenia.

Rozmawiała Klaudia Grzywacz 

Reklama

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Igor MatuszewskiIgor Matuszewski

Radni Koalicji Obywatelskiej oceniają ludzi przez pryzmat własnego... Ja. Tropią, donoszą i robią dużo szumu wokół samych siebie. Często poniżają inne osoby w internecie, podważają zaufanie, naruszają dobra osobiste

Donos jaki, złożyli na prezydenta Marcina Witko, radni tomaszowskiej Koalicji Obywatelskiej, żyje od kilku miesięcy, niejako własnym życiem. Postępowanie wyjaśniające, jak już wcześniej informowaliśmy, prowadzi Prokuratura Okręgowa w Siedlcach. Śledczy wciąż proszą o dosyłanie nowych dokumentów, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że albo brak im podstawowej wiedzy, albo też przepisują literalnie fragmenty doniesienia. W dokumentach i pismach mylą firmy, a nawet województwa. Trudno się dziwić, bo gołym okiem widać, że "afera" nakręcana jest politycznie. Problem jest bardzo poważny, bo nie dotyczy tylko Prezydenta Marcina Witko. Okazuje się bowiem, że grupka lokalnych działaczy, w akcie politycznej lub osobistej zemsty, może jechać do współpracowników Ministra Bodnara, którzy następnie zarządzą "śledztwa" na zlecenie swoich partyjnych kolegów, w stosunku do dowolnej osoby. W ten sposób można rozpocząć pogoń za królikiem. Reszty dokonają zaprzyjaźnione media. Za kilka lat, sprawa zostanie zapewne umorzona, ale komuś zostanie zniszczone życie. I to w sensie bardzo dosłownym. W ten sposób potraktowano wcześniej Grzegorza Haraśnego, oraz Tadeusza Adamusa. Obaj politycy Platformy, zostali zaszczuci przez swoich kolegów i "dziennikarzy". Zarówno dla jednego, jak i drugiego zakończyło się to śmiercią.
Mariusz StrzępekMariusz Strzępek

Pan radny Kazimierz Mordaka w niespełna rok samorządowej kadencji stał się czołowym hejterem tomaszowskiej Platformy Obywatelskiej. W pełnych pogardy wpisach poddaje krytyce każdego, kto tylko mu się z jakichś powodów nie podoba. Tymczasem radnemu brakuje podstawowej wiedzy, niezbędnej do sprawowania mandatu

Bohaterowie literaccy, komiksowi, historyczni często posiadają własne konie. Słynny ostatnio Zorro jeździł na Tornado, Don Kichot dosiada Rosynanta, Aleksander Wielki, z kolei Bucefała. Miał Kasztankę, marszałek Piłsudski. A i Napoleon był dumny ze swego Marengo. Tymczasem tomaszowscy samorządowcy mogą zasłynąć co najwyżej tym, że z własnymi końmi na rozumy się zamienili. Trochę złośliwy wstęp, ale jest odpowiedzią na złośliwości kierowane w moim kierunku, wypada więc odpłacić końskim dowcipem, bo bardziej subtelnego adresat mógłby nie zrozumieć. Tomaszowscy radni Koalicji Obywatelskiej z Rady Powiatu Tomaszowskiego takie wrażenie niestety robią. Brak wiedzy merytorycznej próbują nadrabiać internetowym hejtem. Ludzie ci oporni są na wiedze nie tylko wynikającą z lektury książek, aktów prawnych, obowiązującego orzecznictwa, ale też z doświadczenia. Można wybaczyć takie zachowanie panu Kazimierzowi Mordace, który w telewizji chwali własnego wnuczka, który nie lubi się uczyć, ale za to nauczył się jeździć ciągnikiem, ale pozostałym już chyba nie. Wszak uważają się lepszy gatunek ludzki, z pogarda traktujący otoczenie oraz każdego, kto myśli inaczej. O co chodzi? Już wyjaśniam
Reklama

Trwają rozmowy ws. połączenia partii PO, Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej

Rzeczniczka klubu KO Dorota Łoboda potwierdziła w Studiu PAP, że trwają rozmowy mające na celu połączenie Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej. Nie ma między nami znaczących różnic programowych, po połączeniu partia mogłaby funkcjonować pod nazwą Koalicja Obywatelska - dodała.Data dodania artykułu: 14.07.2025 17:00
Trwają rozmowy ws. połączenia partii PO, Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej

57,8 proc. Polaków popiera przywrócenie kontroli na granicach z Niemcami i Litwą

57,8 proc. Polaków popiera decyzję rządu o czasowym przywróceniu kontroli na granicach z Niemcami i Litwą – wynika z najnowszego sondażu Opinia24 przeprowadzonego na zlecenie RMF FM. Decyzję tę krytycznie oceniło 10,2 proc. respondentów.Data dodania artykułu: 14.07.2025 11:08
57,8 proc. Polaków popiera przywrócenie kontroli na granicach z Niemcami i Litwą

Prezes UOKiK: w 2025 r. z tytułu kar przedsiębiorcy wpłacili do budżetu ponad 160 mln zł

Od początku 2025 r. przedsiębiorcy wpłacili do budżetu państwa ponad 160 mln zł w formie kar, które nałożył na nich UOKiK - poinformował PAP prezes Urzędu Tomasz Chróstny. W 2024 roku UOKiK nałożył kary w wysokości blisko 1 mld zł.Data dodania artykułu: 14.07.2025 10:52
Prezes UOKiK: w 2025 r. z tytułu kar przedsiębiorcy wpłacili do budżetu ponad 160 mln zł

Politycy PiS: po wyborach parlamentarnych w 2023 r. w PiS nastąpiła ewolucyjna zmiana pokoleniowa

Po wyborach parlamentarnych w 2023 r. zarówno w partii jak i w strukturze klubu PiS nastąpiła zmiana pokoleniowa, która odbywa się w sposób spokojny, ewolucyjny, nie na zasadzie „szarpanin” w ugrupowaniu - podkreślają w rozmowie z PAP politycy Prawa i Sprawiedliwości.Data dodania artykułu: 13.07.2025 12:21
Politycy PiS: po wyborach parlamentarnych w 2023 r. w PiS nastąpiła ewolucyjna zmiana pokoleniowa

Psychologia znów najpopularniejszym kierunkiem na Uniwersytecie Łódzkim - 15 chętnych na miejsce

Psychologia znów była najpopularniejszym kierunkiem wybieranym przez przyszłych studentów podczas tegorocznej rekrutacji na Uniwersytecie Łódzkim. O jedno miejsce na tym kierunku ubiegało się blisko 15 osób. Popularne były też biologia kryminalistyczna i filologia angielska.Data dodania artykułu: 12.07.2025 15:42
Psychologia znów najpopularniejszym kierunkiem na Uniwersytecie Łódzkim - 15 chętnych na miejsce

Minister kultury: Obława Augustowska największą masową zbrodnią na cywilach w Europie po II wojnie światowej

Dokonana 80. lata temu przez sowietów na Polakach tzw. Obława Augustowska, w której zginęło ponad 600 działaczy podziemia niepodległościowego, była największą masową zbrodnią na cywilach w Europie po II wojnie światowej - oceniła minister kultury i dziedzictwa narodowego Hanna Wróblewska.Data dodania artykułu: 12.07.2025 15:38
Minister kultury: Obława Augustowska największą masową zbrodnią na cywilach w Europie po II wojnie światowej

NFOŚiGW: w nowym „Czystym Powietrzu” zawarto umowy na 100 mln zł

Od startu nowej edycji programu „Czyste Powietrze” zawarto umowy na 100 mln zł - podał PAP wiceszef NFOŚiGW Robert Gajda. W ciągu trzech miesięcy złożono 14 tys. kompletnych wniosków o dotacje; do prokuratury i policji trafiło prawie 300 zgłoszeń ws. potencjalnych nadużyć wobec beneficjentów programu - dodał.Data dodania artykułu: 12.07.2025 10:26
NFOŚiGW: w nowym „Czystym Powietrzu” zawarto umowy na 100 mln zł

Sondaż CBOS: KO - 28 proc., PiS - 27 proc., Konfederacja - 12 proc.

W lipcu największym poparciem cieszy się KO - 28 proc., na drugim miejscu znalazło się PiS z poparciem 27 proc., a na trzecim - Konfederacja, na którą głos chce oddać 12 proc. badanych - wynika z sondażu CBOS.Data dodania artykułu: 11.07.2025 21:31Liczba komentarzy artykułu: 1
Sondaż CBOS: KO - 28 proc., PiS - 27 proc., Konfederacja - 12 proc.
Reklama

Polecane

Harry Potter  Mini Maraton cz. 3-4Zapraszamy do kina na leżakachLetnie spotkania informacyjne o KSeFSłodka Niedziela w SkansenieRusza remont betonowego odcinka trasy S8 – od poniedziałku utrudnienia34. pielgrzymka Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze pod hasłem „Jesteśmy nadzieją”Dietetyczka: w wakacje łatwiej zadbać o zdrowie i sylwetkęMinister kultury: Obława Augustowska największą masową zbrodnią na cywilach w Europie po II wojnie światowejKamil Cyran odchodzi z LechiiGrad bramek na NowowiejskiejKoncert zespołu Arete - Letnia Scena ArtystycznaSondaż CBOS: KO - 28 proc., PiS - 27 proc., Konfederacja - 12 proc.
Reklama
Reklama
Reklama
Radni KO mają tylko jeden cel polityczny. Dopaść Marcina Witko

Radni KO mają tylko jeden cel polityczny. Dopaść Marcina Witko

Donos jaki, złożyli na prezydenta Marcina Witko, radni tomaszowskiej Koalicji Obywatelskiej, żyje od kilku miesięcy, niejako własnym życiem. Postępowanie wyjaśniające, jak już wcześniej informowaliśmy, prowadzi Prokuratura Okręgowa w Siedlcach. Śledczy wciąż proszą o dosyłanie nowych dokumentów, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że albo brak im podstawowej wiedzy, albo też przepisują literalnie fragmenty doniesienia. W dokumentach i pismach mylą firmy, a nawet województwa. Trudno się dziwić, bo gołym okiem widać, że "afera" nakręcana jest politycznie. Problem jest bardzo poważny, bo nie dotyczy tylko Prezydenta Marcina Witko. Okazuje się bowiem, że grupka lokalnych działaczy, w akcie politycznej lub osobistej zemsty, może jechać do współpracowników Ministra Bodnara, którzy następnie zarządzą "śledztwa" na zlecenie swoich partyjnych kolegów, w stosunku do dowolnej osoby. W ten sposób można rozpocząć pogoń za królikiem. Reszty dokonają zaprzyjaźnione media. Za kilka lat, sprawa zostanie zapewne umorzona, ale komuś zostanie zniszczone życie. I to w sensie bardzo dosłownym. W ten sposób potraktowano wcześniej Grzegorza Haraśnego, oraz Tadeusza Adamusa. Obaj politycy Platformy, zostali zaszczuci przez swoich kolegów i "dziennikarzy". Zarówno dla jednego, jak i drugiego zakończyło się to śmiercią.
Kamil Cyran odchodzi z Lechii

Kamil Cyran odchodzi z Lechii

To koniec pewnej ery. Po niemal 15 latach w zielono-czerwonych barwach z Lechią Tomaszów Mazowiecki żegna się Kamil Cyran – zawodnik, który przez lata był symbolem wierności, oddania i piłkarskiej pasji. Jego historia to coś więcej niż statystyki – to serce, charakter i tysiące minut walki dla tomaszowskiego klubu.
Reklama
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama