Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 22:09
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

Paweł Maślona: "Kos" to opowieść o tym, że przemoc rodzi przemoc

"Kos" to opowieść o tym, że przemoc rodzi przemoc; wojna w Ukrainie sprawiła, że wszystko, co zostało napisane w scenariuszu, nabrało realnego wydźwięku - powiedział PAP Paweł Maślona. Z okazji zbliżającej się kinowej premiery filmu przypominamy wywiad przeprowadzony we wrześniu ub.r. w Gdyni.

"Kos", przez samych twórców filmu nazywany jest westernem kościuszkowskim, jego scenariusz napisał debiutant Michał A. Zieliński. Klimat opowieści jest porównywany do dzieł Quentina Tarantino. Ukazana w sposób absurdalny i groteskowy przemoc przeplata się tu z czarnym humorem.

Akcja rozpoczyna się w 1794 roku. Generał Tadeusz "Kos" Kościuszko (w tej roli Jacek Braciak) wraca do kraju w towarzystwie swojego przyjaciela, ocalonego z niewoli Domingo (Jason Mitchell). Chce zmobilizować polską szlachtę i chłopów do udziału w postaniu przeciwko Rosjanom. Podczas konnej podróży ratuje życie chłopu katowanemu na łące przez swego pana. Jednak Kos jest już na celowniku rosyjskiego rotmistrza Dunina (Robert Więckiewicz), który ściga go z listem gończym. Nieopodal szlachcic Duchnowski (Andrzej Seweryn) coraz bardziej podupada na zdrowiu. Jego nieślubny syn Ignac (Bartosz Bielenia) - owoc przelotnego romansu ze służącą, która odeszła w tajemniczych okolicznościach – marzy o awansie społecznym i majątku. Chłopak otrzymuje od Duchnowskiego zapewnienie, że uwzględni go w testamencie. Gdy właściciel dworu umiera, przyrodni brat Ignaca Stanisław (Piotr Pacek) stara się za wszelką cenę być pierwszym, który otworzy testament. Jednak bękart przechytrza go i ucieka z dokumentem. W ciągu dwóch dni musi dostarczyć go do krakowskiego sądu, by udowodnić swój tytuł szlachecki.

PAP: "Kos" to zupełnie nowe podejście do polskiego kina historycznego. Udowodniliście, że ono wcale nie musi z dokumentalną precyzją odzwierciedlać faktów, by oddać konkretne wnioski płynące z historii. Jak udało się wam w duchu tarantinowskim zawrzeć pierwiastek polskości?

Paweł Maślona: Początek pracy nad filmem to dość tajemniczy proces. Pomysły skądś przychodzą, a my sami nie wiemy, co podpowiada nam określone rozwiązania. Uważam, że są tematy, które domagają się opowiedzenia poprzez sztukę. Nigdy nie chciałbym stworzyć obrazu historycznego, który w tradycyjny sposób przybliża jakąś postać albo ważne zdarzenie z historii Polski. Dla mnie to nie jest wystarczający powód, by robić kino. Film – niezależnie od tego, czy jego akcja rozgrywa się współcześnie czy w przeszłości – to przede wszystkim opowieść, która musi mnie czymś ujmować, musi czemuś służyć. Zawsze chcę mówić o dzisiejszym świecie coś, co rezonuje ze mną i czym chciałbym podzielić się z widzami. Tym razem w pierwszej kolejności poczułem potrzebę zmierzenia się z tematem przemocy. Oczywiście, w "Kosie" znajdziemy więcej znaczących kontekstów. To, jak interpretuje się dany film, zależy w dużej mierze od tego, kiedy go oglądamy. Często okazuje się on historią o czymś innym niż początkowo nam się wydawało.

PAP: Odczytujemy ten film w kontekście trwającej w Ukrainie rosyjskiej inwazji. "Kos" jest antywojennym manifestem, w którym pokazujecie ziemię strawioną walką, zakorzenienie przemocy, stan immanentnej wojny. Sytuacja za wschodnią granicą wpłynęła na akcenty opowieści?

P.M.: Dla mnie to opowieść o tym, że przemoc rodzi przemoc. Niczego nie zmienialiśmy. Po prostu wojna sprawiła, że wszystko, co zostało napisane w scenariuszu, nabrało zupełnie innego, realnego wydźwięku. Zmodyfikowałem może jedną kwestię Jacka Braciaka w finałowej sekwencji, ponieważ uznałem, że idealnie pasuje do tego filmu - znacznie bardziej niż tekst oryginalnie zapisany w scenariuszu. Ale reszta rzeczy była już w nim zawarta. To łączy się z tym, o czym mówiłem na początku. Sądzę, że to na swój sposób magiczne, bo przecież nie byliśmy w stanie przewidzieć, że wybuchnie wojna. Tymczasem sytuacja w Ukrainie spowodowała, że "Kos" stał się tak bardzo aktualny, że trafił w swój czas.

PAP: W tym obrazie demitologizujesz Polskę szlachecką, rozprawiasz się z narodowymi cechami Polaków, wśród których honor, duma, upór zajmują istotne miejsce. Brakowało ci tego rozliczenia w polskim kinie?

P.M.: Kiedy myślę o polskim kinie historycznym, odnoszę wrażenie, że w większości są to próby ukazania naiwnej wizji rzeczywistości, która nie miała prawa nigdy się wydarzyć. Mam tu na myśli rzeczywistość, w której bohaterowie są nieskazitelni, myślą tylko o Polsce, są patriotami, wolnościowcami i nie można powiedzieć o nich nic złego. Takie wizje najczęściej trochę infantylizują historię. Dzieje się tak, ponieważ towarzyszą im inne motywacje niż te, które powinny towarzyszyć twórcom. Bo przecież zawsze chodzi o to, żeby opowiedzieć ludzki dramat, dotknąć prawdy o człowieku. Nie da się powiedzieć czegoś prawdziwego o człowieku, jeśli myśli się o nim przez pryzmat funkcji, którą pełnił - jako o żywym pomniku albo bohaterze przez wielkie "B". Kiedy na ekranie brakuje "pierwiastka ludzkiego", widz od razu wyczuwa, że coś jest nie tak. Ogląda postacie, w które nie wierzy.

PAP: Po świetnie przyjętym "Ataku paniki" ten film – ze względu na wielką, imponującą skalę – był dla ciebie swego rodzaju egzaminem dojrzałości?

P.M.: Tak, był w pewnym sensie egzaminem dojrzałości, ale na szczęście mogłem go zdawać razem ze wspaniałymi aktorami i współpracownikami. Chciałbym wymienić wśród nich zwłaszcza nieobecnego w Gdyni autora zdjęć Piotrka Sobocińskiego, fantastycznego filmowca, który ogromnie mnie wspierał. To był naprawdę bardzo trudny, wymagający film. Mieliśmy dużo prób, przygotowań i – co najważniejsze - pasji, dzięki której wszyscy chcieliśmy walczyć o możliwie jak najlepszy efekt.

PAP: Pamiętasz, kiedy nastał ten moment, w którym poczułeś satysfakcję, że powstaje dokładnie taka opowieść, którą chciałeś pokazać?

P.M.: Zwykle ten proces polega w znacznej mierze na tym, że wyświetlam sobie w głowie film na różne sposoby. Oglądam go w mojej wyobraźni i zastanawiam się, czy to jest "to" czy jeszcze nie. Wtedy wszystko jest tajemnicze, nieokreślone. Dopiero na planie znajduje swój wyraz. Z tego, co pamiętam, chyba mniej więcej w połowie zdjęć pomyślałem, że może nam się uda. To było tak skomplikowane, że nie miałem pewności, ale przynajmniej pojawiło się poczucie, że idziemy w dobrą stronę.

PAP: Tytuł mógłby sugerować, że to Tadeusz Kościuszko będzie prowadzić widza przez cały film. Tymczasem na pierwszoplanowego bohatera wyrasta szlachecki bękart Ignac. Jednak "Kos" to tak naprawdę cała panorama pełnoprawnych postaci. Od początku taki był zamysł?

P.M.: Tak. Już w podstawowym koncepcie Michała Zielińskiego Ignac był głównym bohaterem i wszystkie najważniejsze składowe już się tam znajdowały – Kos, czarny adiutant, pomysł, że wszyscy spotkają się w jednym miejscu. Później nasza praca z aktorami polegała w dużej mierze na tym, żeby maksymalnie pogłębić tych bohaterów i zbudować relacje między nimi. Naprawdę rzadko zdarzają się charaktery tak wyraziste, pozwalające aktorom na granie z lekkim, a czasem nawet mocniejszym przerysowaniem. Wiem, że mieli wielką radość z tego, że mogą je zagrać.

PAP: Faktycznie, w "Kosie" jest sporo groteski, ale sięgacie po różne, wieloznaczne środki. Jak określiłbyś barwę tego filmu?

P.M.: Sądzę, że on ma dużo kolorów i bardzo go za to lubię. Pewnie najbliżej mu do kina zemsty, jednak jest tam też trochę westernu, tragikomedii, horroru, dramatu. Właściwie nie do końca wiem, co to jest, ale podobają mi się nieoczywiste formy, które potrafią się mienić, przechodzić z jednego stanu w drugi, wywoływać w widzach skrajne emocje.

PAP: Jak udało ci się przekonać do udziału w filmie osoby dawno niewidziane na ekranie, jak Joanna Szczepkowska?

P.M.: Nawet nie było to trudne. Joasi spodobał się scenariusz i bardzo chciała zagrać w "Kosie". Chciałbym jeszcze wspomnieć, że Joasia była pomysłem Nadii Lebik, która odpowiadała za casting. Jestem jej ogromnie wdzięczny za to, co zrobiła, i za wszystkie pomysły, które wniosła do filmu.

PAP: Poza obrazami Tarantino jakie były twoje najważniejsze filmowe punkty odniesienia, kiedy pracowałeś nad "Kosem"?

P.M.: Silną referencją - zwłaszcza w kontekście wymyślania finałowej sekwencji walki, gdzie inspirowałem się "Nędznymi psami" – był Sam Peckinpah. Przygotowując się do pracy, oglądałem sporo westernów. Zrobiłem sobie też retrospektywę podgatunku horroru, jakim jest home invasion. Wróciłem do filmów o tym, jak agresorzy próbują wbić się do domu bohatera. Miałem wielkie pragnienie, żeby zmierzyć się z tym i spróbować opowiedzieć kawałek takiej historii.

Rozmawiała Daria Porycka (PAP)

Rozmowa z Pawłem Maśloną odbyła się we wrześniu ub.r. podczas 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie "Kosa" doceniono Złotymi Lwami. Od piątku 26 stycznia obraz będzie można oglądać w kinach. (PAP)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Reklama

Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Podczas Global Retail Banking Innovation Awards 2025 magazynu The Digital Banker Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes zarządu Nest Banku, otrzymał tytuł Digital Banker of the Year (Central Europe). W tym samym konkursie Nest Bank zdobył jeszcze dwa wyróżnienia za projekt N!Asystenta: Excellence in Digital Innovation - Poland oraz Best Technology Implementation by a Retail Bank - Europe.Data dodania artykułu: 02.12.2025 17:58
Janusz Mieloszyk, pierwszy wiceprezes Nest Banku, z tytułem Digital Banker of the Year

Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Blisko 10,4 mld zł w 2026 r. oszczędności w NFZ miałyby przynieść zmiany przedstawione przez resort zdrowia Ministerstwu Finansów. Zakładają one m.in reformę wynagrodzeń, limity w poradniach specjalistycznych i korekty na listach darmowych leków dla dzieci i seniorów; plan krytykuje opozycja z PiS.Data dodania artykułu: 01.12.2025 19:38
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło propozycje oszczędności. Kolejne zmniejszenia limitów

Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Prezes UOKiK nałożył na spółkę Jeronimo Martins Polska, właściciela Biedronki, karę blisko 105 mln zł za wprowadzenie klientów w błąd podczas ubiegłorocznych akcji promocyjnych - poinformował w poniedziałek urząd. Biuro prasowe sieci Biedronka podkreśliło, że nie zgadza się z decyzją i zaskarży ją do sądu.Data dodania artykułu: 01.12.2025 12:04
Prawie 105 mln zł kary dla Jeronimo Martins Polska za wprowadzanie klientów w błąd ws. promocji

Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie

71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u w sklepach internetowych, hotelach, biurach podróży i wypożyczalniach - wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie serwisu ChronPESEL.pl i Krajowego Rejestru Długów.Data dodania artykułu: 01.12.2025 11:42
Badanie: 71 proc. Polaków nie chce podawać PESEL-u m.in. w internecie
ReklamaSklep Medyczny Tomaszów Maz.
Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie

Koncert Czesława Mozila „Solo” w Niebowie (Wincentynów) – wyjątkowy wieczór w domowym salonieJuż 18 stycznia 2026 roku (niedziela) o godz. 17:00 Czesław Mozil zaprasza na jedyne w swoim rodzaju wydarzenie muzyczne — koncert "Czesław Mozil Solo – w mieszkaniu". Miejsce: niewielka wieś Wincentynów (gmina Sławno, powiat opoczyński), blisko Opoczna, w malowniczym zakątku województwa łódzkiego. Prywatna przestrzeń – salon domu – stanie się areną bliskiego spotkania artysty z publicznością.Miejsce pełne folklorystycznego klimatuWincentynów to kameralna miejscowość — według danych z 2021 r. liczy zaledwie 179 mieszkańców W sąsiedztwie znajduje się prywatny miniskansen "Niebowo", prezentujący tradycyjną wiejską architekturę regionu opoczyńskiego: chatę ze strzechą, ziemiankę, stodółkę i autentyczne wnętrza izby białej, kuchni i sieni.  Ta nieoczywista, serdeczna sceneria doskonale komponuje się z domowym klimatem koncertów Mozila.Co czyni ten wieczór wyjątkowymBliskość artysty: Czesław zagra niemal jak "u sąsiada" — w salonie, na kanapie, czasem na podłodze, a może ktoś usłyszy go z kuchni. Ta forma koncertu wyczarowuje atmosferę kameralności i autentycznego kontaktu.Unikalna formuła: To połączenie solowego show muzycznego i błyskotliwego stand-upu — pełne inteligentnych obserwacji, humoru i muzycznych emocji.Repertuar: Poza znanymi piosenkami, usłyszymy utwory z ostatnich albumów oraz premiery nowych nagrań, które trafią na kolejną płytę.Aktualny czas twórczy: Mozil zdobył tegoroczną Festiwalową Nagrodę Opola za piosenkę „Ławeczka”, singiel „Leń” z „Akademii Pana Kleksa 2” stał się hitem, a jego album „Inwazja Nerdów vol. 1” zdobył Fryderyka w 2025 roku.Kilka faktów o artyścieUrodzony w 1979 r. w Zabrzu, wykształcony akordeonista (Król. Duńska Akademia Muzyczna w Kopenhadze) Twórca złożonych dzieł: muzyka, teksty, aktorstwo dubbingowe (np. Olaf z "Krainy Lodu"), osobowość TVLaureat licznych nagród: Fryderyków, nagrody opolskiego festiwalu, platynowych płytStyl znany z połączenia kabaretu, folku, punka i inteligentnego humoru — trudno zamknąć go w jednym słowie Szczegóły wydarzeniaData: 18 stycznia 2026 (niedziela), godz. 17:00Miejsce: dom mieszkalny w Wincentynowie k. Opoczna („Niebowo”)Bilety: tylko 40 sztuk, cena 130 zł — dostępne na stronie: [biletomat.pl]Więcej informacji na: wydarzenie na FacebookuTaki koncert to znakomita okazja, by przeżyć muzykę i humor Mozila w najbardziej osobistej formie. To więcej niż performance — to spotkanie, które zostaje w pamięci na długo.Data rozpoczęcia wydarzenia: 18.01.2026

Polecane

O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrze

O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrze

Dawno nic nie wzbudzało takich emocji jak odwoływanie i powoływanie Zarządu Powiatu Tomaszowskiego. Źle się dzieje w państwie duńskim - zawołał by zapewne Hamlet, a zrozpaczona Ofelia... sami wiecie co zrobiła... Ujmując to w nieco mniej szekspirowskim stylu nic złego się nie stało, a informacje, jakie pojawiają się w internecie są albo niekompletne, albo mocno jednostronne. Większość dnia wczoraj spędziłem na rozmowach z radnymi i czytaniu internetowych wpisów i komentarzy. Przeciętnemu odbiorcy trudno to jednak ułożyć w spójną całość. Bo wszyscy mają tu rację, ale równocześnie nikt jej tu nie ma. Niemożliwe? No to sprawdźmy. Proszę jedynie o to, by nikt nie poczuł się dotknięty. nie zamierzam nikogo obrażać. Opisuję jedynie to, co usłyszałem i co miałem możliwość obserwować.Data dodania artykułu: Dzisiaj, 13:22 Liczba komentarzy: 11 Liczba pozytywnych reakcji czytelników: 3
Strzelcy wyborowi na morzuW pracowni fotograficznej zrobiło się świątecznie na długo przed 6 grudnia.Ponad doba na mrozie. Jak 76-latek przeżył w lesie i jak służby zdołały do niego dotrzeć?Żołnierze 25. Brygady Kawalerii Powietrznej na ostatniej prostej przed misją KFORO tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrzePŚ w łyżwiarstwie szybkim: Polacy w Heerenveen walczą o igrzyska w MediolanieW najbliższą niedzielę sklepy będą otwarteCo ChatGPT ma do powiedzenia na temat wyboru nowego Starosty? Sprawdziliśmy„Anioły są wśród nas” – Gala tomaszowskich wolontariuszyOperacja „TOR”: tomaszowska policja i Straż Ochrony Kolei wzmacniają patrolowanie szlaków kolejowychŚmigłowce nad skałami Jury. 7. Batalion Kawalerii Powietrznej na poligonie marzeńHejt czy nadzór? Kulisy odejścia dyrektorki i nowy start domu dziecka „Słoneczko”
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: Uśmiechnięta radnaTreść komentarza: Jacy wyborcy, takie rządy... jak się dba, tak się ma!Źródło komentarza: W powiatowym Matrixie wszystko bez zmianAutor komentarza: Edek z fabryki kredekTreść komentarza: Zróbcie mnie starostą...ja dla was wszystko zrobię...i obiecam...pracowałem kiedyś w cyrku więc mam dobre referencje.Źródło komentarza: O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrzeAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Powyższy materiał pokazuje dwie samorządowe bajki: samorząd gminny (Gmina Miasto Tomaszów Mazowiecki) i samorząd powiatowy. W obydwu samorządach formalno-prawnie jest jednakowo. Stanowiącymi organami samorządowymi są: (gmina) wójt gminy i rada gminy, (powiat) starosta powiatu i rada powiatu. Jednak te dwie bajki znacznie różnią się od siebie. Bajka nr 1. W ginach wiejskich i miejskich w/w organy samorządowe są wybierane BEZPOŚREDNIO, czyli przez mieszkańców gminy/miasta. Jeżeli wójt/prezydent podpadną społeczności gminy, w drodze referendum na wniosek mieszkańców można cwaniaków odwołać i zorganizować nowe wybory. Takich referendów i nowych wyborów w różnych gminach już trochę było. Dlatego nad wójtami/prezydentami gmin/miast ciąży ten miecz Damoklesa w postaci groźby ich wykasowania przez ludzi. I Prezydent Witko też ciągle pamięta o tym, że nie może zawieść ludzi, którzy Jego wybrali, a poza tym wie, że ten urząd to nie tylko jest to dobry stołek, ale i służenie społeczeństwu miasta . Bajka nr 2. W powiatach jest trochę inaczej. Rada powiatu jest wybierana też w wyborach BEZPOŚREDNICH, ale tu już powstają "kumitety wyborce" i to te "kumitety" tworzą listy wyborcze kandydatów poszczególnych, półprzestępczych partii wyborczych. I potem są wybory, durni wyborcy wybierają równie durnych radnych powiatowych, a ci durnowaci radni (lokalne polytycne cwaniaczki z miodem w uszach) wybierają w wyborach pośrednich takie społeczne i samorządowe zero. I tego zera nie można odwołać w drodze referendum, a tylko poprzez radę powiatu. Podsumowanie. Czy Prezydent Miasta Tomaszowa Mazowieckiego może rozmawiać z takimi zerem o wspólnej polityce samorządowej miasta i powiatu?!Źródło komentarza: O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrzeAutor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: Najlepiej nowe wybory ale jak zauważył autor połowa radnych by mie przeszła więc stołków będą pilnowaćŹródło komentarza: O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrzeAutor komentarza: ixiTreść komentarza: Mistrzu: ten pan Kowalczyk uwielbia taki burdel w powiatowym samorządzie, a szczególnie totalny syf w samym starostwie powiatowym. Tylko i wyłącznie dzięki takiemu burdelowi i syfowi ciągle tam siedzi (celowo nie piszę, że ciężko pracuje, bo byłoby to kłamstwo).Źródło komentarza: O tym nikt Wam nie opowie. W powiatowym kuluarach wrzeAutor komentarza: Figo-fagoTreść komentarza: Jadziunia: ten człowiek jeszcze nie odchodzi tylko po prostu idzie na emeryturkę.Źródło komentarza: Konkurs na dyrektora PCPR. Jedna kandydatura, zmiana władzy i sporo znaków zapytania
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama