Z projektu opisywanego w lokalnych analizach wynika, że dochody powiatu mają wynieść 245,1 mln zł, a wydatki 279,0 mln zł. Różnica to niemal 34 mln zł deficytu budżetowego, który – zgodnie z założeniami – ma zostać w całości pokryty długoterminowym kredytem. To kolejny rok, w którym inwestycyjny apetyt wyprzedza realne możliwości finansowe samorządu. Według przedstawionych wyliczeń, łączny dług powiatu może zbliżyć się do 130 mln zł, a relacja zadłużenia do dochodów (w ujęciu WPF) może przekroczyć 64 proc.
Kluczowy problem jest strukturalny: powiaty w Polsce w dużym stopniu opierają się na pieniądzach „z góry” – dotacjach i subwencjach – a dochody własne są ograniczone. W przypadku Tomaszowa w prognozach to ok. 35 mln zł, czyli poniżej 15 proc. wpływów; reszta to m.in. udziały w PIT i CIT oraz transfery państwowe. W praktyce oznacza to, że gdy rosną koszty stałe (płace, energia, utrzymanie jednostek), pole manewru robi się bardzo wąskie, a każdy większy projekt kończy się kredytem – i kolejnymi kosztami obsługi długu.
Największym „pożeraczem” pieniędzy od lat pozostaje oświata. Na 2026 r. wydatki oświatowe oszacowano na ponad 127 mln zł. I tu zaczyna się wątek, który budzi dziś największe emocje: w planie inwestycji zapisano łącznie 23,9 mln zł na przedsięwzięcia oświatowe, z czego aż 22 mln zł ma pójść na budowę budynku kształcenia zawodowego przy „Samochodówce”. Zwolennicy wskazują, że szkolnictwo zawodowe wymaga nowoczesnej bazy i że to inwestycja w rynek pracy. Przeciwnicy odpowiadają: przy obecnych trendach demograficznych dokładanie kolejnego „molocha” może się skończyć drogim utrzymaniem pustych sal.
A demografia w powiecie nie zostawia złudzeń. Z danych statystycznych GUS w „portrecie powiatu” widać spadek liczby mieszkańców już w latach 2017–2019 (z 117 852 do 116 519) oraz pogarszające się wskaźniki urodzeń i przyrostu naturalnego. Z kolei w nowszych zestawieniach GUS (tablice „Powierzchnia i ludność…”) liczba ludności powiatu tomaszowskiego na koniec 2023 r. to 110 634 – czyli o ok. 5 proc. mniej niż w 2019 r. W skrócie: młodych roczników będzie mniej, a utrzymanie infrastruktury publicznej będzie relatywnie droższe.
Do dyskusji dokłada się jeszcze jeden kontekst: kłopotliwa historia projektu finansowanego z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Powiat wcześniej wiązał duże nadzieje z Branżowym Centrum Umiejętności przy ZSP nr 3 (profil: logistyka) – przedsięwzięciem współfinansowanym w formule konkursowej, gdzie część kosztów została zakwestionowana jako niekwalifikowana, a poziom dotacji okazał się niższy od oczekiwań. Dla wielu osób to właśnie ten epizod stał się ostrzeżeniem, że duże projekty edukacyjne – nawet gdy mają „pieczątkę” nowoczesności – potrafią rozjechać się finansowo, a wtedy rachunek i tak zostaje na miejscu.
Co ciekawe, w budżecie nie brakuje też inwestycji, które trudno kwestionować wprost, bo dotyczą codziennej infrastruktury: na inwestycje drogowe zaplanowano ponad 26 mln zł (często pod warunkiem pozyskania środków zewnętrznych), w tym m.in. zadania na ciągu od węzła Wólka Jagielczyńska do Krzemienicy czy most na Wolbórce w ciągu ul. Legionów. Problem w tym, że nawet rozsądne projekty – „pospinane” razem – tworzą budżet, w którym kredyt przestaje być narzędziem, a staje się stałym elementem konstrukcji.
Sesja budżetowa zapowiada się więc jak test dwóch wizji. Pierwsza mówi: inwestować mimo wszystko, „dowieźć” modernizację oświaty i infrastruktury, licząc na dofinansowania oraz to, że gospodarka (i wpływy podatkowe) udźwigną tempo. Druga odpowiada: zacisnąć pas, bo przy spadku ludności i rosnących kosztach stałych – zwłaszcza płac i utrzymania administracji – dalsze pompowanie długu ograniczy powiatowi oddech na lata. I właśnie dlatego spór o nowy budynek przy „Samochodówce” staje się symbolem: to nie tylko pytanie o jedną inwestycję, ale o to, jaką strategię powiat chce przyjąć na czas, gdy liczby (te demograficzne i te budżetowe) coraz częściej idą w dół, a oczekiwania mieszkańców – w górę.




























































Napisz komentarz
Komentarze