O wątpliwościach organu nadzorczego oraz wyjaśnieniach Przewodniczącego Rady Miejskiej pisaliśmy szczegółowo w artykule „Uchwały pod nadzorem”.
Ostatecznie wojewoda – w odniesieniu do Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego oraz miejscowego planu zagospodarowania – uznał, że zostały uchwalone z naruszeniem przepisów z zakresu planowania przestrzennego, prawa ochrony środowiska oraz ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku.
Wojewoda uznał również za „trudne do zaakceptowania” wyjaśnienia władz miasta dotyczące aktualności opracowań ekofizjograficznych. Dokument z 1995 r. nie spełnia wymogu aktualności, tym bardziej że przepisy wykonawcze określające sposób jego sporządzenia weszły w życie w 2002 r.
Teraz Rada Miejska ma 30 dni na złożenie odwołania do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Jak ustaliliśmy, w najbliższych dniach może zostać zwołana nadzwyczajna sesja, podczas której radni zdecydują, czy odwołanie zostanie złożone.
W tej historii jednak kluczowe nie jest to, czy sprawa trafi do sądu, ani nawet jaki zapadnie ostateczny, prawomocny wyrok. Tak czy inaczej planowana inwestycja opóźni się co najmniej o rok. Ktoś tu zawinił – pytanie kto? Zapewne znajdą się tacy, którzy spróbują obciążyć odpowiedzialnością tomaszowskich kupców, „wrogie siły polityczne”, a może i kosmitów.
Tymczasem wszystko wskazuje na klasyczny przykład urzędniczej niekompetencji. Gdyby nie ona, kupcy mogliby protestować, radny Węgrzynowski oponować, a wojewoda – nawet przy wyjątkowo złej woli – nie miałby podstaw do ingerencji, bo uchwały byłyby zgodne z prawem, a nie jedynie z domniemaniem ich zgodności.
Ktoś za to zapłaci. I nikt raczej nie ma wątpliwości, że po raz kolejny będzie to inwestor, który zamroził środki w tomaszowskiej nieruchomości, oraz podatnik, z którego pieniędzy opłacani są niekompetentni urzędnicy. Niewykluczone, że konsekwencje polityczne poniesie także prezydent Rafał Zagozdon.




























































Napisz komentarz
Komentarze