Wiedzą o tym bliscy pacjentów, a zwłaszcza liczne stowarzyszenia i fundacje aktywne w obszarze zdrowia, które wspierają chorych, wypełniając lukę między nimi a systemem opieki. Takich organizacji non-profit w Polsce przybywa, a zakres ich działań jest bardzo szeroki - od upowszechniania wiedzy o potrzebie profilaktyki zdrowotnej, o chorobach i najnowszych metodach ich leczenia, przez organizację zbiórek pieniędzy na terapie nierefundowane lub prowadzone za granicą czy prowadzenie programów i zajęć dla pacjentów oraz ich bliskich, aby oderwać ich od trudnej codzienności, aż po spełnianie marzeń najmłodszych. Organizacje propacjenckie często towarzyszą nam w chorobie i w zdrowieniu. Często przejmują one konstytucyjne obowiązki Państwa. Oczywiście nie dzieje się to bez państwowych grantów. Nie zawsze zresztą wydawanych w sposób efektywny i racjonalny.
Tymczasem właśnie chyba "leczenie z troską" jest największym problemem polskiej "służby zdrowia". Dyskusję bowiem o medycynie zdominował temat pieniędzy. i nie chodzi tu wcale o nowoczesny sprzęt, który kupić zawsze można, nie chodzi o nowoczesne budynki szpitalne. Chodzi o koszty osobowe. W placówkach leczniczych dochodzą już one do 90 procent wydatków ogółem. Koszt godziny pracy lekarza w szpitalu waha się od 150 do kilkuset złotych za godzinę. W prywatnych gabinetach, w zależności od stopnia popularności "doktora" taki sam wydatek może ponieść pacjent za kilku lub kilkunastominutową "poradę". U specjalistów z tzw. "górnej półki" taka wizyta to tygodniowy koszt utrzymania, przeciętnego polskiego emeryta. Powie ktoś, że rynek usługodawcy? To się zgadza, tylko gdzie jakaś elementarna przyzwoitość, że o przysiędze Hipokratesa nie wspomnę.
Oczywiście nie chcę wszystkich mierzyć jedną miarą, ale brak empatii i ludzkiego stosunku do pacjenta jest tak częsty, że staje się powoli regułą. Co jakiś czas pojawiają się w internecie kolejne skargi pacjentów i członków ich rodzin. Dotyczą też tomaszowskiej lecznicy. Niedawno na profil Spotted Info Tomaszów trafił post, którego autor skarży się na oddział ortopedii TCZ.
Do szpitala na ortopedię trafiła bliska mi osoba. Zabieg został wykonany i mam nadzieję, że poważniejszych komplikacji nie będzie. To, co jednak zadziwia mnie w sposób nadwymiarowy to sposób komunikacji lekarzy i personelu medycznego z pacjentami i ich rodzinami. Pacjent wydaje się być intruzem. Ja przynajmniej odczuwam to w ten sposób. Arogancja, niechęć do udzielania informacji, brak empatii, czy dowcipkowanie. Jeśli chcemy konkretnej porady, to… no cóż. Rodzina i pacjent nie powinni chyba pytać. No a przecież pacjent chciałby wiedzieć cokolwiek o tym jak zachowywać się po zabiegu, jakiego rodzaju rehabilitację przejść, jakie możliwe powikłania mogą wystąpić i co należy w takim przypadku zrobić.
Świat się tutaj zatrzymał w latach 70-80 tych ubiegłego wieku. Chodzi mi nie tylko o mentalność. Czy lekarze musza przychodzić do pracy „za karę”. Przecież wynagrodzenia, jakie są wypłacane osiągają poziom niedostępny dla zwykłego śmiertelnika. Kilkaset złotych za godzinę dyżuru, to chyba wystarczająca kwota, by w pracę się zaangażować a pacjentowi okazać zainteresowanie, sympatię, współczucie. Dokładnie to samo dotyczy pielęgniarek. Naprawdę ktoś uważa, że wszystko tu działa jak należy? Jedyne osoby okazujące zrozumienie chorym, to muszą być salowe?
- czytamy. Autor krytykuje też poważne remonty na oddziałach zabiegowo – urazowych, kiedy przebywają na nich pacjenci i trudno mu odmówić racji nie tylko ze względu na hałas, ale także warunki sanitarne.
W szpitalu, gzie pracuję byłoby to nie do pomyślenia. No ale Prezes nie musi o tym wiedzieć. Trudno, ale przecież jest jakiś ordynator, jakiś personel który powinien dbać o podstawową (i nie tylko) higienę? Nie ma tu wytłumaczenia.
- komentuje, dodając, że kiedyś zawód lekarza cieszył się powszechnym szacunkiem. Nawet, gdy łapownictwo było na porządku dziennym. Rzadko słyszało się o aktach agresji ze strony pacjentów. Zwraca też uwagę, że może być ich jeszcze więcej, bo ludzie są zdesperowani, a nie każdego stać na wizyty w prywatnych gabinetach, by załatwić sobie szybsze przyjęcie na oddział.
Napisz komentarz
Komentarze