Cóż takiego zarzucono Karolowi Nawrockiemu? Kradzież mieszkania, którego nie ukradł. Udział w ustawce, w której udziału nie brał. Stręczenie kobiet, o którym opowiadał niewiarygodny kryminalista. Nikogo nie interesowało, że szef IPN był wielokrotnie sprawdzany przez służby, że prokuratura oświadczyła, że w słynnej bijatyce udziału nie brał, a oskarżanie o jakieś przestępstwa, kiedy był 20-latkiem, nie znalazły potwierdzenia. Jak to możliwe, że informacje takie bez mrugnięcia okiem, używając często knajackiego języka powtarzali ludzie, od których możemy wymagać nieco więcej. Przynajmniej kultury wypowiedzi.
Czy jest nią nazywanie przestępcą kogoś, kto nigdy nie był za żadne przestępstwo skazany. Jest jeszcze gorzej, bo mamy do czynienia z kimś, komu nie postawiono nawet żadnych formalnych zarzutów. Czy na przykład lekarz, nazywający Nawrockiego "alfonsem" zastanawia się w ogóle nad tym, co mówi lub pisze w Internecie. Na zwróconą uwagę, powinien reagować agresją i nazywać kogoś na przykład "zakutym łbem"? I właściwie na jakiej podstawie? Artykułu opublikowanego w internecie, a następnie cytowanego w innych "mediach"?
Czy wobec tego, kiedy do tego lekarza przyjdzie pacjent i powie: doktorze proszę wyciąć mi jelito grube, bo z artykułu jaki przeczytałem wynika, że mam na nim nowotwór - taki lekarz, bez żadnych badań i potwierdzonej diagnozy rozetnie brzuch i wytnie jelito? To może lepiej do takiego lekarza nie chodzić. W sumie przecież wiadomo, że każdy lekarz to łapówkarz. Czyż nie czytamy o tym w Internecie?
Jak to w ogóle jest możliwe? Co się dzieje w ludzkich głowach? Erich Fromm w jednej z książek opisywał mechanizmy, związane z ludzkimi zachowaniami wynikającymi z przynależności do jakiejś społecznej grupy. Co ciekawe jednostka wcale do danej grupy nie musi przynależeć, a wystarczy, że się z nią identyfikuje, lub przynależeć pragnie. Dokonuje projekcji własnej osoby na jakieś zbiorowisko ludzkie. Kluczową rolę odgrywa tu strach przed wykluczeniem, czy odrzuceniem. Nawet, kiedy widzi się nieprzyzwoitość zachowania, brak jest reakcji.
Jednostka w obawie zepchnięcia na margines grupy, milczy, Nawet kiedy krzywda jest oczywista i widoczna. Filip Zimbardo przeprowadzając słynny więzienny eksperyment ze swoimi studentami, w którym jedni wcielili się w strażników, a drudzy w więźniów, zwraca uwagę nie tylko na fakt wcielania się w rolę i sadystyczne zachowania części strażników, ale też na milczącą aprobatę strażników, wykazujących minimum ludzkich odruchów.
Przy tych wyborach mieliśmy do czynienia z podobnymi mechanizmami. Zaszczuwano nie tylko kandydata, jego rodzinę, ale także ludzi, którzy w sposób otwarty deklarowali nie tyle samo poparcie, czy sympatie, ale zgłaszali jakiekolwiek wątpliwości. Język, jakim się posługiwano trudno nazwać mową kulturalnego człowieka.
W czasie kampanii pojawiły się także tysiące fałszywych kont w mediach społecznościowych oraz boty. Ich liczba świadczy o przemysłowym i planowanym charakterze. Na naszym portalu kasowaliśmy ich codziennie kilkadziesiąt.
Napisz komentarz
Komentarze